Czy Twój partner wie ile zarabiasz?

[milka_70]

W odpowiedzi na tytul watku: zarówno ja wiem ile zarabia mąż jak o odwrotnie bo nasze pensje wpływają na nasze wspólne konto, konta oszczędnościowe są również wspólne i oboje mamy do nich wgląd. Jest to dla.nas bardzo wygodne i nie wyobrażam sobie robić w malzenstwoe jakichś składek na życie.

Wysłane z mojego SM-A536B przy użyciu Tapatalka

[Misia452]

Napisane przez lightangel

Dla mnie samochód jest zakupem rodzinnym bo po pierwsze to już większa kwota (wydatki po kilka tysięcy zawsze razem ustalamy) a po drugie mamy tylko jeden samochód więc korzystamy z niego wspólnie. Tylko oboje mamy blisko do pracy, chodzimy piechotą, gdybyśmy musieli oboje dojeżdżać gdzieś dalej i każde by potrzebowało własnego samochodu to pewnie patrzylibyśmy na temat inaczej. Choć i tak raczej byśmy taki zakup konsultowali najpierw.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

My mamy dwa osobne auta,ale chcemy kupić za rok jeszcze jedno wspólne, pewnie moje sprzedamy,bo trochę się mi nie opłaca go naprawiać. Ustalamy to razem, nie wiem, dla nas to oczywiste,że takie rzeczy jak auto,dom są we wspólnym interesie i nie skupiamy się aż tak czy kasa na nie idzie z konta tzta czy mojego

Wysłane z mojego SM-M115F przy użyciu Tapatalka

---------- Dopisano o 16:52 ---------- Poprzedni post napisano o 16:50 ----------

Napisane przez Imperfecta

Wiesz co zawsze byłam bardzo ostrożna w tej kwestii, a raz, jeden pozwoliłam sobie na nieco więcej luzu i byłam w takiej sytuacji, więc nie popłynęłam tylko mówię o tym z własnego doświadczenia. Nie miałam praktycznie dostępu do swoich pieniędzy, bo on wiedział lepiej co z nimi zrobić a jak zrobiłam zakupy raz mniej w miesiącu, to słuchałam, że "żrę za jego". Na zakończenie związku skończyłam z dziesięcioma tysiącami długu, bo tak cudownie wiedział co dla mnie będzie dobre, że namówił mnie na kredyt, który miał spłacać, bo sam nie miał zdolności, bo nigdy nic nawet na raty nie brał. i żeby nie było, byliśmy razem cztery lata, nie miesiąc.


Nigdy więcej takich "wspólnych decyzji". Za głupotę się płaci i zapłaciłam, więcej nie mam zamiaru.

To w partnerze był problem chyba,a nie we wspólnych decyzjach. W zdrowym związku sobie tego nie wyobrażam, nie ma miejsca na takie rzeczy,więc albo się boisz,że twój tz będzie się zachowywał tak samo albo masz coś nieprzepracowane i przekładasz to na obecny związek.

Wysłane z mojego SM-M115F przy użyciu Tapatalka

---------- Dopisano o 16:53 ---------- Poprzedni post napisano o 16:52 ----------

Napisane przez khloe

Dla mnie też
Mój mąż wie ile zarabiam, ja wiem ile on zarabia, chociaż każdy z nas ma osobne konta.
Do tego każde z nas wie ile mamy oszczędności..

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Tak samo. Tyle decyzji razem podejmujemy,że jak ciężko by było nie wiedzieć ile kto ma oszczędności

Wysłane z mojego SM-M115F przy użyciu Tapatalka

---------- Dopisano o 16:54 ---------- Poprzedni post napisano o 16:53 ----------

Napisane przez Natuś-77

U nas jest tak samo.
Choć jak ostatnio prawie wyprztykalam się do zera to od razu zakomunikowałam mężowi, że żyjemy teraz za jego

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

No mi czasem zostaje malo na koncie bliżej wypłaty (bardzo mało), a z oszczędności nie chce brac i żyjemy za kasę tzta, on sam mówi,że mam się nawet nie pytać i brac, przecież wiem gdzie leży portfel

