Witajcie blondyneczki
powracam z dylematem, co tutaj zrobić, kiedyś robiłam goldwellem u fryzjera, ale często wychodziłam z popielatymi końcami, wręcz siwymi i ciepłym odrostem, dlatego doszłam do wniosku, ze skoro nie jestem do końca zadowolona to po co przepłacać. Ostatnie 2 razy robiłam Palette-popielaty blond- permanent natural colors 219- z tego co Bunny mówiła ta farbka zawiera 12%.
Wogóle to mam cienkie włosy jak u dziecka, intensywnie wypadały przez ostatni czas, zastanawiałam sie czy to rezulatat użycia tej farbki, czy może moje problemy z hormonami, w każdym razie ta 219 się sprawdziła, odrost nie wyszedł rudy, nie odróżniał się od reszty.
Mam w domu c12 i zastanawiam się czy jej tym razem nie użyć, ale myślę też sie czy dobrze robie używając farb z taką dużą wodą, nie chciałabym uzyć tej farby i mieć inny kolor odrostu a inna resztę (na końcach mam jeszcze pozostałości po rozjaśniaczu), a boję się, że jak przeciągnę po reszcie, która w niektórych miejscach jest ciepła to się pozbędę włosów. I co tutaj zrobić??
Myślę o powrocie do balejażu tylko 1 kolorem, albo 2 blondami i swoje naturalne, już mam kryzys włosowy, nawet mysle o przyciemnieniu, choc wiem ze nie byłoby mi raczej dobrze, bo jestem bardzo blada.
A jeszcze czytając wczesniejsze posty myślę o tym białym złocie, ale czy 9 % to nie za mało?? Dziewczyny poradzcie coś proszę, poniżej wstawiam zdjęcia z dzis.