tak, łykam Stodal i inhaluję się Olbasem. dziś już znaczna poprawa, nie poszłam więc do lekarki po antybiol.
co do siostry małża, to wystarczy jeden rzut oka na nią, żeby zobaczyć, że coś z nią nie tak. aż mnie korci, zeby wrzucić fotę w klubie
co to ja jeszcze chciałam?
aha - ktoś pisał, że dzieci czasem boją się grających nocników. jakoś mi się w to nie chciało wierzyć. my kupiliśmy grający, bo z tych zwykłych nie było wyboru kolorów. i okazuje się, że melodyjka nie przeszkadza do momentu, gdy się Ewci powie coś w stylu "brawo, zrobiłaś do nocniczka. słyszysz jak gra?" tak, jakby wcześniej nie słyszała, a jak się skupi na tym dźwięku, to buzia w podkówkę i w płacz. przestanę zwracać jej uwagę na to granie, to może będzie ok.
i dziś mieliśmy dziwny dzień. niby nie marudziła jakoś specjalnie, ale też nie była sobą do końca. bardzo mało jadła, chciała do cyca, a ja robiłam uniki. nawet przygotowałam mm po raz pierwszy, w nowym dużym różowym niekapku. zrobiła dwa łyki i koniec - odpychanie kubka, rzucanie. odpuściłam. kubek został na stole. sięgnęła po niego w trakcie zabawy, pociągnęła szybko i jeszcze szybciej wypluła wszystko co trafiło do jej buzi.
chyba plan z zastępowaniem karmień przez mm u nas nie wypali. nie wiem tylko, co zrobić z nocnym jedzeniem. próbowaliśmy zachwalać to mleko, mlaskać, udawać, że sami pijemy, ale te numery to nie z Ewą.