Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - emigrancki los;)
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2005-06-27, 16:56   #1
vanilla_sky
Zakorzenienie
 
Avatar vanilla_sky
 
Zarejestrowany: 2004-01
Wiadomości: 3 039

emigrancki los;)


zaczelysmy troche poplakiwac w innym watku (http://www.wizaz.pl/forum/showthread.php?t=57281), wiec postanowilam zalozyc nowy na temat, zebysmy bez poczucia winy, ze komus zasmiecamy watek mogly sobie ponarzakac na los emigrantki
wiadomo, ze mieszkanie w innym kraju ma swoje zalety, w koncu nikt nas pod grozba smierci tu nie sprowadzil (mam nadzieje ) ale z drugiej strony... sa momenty, kiedy zle i smutno, kiedy czuje sie wielka przepasc gdy chce porozumiec sie z "tubylcami", gdy czlowiek czuje sie obco w pewnych sytuacjach, nawet po latach spedzonych w danym kraju. ja jestem w stanach juz piec lat i ciagle bardzo tesknie za polska, za ta swoboda rozmowy jaka mialam w polsce (tutaj taki pelny komfort w rozmawianiu z kims osiagam dopiero jak znam kogos ju znaprawde dobrze), za pewnoscia siebie, za byciem "jedna z" a nie "jedna z poza"...
jedni potrafia sie przystosowac od zaraz. moj brat przyjechal tu przede mna i ani przez chwile nie tesknil za domem. polske odwiedzil raz, podczas gdy ja przynajmniej z osiem moja mama jest tu juz osiem lat i w polsce tez byla tylko raz, i to za namowa brata, wcale ale to wcale ich tam nie ciagnie.
jenn, ja tez czuje sie samotnie mimo iz mam sporo znajomych. ale czegos brakuje. mam amerykanskie kolezanki, kolegow, ale w sporej wiekszosci sa wlasnie tacy strasznie podobni do siebie - zainteresowania: baseball, zakupy, calowanie sie z chlopakami (tutaj na uniwerku odchodzi to co ja przerabialam w szkole sredniej, o akademickiej atmosferze z jaka spotkalam sie na UW mozna tylko pomarzyc - a zaznacze ze chodze do szkoly uznawanej za jedna z lepszych w kraju)
w ogole o tym wszystkim moglabym napisac ksiazke dlatego moze lepiej w punktach napisze, co najbardziej mnie boli/ denerwuje/ drazni:
- bariera jezykowa. moj angielski jest swietny, nie powiem, ale wciaz czuje sie "do tylu" w niektorych codziennych sytuacjach. czasem, kiedy trzeba cos powiedziec szybko, zazartowac, rzucic celma riposta - po angielsku te polaczenia w mozgu dzialaja duzo wolniej wiec czasem po prostu nie mowie nic, albo nie lapie dowcipu w pore, przez co czuje sie ograniczona w jakis sposob, bo nie moge byc do konca soba, nie moge pokazac na co mnie stac i kim jestem, przez co czesto czuje sie niezrozumiana.
- jak ludzie slysza moj akcent i widze te spojrzenia - nie od wszystkich, ale zdarza sie, ze jak cos powiem, to zaraz czuje jakas niechec, zwlaszcza mlode dziewczyny potrafia stworzyc taka atmosfere. nienawidze tez, jak ludzie maja jakies uprzedzenia do obcokrajowcow i automatycznie traktuja mnie jak przyglupa i gdy zwracaja sie do mnie to przemawiaja jak do osoby opoznionej w rozwoju
- jak ludzie mnie nie rozumieja - mimo, ze mowie dobrze to mam mocny akcent i sporo jest ludzi, ktorym zajmuje sporo czasu przyzwyczajenie sie do tego jak wymawiam niektore slowa - na poczatku musze czasem powtarzac trzy razy zeby zalapali nawet najprostsze zdanie
