Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Wrześniowo-październikowe mamusie 2007
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2007-08-09, 08:49   #2733
demonik
Zakorzenienie
 
Avatar demonik
 
Zarejestrowany: 2004-06
Wiadomości: 4 594
Dot.: Wrześniowo-październikowe mamusie 2007

Cytat:
Napisane przez demonik Pokaż wiadomość
PS Też nienawidzę remontów . U nas został do zrobienia drobiazg, który "się robi" od 2 tygodni, a który nie pozwala nam porządnie wysprzątać mieszkania i normalnie funkcjonować, bo panowie "fachowcy" jeszcze wlezą tu ze swoimi brudnymi buciorami .
Cytuję samą siebie , bo jestem cholernie zadowolona .
Za moją namową i dopingiem, mąż sam zabrał się wczoraj do naprawienia drobnej usterki (elektrycznej, a z elektryką to on ma niewiele wspólnego). Podłubał, poprzekładał kabelki i... udało się!
Muszę się tylko przyznać, że najpierw nawrzeszczałam okrutnie przez telefon na pana, który robił nam remont, bo po raz kolejny chciał przesunąć termin tej naprawy. Powiedziałam mu m.in., że jest niekompetentny, niedokładny i że nikomu go nie polecę, bo remont nie polega na tym, żeby wykonawcom deptać po piętach i patrzeć na ręce. Pokrzyczałam, ciśnienie strasznie mi skoczyło, bo potwornie rozbolała mnie głowa, ale później poczułam ogromną ulgę, że nie będę już musiała patrzeć na tego człowieka i że 300 zł zostanie nam w kieszeni - mąż płacił mu po trochu, choć ten od razu domagał się całej kwoty. Mąż powiedział jednak, że będzie płacił mu wtedy, kiedy wszystko będzie wyglądać jak należy .

Teraz czekamy tylko na trzy szafki do naszej sypialni, które mam nadzieję zobaczyć u mnie w domu 16 sierpnia, a które miały zawitać w naszych skromnych progach 31 lipca...


Cytat:
Napisane przez poissonivy Pokaż wiadomość
Wstyd? Wiesz ja myślę, że położne na porodówce już nie jedno widziały, więc ja myślę, że to żaden wstyd. Natomiast Twoje samopoczucie, że jeszcze cokolwiek kontrolujesz może być o niebo lepsze.
Jestem tego samego zdania , poza tym miałam już robioną lewatywę w szpitalu przed usunięciem woreczka żółciowego i pamiętam, że przyniosła mi ona wówczas wielką ulgę (od lat mam zaparcia) i była wykonana dyskretnie i delikatnie (leżałam w specjalnym fartuszku na boku).


Cytat:
Napisane przez poissonivy Pokaż wiadomość
Jasne, że nikt nie zagwarantuje, że po lewatywie nie będzie niespodzianek na łóżku porodowym.
To prawda. W książce "W oczekiwaniu na dziecko", którą obie znamy napisano:

Kiedyś lewatywa była stosowana niezależnie od opinii rodzącej. Była to jedna z rutynowych czynności, wykonywanych przy przyjęciu do szpitala na początku porodu. Zakładano, że opróżnienie jelita przed porodem bardziej udrożni drogi rodne (gdyż zawartość jelit nie będzie na nie uciskać) i dziecko szybciej wyjdzie na świat. Uważano również, że lewatywa (powodująca wypróżnienie przed porodem) zaoszczędzi kobiecie zakłopotania z powodu oddania stolca w czasie porodu, a zatem rodząca pozbędzie się zahamowań przed dalszym praciem.
Na szczęście lewatywa już nie jest, ze słusznego powodu, zabiegiem rutynowym. Po pierwsze, stwierdzono, że nie ma obawy o blokowanie kanału rodnego przez wypełnioną kiszke stolcową, jeżeli ciężarna oddawała stolec w ciągu 24 godzin - a w rzeczywistości przed porodem organizm zwykle sam się oczyszcza poprzez częste wypróżnienia. Po drugie, używanie podczas porodu jednorazowych, sterylnych podkładów, wyrzucanych natychmiast razem ze stolcem, zabezpiecza przed zakażeniem noworodka. I wreszcie, choć lewatywa zmniejsza prawdopodobieństwo oddania stolca w chwili porodu, nie eliminuje go całkowicie. I nie ma się czego wstydzić, gdyż jest to zupełnie normalne. Jak to się mówi... wszystko się może zdarzyć - także na sali porodowej.



Cytat:
Napisane przez poissonivy Pokaż wiadomość
No świetny pomysł, zebym ja mogła tak swojego z Ania, czy inną małą Zosią zostawić. Niestety u mnie i męża nie ma żadnych małych dzieci . Najlepiej od razu na głęboką wodę takiego tatusia "wrzucić".
Nie przejmuj się Ivy. My również nie mamy w rodzinie ani wśród znajomych małych dzieci. Jestem pewna, że my i nasi mężowie damy sobie radę z maluchami, choć skłamałabym, gdybym napisała, że nie mam żadnych obaw. Jestem typem zamartwiacza i codziennie marudzę albo pochlipuję, że np. czegoś nie wiem... Na szczęście mąż ustawia mnie do pionu i częstuje komplementami .


Jeśli zaś chodzi o moje samopoczucie, to coraz gorzej sypiam i jest mi coraz ciężej, ale chciałabym, żeby Jaś wytrwał do wyznaczonego terminu. Męczy mnie paskudna zgaga (wciąż mam brzuch dość wysoko), którą mam dosłownie po wszystkim, a na którą nie działają migdały, nieco lepiej radzi z nią sobie Rennie. Staram się jednak nie brać więcej niż 1-2 tabletki dziennie, tym bardziej, że konsystencja kredy zupełnie mi nie odpowiada .

demonik jest offline Zgłoś do moderatora