Im dłużej w tym związku, tym gorzej... - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2008-12-16, 13:36   #1
The High Priestess26
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 59
Unhappy

Im dłużej w tym związku, tym gorzej...


Witam wszystkich
Chciałam opowiedzieć to, co dzieje się aktualnie w moim związku, jako, że sama już nie wiem czy dobrze myślę, sama już nie wiem czy dobrze reaguję...

Mój związek trwa ponad 5 lat, oboje przekroczyliśmy magiczny wiek 25lat i jak to zwykle bywa, na początku była sielanka, wspaniała magia, byłam noszona na rękach. Już wtedy jednak pojawiały się u mojego chłopaka pewne zachowania, które mnie niepokoiły - np. pierwsze Święta Bożego Narodzenia, my zakochani na zabój, on przebąkuje o slubie (!) a nie spotkał się ze mną w żaden dzień świąt, ponieważ... Wigilię spędza z rodzicami u dziadków i całą rodziną, 2 pozostałe dni również. Pamiętam, że się wtedy popłakałam, zrobiłam awanturę, kim ja jestem dla niego, taka niby kochana, ale w święta nawet na chwilę do mnie nie przyjdzie. Jak się potem okazało jego kuzyni przyprowadzili swoje dziewczyny, on stwierdził, "że to jeszcze za wcześnie" - znaliśmy się wtedy 7 miesięcy. O tym, że taka sytuacja zaistniała dowiedziałam się od jego matki, która powiedziała, że oni namawiali mojego partnera, aby mnie przyprowadził, no, ale on stwierdził, że to za wcześnie.

Sytuacja powtarzała się dość często - Wielkanoc to samo, Wszystkich Świętych to samo, imieniny ciotki, Wigilia, generalnie wszystkie święta spędza na polecenia matki u dziadków (bo sam dziadków nie znosi, jak to często podkreśla), mnie tam nie ma i jest tak do dziś, mimo, że jak wspomniałam, jesteśmy parą 5 lat. Nie bywamy u siebie w domu tak, jak to powinno być, tzn. bywamy, ale rzadko, nasi rodzice się nie znają.
U jego rodziny (nie chodzi mi tutaj o jego dom rodzinny, ale o dom babki i dziadka, gdzie zawsze urządzane sa jakieś większe uroczystości i schodzi się cała rodzina, ciotki, kuzyni, itp.) byłam jeden raz ze 3 lata temu na większej uroczystości, gdzie były tańce, no i każdy przyszedł z osobą towarzyszącą, raz tez spędziłam Sylwestra razem z jego kuzynami i ich dziewczynami. Generalnie chodzi tam sam, mimo, że rozmawialiśmy o tym, tak się zawsze składa, że ja nie mogę, np. gdy pracowałam 12 godzin, on akurat wtedy musiał tam jechać, a że ja nie mogłam, to "no, widzisz, chciałem Cię zabrać, ale ty jesteś zmęczona", ostatnio, gdy sie pokłócilismy poszedł do kuzyna sam "no widzisz, nie zabrałem cię, bo się nie odzywaliśmy, przecież wiesz, że bym chciał".

Teraz, po tylu latach doszło do tego, że na imprezy na studiach chodzi także sam, bo zawsze sa to imprezy męskie, potem jednak okazuje się, że koledzy zabrali swoje dziewczyny.

Nasza sytuacja obecnie przedstawia się tak - na początku związku przebąkiwał o zaręczynach, ale ja powiedziałam, że nie chcę być wieloletnią narzeczoną, że chciałaby żeby oświadczył się wtedy, kiedy będą relane szanse na wyprowadzke z domu.
On miał kilka lat przerwy w studiach, podjął je tak póżno, że teraz, mając 26 lat, został mu ostatni rok studiów mgr. Pracy nie szuka, mieszka w domu rodzinnym, o wyprowadzce mowy nie ma, bo za co, skoro on studiuje (ma cały tydzień zawalony, ponieważ podjął też 2 kierunek i ciągnie dziennie oba naraz), nie robi nic, aby dostać pracę w zawodzie, nie poszedł na praktyki i jest mu dobrze tak, jak jest.
Ja zdążyłam w tym czasie skończyć jedne studia i szereg podyplomówek.

O zaręczynach nie ma wzmianki, mimo, że sugerowałam, że już chyba najwyższy czas, zawsze był odpowiedni powód - kłócimy się ciągle, więc najpierw naprawmy związek.