Wysłane z mojego SM-M115F przy użyciu Tapatalka

---------- Dopisano o 16:55 ---------- Poprzedni post napisano o 16:54 ----------

[1=4d032753774d1a68efa6ccf c57dfedd4115cfe72_6584d22 253d76;89394273]Ja rozumiem osobne konto, swoje pieniadze itd, ale to o czym dzisiaj piszecie to sa juz tak skrajne przypadki... Zastanawiam sie po co brac slub jesli o niczym sie ze soba nie dyskutuje? Przeciez partner to najblizsza nam osoba (przynajmniej w zalozeniu), takie zycie samemu dla siebie jest naprawde dziwne.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE]Też o tym pomyślałam. Ślub w takim przypadku jest dla mnie dosyć dziwny

Wysłane z mojego SM-M115F przy użyciu Tapatalka

[Natuś-77]

Napisane przez milka_70

W odpowiedzi na tytul watku: zarówno ja wiem ile zarabia mąż jak o odwrotnie bo nasze pensje wpływają na nasze wspólne konto, konta oszczędnościowe są również wspólne i oboje mamy do nich wgląd. Jest to dla.nas bardzo wygodne i nie wyobrażam sobie robić w malzenstwoe jakichś składek na życie.

Wysłane z mojego SM-A536B przy użyciu Tapatalka

Wszystko pięknie, jak jest dobrze. Z nam kilka przypadków, że faceci (dokładnie 3) potrafili ogolocić konta w ciągu godziny.
Niestety dziewczyny zostawały z niczym.
Znam tez osobę, która potrafiła wydać wszystkie pieniądze w jeden wieczór w kasynie.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[PaulinciaKWC]

Imperfecta, facet cie wyrolowal i to nie podlega dyskusji. Ale to nie znaczy, ze transparentnosc finansowa powoduje przemoc ekonomiczną i tego typu rzeczy. I w sumie nie rozumiem czemu w takim razie planujesz plynnie wejsc we wspolnote majątkową? Niewazne, ze nadal bedziecie sobie robic zrzutki, na papierze wszystko bedzie wspolne. Długi też.

[Imperfecta]

Napisane przez PaulinciaKWC

Imperfecta, facet cie wyrolowal i to nie podlega dyskusji. Ale to nie znaczy, ze transparentnosc finansowa powoduje przemoc ekonomiczną i tego typu rzeczy. I w sumie nie rozumiem czemu w takim razie planujesz plynnie wejsc we wspolnote majątkową? Niewazne, ze nadal bedziecie sobie robic zrzutki, na papierze wszystko bedzie wspolne. Długi też.

No a czemu tu od razu mówić o długach? Aktualny partner to zupełnie inny typ człowieka, zaradny, odpowiedzialny, ogarnięty życiowo człowiek. Ani ja nie mam długów, ani on. Każdy kto bierze ślub myśli od razu czy warto robić rozdzielność, bo później ktoś może mieć długi?

Czemu na wizażu jest taka skłonność do wyolbrzymiania?

Ludzie żyją razem, z jakichś powodów nie mówią sobie ile zarabiają, a mimo jakoś żyją razem kilka lat, mają wiele wspólnych rzeczy i inwestycji, ale oczywiście Wizaż - po co brać ślub, jak się o NICZYM nie rozmawia?

Mówię, że JA nie wyobrażam sobie wspólnego konta, dyskusji o konkretnych zarobkach - huuurrr duuuurrr nie każdy jest taki zły - dżizys, czy ja przypadkiem nie napisałam, że to JA sobie tego nie wyobrażam?

Kurde nie wiem czy tu kuleje czytanie ze zrozumieniem, czy może zasada "moje na wierzchu" coś utrudnia.

[road_rage]

Nie wiem ile dokładnie zarabia mój partner, on nie wie ile dokładnie ja zarabiam. Zarobki zmieniają się w czasie i nie robimy sobie szczegółowych aktualizacji, bo do niczego nam to niepotrzebne.

