[Laura2112]

Nie mam niestety przy sobie wszystkich, ale coś tam pamiętam i opisać mogę.
Na początku miałam okładkę płyty Violator Depeche Mode (czerwona róża na czarnym tle). Oczywiście z racji długiej fascynacji zespołem
Potem była piękna pani z plakatu L'Oreal (było to właściwie zdjęcie plakatu obsypanego padającym śniegiem - cudeńko).
Był też mój kot uchwycony aparatem w różnych wariackich pozach, z czego najbardziej lubiłam fotkę, kiedy wytyka język i mruży jedno oko
Następnie nadeszła era Rush i tak już zostało - po początkowym zadurzeniu w Neilu (perkusista) przerzuciłam się na wokalistę Geddyego, często gosciła też sowa, czyli okładka albumu Fly By Night. Teraz moją wizażową wizytówką jest wspomniana właśnie sowa + moje oblicze przerobione na szkic w Photoshopie, z boku zaś widać pałeczkę do perkusji, jakiej używa Neil. Całość połączyła Mona Lisa (). Podpis - Rush rzecz jasna. Przypomniały mi się jeszcze różniaste wariacje avatarowo - podpisowe związane z premierą płyty Snakes & Arrows i nadchodzącym pażdziernikowym koncertem w Niemczech.