Obecnie nie dostaję od niego nic, nawet kwiatka, od 2 lat kiedy gdzieś idziemy, płacę za siebie (bo przecież za co on ma płacić, nie ma pracy,tylko stypendium cud, że w ogóle płaci za siebie), a wychodzi nie często i nie chętnie, bo jak pójdzie do kina, to już na benzynę nie wystarczy, a aj atraktowana jestem jak pazerna materialistka, która żądą nie wiadmomo czego.
Po ostatniej awanturze, przyrzekł, że to się zmieni, że jemu tez przeszkadza to dziadowanie, zabrał mnie do kina i nie wiadomo od jak dawna zapłacił za nas oboje.
Kieyd proszę go, żeby gdzieś mnie zawiózł, jest problem bo albo czasu nie ma albo kasy na benzynę, więc płacę mu za te kursy jakby była moim szoferem

Sama się wstydzę, że to pisze, jestem osobą wykształconą, niebrzydką, która, myślę, ma sporo do zaoferowania i spadłam na najniższą półkę. Kiedyś dostawałam bukiety, teraz cieszę się, że raz na rok zabierze mnie do kina. Już tak bardzo przyzwyczaiłams się, że za siebie płace, że to dla mnie normalne. Doszło do tego, że kiedy kupiłam sobie szpilki ze skóry za 160zł usłyszałam, że nie mam na co wydawać pieniędzy - MOICH pieniędzy i że u nas w domu na pewno tak nie będzie (u niego je się na byle jakiej zastawie, kupuje najtaniej i generalnie wiecznie oszczędza, a pieniądze inwestuje i składa).
On żyje dniem dzisiejszym, nie chce się oświadczyć i opowiada teraz, że pójdzie do pracy po to, żebysmy mogli gdzieś wyjść, wyjechać, żebym była zadowolona, oczywiście pobierzemy się - "kiedyś", będziemy mieć dzieci - "kiedyś" - tzn. "za max. 2 lata".

ja jestem bardzo wybuchowa, co jakiś czas robię potężną awanturę, w zasadzie muszę wykłócać się o wszystko, o sylwestra, bo przecież możemy go co roku spędzić w domu przed tv, o każdy wyjazd, nie lubię nudy i chciałabym, żeby się coś działo. Przez te awantury słyszę, że związek jest tragiczny, i koło się zamyka. Naprawmy związek a potem myślmy o naszej przyszłości. On jest osobą na wskroś bierną, za to, gdy zaproszą go koledzy, wychodzi i sam nie wie kiedy wrózić do domu, bo najchętniej zostałby tam do białego rana - sam oczywiście, jak to męska imprezka, a prawie wszystkie sa takie.

Przy tym wszytskim jest bardzo oddany uczuciowo, pomaga mi, wspiera.
Za każdym razem, kiedy zrobi coś nie tak, przeprasza i robi coś, co na chwile mydli mi oczy.
Ostatnio zrobiłam mu awanturę o kolejną samotną imprezę, prosiłam, żeby wrócił wcześniej - usłyszałam, że przeciez ma prawo posiedzieć od czasu do czasu z kolegami do późna (czyt. do 3, 4 rano).

Kocham go i nie wyobrażam sobie na obecną chwilę życia bez niego, ale nie wiem co mam robić. Nie mam siły czekać. Już parę razy po wielkiej kłótni, a kłócimy się ciągle, próbowaliśmy się rozstać, nie udało się, bardzo za sobą tęsknimy.
Co robić?

Edytowane przez The High Priestess26
Czas edycji: 2008-12-16 o 14:19
The High Priestess26 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-16, 13:52   #2
Elfir
Zakorzenienie
 
Avatar Elfir
 
Zarejestrowany: 2006-07
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 14 836
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

A co niby mamy odpowiedzieć? Kłócicie się ciągle, częśc kłótni ma podłoże materialne. Ty go kochasz i myslisz o was obydwojgu, a jak on na to patrzy?
No bo z tobą np. imprezowac nie lubi. Przeszkadzaja mu twoje wydatki.
Czy chce sie jakos ustablizowac? Ma jakies plany, w ktorys ty bys byla ujeta?