[milka_70]

Napisane przez road_rage

Nie wiem ile dokładnie zarabia mój partner, on nie wie ile dokładnie ja zarabiam. Zarobki zmieniają się w czasie i nie robimy sobie szczegółowych aktualizacji, bo do niczego nam to niepotrzebne.

Ja tam się chwalę mężowi jak dostaję podwyżkę

Wysłane z mojego SM-A536B przy użyciu Tapatalka

[road_rage]

Napisane przez milka_70

Ja tam się chwalę mężowi jak dostaję podwyżkę

Ja też się chwalę, ale nie mówię szczegółów i vice versa, bo to niezbyt interesujące dla każdej ze stron. Mamy i będziemy mieć całkowicie osobne finanse, nie planujemy zwiększać poziomu życia ani żadnych wspólnych inwestycji, więc każda podwyżka jest tylko dla własnej satysfakcji.

[PaulinciaKWC]

Relax, bo z kolei ja odnosze wrazenie, ze nie czytasz ze zrozumieniem. Napisalas post, ze sie przejechalas na "wspolnych decyzjach", więc nigdy wiecej. Mimo to planujesz wspolnote majątkową, tylko w codziennym zyciu chcesz byc nadal "niezalezna". Dla mnie to sie nie klei. Gdybym sie bala, ze mnie ktos moze wyrolowac, bo juz raz ktos to zrobil to bym sie zabezpieczyla prawnie. Jesli mu tak ufasz, ze chcesz wspolnoty to nie wiem z kolei po co wyciagasz argumenty o tym, ktory cie wyrolowal.
Prawnie wasze pieniadze beda wspolne, w praktyce nie wiecie ile zarabiacie. To jest dla mnie dziwne.

[Pusheen_]

Napisane przez Imperfecta

No a czemu tu od razu mówić o długach? Aktualny partner to zupełnie inny typ człowieka, zaradny, odpowiedzialny, ogarnięty życiowo człowiek. Ani ja nie mam długów, ani on. Każdy kto bierze ślub myśli od razu czy warto robić rozdzielność, bo później ktoś może mieć długi?

Czemu na wizażu jest taka skłonność do wyolbrzymiania?

Ludzie żyją razem, z jakichś powodów nie mówią sobie ile zarabiają, a mimo jakoś żyją razem kilka lat, mają wiele wspólnych rzeczy i inwestycji, ale oczywiście Wizaż - po co brać ślub, jak się o NICZYM nie rozmawia?

Mówię, że JA nie wyobrażam sobie wspólnego konta, dyskusji o konkretnych zarobkach - huuurrr duuuurrr nie każdy jest taki zły - dżizys, czy ja przypadkiem nie napisałam, że to JA sobie tego nie wyobrażam?

Kurde nie wiem czy tu kuleje czytanie ze zrozumieniem, czy może zasada "moje na wierzchu" coś utrudnia.

Sorry, nie chcę się za mocno wtrącać w dyskusję, ale dla mnie masz cokolwiek dziwne podejście. I tak, to Twój związek i Twoje/Jego pieniądze...Raz się nacielas finansowo w zwiazku i teraz przyjęłaś inne podejście - zabezpieczasz się i asekurujesz, nie chcesz nawet wiedzieć ile partner zarabia, nie interesuje Cię to. Boisz się tego tematu, a problemy które wyszły z poprzedniego związku przekładają się na ten obecny. Tam było dużo zaufania, a tutaj nie ma go w ogóle, czy też przepraszam - jest bardzo ograniczone. Ja bym się czuła dziwnie w takim związku i nie wiem czy nazwalabym go związkiem. Chociaż wiem, że układy między ludźmi są różne, to coś tutaj mi jednak nie pasuje.

Mogę Ci tylko powiedzieć z rodzinnego ogródka, ze moja matka (tak jak i ja) nigdy tak naprawdę nie wiedziała ile zarabia ojciec (a prowadzi firmę od wielu lat) i nic dobrego z tego nie wynikło. I w latach małżeństwa i przy rozwodzie. Taki "trochę" kanał, w sumie...

