Niestety. Ja miałam taki epizod - niby się czułam ok, poszłam do kibelka i nagle dopadły mnie drgawki, ze szczęką włącznie, ogromne zimno, nie umiałam ustać na nogach, chwyciłam się umywalki i zawołałam T. ,z bo nie wiedziałam, czy nie zemdleję za chwilę.
Poród to ogromne obciążenie dla organizmu.
Ja tam też uważałam, że najlepiej Ewie było we własnym łóżeczku
Jeśli chodzi o wczorajszy wieczór...
Niespodziewanie dla mnie moje dziecko postanowiło zasnąć o 21:30
Z planów odpadło prasowanie. Jeśli chodzi o ćwiczenia, to nie zaszalałam, bo zrobiłam tylko 8 min ABS (nie chcę zwalać winy na Ewę, ale na serio chciałam więcej poćwiczyć
), trochę poczytałam...
A od 23 Ewa zaczęła rzygać i tak sobie "porzygiwała" przez sen do rana - 4 razy zmiana piżamy, 2 razy pościeli. Poszłam spać o 3, wstawałam o 6:15, w międzyczasie do niej wstawałam.
Ale nie czuję się jakoś tragicznie na razie, w autobusie nawet dokończyłam czytać książkę
Życie jest pięknie nieprzewidywalne - zwłaszcza, jak ma się dzieci. Wtedy wszelkie plany lecą na łeb i szyję