Moze to taki Piotruś Pan, ktory się niczym nie przejmuje i nie chce zobowiazan?
__________________
https://wizaz.pl/forum/showthread.ph...story by Elfir

***
Kiedy stwórca składał ten świat, miał mnóstwo znakomitych pomysłów, jednak uczynienie go zrozumiałym jakoś nie przyszło mu do głowy.
T.Pratchett
Elfir jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-16, 14:16   #3
The High Priestess26
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 59
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

twierdzi, że nie wyobraża sobie życia beze mnie i jak tylko skończy studia, wyprowadzamy się. oświadczać chciał się kiedyś teraz nie, znajomych wspólnych nie mamy, są moi, chodzi ze mną nawet chętnie, i jego koledzy, którzy wiecznie popijają, są zresztą młodsi o 2,3 lata od nas, więc studiują sobie po to żeby studiować.
Nie potrafię być na tyle silna, żeby podjąć jakąś konstruktywną decyzję. W zasadzie to ja już nie wiem co ja mam robić. Jak to dzisiaj napisałam, to do mnie teraz dotarło jak to wszystko tragicznie wygląda. Faktycznie to chyba taki Piotruś Pan, który wszystkim dookoła mydli oczy, jak to by chciał się usamodzielnić, założyć rodzinę, ale nie może
The High Priestess26 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-16, 14:21   #4
izaxxx
Raczkowanie
 
Avatar izaxxx
 
Zarejestrowany: 2007-08
Wiadomości: 116
GG do izaxxx
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

Temat Twojego postu juz daje do myslenia. Wiec co bedzie za kilka lat?
On pewnie mysli, ze jak juz Cie zdobyl, ze juz nic nie musi robic, bo po co, i tak z nim bedziesz. Moze wyprowadz go z tego błędnego myslenia, daj czas na zastanowienie sie, a jesli to nie przyniesie zadnych zmian, to nie licz na to, ze w przyszlosci bedzie lepiej.
izaxxx jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-16, 14:26   #5
The High Priestess26
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 59
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

też mi się tak wydaje, on na początku związku bardzo o mnie zabiegał, robić przeróżne rzeczy, teraz nie robi NIC. nie dalej jak tydzień temu rozmawiałam z nim o tym, zapowiedziałam, że jeśli się nie zmieni, odejdę, przyrzekał, że zobaczę, że jest lepiej. Nie zdążyłam zobaczyć, bo wyszedł na imprezę, nie dotrzymał słowa i się pokłóciliśmy.
sęk w tym, że nie wiem jak się zachowywać, żeby poczuł się może lekko zagrożony, że nie ma mnie na własność. 5 lat związku to mnóstwo czasu, a związek, który się nie rozwija, nie wchodzi w następne etapy, właśnie taki się staje - nudny, przewidywalny Coraz częściej zaczynam sądzić, że ciekawie go jeszcze tylko pod względem seksualnym
The High Priestess26 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-16, 14:29   #6
izaxxx
Raczkowanie
 
Avatar izaxxx
 
Zarejestrowany: 2007-08
Wiadomości: 116
GG do izaxxx
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

Jesli jestes na tyle silna, to daj sobie kilka dni wolnego od TŻ, moze to da mu do myslenia, powiedz, ze chcesz sobie wszystko przemyslec.
izaxxx jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-16, 14:31   #7
madmuazelle
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2008-08
Wiadomości: 8 516
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

Cytat:
Napisane przez The High Priestess26 Pokaż wiadomość
Witam wszystkich
Chciałam opowiedzieć to, co dzieje się aktualnie w moim związku, jako, że sama już nie wiem czy dobrze myślę, sama już nie wiem czy dobrze reaguję...

Mój związek trwa ponad 5 lat, oboje przekroczyliśmy magiczny wiek 25lat i jak to zwykle bywa, na początku była sielanka, wspaniała magia, byłam noszona na rękach. Już wtedy jednak pojawiały się u mojego chłopaka pewne zachowania, które mnie niepokoiły - np. pierwsze Święta Bożego Narodzenia, my zakochani na zabój, on przebąkuje o slubie (!) a nie spotkał się ze mną w żaden dzień świąt, ponieważ... Wigilię spędza z rodzicami u dziadków i całą rodziną, 2 pozostałe dni również. Pamiętam, że się wtedy popłakałam, zrobiłam awanturę, kim ja jestem dla niego, taka niby kochana, ale w święta nawet na chwilę do mnie nie przyjdzie. Jak się potem okazało jego kuzyni przyprowadzili swoje dziewczyny, on stwierdził, "że to jeszcze za wcześnie" - znaliśmy się wtedy 7 miesięcy. O tym, że taka sytuacja zaistniała dowiedziałam się od jego matki, która powiedziała, że oni namawiali mojego partnera, aby mnie przyprowadził, no, ale on stwierdził, że to za wcześnie.