Wysłane z mojego SM-A202F przy użyciu Tapatalka

[Imperfecta]

Napisane przez PaulinciaKWC

Relax, bo z kolei ja odnosze wrazenie, ze nie czytasz ze zrozumieniem. Napisalas post, ze sie przejechalas na "wspolnych decyzjach", więc nigdy wiecej. Mimo to planujesz wspolnote majątkową, tylko w codziennym zyciu chcesz byc nadal "niezalezna". Dla mnie to sie nie klei. Gdybym sie bala, ze mnie ktos moze wyrolowac, bo juz raz ktos to zrobil to bym sie zabezpieczyla prawnie. Jesli mu tak ufasz, ze chcesz wspolnoty to nie wiem z kolei po co wyciagasz argumenty o tym, ktory cie wyrolowal.
Prawnie wasze pieniadze beda wspolne, w praktyce nie wiecie ile zarabiacie. To jest dla mnie dziwne.

Argument o tym, że ktoś mnie wyrolował był odnośnie tego, że nie wyobrażam sobie już na dzień dzisiejszy takich zachowań, jakie tu się przewijają czyli na zasadzie - oglądamy wspólne konta i planujemy co z robimy z pieniędzmi, bo któraś osoba mi napisała, że popłynęłam, więc wyjaśniłam dlaczego jednak nie popłynęłam

Poza tym tak jak mówisz, po ślubie te pieniądze będą wspólne, więc w razie co dzielimy na pół, w związku mógł mnie z tym kredytem wysłać w cholerę i tak też zrobił, więc to zdecydowanie inna sytuacja, której nie ma co porównywać.

Napisane przez Pusheen_

Sorry, nie chcę się za mocno wtrącać w dyskusję, ale dla mnie masz cokolwiek dziwne podejście. I tak, to Twój związek i Twoje/Jego pieniądze...Raz się nacielas finansowo w zwiazku i teraz przyjęłaś inne podejście - zabezpieczasz się i asekurujesz, nie chcesz nawet wiedzieć ile partner zarabia, nie interesuje Cię to. Boisz się tego tematu, a problemy które wyszły z poprzedniego związku przekładają się na ten obecny. Tam było dużo zaufania, a tutaj nie ma go w ogóle, czy też przepraszam - jest bardzo ograniczone. Ja bym się czuła dziwnie w takim związku i nie wiem czy nazwalabym go związkiem. Chociaż wiem, że układy między ludźmi są różne, to coś tutaj mi jednak nie pasuje.

Mogę Ci tylko powiedzieć z rodzinnego ogródka, ze moja matka (tak jak i ja) nigdy tak naprawdę nie wiedziała ile zarabia ojciec (a prowadzi firmę od wielu lat) i nic dobrego z tego nie wynikło. I w latach małżeństwa i przy rozwodzie. Taki "trochę" kanał, w sumie...

Wysłane z mojego SM-A202F przy użyciu Tapatalka

No świetnie, że nie nazwałabyś go związkiem, my go nazywamy od pięciu lat i serio, to że nie wiemy dokładnie jaka wypłata wpływa na nasze konto, nie znaczy że jest inaczej.

Kurde, my się nie boimy tego tematu, rozmawiamy o pieniądzach, wydatkach, planach finansowych, ale bez wdawania się w szczegóły ile przyszło wypłaty, ile na oszczędności, ile na przyjemności.

Jak widać tutaj jest co najmniej kilka takich "niezwiązków", bo jeszcze co najmniej dwie, trzy osoby po drodze napisały, że nawzajem nie wiedzą ile zarabiają

[stotek]

Napisane przez PaulinciaKWC

Prawnie wasze pieniadze beda wspolne, w praktyce nie wiecie ile zarabiacie. To jest dla mnie dziwne.

Oj zgadzam się. O ile teraz taki układ to tam w sumie bez różnicy, o tyle przy wspólnocie majątkowej nie wyobrażam sobie nie wiedzieć.

