MatkaPrzełożonaCurlitanek
Zarejestrowany: 2009-09
Lokalizacja: Wrocław - ESK 2016
Wiadomości: 5 769
|
Dot.: Dziennik regeneracji naturalnych loków i fal
Krótka historyjka włosowa: loczki miałam podobno od dziecka - zawsze blond platynka, więc twierdzono, że nie mam tak naprawdę włosów. Ponieważ były słabe, dermatolog zaleciła tabletki na włosy i paznokcie, i tak od 7 roku życia - albo i wczesniej - zaczęła się odyseja suplementowa, która trwa do dziś. Nie pamiętam okresu, bym nie łykała czegoś na włosy.
W 10 roku życia zaprowadzono mnie po raz pierwszy do fryzjera i obcięto na Limahla (tyle, że chłopak miał irokeza, a ja kręcone coś). Wówczas pozbyłam się ostatniej platynki, choć do dziś odrastające włosy mają przy skórze ten właśnie kolor.
Z kręcenia się włosów zdałam sobie sprawę, gdy kończyłam 6 klasę. Stało się tak dlatego, że po raz pierwszy w życiu miałam włosy do ramion i byłam tego świadoma. Od tego momentu zaczyna się czas prób pielęgnacyjnych. Zawsze chciałam, by włosy były zdrowe, więc zastanawiałam się nad szamponem i odżywką. Czasami stosowałam też domowej roboty maski, jednak nieregularnie. Niejednokrotnie słyszałam, że to nie ma sensu, bo włosy i tak się rozprostują.
Największe spustoszenie na mojej głowie pozostawiły czasy licealne - basen 3 razy w tygodniu (zamiłowanie do ciszy pod wodą...), rozjaśnianie od czasu do czasu i w prezencie maturalnym rubin na włosach (fatalnie wyglądam w tym kolorze!). Studia dodały suszu - wrocławska woda to niekoniecznie samo zdrowie I tak, jak zapowiedziano, włosy zaczeły się prostować, choć próbowałam pianek i żeli...
W 2001 roku zamieniłam szczotkę na grzebień z szerokim rozstawem zębów.
Podczas dłuższego pobytu za granicą zaczął się problem ze skórą głowy i trwał w sumie 5 lat, zanim odkryłam, że powinnam odstawić siarczany. Przeszłam w tym czasie przez etap mocno silikonowy i lakierowy oraz wielokrotne rozjaśnianie włosów (balejaże u fryzjera, farby z amoniakiem w domu). Ostanie farbowanie było w maju 2009 roku - po raz pierwszy od dawna użyłam koloru zbliżonego do naturalnego. Farba zmyła się podczas pierwszych myć odżywką i odsłoniła jasne kosmyki.
Obecnie szamponu używam raz w miesiącu, dzięki czemu nie swędzi mnie skalp. Używam sporo olejów i regularnie mocno odżywiam (maski lub odżywki 30 minut pod czepkiem i ręcznikiem po każdym myciu). Zwracam baczną uwagę na to, co nakładam na głowę, dlatego jestem na diecie w zasadzie bezsilikonowej (wprowadziłam jedynie dimethicone copoyol) i próbuję unikać poly- i quaterniów.
Komentarz do zdjęć:
1. wakacje 1992 - najlepszy czas moich włosów czesanych szczotką i mytych czym popadnie. Żadnych produktów stylizacyjnych prócz wody - brak
2. 2003 - co popadnie, ale zawsze odżywka i czasem pianka lub lotion - brak
3. zima 2005 - zestaw Sunsilka - brak
Zatem nowa numeracja pogrubiona
1.4. wakacje 2009 - byle jaka pielęgnacja, trudne do zmycia silikony i lakier do włosów na co dzień - tuż przed CG
2. wakacje 2009 - dżdżysty dzięn - podobna pielęgnacja
5. wrzesień/październik 2009 - po dwóch tygodniach z CG, trzecim olejowaniu kokos+rycyna i podcięciu 3 cm - brak
6. 18.10.2009 - po 5 tygodniach z CG - brak
7. i 8. 1.11.2009 - po 7 tyodniach CG - pierwsze mycie i odżywkowanie maską Glorii - brak
9. i 10. 27.11.2009 - po 11 tygodniach CG - 24 godziny po myciu, spora dawka protein (keratyna, jedwab) i olej lniany, amla w proszku, różowy żel wymieszany z balsamem Nivea - tych zdjęć najbardziej mi żal, ale sa nie do odzywkania 
Zamieszczam zatem zdjęcia wyjściowe - tuż przed cg
Edytowane przez Eloe77
Czas edycji: 2011-01-27 o 19:38
Powód: dopiski
|