Sytuacja powtarzała się dość często - Wielkanoc to samo, Wszystkich Świętych to samo, imieniny ciotki, Wigilia, generalnie wszystkie święta spędza na polecenia matki u dziadków (bo sam dziadków nie znosi, jak to często podkreśla), mnie tam nie ma i jest tak do dziś, mimo, że jak wspomniałam, jesteśmy parą 5 lat. Nie bywamy u siebie w domu tak, jak to powinno być, tzn. bywamy, ale rzadko, nasi rodzice się nie znają.
U jego rodziny (nie chodzi mi tutaj o jego dom rodzinny, ale o dom babki i dziadka, gdzie zawsze urządzane sa jakieś większe uroczystości i schodzi się cała rodzina, ciotki, kuzyni, itp.) byłam jeden raz ze 3 lata temu na większej uroczystości, gdzie były tańce, no i każdy przyszedł z osobą towarzyszącą, raz tez spędziłam Sylwestra razem z jego kuzynami i ich dziewczynami. Generalnie chodzi tam sam, mimo, że rozmawialiśmy o tym, tak się zawsze składa, że ja nie mogę, np. gdy pracowałam 12 godzin, on akurat wtedy musiał tam jechać, a że ja nie mogłam, to "no, widzisz, chciałem Cię zabrać, ale ty jesteś zmęczona", ostatnio, gdy sie pokłócilismy poszedł do kuzyna sam "no widzisz, nie zabrałem cię, bo się nie odzywaliśmy, przecież wiesz, że bym chciał".

Teraz, po tylu latach doszło do tego, że na imprezy na studiach chodzi także sam, bo zawsze sa to imprezy męskie, potem jednak okazuje się, że koledzy zabrali swoje dziewczyny.

Nasza sytuacja obecnie przedstawia się tak - na początku związku przebąkiwał o zaręczynach, ale ja powiedziałam, że nie chcę być wieloletnią narzeczoną, że chciałaby żeby oświadczył się wtedy, kiedy będą relane szanse na wyprowadzke z domu.
On miał kilka lat przerwy w studiach, podjął je tak póżno, że teraz, mając 26 lat, został mu ostatni rok studiów mgr. Pracy nie szuka, mieszka w domu rodzinnym, o wyprowadzce mowy nie ma, bo za co, skoro on studiuje (ma cały tydzień zawalony, ponieważ podjął też 2 kierunek i ciągnie dziennie oba naraz), nie robi nic, aby dostać pracę w zawodzie, nie poszedł na praktyki i jest mu dobrze tak, jak jest.
Ja zdążyłam w tym czasie skończyć jedne studia i szereg podyplomówek.

O zaręczynach nie ma wzmianki, mimo, że sugerowałam, że już chyba najwyższy czas, zawsze był odpowiedni powód - kłócimy się ciągle, więc najpierw naprawmy związek.

Obecnie nie dostaję od niego nic, nawet kwiatka, od 2 lat kiedy gdzieś idziemy, płacę za siebie (bo przecież za co on ma płacić, nie ma pracy,tylko stypendium cud, że w ogóle płaci za siebie), a wychodzi nie często i nie chętnie, bo jak pójdzie do kina, to już na benzynę nie wystarczy, a aj atraktowana jestem jak pazerna materialistka, która żądą nie wiadmomo czego.
Po ostatniej awanturze, przyrzekł, że to się zmieni, że jemu tez przeszkadza to dziadowanie, zabrał mnie do kina i nie wiadomo od jak dawna zapłacił za nas oboje.
Kieyd proszę go, żeby gdzieś mnie zawiózł, jest problem bo albo czasu nie ma albo kasy na benzynę, więc płacę mu za te kursy jakby była moim szoferem

