Co myślicie o podbijaniu do zajętych?

[201607010856]

Napisane przez Mijanou

No bingo.
Do mnie też często różni podbijają. Cholernie często. Też mnie to irytuje. Na tyle, że też unikam ich towarzystwa, podobnie, jak Ty.
Wniosek?
Każdy sam jest kowalem własnego losu. Poddanie się "czarującej gadce" nie jest dopustem bożym. To nie rak. To każdy sam wybiera, czy poddaje się manipulacji podbijacza, czy nie. Ja się nie poddaję. Ty się nie poddajesz. Bo ani ja, ani Ty nie chcemy się dać zmanipulować. Jeśli więc ktoś ulega podbijaczce/podbijaczowi, robi to z własnego, nieprzymuszonego wyboru. I ponosi tego konsekwencje.

Żeby było jasne: w żadnym stopniu nie usprawiedliwiam zachowania podbijaczek. Uważam je za żalosne i desperackie. Ale nie należy im przypisywać cech demonicznych i nadprzyrodzonych, które "zmuszają" biednego chłopa do skoku w bok. Jeśli chlop skacze w bok z podbijaczką- to po diabła Ci taki chłop?

Wychodzi na to, że właściwie mówimy o tym samym. Żeby nie było wątpliwości, nie chcę chłopa, który daje sobą manipulować. Dlatego też nigdy w takiej sytuacji nie byłam, bo potrafiłam dobrze wybrać. Ale tak czy siak gardzę takimi osobami, nawet jeśli ja sama je olewam czy mój partner. Po prostu takie podchody są żałosne skoro wyraźnie nie mam ochoty na skok w bok, jasno sygnalizuję, że nic mnie nie interesuje, a ktoś dalej nie rozumie. Chodzi tu o zwykłą przyzwoitość, której takie osoby nie mają.

[roseblue]

Najbardziej mierzi mnie brak poszanowania dla drugiej osoby i egocentryzm tych kobiet. Nie jestem ideałem, ale staram się liczyć z uczuciami innych ludzi i mi ogólne społeczne ramy etyczne wcale nie przeszkadzają i nie czuję się przez nie uciskana.

[cud nie kobieta]

Napisane przez roseblue

Najbardziej mierzi mnie brak poszanowania dla drugiej osoby i egocentryzm tych kobiet. Nie jestem ideałem, ale staram się liczyć z uczuciami innych ludzi i mi ogólne społeczne ramy etyczne wcale nie przeszkadzają i nie czuję się przez nie uciskana.

Już z tym, czy się liczę z uczuciami innych czy nie. Po prostu przyznaję, że to było ujowe z mojej strony i tyle. A nie jakieś "nie znacie jej, chłop był biedny, toksyk, toksyk, TOKSYK".

[kahoko hino]

Napisane przez nikolite

Gdyby Ci faceci odchodzili od swoich partnerek i po dzień dzisiejszy bylibyście parą to jednak mogłabym to zrozumieć - ale z Twoich postów wychodzi na to,że było takich Panów sporo i z żadnych z nich nie udało Cie się stworzyć trwałego związku (oprócz tego aktualnego). Odejście od swojej kobiety do nastepnej i potem rozpad tego związku to moim zdaniem głupota
Nie myślisz,że jednak coś jest nie tak - że potrafisz ich zmotywować do opuszczenia partnerki ale potem nie potrafisz ich przy sobie utrzymac? Ja bym w tym momencie zastanowiła się, co jest ze mną nie tak. Chyba wygląda na to że jesteś materiałem na "krótkoterminową" kochankę.

nigdy żaden facet ze mną nie zerwał - to ja kończyłam zawsze związki. jedne były dłuższe, inne krótsze. potrafiłam ich utrzymać, potrafiliśmy stworzyć całkiem fajny związek, ale okazywało się, że 'to nie to'. nie widzę nic 'nie tak' w tym, że ma się w życiu więcej niż jednego partnera.

[zakonna]

Napisane przez cud nie kobieta

Już z tym, czy się liczę z uczuciami innych czy nie. Po prostu przyznaję, że to było ujowe z mojej strony i tyle. A nie jakieś "nie znacie jej, chłop był biedny, toksyk, toksyk, TOKSYK".