Zdrada - czy to ma sens!!??

[Karolina_1983]

Powiem szczerze ze juz to przechodziłam i wcale na dobre to nie wyszło... mam narzeczonego od 6 lat jestesmy razem (z małą przerwą)... no i co jakoś to nam sie ostatnio nie układa, nie umiemy sie dogadać, ciągle się kłócimy, robimy sobie na złość i mówimy przykre rzeczy. Szczerze mówiąc to mam juz tego dość... na domiar złego jest w moim otoczeniu ktoś kto wydaje mi sie bardzo interesujacy i im dłuzej zastanawiam sie nad małym conieco tym bardziej mam na to ochotę, może nie odrazu dziki seks ale jakies spotkania i może nawet pocałunki, poprostu chyba marzy mi sie romantyczna przygoda... dodam ze unikanie spotkań z tym 2 nie wchodzi w rachube bo jest on moim uczniem (ucze go angielskiego) i do tego jest bardzo apetyczny... a mój TŻ cóż niczego sie nie spodziewa i wciaz nie umiemy sie porozumiec... co tu robić... nie hcce stracic narzeczonego bo naprawde go kocham ale on nie umie chyba byc ze mna ....

[AfroJAzz]

Droga Karolina1983!
nie wiem czy maleconieco nie odciagnie Cie od tego co powinnas pielegnowac.
Moim zdaniem powinnas odswiezyc swoj zwiazek, porozmawiac z partnerem, moze on tez sie nad tym wszystkim bardzo powaznie zastanawia....moze wspolnie znajdziecie rozwiazanie?
Nie sadze aby male conieco pomoglo Twojemu zwiazkowi-bo wszystko predzej czy pozniej pewnie wyjdzie na jaw...uczen??i nauczycielka? jak to wyglada?czy to sa korepetycje??Nie wiem, moze to jest jakies Twoje chwilowe zauroczenie....?
W zasadzie to zastanawiam sie czy aby nie jest tak ze potrzebujesz udowodnienia sobie ze wciaz jestes atrakcyjna, poczucia sie wyjatkowa na nowo, czuc jak kto zabiega o Ciebie...
jestem w stanie Cie zrozumiec ale nim zrobisz cokolwiek chyba powinnas sie dluzej zastanowic-bo male conieco moze potem sie baaaaardzoodbic na Twoim zwiazku.
Czy warto ryzykowac? Tylko Ty wiesz czy zwiazek daje Ci radosc, czy ten NOWY KTOS jest wstanie zapewnic Ci wszystko czego pragniesz???
czy aby nie jest to najprostsza droga jaka wybralas???

[m.a.r.t.a]

Napisane przez Karolina_1983

co tu robić... nie hcce stracic narzeczonego bo naprawde go kocham ale on nie umie chyba byc ze mna ....

Kochasz Go to najwazniejsze , i nie kuś sie na zakazany owoc .Teraz jest Ci źle, nabierasz ochoty na cos innego nowego...ale czy to ma sens?Czy po to budowaliście ten sześcioletni związek, żeby teraz taką "przygodą" wszystko zburzyc?Im dłużej bedziesz myslec o swoim uczniu jako o obiekcie westchnien tym bardziej bedziesz się utwierdzała w tym,ze "fajnie" by było spróbować.A takim zachowaniem Twój partner jest odrzucany na coraz to "dalszą półke".
Karolina nie tylko Ty kłócisz się w swoim związku, nie tylko Ty czasem nie dogadujesz się ze swoim partnerem.Takie sytuacje trzeba umieć rozwiązywać, czasem czas może zagoić takie niesnacki miedzy parterami.
Kochasz Go, zależy Ci na Nim (wnioskuje tak bo mówisz, że nie chcesz Go stracić).Spróbujcie odbudowac waszą miłość na nowo.To jest naprawdę możliwe do wykonania .Przypomnij sobie wszystkie dobre chwile spedzone ze swoim narzeczonym, spójrz na niego innym okiem, bądz aktywna i pokaz mu że żywisz do niego uczucie i chcesz żeby relacje miedzy Wami powróciły do tych co były.
W życiu nie raz na Waszej drodze staną inne kobitki i inny faceci, trzeba umieć dostrzegac to co sie ma i jak najbardziej doceniać.
Sama jestem w ponad 6-letnim związku i potrafie cos na ten temat powiedzieć.

Pozdrawiam i życze pogody ducha.

[Karolina_1983]

Rozumiem sens tego co mówicie... owszem czesc prawdy jest w tym ze chyba chce poczuc przypływ swieżości... najgorsze jest to ze im dalej w las tym wiecej drzew... widze coraz to wiecej podziałów miedzy nami... czy rzeczywiscie pieniadze sa w zwiazku tak wazne, czy róznice rodzinne sa istotne... nasze rodziny sie róznią i to diametralnie a to chyba mojemu TŻ przeszkadza i czuje sie przez to gorszy bo brak mu wiary w siebie i swoje mozliwości...