Sama się wstydzę, że to pisze, jestem osobą wykształconą, niebrzydką, która, myślę, ma sporo do zaoferowania i spadłam na najniższą półkę. Kiedyś dostawałam bukiety, teraz cieszę się, że raz na rok zabierze mnie do kina. Już tak bardzo przyzwyczaiłams się, że za siebie płace, że to dla mnie normalne. Doszło do tego, że kiedy kupiłam sobie szpilki ze skóry za 160zł usłyszałam, że nie mam na co wydawać pieniędzy - MOICH pieniędzy i że u nas w domu na pewno tak nie będzie (u niego je się na byle jakiej zastawie, kupuje najtaniej i generalnie wiecznie oszczędza, a pieniądze inwestuje i składa).
On żyje dniem dzisiejszym, nie chce się oświadczyć i opowiada teraz, że pójdzie do pracy po to, żebysmy mogli gdzieś wyjść, wyjechać, żebym była zadowolona, oczywiście pobierzemy się - "kiedyś", będziemy mieć dzieci - "kiedyś" - tzn. "za max. 2 lata".

ja jestem bardzo wybuchowa, co jakiś czas robię potężną awanturę, w zasadzie muszę wykłócać się o wszystko, o sylwestra, bo przecież możemy go co roku spędzić w domu przed tv, o każdy wyjazd, nie lubię nudy i chciałabym, żeby się coś działo. Przez te awantury słyszę, że związek jest tragiczny, i koło się zamyka. Naprawmy związek a potem myślmy o naszej przyszłości. On jest osobą na wskroś bierną, za to, gdy zaproszą go koledzy, wychodzi i sam nie wie kiedy wrózić do domu, bo najchętniej zostałby tam do białego rana - sam oczywiście, jak to męska imprezka, a prawie wszystkie sa takie.

Przy tym wszytskim jest bardzo oddany uczuciowo, pomaga mi, wspiera.
Za każdym razem, kiedy zrobi coś nie tak, przeprasza i robi coś, co na chwile mydli mi oczy.
Ostatnio zrobiłam mu awanturę o kolejną samotną imprezę, prosiłam, żeby wrócił wcześniej - usłyszałam, że przeciez ma prawo posiedzieć od czasu do czasu z kolegami do późna (czyt. do 3, 4 rano).

Kocham go i nie wyobrażam sobie na obecną chwilę życia bez niego, ale nie wiem co mam robić. Nie mam siły czekać. Już parę razy po wielkiej kłótni, a kłócimy się ciągle, próbowaliśmy się rozstać, nie udało się, bardzo za sobą tęsknimy.
Co robić?
Cytat:
Napisane przez The High Priestess26 Pokaż wiadomość
twierdzi, że nie wyobraża sobie życia beze mnie i jak tylko skończy studia, wyprowadzamy się. oświadczać chciał się kiedyś teraz nie, znajomych wspólnych nie mamy, są moi, chodzi ze mną nawet chętnie, i jego koledzy, którzy wiecznie popijają, są zresztą młodsi o 2,3 lata od nas, więc studiują sobie po to żeby studiować.
Nie potrafię być na tyle silna, żeby podjąć jakąś konstruktywną decyzję. W zasadzie to ja już nie wiem co ja mam robić. Jak to dzisiaj napisałam, to do mnie teraz dotarło jak to wszystko tragicznie wygląda. Faktycznie to chyba taki Piotruś Pan, który wszystkim dookoła mydli oczy, jak to by chciał się usamodzielnić, założyć rodzinę, ale nie może
Faktycznie dziwny związek,jestescie tyle lat razem a wasze rodziny się nie znaja,nie spędzacie razem świat,imprez itp Ty myślisz o ustatkowaniu się,a on niezbyt,być może imponują mu młodsi o 2-3 lata koledzy,którym nie w głowach powazne związki. Tak to z boku wygląda.Póki on nie dorośnie nie widze szans,aby ci się oświadczył.Nie wiem co ci doradzić. Niech dorośnie,albo to się może źle skończyć.

