Dot.: Czy zdarzyło się wam wybuchnąć niepohamowanym śmiechem w nieodpowiednim momenci
No tak, na lekcjach trudno czasem jest wytrzymać
Ja mam jeszcze parę takich sytuacji:
- Pierwsza klasa liceum, ŚWIĘTO ZMARŁYCH. Nasza klasa podjęła się przygotowania krótkiego programu przed całą szkołą. Akurat aula była w remoncie i musieliśmy przedstawiać to na wielgachnej auli. Znaliśmy się 2m-ce, klasa niezgrana, totalny brak fajnego scenariusza (ubraliśmy się na czarno i czytaliśmy wiersze - pomysł naszego wychowawcy). PORAŻKA!!! Nikt nas nie słuchał Ja musiałam powiedzieć krótki wiersz. Wyszłam z szeregu i byłam obrócona do reszty klasy. Okazało się, że moje kieszenie w spodniach z tyłu stały na baczność Więc moje koleżanki zaczeły
się strasznie śmiać. Ja się zaraziłam i niestety nie byłam w stanie dokończyć wiersza I tak nikt tego (NAS!) nie zauważył
- Ostatnio na kursie prawa jazdy wszyscy oprócz głównego bohatera nie umieli powstrzymać śmiechu. Dialog kursanta(K) z wykładowcą(W):
W: może pan odpowie na to pytanie, panie...jak?...
K: FRED.
W: <lekko zmieszany> Ale Al...(Fred?)
K: nie, Fred.
W: A więc panie Fredzie...
__________________
"Nie widziałam cię już od miesiąca.
I nic.
Jestem może bledsza,
trochę śpiąca
trochę bardziej milcząca
lecz widać można żyć bez powietrza !"
|