Napisane przez jaksy
„Nie obwiniałabyś kochanki, bo o co niby” _ mam dysonans gdy czytam takie wypowiedzi. W momencie gdy ludzie jednocześnie gardzą zdradą, uważają ją za nieuczciwą i krzywdzącą, często zdradzający nie radzą sobie sami z wyrzutami sumienia, a zdrada jest powodem do orzeczenia rozwodu o winie – no, generalnie nie jest społecznie akceptowalna (Ty również nią gardzisz, co widać po cytacie), jednocześnie forsuje się przekonanie, że współzdradzajacy ma czyste ręce. No ja tego nie umiem połączyć, więc pewnie się nie dogadamy. Co do tego rozporka – to, podobnie jak teksty o sukach, to albo niezrozumienie naszych (przeciwnych) intencji, albo próba dewaluacji tego o czym mówimy, bo nie wiem co innego, skoro nie padło tu żadne usprawiedliwienie dla zdradzających, a wręcz za każdym razem podkreślam, że zdradzający jest głównie winny. Osobiście do zdradzającego partnera miałabym pretensje, ale z kochanką cóż, też nie chciałabym mieć nic wspólnego i raczej bym się jej nie kłaniała na ulicy. W cytowanym fragmencie też dopisujesz, że to było 7 lat temu i sama już zmieniłaś podejście, więc podejrzewam, że instynktownie czujesz, że to nie było ok – popraw, jeśli się mylę.
I może dodam jeszcze, choć wcześniej pisałam, nie mam nic do Ciebie personalnie: byłaś młoda, może niedojrzała, może zmanipulowana, piszesz, że Twoje podejście się zmieniło – ludzie popełniają błędy i robią głupoty, życie. Nie jestem „strażniczką moralności”, żeby kogoś za to chłostać na forum. Odnoszę do szerszego zjawiska i czysto teoretycznie.
Sent from my M2101K9G using Tapatalk
|