Edytowane przez madmuazelle
Czas edycji: 2008-12-16 o 14:34
madmuazelle jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2008-12-16, 14:38   #8
The High Priestess26
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 59
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

najgorsze jest to, że on ciągle powtarza, że on by bardzo chetnie coś zrobił, ale ten związek, przez to, że się kłócimy (czyli ja się kłócę i czepiam o wszystko) jest na tyle niekomfortowy dla niego, że on nie ma ochoty niczego zmieniać, bo po co? wysuwa argumenty, że jak zamieszkamy razem, to będzie jeszcze gorzej na pewno. a ja się na to nabieram.

schemat jest zawsze podobny - on coś zrobi, ja się wścieknę, wrzasnę na niego albo coś mu powiem i wychodzi obrażony, bo odezwałam się niegrzecznie, coś tam powiedziałam, obraziłam go -suma sumarum byłam zła, zniszczyłam dobre chwile
The High Priestess26 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-16, 14:43   #9
szugarbejb
Zakorzenienie
 
Avatar szugarbejb
 
Zarejestrowany: 2006-09
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 10 550
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

Cytat:
Napisane przez The High Priestess26 Pokaż wiadomość
ale ten związek, przez to, że się kłócimy (czyli ja się kłócę i czepiam o wszystko) jest na tyle niekomfortowy dla niego, że on nie ma ochoty niczego zmieniać, bo po co? wysuwa argumenty, że jak zamieszkamy razem, to będzie jeszcze gorzej na pewno.
Jesteście w związku w którym obydwoje czujecie się bardzo źle, a perspektywy na przyszłość są jeszcze gorsze.

Hmmm. Sadomasochizm ? Martyrologia ? Lubicie sobie cierpieć ?

Napisałaś, że Twój chłopak jest leniwy, chamski, egoistyczny, skąpy, niepoważny. Żadnych wspólnych tematów do rozmów, wspólnych zainteresowań, wspólnych wartości.

To po co z nim jesteś ?
__________________

Cytat:
Napisane przez Hultaj Pokaż wiadomość
(...)
i oczywiście ma mieć ładnego penisa, jasnego i zadbanego a nie jakieś ogóra nabrzmiałego w fuj kolorach.
szugarbejb jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-16, 14:56   #10
Dorotk@
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2003-01
Wiadomości: 374
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

W moim związku bylo podobnie (bylismy ponad 4 lata).stanelismy w jakims martwym punkcie i mialam wrazenie ze juz nic sie nie zmieni.Walczylam wiele razy, probowalam rozmawiac.Przede wszystkim wlasnie w moim zwiazku brakowalo rozmów, szczerych rozmow, np ze jest mi zle, ze cos sie dzieje nie tak miedzy nami.On zawsze, wlasciwie za kazdym razem zmienial temat, albo gilgotał abym tylko zapomniala o temacie.To wszystko siedzialo we mnie az ktoregos razu wybuchlo.TZ byl sporo starszy ode mnie-7 lat.Sadzilam ze to wlasne on mnie poprowadzi, pokaze co jest dobre a co nie.`Niestety bylo dokladnie na odwrót Od roku duzo sie klocilismy.Raz nawet podniosl na mnie reke, po tym kiedy ja na niego podniosłam.W ogole jak pomysle sobie, to jakies chore sytuacje. Tez ma kolegow od siebie sporo mlodszych.W pewnym momencie liczyly sie imprezy, "kolezanki" i kawalerskie zycie.Probowal sie poprawic, ale we mnie cos peklo.Tak po prostu, nawet niewiem kiedy.Siedzial we mnie strach ze co bedzie potem, kiedy bedziemy w koncu malzenstwem.pojdzie "w tany" z kolezkami???? Powiedzialam NIE!!!! Zakonczylam.To dopiero kilka dni.Serce boli jak cholera.Bardzo tesknie i kocham go.Ale nie bede miala u jego boku szczesliwego życia.Wiec po co mi ktos taki?Mam nadal czas aby poznac kogos wartosciowego i dac sobie szanse na szczescie.Pomysl o tym jak z Toba moze byc.Jestes młodziutka i wszystko przed Tobą. Nie marnuj sie przy kims takim.ile mozna walczyc o normalny zwiazek????
Dorotk@ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-16, 15:07   #11
koKOro
Zakorzenienie
 
Avatar koKOro
 
Zarejestrowany: 2005-09
Wiadomości: 3 159
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

a jaka Ty jesteś w tym związku? Ciągle czekasz na niego? pokazujesz jak bardzo Ci zależy? Czy chodzisz sama na imprezy, masz koleżanki, z którymi spotkasz się czasem mimo, że on wolałby żebyś była w ten dzień z nim?
__________________
narysuj mi baranka...

zakorzenienie
koKOro jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2008-12-16, 16:09   #12
The High Priestess26
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 59
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

Cytat:
Napisane przez szugarbejb Pokaż wiadomość
Jesteście w związku w którym obydwoje czujecie się bardzo źle, a perspektywy na przyszłość są jeszcze gorsze.

