[golgie]

Napisane przez cegutka

Golgie, chyba mamy nie do końca taką samą definicję "fanaberii". Ja moimi fanaberiami nazywam zapachy, które praktycznie nie są mi już do niczego potrzebne, bo na przykład mam kilka innych w podobnym stylu, ale kupuje ten następny, bo też mi się podoba i z przyczyn zgoła nieracjonalnych - chcę go mieć.
Tak np. było z Mauboussin, którego zakup był wprawdzie przemyślany, ba! nawet dość długo szukałam wersji edp, ale biorąc pod uwagę, że słodziaków mam mnóstwo, bo i EC i Flowerbombkę i Lolitę Midnight i Asję i OI (jeszcze długo by wymieniać) - nie był mi tak naprawdę do niczego potrzebny. Ale kupiłam go, mam, podoba mi się, lubię go nosić i cieszę się nim bardzo - ale przez to mam mniej okazji do noszenia innych, równie pięknych, lubianych, poszukiwanych.

I właśnie z takimi fanaberiami chcę walczyć, bo swoje perfumiarskie potrzeby, nawet w tym najszerszym ujęciu, już zaspokoiłam

No wlasnie- jesli Ci sie podoba, to oczywiscie nie jest to zadna fanaberia, pomimo, ze masz kilka bardzo podobnych.Po prostu lubisz dany zapach i kropka Jesli natomiast kupuje sie zapach, ktorego sie nie lubi, a po prostu chce sie go miec, bo...nie wiem, np. bo to wypada, bo ladny flakon, bokolezanka taki ma, bo cos tam ,to moim zdaniem to juz jest taka drobna fanaberia (zachciewajka