Wysłane z mojego M2102J20SG przy użyciu Tapatalka

[Ruwi]

Mamy osobne finanse, częściowo robimy tylko zrzutkę w ustalonej kwocie na wspólne wydatki, nie wnikam też w to ile oszczędności ma partner ani co robi ze swoimi pieniędzmi. Natomiast ile zarabia wiem dokładnie, zazwyczaj, jak któreś z nas ubiega się o podwyżkę to konsultujemy ze sobą, jaką najlepiej stawkę podać, poza tym to przydatne info wiedzieć ile płacą gdzieś indziej

[26cabbdd88f595c38f9b7f8139ef1472f28f75bc_65628a8226dae]

Wiem ile zarabia mój mąż tak mniej - więcej. Ma on rożne premie i czasem wypłata trochę się różni. On również wie jakie ja mam przychody. Żyjemy razem, mieszkamy, planujemy przyszłość... nie wyobrażam sobie inaczej.

[chwast]

Napisane przez Imperfecta

Argument o tym, że ktoś mnie wyrolował był odnośnie tego, że nie wyobrażam sobie już na dzień dzisiejszy takich zachowań, jakie tu się przewijają czyli na zasadzie - oglądamy wspólne konta i planujemy co z robimy z pieniędzmi, bo któraś osoba mi napisała, że popłynęłam, więc wyjaśniłam dlaczego jednak nie popłynęłam

Poza tym tak jak mówisz, po ślubie te pieniądze będą wspólne, więc w razie co dzielimy na pół, w związku mógł mnie z tym kredytem wysłać w cholerę i tak też zrobił, więc to zdecydowanie inna sytuacja, której nie ma co porównywać.



No świetnie, że nie nazwałabyś go związkiem, my go nazywamy od pięciu lat i serio, to że nie wiemy dokładnie jaka wypłata wpływa na nasze konto, nie znaczy że jest inaczej.

Kurde, my się nie boimy tego tematu, rozmawiamy o pieniądzach, wydatkach, planach finansowych, ale bez wdawania się w szczegóły ile przyszło wypłaty, ile na oszczędności, ile na przyjemności.

Jak widać tutaj jest co najmniej kilka takich "niezwiązków", bo jeszcze co najmniej dwie, trzy osoby po drodze napisały, że nawzajem nie wiedzą ile zarabiają

Wiem mniej więcej ile zarabia, jaki przedział, ale nie wiem ile dostaje w tym czy tamtym miesiącu. Nie interesuje mnie to, mój tz zawsze ma pieniadze, często gdzieś jeździmy, nie oszczędzamy, jak jest jakiś większy wydatek to razem go planujemy.


Sent from my iPhone using Tapatalk

[Imperfecta]

Napisane przez chwast

Wiem mniej więcej ile zarabia, jaki przedział, ale nie wiem ile dostaje w tym czy tamtym miesiącu. Nie interesuje mnie to, mój tz zawsze ma pieniadze, często gdzieś jeździmy, nie oszczędzamy, jak jest jakiś większy wydatek to razem go planujemy.


Sent from my iPhone using Tapatalk

No to wszystko wskazuje na to, że to nie związek, przykro mi

Ja też napisałam kilkanaście postów wcześniej, że mniej więcej się domyślam, ale dokładnie nie wiem, bo mnie to nie interesuje, skoro zawsze ma pieniadze i eksperci orzekli, że to nie związek

[Limonka2738]

Ja nie mam męża i nie planuję, ale mi wszystko jedno. Nie muszę wiedzieć ani się wygadać, ale też nie mam problemu, żeby powiedzieć jak ktoś zapyta.



Dziwi mnie tylko takie lekkie podejście w przypadku prawnej wspólnoty finansowej.


Przecież jeśli mąż ma długi, to żona również za nie odpowiada jeśli nie ma rozdzielności.


I ja rozumiem zaufanie, ale niejedna rękę by dała, że mąż dobrze zarządza finansami, a potem została bez ręki.

[Pusheen_]

Napisane przez Limonka2738

Ja nie mam męża i nie planuję, ale mi wszystko jedno. Nie muszę wiedzieć ani się wygadać, ale też nie mam problemu, żeby powiedzieć jak ktoś zapyta.



