Dot.: Jak ciężko adaptować kota
Może ja się wtrącę,
mama moja ma kota przygarniętego z ulicy, ja adoptowałam dwa ze schroniska pod psim aniołem (jeden niestety zmarł na panleukopenię) i dwa z Łodzi - przez miau właśnie.
W każdym przypadku adopcji podpisywałam umową adopcyjną - że kot nie będzie wychodził, będzie wysterylizowany/wykastrowany itp.
i nie było to dla mnie nic strasznego.
Okna i drzwi nie są okratowane ale powiedziałam przy adopcji że koty nie będą wychodzić i będą pilnowane jeśli okna będą otwarte.
Wypuszczanie kota to tak jakby 3 letnie dziecko wypuścić na ruchliwą ulicę i mówić że jest małe więc cięzko w nie wcelować...
Naprawdę nie było to nic trudnego, kociaki z Łodzi zostały dowiezione do Warszawy, przed oddaniem mi były kompletnie wyleczone (koci katar).
Osoba która oddaje koty musi mieć pewność, albo przynajmniej czuć że zrobiła wszystko, aby kot (który najczęściej przeżył traumatyczne chwile w schronisku czy po wyrzuceniu) miał dobry dom. Czy naprawe pytanie w jakich warunkach kot będzie mieszkal i opowiedzenie o swoich wyobrażeniach jest takie trudne gdy chce sie adoptować kota???
__________________
-= Float like a butterfly sting like a bee =-
Muhammad Ali
Edytowane przez sara17
Czas edycji: 2009-03-11 o 15:25
|