[nri]

popieram przedmowczynie nawet jesli w zwiazku sie nie uklada to nie jest to usprawiedliwienie dla zdrady a teraz przypomnij sobie choc czesc postow, ktore napisaly na tym forum zdradzone dziewczyny i pomysl czy narazilabys na taki bol ukochana osobe?

[m.a.r.t.a]

Napisane przez nri

popieram przedmowczynie nawet jesli w zwiazku sie nie uklada to nie jest to usprawiedliwienie dla zdrady a teraz przypomnij sobie choc czesc postow, ktore napisaly na tym forum zdradzone dziewczyny i pomysl czy narazilabys na taki bol ukochana osobe?

a kto tu napisał ze został zdradzony?

No własnie kochana to teraz masz pole do popisu, żeby Go wesprzeć, dodac otuchy a co nawazniejsze dac Mu do zrozumienia, że wierzysz w Niego! Niech widzi w Tobie nadzieje.
Brak mu wiary w siebie i w swoje mozliwości?Bądź dla niego motorem i motywuj w każdym kierunku.

Pozdrawiam

[nri]

Napisane przez m.a.r.t.a

a kto tu napisał ze został zdradzony?

wiem, ze ten motyw jest niestety dosc czesto obecny w watkach poswieconych rozstaniom z TZtami

Napisane przez m.a.r.t.a

No własnie kochana to teraz masz pole do popisu, żeby Go wesprzeć, dodac otuchy a co nawazniejsze dac Mu do zrozumienia, że wierzysz w Niego! Niech widzi w Tobie nadzieje.
Brak mu wiary w siebie i w swoje mozliwości?Bądź dla niego motorem i motywuj w każdym kierunku.

Pozdrawiam

dokladnie - zamiast mowic przykre rzeczy okaz mu cieplo, czulosc; pokaz, ze jest dla ciebie wyjatkowy; przeciez kazdy z nas jest tylko czlowiekiem i ma swoje rozne smutki i kompleksy

[m.a.r.t.a]

Widze nri, że myslimy w tym samym kierunku

[novakia]

zdrada nigdy nie ma sensu, moim zdaniem robia to ludzie po prostu głupi. nikt na to nie zasluguje i pomysl jak Ty bys sie poczula gdyby on byl na Twoim miejscu

[Taverney]

powiem krótko: nie można bawić się uczuciami drugiego człowieka. Twoje zachowanie i brak jakikolwiek skrupułów trochę mnie dziwią.
Czy chciałabyś, żeby Twój TŻ poflirtował sobie z koleżanką z pracy/szkoły czy też może miał jakąś przelotną 'przygodę'? Myślę, że nie. Dlaczego więc Ty chcesz mu takie coś fundować?
Na drodze człowieka stawiane są przeróżne pokusy, ale sztuką jest wytrwać w godności i szacunku do samego siebie i partnera, nie ulegać chwilowym namiętnościom.
I jeszcze idąc dalej, wiesz, że to, co piszesz, może się spełnić. Co wtedy? Chwile porywów romantycznej namięności z drugim mężczyzną na pewno nie uzdrowi Twojego związku. Jaki zatem odniesie skutek: brak zaufania, podejrzliwość, może nawet niechęć i pamiętany latami żal. Nie warto. Nie chcesz tracić narzeczonego, to po prostu skup się na naprawianiu związku, albo na rozstaniu. Bo łapania dwóch srok za ogon na pewno odbije się Wam wszystkim czkawką. Bardzo niemiłą czkawką.

[Ray]

