Napisane przez domi123456789123456789123
Nie, razem rozmawialiśmy z bratem i jak pisałam, przez pewien czas było lepiej. Ale mój brat też chyba nie jest kretynem, stanowisko nasze jest jedno i niezmienne, a on "spuścił z tonu" i ponownie dzieciaki robią co chcą. Nie jesteśmy ich rodzicami, żeby ich wychowywać - brat to usłyszał, a mimo to nadal im pozwala na takie zachowanie, które wie ze dla nas jest męczące. Wydaje mi sie, że po prostu wykorzystuje płacz dzieci, zeby jednak zrobiło nam się ich żal i żeby mąż zmiękł.
Mąż chce jeżdzić do brata, bardzo się lubimy. Nie chce po prostu spędzać całego czasu u brata bwiąc się z jego dziećmi.
Dlatego chciałam spytać czy prócz rozmowy z bratem (która działa na krótką metę) jest jeszcze cos co możemy zrobić z perspektywy cioci i wujka. Każda przesada jest zła, Antek lubi się bawić z dzieciakami, ale ja widzę, że po godzinie jest zmęczony. To są żywe chłopaki, grają w piłkę, w twistera - to jest ciągły ruch. Mąż lubi tą aktywność, ale każda przesada jest niedobra.
Wydaje mi sie, że jedyną opcją ją jest zmniejszenie częstotliwości kontaktu, ale nie sądzę żeby to był powód do zerwania więzi rodzinnych. Dlatego zależy mi na tym, żeby ktoś nam podsunął pomysł jak to dobrze rozegrać. Nie mamy swoich dzieci, mam historię kilku poronień, mój kontakt z samymi dziećmi jest trudny i unikam tego.
---------- Dopisano o 13:09 ---------- Poprzedni post napisano o 13:07 ----------
Jasne, że tak. Ta częstotliwość wynika z tego, że chcemy i lubnimy. Problem tak naprawdę się pojawił z pół roku temu, wcześniej dzieci umialy się jakoś same zabawić i nikogo nie ciągnęły w ten sposób do zabawy.
Jeżdżę czasem sama, ale to nie jest akurat rozwiązanie problemu, że będę eliminować męża ze spokań, bo dzieci brata nie rozumieją słowa "nie" i płaczem wymuszają zabawę z dorosłym wujkiem. A rodzice nie reagują...
|