Załączam jeszcze kilka zdjęć, zrobionych dzisiaj.
Nic mi się złego nie dzieje, więc mam nadzieję, że jednak przekłucie było prawidłowe. Jeśli jest to kwestia estetyki, to mnie się i tak bardzo podoba, nawet jak przylega do twarzy
Tak patrzę i patrzę na te zdjęcia, i wydaje mi się, że widzę żółtawy siniak po szczypcach. Dziwne, bo zaciskania szczypiec nie poczułam nic a nic... W ogóle to nie jestem już pewna tego wszystkiego. Studio poleciły mi dwie okolczykowane osoby (jestem w UK od niedawna i niewiele mam tu znajomych, więc 2 osoby przekłuwane w tym samym studiu to i tak sukces;-) ) Studio maluśkie, skromne. Ale rękawiczki jednorazowe, igły oczywiście też, kolczyki w pakietach, autoklaw jest... Wydawało mi się, że wszystko w porządku. A tu mówicie mi, że kąt niedobry, teraz tego siniaka widzę... Po fakcie też uświadomiłam sobie, że piercer w ogóle nie zmierzył mi ucha (grubości, czy czego tam, nawet nie wiem...), tylko wziął "standardowy" kolczyk (wszystkie chyba miał takie same, nie wiem...) I już sobie wmawiam, że to na pewno bardzo źle o nim świadczy i że z tym kolczykiem będę mieć kłopoty:-(
Kurczę, mam nadzieję, że nie będę jednak miała żadnych poważniejszych problemów, bo naprawdę bardzo nie chciałabym go stracić...