Dziwi mnie tylko takie lekkie podejście w przypadku prawnej wspólnoty finansowej.


Przecież jeśli mąż ma długi, to żona również za nie odpowiada jeśli nie ma rozdzielności.


I ja rozumiem zaufanie, ale niejedna rękę by dała, że mąż dobrze zarządza finansami, a potem została bez ręki.

Hmm, no ja bym nie chciała się obudzić z ręką w nocniku.Bo smutnych historii o tym, jak druga strona przygotowała sobie grunt do nowego życia z kimś innym trochę słyszałam, jak np. gość "zaszalal" i kupił "za swoje" duża nieruchomość, a w niej "m.in." mieszkanie dla kochanki i jeszcze miejsce, w którym mogła prowadzić swój biznes, a żona żyła w nieświadomości

Jakichś hardkorowych długów czy pieniędzy przewalonych w kasynie to już w ogóle sobie nie wyobrażam ))

Wysłane z mojego SM-A202F przy użyciu Tapatalka

[26cabbdd88f595c38f9b7f8139ef1472f28f75bc_65628a8226dae]

Napisane przez Limonka2738

Dziwi mnie tylko takie lekkie podejście w przypadku prawnej wspólnoty finansowej.


Przecież jeśli mąż ma długi, to żona również za nie odpowiada jeśli nie ma rozdzielności.


I ja rozumiem zaufanie, ale niejedna rękę by dała, że mąż dobrze zarządza finansami, a potem została bez ręki.

W ogóle nie rozumiem, dlaczego tylko jedna osoba miałaby zarządzać. Nie przekonuje mnie do tego jakikolwiek argument. Jak dwójka ludzi rozmawia o inwestycji x to skoro ten "mąż" ma lepsze pojęcie to żona przytaknie. Jednocześnie pozostaje świadoma, ma jakieś pole manewru, a nie, że nie wie co się wokół niej dzieje.

[rukolka]

Wiem ile zarabia mój partner i on wie ile ja. Nawet mi drukował aneks do umowy to widział. No i też on jest pierwszą osobą, której się chwalę podwyżkami czy premiami. Według mnie nie trzeba wcale wiedzieć dokładnie, ale w przypadku wspólnoty już bym się na to nie zgodziła. W końcu jeśli pieniądze i długi miałyby być wspólne to chciałabym dokładnie wiedzieć o czym mówimy, żeby się w coś nie wkopać.

[Pusheen_]

Kiedyś nie były nawet rzadkie układy, w których żona trzymała całą kasę, bo było uzgodnione, że mąż każdego miesiąca oddaje jej wypłatę i to ona nią dysponuje

Wysłane z mojego SM-A202F przy użyciu Tapatalka

[bafa65383b74e1029ccef70174e4f68b71e8a0f7_646950f23ada7]

Napisane przez Pusheen_

Hmm, no ja bym nie chciała się obudzić z ręką w nocniku.Bo smutnych historii o tym, jak druga strona przygotowała sobie grunt do nowego życia z kimś innym trochę słyszałam, jak np. gość "zaszalal" i kupił "za swoje" duża nieruchomość, a w niej "m.in." mieszkanie dla kochanki i jeszcze miejsce, w którym mogła prowadzić swój biznes, a żona żyła w nieświadomości

Jakichś hardkorowych długów czy pieniędzy przewalonych w kasynie to już w ogóle sobie nie wyobrażam ))

Wysłane z mojego SM-A202F przy użyciu Tapatalka

No ale jak masz wspólnotę to się może wydarzyć zawsze. Nie da się kogoś kontrolować. Można tylko zaufać.

