[Eddie007]

Widzę, że nie ja jedna przeżywam ten koszmar. Nie mogę już znieść tych czerwonych, podkrążonych oczu. Wyglądam już nie jak po całonocnej imprezie, ale jak gdybym dawała sobie mocno w żyły :/ Lekarz mówi - taka uroda, a ja mam ochotę go zabić. Okulista mówi - oczy są zdrowe, a ja mam ochotę płakać. Miałam robione testy alergiczne, te tzw. wziewne, jestem uczulona na pyłki traw i drzew, na roztocza, na pleśń i grzyby... i co z tego ? Mieszkając w mieście nie jestem w stanie uniknąć pleśni i grzybów, z tymi trawami w miarę upływu lat alergia już osłabła, czasem jakiś katar się zdarzy, do przeżycia. Noszę soczewki i co jakiś czas muszę zmieniać rodzaj, bo oczy przestają je tolerować :/ nie mogę nosić okularów, bo mi przeszkadzają w życiu Tłukę, gubię i nie mogę w nich jeździć konno. A z tymi światłami jarzeniówek - zgadzam się w 100 % !! Wizyta w hipermarkecie jest dla mnie katorgą - klima i oświetlenie - tego moje oczy także nie znoszą i buntują się zaraz po wejściu do pomieszczenia, nie mówiąc o przebywaniu w nim wiele godzin. Centra handlowe odwiedzam w razie konieczności, czasami trzeba. Nawet w szkole mam z tym problem - tam, gdzie wciąż świecą prl-owskie lampy :/ Bez makijażu z domu ani rusz, ale co z tego, jak po kilku godzinach znów wyglądam jak koszmar z ulicy wiązów... Kiedyś dobra okulistka poleciła mi tabletki - Klarin (bez recepty). Na krótki czas pomogły, białka znów były białe, oczy nie piekły i nie swędziały, stały się mniej wrażliwe na to światło i kurz. Ale efekty szybko minęły i znów jest ten sam problem. Nie mam już nawet ochoty wychodzić do ludzi, skoro sama boję się swojego widoku w lustrze... Z kropli wypróbowałam chyba wszystkie bez recepty - i nic. Zupełne zero jakiejkolwiek reakcji, nie mówiąc o poprawie DNO.