[pixie7]

Kasiu, jako weteranka walki z przebarwieniami, pozwolę sobie podkreślić wagę ochrony przeciwsłonecznej dotkniętych nimi obszarów. Nie wystarczy poczekać z kwasami do jesieni, ale TERAZ, ZAWSZE i na wieki wieków, że tak powiem musisz nakładać na te miejsca porządne, stabilne, silne filtry (np. mleczko L'Oreal 60, Vichy 60, Bioderma 100, etc., prześledź dział blokerów w KWC). Jeśli są już przebarwienia, wystawianie ich na słońce NIE spowoduje, że kolor skóry wyrówna się do równomiernej opalenizny, nie! Przebarwienia się jedynie pogłębią!
Wiem, o czym mówię, wierz mi, lepiej niż bym chciała..
Spokojnie możesz latem używać kwasu azaleinowego (w postaci Skinorenu albo Hascodermu), który hamuje melanogenezę i pomaga usunąć wredne plamska, przy okazji fantastycznie odblokowuje zanieczyszczone pory. Ale na noc; jeśli na dzień, to na wierzch KONIECZNIE filtr. Ja chwalę sobie też Clairial SVR, oparty na kwasie kojowym, na noc. Właśnie kojowy i azaleinowy są tymi najskuteczniejszymi w przypadku przebarwień, nie kwasy AHA, które złuszczają skórę tylko do pewnego poziomu i dalej koniec, choćby się ich nakładało kolejne warstwy (ani nawet kwasy BHA, które działają oczyszczająco i regulująco). Przy okazji uwrażliwiają skórę na słońce, są dość drażniące, jeśli chcesz spróbować, faktycznie nie zaczynaj od 12% Glyco-A, wybierz coś łagodniejszego, np. Hydracid SVR.

Opalenizna wyrównująca kolor - tak, ale TYLKO sztuczna. Samoopalacz to świetny wynalazek.