Wroce jeszcze na chwile do koncowki poprzedniej czesci
Ja nie wiem gdzie w moim wpisie ktos przeczytal, ze "jesli my tak robilismy to i teraz niech dzieci sie tak bawia".
Po prostu wspomnienia mnie naszly, sprzed ponad 40 lat
a nigdzie nie napisalam, ze teraz nalezy pozwolic itd. Wrecz przeciwnie, napisalam tam, ze teraz "wspolczuje moim owszesnym sasiadom".
Zdaje sobie sprawe z tego, ze czasy sie zmieniaja, wtedy mieszkalam w bloku gdzie doslownie w kazdym mieszkaniu mieszkalo co najmniej jedno dziecko. Nie przesadzam. Mlode miasto, mlodzi ludzie, ktorzy mieli dzieci. W calym moim bloku byly moze ze trzy malzenstwa bezdzietne. W calym bloku. Dlatego wiec nikt nie marudzil, ze dzieci sie bawia na klatce, odbijaja pilke o blok, skacza "w gume" itd. bo najczesciej rodzice byli zadowoleni, ze dzieci sie bawia i ich dzieci w tych zabawach uczestnicza.
Czasy sie zmieniaja, ludzie sie zmieniaja, dzietnosc maleje, dzieci nie bawia sie tak jak kiedys, sasiedzi nie siedza z kawa przed blokiem, albo nie naprawiaja wspolnie aut.
Dlatego prosze nie dopisywac sobie dziwnych wnioskow do mojej wypowiedzi i potraktowac ja tak jak byla napisana: jako wspomnienie