to co napisze moze wydacv sie zimne i suche ... ale statystyki pokazuja i ogolne badania psychologw ze pierwszy kryzys czy to zwiazku czy to malzenstwa rozpoczyna sie mniej wiecej miedzy 5-7 rokiem bycia razem... nazywaja to kryzysem... cos w tym jest poniewaz z mojego otoczenia moge podac tysiac przykladow jak to koelga rozstal sie z dziewczyna po 6 latach, siostra kolegi rzucila narzeczonego po 6 latach i wiecej takich przykladow znam...
psycholodzy okreslaja to po prostu kryzysem ktory kazda para przechodzi mniej lub bardziej widoczny czasem wrecz go nie dostrzegaja i jakos on "mija" potwierdzaja fakt ze przejscie tego kryzysu tak jak by resetuje zwiazek.. wiadomo po duzej burzy swierzsze powietrze... jest to naturalne calkowicie poniewaz czlowiek to istota ktora nie lubi stac w miejscu ktora potrzebuje zmian a kobiety sa tego mistrzyniami.. nie lubimy chodzic w tych samych ciuchach nie dluzej niz jeden sezon.. musismy zmieniac fryzury uczesania kolory, ciagle cos zmieniac w swoim zyciu i tak samo w zwiazku jest lubimy zmiany tak samo... dopoki partner "organizuje" nam zycie jest w porzadku lecz facet to prosta istota on zmian nie lubi jak jzu sobie pouklada z nami zycie tu drzewo tam dom tu auto tu praca jest szczesliwy a kobieta wtedy chce szalenczego przyplywu adrenaliny jak go poznala czesto wtedy pojawai sie dzieco.. wiekszosc kobiet potrzebuje po takim oktresie bycia razem dziecka... stad czestro dzieci pojawia sie po 2-3 latach od slubu.. kobieta musi czuc sie potrzebna. miec kogo kochac i czuc ciagle niespodzianki jakie funduje jej dziecko... glupia teoria jednak uwazam wlasciwa...

co mozesz zrobic??? dwa wyjscia albo przeczekac ten okres.. cierpliwie
albo dzialac... po prostu odswierzac zwiazek... spotykac sie w innych miejscach niz zawsze, calowac gdzie indziej niz zawsze nawet podawac inna herbate niz zawsze po prostu wprowadzac te zmiany

czesto tez trzeba "trzasnac" facetem.. pokazac mu "hallo tu jestem!! potrzebuje ciebie i uczucia!" pokaz mu to on na pewno zareaguje

powodzenia

a co do zdrady hmm.. glupi pomysl jednak chec zdrady oznacza ze w zwiazku dzieje sie zle... jednak mozna to naprawic trzeba chciec niz na latwizne isc a mysle ze gorzej bedziesz sie czula po zdradzie niz przed nia

[elly2]

Napisane przez Ray

to co napisze moze wydacv sie zimne i suche ... ale statystyki pokazuja i ogolne badania psychologw ze pierwszy kryzys czy to zwiazku czy to malzenstwa rozpoczyna sie mniej wiecej miedzy 5-7 rokiem bycia razem... nazywaja to kryzysem... cos w tym jest poniewaz z mojego otoczenia moge podac tysiac przykladow jak to koelga rozstal sie z dziewczyna po 6 latach, siostra kolegi rzucila narzeczonego po 6 latach i wiecej takich przykladow znam...

Rzeczywiscie cos w tym jest Bo znam kilka przykladow. Zreszta ta teoria obila mi sie juz o uszy. Ja tylko mam nadzieje, ze mnie to nie dotknie, bo za rok minie 5 lat odkad jestem ze swoim partnerem.

[bess]

Skoro narzeczony nie umie być z Toba to odejdz
.Dlaczego wolisz zdradzic a boisz sie zerwac?chcesz miec ciastko i zjesc ciastko???

Gdybys "naprawde "go kochala niemialabys takich zachcianek.Taka prawda.

[marcelina73]

[quote=Karolina_1983;30885 65]Powiem szczerze ze juz to przechodziłam i wcale na dobre to nie wyszło... mam narzeczonego od 6 lat jestesmy razem (z małą przerwą)... no i co jakoś to nam sie ostatnio nie układa, nie umiemy sie dogadać, ciągle się kłócimy, robimy sobie na złość i mówimy przykre rzeczy. Szczerze mówiąc to mam juz tego dość... na domiar złego jest w moim otoczeniu ktoś kto wydaje mi sie bardzo interesujacy i im dłuzej zastanawiam sie nad małym conieco tym bardziej mam na to ochotę, może nie odrazu dziki seks ale jakies spotkania i może nawet pocałunki, poprostu chyba marzy mi sie romantyczna przygoda... dodam ze unikanie spotkań z tym 2 nie wchodzi w rachube bo jest on moim uczniem (ucze go angielskiego) i do tego jest bardzo apetyczny... a mój TŻ cóż niczego sie nie spodziewa i wciaz nie umiemy sie porozumiec... co tu robić... nie hcce stracic narzeczonego bo naprawde go kocham ale on nie umie chyba byc ze mna ....[/quote]

A może to Ty nie potrafisz być z nim?
Nie rozgrzeszaj się na samym początku.
Przeanalizuj SWOJE uczucia do TZ i podejmij decyzję - jestem z nim albo nie. I potem myśl o innym.
Czy nie tego właśnie oczekiwałabyć od swojego TŻa?

