Mania to Marysia w skrócie.
Tak naprawdę to wiem dziś już wiele, bo byliśmy dziś u małej i krótko bo krótko i bardzo bardzo stremowani byliśmy w nią sam na sam. Siedzi, a co tylko złapie w łapkę to wpycha do buzi, bo właśnie kasowniczek rośnie. Ma śmieszną grzywę, długą i zaczesaną na boczek, jest blondaskiem z niemal białymi brwiami, niebieskimi oczkami i białymi rzęskami. Jest bardzo kontaktowa, nie boi się ludzi, nie płakała wcale, wręcz się śmiała i gaworzyła. Ja do teraz się trzęsę dosłownie.
Aniu, wpadnę na kwietniówki, tylko błagam - daj linka, bo wizażuję z doskoku, dosłownie dostałam szału, żeby dopiąć wszystko w pracy na ostatni guzik przed macierzyńskim, do tego te moje egzaminy, zakupy, a do Maniusi jeździmy do Grudziądza, wiec same dojazdy jeszcze też zabierają czas (jedziemy teraz w środę i czwartek). Musimy zaktualizować dokumenty dla sądu, więc też bieganina i wypełnić wnioski o pieczę i o adopcję. Nie śpię, nie jem, zasuwam jak mały tramwaj. A to wszystko gdzieś pomiędzy totalną błogością i szczęściem a stresem.
Dziewczyny, dziękuję, że jesteście.