- zamkniecie kulturowe amerykanow. poza amerykanska klasyka nie znaja niczego. nie ma w nich checi by odkryc literature czy film z innych krajow (zaznacze, ze znam takie osoby stad, ale sa to niestety wyjatki), wszyscy tu lubia i chwala te same filmy, nawet z tych ambitniejszych powtarzaja sie wiecznie te same tytuly (requiem for a dream, shining itp) tak jakby to bylo w tonie lubic te wlasne filmy. zeby odkryc cos wiecej, cos innego, nikomu sie nie chce.
- amerykanska rutyna. wszyscy zyja wg tych samych schematow, tych samych scenariuszy. no wiem, ze wszedzie gdzie nie pojdziesz sa schematy wg ktorych ludzie zyja, ale u amerykanow jest to w wiekszym natezeniu wg mnie. w collge kazdy robi to samo. a potem stabilizacja i znowu kazdy robi to samo - kupuje ten sam dom, ten sam samochod, tego samego psa. te filmy amerykanskie to wcale nie przesada (mam na mysli stereotyopwe amerykanskie rodziny) - tu wiekszosc ludzi naprawde zyje w ten stereotypowy sposob.
- sztucznosc i nieszczerosc. do zrzygania te puste slowotoki "how are you... good what about yourself... how is X... oh good, he's doing good" - i tak przez pol godziny pusta gadka doslownie o niczym. az brakuje mi przyslowiowego polskiego narzekania, przynajmniej jest efekt zaskocznia, bo sie nie wie nigdy na co dzis dana osoba bedzie narzekac a tu te wszystkie small talki identyczne sa. no i te sprzedawczynie rzucajace sie na mnie i pytajace "how are you" - tez mi sporo zajelo, zeby sie przyzwyczaic
- formalizm amerykanow. tutaj sie nie wpada na kawke tak ot. jak sie spotykasz ze znajomymi (tu juz pisze o ludziach w srednim i starszym wieku) to musi byc specjalna okazja, oficjalna..
- pracoholizm. tylko praca praca praca, przyjaznie sa dla dzieci i studentow. potem na to juz nie ma czasu i przyjaciolmi nazywasz ludzi, do ktorych dzwonisz co miesiac i widzisz raz na pol roku
- brak dziecinstwa. wyjazdy letnie, szalenstwa? zapomnij. tu lato jest od pracowania.
to sobie ponarzekalam wpisujcie sie wizazanki emigrantki, powiedzcie co boli, co drazni, co cieszy. oczywiscie watek nie jest tylko dla wizazanek zza oceanu, mam nadzieje, ze wszystkie, ktore los wymiotl poza polske sie wpisza i podziela wrazeniami. jestem bardzo ciekawa jak to jest zycie w innych krajach, nie tylko w usa.
na koniec dodam, ze sa oczywiscie pozytywne strony mieszkania tutaj. na przyklad uwielbiam ten "melting pot" roznych kultur - mieszkajac tu dowiedzialam sie przez 5 lat wiecej o roznych kulturach niz mieszkajac w polsce 20 lat. mam znajomych z libanu, z peru, z anglii, z turcji, z brazylii, z portugalii.. i mnostwa innych.
poza tym milo uchodzic za egzotyczna persone czasem w polsce to bylam takim szaraczkiem, jedna z wielu, tu ciagle ktos sie zachwyca moim akcentem, kultura (tak tak, sa skrajne reakcje, od dziwnych spojrzen po takie pelne zachwytu), wygladem. panom dziewczyny z akcentem najczesciej sie bardzo podobaja juz nie raz mi mowiono, ze taki sexy akcent, ze mogli by sluchac jak im mowie do ucha noce cale ogolnie tu dziewczyny z europy (tym bardziej wschodniej) czesto uwazane sa za bardzo seksowne i egzotyczne, nie powiem, dziala to na kobieca proznosc
ogolnie to szkoda, ze stany sa takie wielkie, super by bylo spotkac sie z elfem czy jenn i tak od niechcenia pojsc sobie razem na zakupy, do kina, ech...
vanilla_sky jest offline Zgłoś do moderatora