Wysłane z mojego M2007J20CG przy użyciu Tapatalka

[rejczeI]

A wg mnie wiedzieć a nie wtrącać się to nie jest tożsame. Jak sobie potrzeba nawzajem czynić wyrzuty że się kupiło torebkę lub grę to super zdrowe nie jest. Dla mnie taka gimnastyka naokoło argumentująca dlaczego nie wiedziec podczas gdy komunikat zajmuje kilka sekund jest dziwna i kojarzy mi się z tymi parami, gdzie jedno nie chce ślubu albo dzieci i wymusza na drugim i potem jest nie chcemy dzieci. My nie chcemy a w praktyce to on nie chce i jesteśmy potulni misiowi. Totalny brak zaufania nie powiedzieć jemu i on nie powie. Rozumiem jeśli stawka się zmienia nie gadać o tym co miesiąc ale żeby to był jakiś problem wiedzieć jaka jest podstawa albo czy partner zarabia 4 tysiące czy 12.

---------- Dopisano o 19:01 ---------- Poprzedni post napisano o 18:59 ----------

Poza tym ja bym miała średnie zaufanie również do takiego podejścia zgrywania paniska na wszystko go stać a w tle nie wiadomo jakie kombinacje alpejskie. Potem partnerzy ukrywają przed sobą długi, gorsze rzeczy albo utratę pracy udając że do niej chodzą. Poza tym znakomicie też można przy czymś takim ukrywać sobie stałą kochankę i np. przelewy dla młodej sponsoretki ale co kto lubi.

[Imperfecta]

Napisane przez rejczeI

A wg mnie wiedzieć a nie wtrącać się to nie jest tożsame. Jak sobie potrzeba nawzajem czynić wyrzuty że się kupiło torebkę lub grę to super zdrowe nie jest. Dla mnie taka gimnastyka naokoło argumentująca dlaczego nie wiedziec podczas gdy komunikat zajmuje kilka sekund jest dziwna i kojarzy mi się z tymi parami, gdzie jedno nie chce ślubu albo dzieci i wymusza na drugim i potem jest nie chcemy dzieci. My nie chcemy a w praktyce to on nie chce i jesteśmy potulni misiowi. Totalny brak zaufania nie powiedzieć jemu i on nie powie. Rozumiem jeśli stawka się zmienia nie gadać o tym co miesiąc ale żeby to był jakiś problem wiedzieć jaka jest podstawa albo czy partner zarabia 4 tysiące czy 12.

---------- Dopisano o 19:01 ---------- Poprzedni post napisano o 18:59 ----------

Poza tym ja bym miała średnie zaufanie również do takiego podejścia zgrywania paniska na wszystko go stać a w tle nie wiadomo jakie kombinacje alpejskie. Potem partnerzy ukrywają przed sobą długi, gorsze rzeczy albo utratę pracy udając że do niej chodzą. Poza tym znakomicie też można przy czymś takim ukrywać sobie stałą kochankę i np. przelewy dla młodej sponsoretki ale co kto lubi.

Gdybym miała mojego faceta permanentnie podejrzewać o posiadanie kochanki, albo o oszukiwanie mnie na każdym kroku, to wolałabym być sama bo chyba bym się wykończyła psychicznie i jego też.

[rejczeI]

Podejrzewać go nie musisz ale warunki sobie nawzajem tworzycie iście cieplarniane. Możesz oczywiście tworzyć epopeje o zaufaniu ale jest też porzekadło ludowe że okazja czyni złodzieja. Jeśli się okaże że facet ma problemy z hazardem albo nadmiernie jest przez kogoś wykorzystywany (np. utrzymuje leniwą siostrę lub wiecznie bezrobotnego brata) byś była pod względem wiedzy na miejscu mniej więcej tym co total obcy ludzie. Potem się okazuje że ludzie średnio wiedzą z kim żyją.

[Misia452]

Dla mnie mega dziwne,że niby wspólnota,ale nie wiemy ile zarabiamy. No nie rozumiem kompletnie.

Wysłane z mojego SM-M115F przy użyciu Tapatalka

[Imperfecta]

Napisane przez rejczeI

Podejrzewać go nie musisz ale warunki sobie nawzajem tworzycie iście cieplarniane. Możesz oczywiście tworzyć epopeje o zaufaniu ale jest też porzekadło ludowe że okazja czyni złodzieja. Jeśli się okaże że facet ma problemy z hazardem albo nadmiernie jest przez kogoś wykorzystywany (np. utrzymuje leniwą siostrę lub wiecznie bezrobotnego brata) na którym miejscu byś była pod względem wiedzy bo mnie więcej na tym co total obcy ludzie.

