[smoczek]

Hihi, rany, ja mam tego dużo, ale regularnie się pozbywam, tak, żeby nie psuło mi sie estetyczne ustawienie tego wszystkiego nad łóżkiem(ja oprócz tego mam jeszcze bzika na punkcie estetyki kosmetyków, pięknych opakowań, ich ustawienia itp, a za dużo kiepsko wygląda). Regularnie to co jest dość długo nieużywane dostaje w spadku moja przyjaciółka, mama, albo czasem coś uda mi się zużyć , czy po prostu sprzedać(choćby na targowisku-ostatnio przez moją "perfumową" półeczkę przewinęło się około 16 różnych zapachów, przy czym nigdy nie było ich na raz więcej niż trzy. Jedynym stałym zapachem, który mam zawsze jest Alchimie i chyba niedługo w końcu przestanę cokolwiek innego kupować, bo to nie ma sensu). Mam pozatym totalną masakrę jeśli chodzi o szminki i błyszczyki-mam tego zdecydowanie za dużo i ciągle spadają mi za łóżko W dodatku większośc używam(oprócz stada bordowych, ciemnych szminek, które mi się wściekle podobają, super w nich wyglądam, ale nigdy nie mam odwagi, żeby użyć ich gdzieś poza domem ), a pozbyć się jakoś ciężko, a bo to chanel, bo dior, bo coś tam i nie mam serca żeby się pozbyć czegoś co tyle kosztowało. Jakiś miesiąc temu powiedziałam sobie, że do końca roku nie kupię żadnego błyszczyka, szminki, lakieru, tuszu(póki nie skończę jednego z czterech kolorów), pudru, podkładu(których nota bene wogóle nie używam, ale i tak je kupuję bo zawsze mi sie wydaje, że może jednak jak kupię ten to zaczne używać ) i na razie jakoś się trzymam Moim ostatnim zakupem była szmineczka transparentna dior addict i już ją darzę niesamowitym sentymentem -ostatni mój zakup w tym roku Tak sobie myślę, że to nałóg-i to okropeczny Trza się leczyć To samo mam zresztą z książkami-ale to akurat jest zdrowsze (szczególnie dla kieszeni)