[cloche]

ło matko, Dau... ogólnie jak mówiłam - cena nie gra roli, ale górną klasą cenową są dla mnie apteczne, dobre kremiki za max. 20 euro (a większość naprawdę dobrych to i za 10-15 można dostać)

w niemczech l´occitane nie ma internetowego sklepu, ale w austrii za to taki jest (www.loccitane.at) można porównać ceny... w serii z miodem nie ma kremu do twarzy... za to są np. takie: oliwkowy (29 euro), z masłem shea (32 euro) i z kocanką piaskową z korsyki (he?) za 44 euro poszperałam w internecie, niemki chwalą sobie głównie krem do rąk z shea.

żeby tutaj kupić te wynalazki, musiałabym pójść albo na lotnisko, albo do karstadt. pokazywałam się kiedyś w karstadzie na kosmetycznym, ale zaczął mnie wkurzać fakt, że zawsze się jakaś "specjalistka" znalazła, która mi potem wmawiała, jak to źle traktuję swoją skórę i co zrobi jej lepiej (w tym momencie wyciągając zza pleców niczym w reklamie jakiś suuuuper kremik za 80 euro). jeśli chodzi o firmy z rozsądniejszymi cenami, to porównałam ceny w różnych sklepach wysyłkowych i od tamtej pory te "lepsze" kosmetyki kupuję w internecie oszczędność po kilka euro na produkcie...

chyba zostanę póki co przy tym, co testuję. dostałam znów wysypki - prawdopodobnie po podkładzie, do którego wczoraj rano odważyłam się podejść po raz drugi (przyjemny był, więc miałam nadzieję, że za pierwszym razem wysypało mnie coś innego, hihi, naiwniaczka ze mnie). nie ma co, oddam go mamie (mama się ucieszy, podkłady, które mnie uczulają, u niej świetnie się sprawują...) zobaczymy, czy wysypka zniknie i będę potem testowała dalej. dzisiaj przyjdą weledki i roche-posayki ale wszystko po kolei, żeby potem wątpliwości nie było, co jest tym "naj"...