Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Majówki 2016 - część dziewiąta
Podgląd pojedynczej wiadomości

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2023-01-06, 11:57   #1932
kaylla
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 5 259
Dot.: Majówki 2016 - część dziewiąta

Cytat:
Napisane przez pluszowy_kot Pokaż wiadomość
Lepiej - już z powrotem w domu [emoji6] przepraszam, że dopiero teraz informuję, ale narodziny Jadwigi to było jedno wielkie szaleństwo.
Już od usg 3 trymestru lekarze podejrzewali, że mała może mieć brzuch większy od głowy i trzeba rozważyć rozwiązanie ciąży przez cc. W grudniu pani doktor dawała mi tylko 40% szans na poród SN, bo kompletnie nic nie zapowiadało, że mogę być gotowa do porodu przed terminem i znowu wyszedł ten większy brzuch. 27.12 byłam na ktg w szpitalu, tam zrobili usg i oszacowali małą na 3300g i ta dysproporcja brzucha do głowy tak na granicy, co mnie trochę zaniepokoiło, bo potrafiła przybierać kilogram na 4 tygodnie a tu w 2,5 tygodnia wychodziłoby tylko 400g. Ostatecznie zalecili stawić się 2.01 na patologii na kwalifikację do sposobu porodu, chociaż próbowałam negocjować, żeby jednak 3.01, bo miałam iść z Wojtkiem do okulisty [emoji23] ostatecznie wytargowałam, że pojadę na tą wizytę a na oddział zgłoszę się nie później niż o godzinie 13. 30.12 byłam u swojej pani doktor na ostatniej wizycie, zmierzyła małą znowu i jej wyszło, że 3700 i dysproporcja praktycznie równo 4 cm, ale widać było, że porodu to dłuuugo nie będzie, bo chociaż mała głową w dół to bardzo wysoko, więc wg pani doktor najlepiej było od razu ciąć a trzeba podkreślić, że ona cięcia lekką ręką nie wysyła, musi mieć zdecydowany powód. Wypisała mi wszystkie papiery i uzgodniłyśmy, że jeśli w moim szpitalu będą mnie cisnąć na indukcję, to mam się wypisać na żądanie i dać jej znać, ona tego dnia ma 24h dyżuru na oddziale w swoim szpitalu, to mi ogarnie przyjęcie i planowe cięcie. Także do okulisty już nie jechałam, żeby być w szpitalu wcześniej, dowiedzieć się jak najwięcej i w razie czego mieć czas na ewakuację, akurat mąż z Wojtkiem by wrócili od okulisty i moglibyśmy jechać. No i jak było ustalone - przyjęłam się 2.01 na oddział a tam mnie pytają, czy jadłam śniadanie, bo gdybym była na czczo to by jeszcze dziś było cięcie. No ale zjadłam, więc stwierdzili, że jutro. Było przed 11. Na oddziale okazało się, że pracuje tam mama koleżanki Wojtka z przedszkola, do tego praktycznie sąsiadka, więc przemiła niespodzianka, bo ja nawet nie wiedziałam, że ona jest położną i to w tym szpitalu, a ona nie widziała, że jestem w ciąży, bo jak we wrześniu żegnaliśmy przedszkole to jeszcze nie było nic widać, jak wpadaliśmy do przedszkola w odwiedziny to akurat jej córka już była odebrana, a z paniami się nie zgadało, żeby powiedziały [emoji6] no ale od razu +10 do komfortu pobytu! Generalnie zdążyłam się rozgościć w sali i przychodzi anestezjolog z pytaniem, kiedy jadłam I co i czy od tego czasu już nic. Jak usłyszał, że parówki o godzinie 7 i od tego czasu jakis łyk wody, to powiedział, że super - o godzinie 13 zaprasza na cięcie! Mało zawału nie dostałam, bo cały czas się zarzekałam, że ja tego dnia absolutnie nie mogę rodzić! Wojtek miał tą wizytę u okulisty, potem o 16 judo i o 19 piłkę nożną, mąż o 16.45 wizytę u lekarza, więc gdzie tu jeszcze poród??? Do tego u rodziców zamieszanie, bo po świętach siostra z dziećmi wyjeżdżała i wybierali się na lotnisko. No ale co było robić, zadzwoniłam do męża jak im idzie ta wizyta I czy zdąży na 13, bo będzie mógł po operacji dostać małą. Totalnym biegiem, ale zdążył zostawic Wojtka u dziadków i przyjechać. A jeszcze musiał zatrzymać się u kolegi, który mieszka po drodze, po ładowarkę do telefonu, bo zapomniałam swojej i miał mi dowieźć w godzinach odwiedzin, po 16, ale było już wiadomo, że tego dnia mnie już nie odwiedzi, bo nie wrócę na zwykłą salę [emoji85] oboje byliśmy tak skołowani, że na oślep zostawialiśmy rzeczy w sali pooperacyjnej, do której mieli mnie potem przywieźć, ani żadnego buziaka ani nic, z tego szoku prawie jak obcy ludzie [emoji23] o godzinie 13 weszłam na salę, o 13.19 już Jadwiga się darła wściekła, że ją wyciągnęli. Potem mąż ją dostał a mnie zszywali i przenosili, prawdę mówiąc miałam totalny odlot i z szoku i od podanych leków. Po 20 minutach mąż mi przyniósł małą, bo już szukała jak tu się przyssać, zamieniliśmy kilka słów, głównie jak tam Wojtek i musiał już wyjść. Ja na pooperacyjnej zostałam prawie do 23, mała cały czas leżała na mnie, położne przychodziły, dawały mi kroplowki, zmieniały jej pieluchy itp. Na zwykłej sali też jeszcze w nocy pomagały, pytały czy dać przeciwbólowe. Później też pomagały z karmieniem i przypominały, że jeśli będę potrzebowała pomocy to żebym przyszła na koniec korytarza na noworodki i powiedziała, to przyjdą i postarają się pomóc. W środę po obchodzie powiedzieli, że ja już mogę do domu, u dziecka musi minąć 48h, ale jeśli neonatolodzy na obchodzie powiedzą, że jest ok to po 13 wychodzimy. Także od środy już jesteśmy w domu, mała ostatecznie urodziła się z wagą 3400, brzuch tylko 1 cm większy, ale i tak bym nie urodziła sn, bo była za wysoko i nie wstawiłaby sie do wyjścia. Także finalnie i tak bym skończyła na stole, tylko bardziej wymęczona i sfrustrowana.
To rzeczywiście wszystko na wariata ale najważniejsze ze sie udalo i że wszystko dobrze. Gratulacje

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
kaylla jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując