We wtorek obejrzałam
Apocalypto i jak dla mnie film nie był taki beznadziejny, jak tu większość pisała. Owszem, niektóre sceny były bezwzględnie i do końca przedstawione, ale taka już chyba natura Gibsona. Pokazuje wszystko i bez granic.
Najbardziej podobał mi sie ten mały chłopczyk "Żółwi bieg" (czy jak mu tam było na imię
) - syn głównego bohatera. Był taki śmieszny i uroczy z tym kucykiem na czubku głowy
Podobała mi się też dziewczynka, która była chora i przepowiadała im przyszłość. Miała piękne czarne oczy. Jak mały diabełek
A na scenie rodzenia w wodzie zaczęłam się śmiać. To było zupełnie jakby korek z szampana wystrzelił
Nawet dźwięk był podobny
Podsumowując, film nie okazał się tak zachwycający, jak zapowiadało się z reklam, ale też nie był dla mnie taki straszny, jak dla większości wypowiadajacych sie tutaj