Tak sobie podczytuję, bo za bardzo nie mam czasu pisać - nawał spraw przed rozpoczęciem roku.
Twarz wygląda źle... Nawet gorzej...
Na brodzie mam okropne, takie właśnie "cosie" wielkości guzików, które nie wiem czym są
(kilka). I oczywiście pełno wszystkiego innego, ale do tego jestem przyzwyczajona
. Super, że za dwa tygodnie na uczelnię, a ja oczywiście wyglądam jak durszlak
. Jakoś mnie to nawet nie dziwi... Zresztą niby na co ja liczę, skoro wiadomo, że nic z tego... Już 6 lat stuknęło... Świetnie, nie ma co...
Maseczkę z siemienia i płatków zaczęłam stosować, a jakże
. Zaszkodzić, nie zaszkodzi, a połudzić się, że pomoże zawsze można
. Siemię lniane kupiłam w aptece za 2,95zł.
Tylko nie wiem czy dobrze robię tę maseczkę. Otóż wsypuję 3 łyżeczki płatków i 2 siemienia (jak napisała inc0rrect) i nie wiem co dalej
. Toteż opracowałam taki sposób: dolewam trochę wody i podgotowuję, aż siemię zacznie "puszczać sok" (nie wiem jak to określić prawidłowo). W trakcie dolewam wody, bo jednak płatki ją pochłaniają. Podgotowuję około 10 minut, aż wychodzi bardzo ładna gęsta konsystencja, którą bez problemu można nałożyć na twarz, a po chwili spokojnie z nią siedzieć bez obawy, że spadnie. Powyższy przepis wyszedł mi wczoraj idealnie, nie jestem jednak pewna czy ten przepis (dopracowany przeze mnie) jest w ogóle prawidłowy. Jak myślicie
?
Wczoraj po południu doszła do mnie paczka z mazideł
. Już się doczekać nie mogłam. Musze wypróbować te oleje
. Wczoraj otworzyłam jedynie hydrolat oczarowy... Rety... Jak on przepięknie, cudownie, fascynująco po prostu pachnie!!! Przetarłam twarz i pachniało mi naokoło wiosenną łąką
. Zaczęłam więc wąchać namiętnie płatek kosmetyczny
. Mój brat popukał się w czoło i wcześniej prawie padł jak to zobaczył
, ale zapach też mu się podobał. Chyba muszę zamawiać ten hydrolat do końca życia w celu zwalczania depresji jesiennej.