Mój TŻ jest jedynakiem, z rodzicami nie utrzymuje kontaktów, więc odpada a jakoś nie sądzę, żeby obcym pożyczał, bo jest typem introwertyka i nie za bardzo wchodzi w jakiekolwiek zaawansowane znajomości.

No i przepraszam, ale... Jaka okazja? gdyby był uzależniony od czegokolwiek, to naprawdę moja wiedza o jego zarobkach nic by nie zmieniła.
Miałam w bliskim otoczeniu kilka uzależnionych ludzi i potrafili tak zakręcić bliskimi, że nikt się nie spostrzegł przez długi czas.

[kocia_lapka]

My też nie wiemy ile zarabiamy. Domyślam się ile może zarabiać z głównego zatrudnienia, ale ma jeszcze kilkanaście innych źródeł dochodu, więc całkowitej kwoty nie znam. Czasami rozmawiamy ile zarobił na sprzedaży czy funduszu, ale nie czuję potrzeby znać całkowitej kwoty. Podobnie TŻ nie zna moich zarobków, bo jest kilka źródeł.

Mamy wspólne konto, jak kończą się środki to zasilamy kwotą na kilka miesięcy życia.

[rejczeI]

Napisane przez Imperfecta

Mój TŻ jest jedynakiem, z rodzicami nie utrzymuje kontaktów, więc odpada a jakoś nie sądzę, żeby obcym pożyczał, bo jest typem introwertyka i nie za bardzo wchodzi w jakiekolwiek zaawansowane znajomości.

No i przepraszam, ale... Jaka okazja? gdyby był uzależniony od czegokolwiek, to naprawdę moja wiedza o jego zarobkach nic by nie zmieniła.
Miałam w bliskim otoczeniu kilka uzależnionych ludzi i potrafili tak zakręcić bliskimi, że nikt się nie spostrzegł przez długi czas.

Ludzie pomiędzy sobą, koledzy, współpracownicy rozmawiają o zarobkach a Ty tworzysz coraz lepsze teorie gdzie konkubina albo konkubent czy mąż żona mają nie wiedzieć. Człowiek z którym żyjesz na co dzien. Ja bym wolała wiedzieć jakie czyny nie tylko deklaracje cechują mojego faceta i jakie ma faktycznie upodobania bo mnie by przeszkadzało gdyby np. część wypłaty cyklicznie przewalał na zakłady bukmacherskie.

---------- Dopisano o 19:23 ---------- Poprzedni post napisano o 19:20 ----------

Napisane przez Imperfecta

Mój TŻ jest jedynakiem, z rodzicami nie utrzymuje kontaktów, więc odpada a jakoś nie sądzę, żeby obcym pożyczał, bo jest typem introwertyka i nie za bardzo wchodzi w jakiekolwiek zaawansowane znajomości.

No i przepraszam, ale... Jaka okazja? gdyby był uzależniony od czegokolwiek, to naprawdę moja wiedza o jego zarobkach nic by nie zmieniła.
Miałam w bliskim otoczeniu kilka uzależnionych ludzi i potrafili tak zakręcić bliskimi, że nikt się nie spostrzegł przez długi czas.

I przypuszczam że brak wiedzy i możliwości wglądu w sytuację partnera miały w tym swój największy udział.

[Imperfecta]

Napisane przez rejczeI

Ludzie pomiędzy sobą, koledzy, współpracownicy rozmawiają o zarobkach a Ty tworzysz coraz lepsze teorie gdzie konkubina albo konkubent czy mąż żona mają nie wiedzieć. Człowiek z którym żyjesz na co dzien. Ja bym wolała wiedzieć jakie czyny nie tylko deklaracje cechują mojego faceta i jakie ma faktycznie upodobania bo mnie by przeszkadzało gdyby np. część wypłaty cyklicznie przewalał na zakłady bukmacherskie.

No i ja Ci wiedzieć nie bronię