[Momo]

[quote] Skoro narzeczony nie umie być z Toba to odejdz
.Dlaczego wolisz zdradzic a boisz sie zerwac?chcesz miec ciastko i zjesc ciastko???
Gdybys "naprawde "go kochala niemialabys takich zachcianek.Taka prawda.[/guote]
Bess święta prawda

[Karolina_1983]

Napisane przez Taverney

powiem krótko: nie można bawić się uczuciami drugiego człowieka. Twoje zachowanie i brak jakikolwiek skrupułów trochę mnie dziwią.
Nie chcesz tracić narzeczonego, to po prostu skup się na naprawianiu związku, albo na rozstaniu. Bo łapania dwóch srok za ogon na pewno odbije się Wam wszystkim czkawką. Bardzo niemiłą czkawką.

Wcale nie bawię się uczuciami narzeczonego... poprostu oboje staneliśmy nad przepaścią i fakt ze nie umiemy sie dogadac wcale nas nie cieszy... i wcale nie planuje zdrady... wręcz przeciwnie chciałabym aby w końcu zaczą rozumiec moje obawy i moje marzenia co do wspólnego życia... a rzeczywistosć jest taka że gdy na horyzoncie pojawia sie ktos godny uwagi chcący wysłuchac pocieszyc zrozumiec to troche bliżej jest nam do tego drugiego niz do prawdziwego TŻ... dlatego tak łatwo jest sie pogubić... ja naprade staram sie rozmawiac i wysłuchać ale wszystkie moje starania kończa sie awantura bo ilez mozna spokojnie tłumaczyc na okragło to samo w końcu nerwy puszczają nawet najspokojniejszemu człowiekowi...

[Taverney]

Napisane przez Karolina_1983

Wcale nie bawię się uczuciami narzeczonego. poprostu oboje staneliśmy nad przepaścią i fakt ze nie umiemy sie dogadac wcale nas nie cieszy... i wcale nie planuje zdrady... wręcz przeciwnie chciałabym aby w końcu zaczą rozumiec moje obawy i moje marzenia co do wspólnego życia... a rzeczywistosć jest taka że gdy na horyzoncie pojawia sie ktos godny uwagi chcący wysłuchac pocieszyc zrozumiec to troche bliżej jest nam do tego drugiego niz do prawdziwego TŻ... dlatego tak łatwo jest sie pogubić... ja naprade staram sie rozmawiac i wysłuchać ale wszystkie moje starania kończa sie awantura bo ilez mozna spokojnie tłumaczyc na okragło to samo w końcu nerwy puszczają nawet najspokojniejszemu człowiekowi...

wcale się nie bawisz, hmmm...dobrze, przestań więc dopuszczać do myśli swoją zdradę. Ze słabościami się walczy. I powtórzę jeszcze raz: albo praca nad związkiem, albo rozstanie, żadnych półśrodków, ani zaspokajania poza układem, bo nidgy nie dojdziecie już do siebie i koniec końców i tak się rozstaniecie, tyle że bedzie bardziej bolało.

[koKOro]

zdrada nigdy nie ma sensu
sens ma natomiast rozstanie gdy jest zle i nie widac szans

[Justyna33333]

Moim zdaniem mały romansik tylko odciągnąłby Cię od tego, co najważniejsze. Lepiej zainwestować swój czas, uczucia i chęci w odświerzenie związku. Albo całkowicie go zakończyć. Absolutne nie dla zdrady. A dla mnie zdradą jest już choćby pożądanie innej osoby niż ta z którą się jest związanym.

[novakia]

hehe koKOro spojrz co ja napisalam wyzej przed Toba widze zgadzamy sie 10000%

[Ray]

dokladnie bez sensu jak tkso rozwarza zdrade.. przeciez dobrze wiemu jak zdrada sie zakonczy tym ze chlopak ko0pnie cie w tylek brzydko piszac.... po co rozstawac sie w geniewie dla 5 min przyjemnosci....?? bez sensu lepiej zostawic chlopaka z godnoscia i potem dowartosciowywac sie...

a szczerze tobie moze sie wydaje ze on cie nie rozumie moze ty mu przekazac nie umiesz tego o co ci chodzi a on mysli tak samo jak ty "ona nie rozumie"

nad zwiazkiem trzeba pracowac dorzucac paliwa do silnika... rozgrzany silnik na poczatku zwiazku to daleko nie pogrzeje... jak mum sie nie dolewa tutaj tak samo... i nie jest to proste jak na filmach trzeba duzo pracy cierpliwosci czasem zagrysc zeby, zamknac sie, przebolec swoje przeczekac i tyle zlotego srodka nie ma

[koKOro]

Napisane przez novakia

hehe koKOro spojrz co ja napisalam wyzej przed Toba widze zgadzamy sie 10000%

faktycznie

wcisnęłam swoje 5 groszy bez czytania innych postow a tu sie okazuje, ze nie zablysnelam zbytnio hyhy

pozdrawiam