Hmmm. Sadomasochizm ? Martyrologia ? Lubicie sobie cierpieć ?

Napisałaś, że Twój chłopak jest leniwy, chamski, egoistyczny, skąpy, niepoważny. Żadnych wspólnych tematów do rozmów, wspólnych zainteresowań, wspólnych wartości.

To po co z nim jesteś ?
nie napisałam nigdzie, że nie mamy wspólnych tematów do rozmów ani wartości.
Nie napisałam też, że mój chłopak jest chamski albo generalnie egoistyczny - napisałam, że doszło do tego, że sam chodzi na imprezy, męskie imprezy z kolegami.

Napisałam też, że wspiera mnie, pomaga i że go kocham, że chciałabym stworzyć z nim rodzinę. Może to wyjaśnia dlaczego z nim jestem. Poza tym relacja, w której jest się 5 lat stwarza takie więzi, że bardzo trudno jest ją przerwać. Wiem, że obiektywnie rzecz biorąc wszystko jest łatwe i jasne, sama niejednokrotnie radziłam koleżankom podobne schematy zachowań (po co z nim jesteś? zerwij z nim!), mimo tego, gdy się jest w środku czegoś takiego , nie wiadomo co zrobić.

Cytat:
Napisane przez koKOro Pokaż wiadomość
a jaka Ty jesteś w tym związku? Ciągle czekasz na niego? pokazujesz jak bardzo Ci zależy? Czy chodzisz sama na imprezy, masz koleżanki, z którymi spotkasz się czasem mimo, że on wolałby żebyś była w ten dzień z nim?
kiedyś nie miałam zbyt wielu znajomych, nie wychodziłam prawie nigdzie, teraz to się zmieniło, ale, gdy wychodzę sama z koleżankami, on prawie zawsze też wtedy wychodzi, a najczęściej jesteśmy zapraszani razem i razem idziemy.
On parę miesięcy temu zarzucił mi, że czuje się niezbyt kochany, więc staram się pokazywać mu dużo, że mi na nim zależy.
Dotąd ja grałam pierwsze skrzypce w tej relacji, tzn. on latał raczej za mną, teraz jest pół na pół, ale w istotnych sprawach nic się nie rusza.

Edytowane przez The High Priestess26
Czas edycji: 2008-12-16 o 16:15
The High Priestess26 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-16, 16:36   #13
soulsweeper
Zadomowienie
 
Avatar soulsweeper
 
Zarejestrowany: 2005-03
Lokalizacja: Lublin
Wiadomości: 1 305
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

Cytat:
Napisane przez The High Priestess26 Pokaż wiadomość
nie napisałam nigdzie, że nie mamy wspólnych tematów do rozmów ani wartości.
Nie napisałam też, że mój chłopak jest chamski albo generalnie egoistyczny - napisałam, że doszło do tego, że sam chodzi na imprezy, męskie imprezy z kolegami.
Te męskie imprezy to, moim zdaniem, nic złego i chyba trochę przesadzasz - przecież na "babskie imprezy" też z definicji nie bierze się facetów, prawda?
Natomiast widać, że on nie bardzo myśli o rzeczywistym usamodzielnieniu się i stworzeniu rodziny. Nie wiem, co studiuje, ale jeżeli nie jest to super prestiżowy i pożądany kierunek to raczej trudno będzie mu dostać dobrą pracę tak od razu, bez żadnego doświadczenia. Może jemu jest po prostu wygodnie w tym układzie i nie chce niczego zmieniać?
soulsweeper jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-16, 16:46   #14
szugarbejb
Zakorzenienie
 
Avatar szugarbejb
 
Zarejestrowany: 2006-09
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 10 550
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

Cytat:
Napisane przez The High Priestess26 Pokaż wiadomość
nie napisałam nigdzie, że nie mamy wspólnych tematów do rozmów ani wartości.
Nie napisałam też, że mój chłopak jest chamski albo generalnie egoistyczny - napisałam, że doszło do tego, że sam chodzi na imprezy, męskie imprezy z kolegami.
"O tym, że taka sytuacja zaistniała dowiedziałam się od jego matki, która powiedziała, że oni namawiali mojego partnera, aby mnie przyprowadził, no, ale on stwierdził, że to za wcześnie. Sytuacja powtarzała się dość często. (...) na imprezy na studiach chodzi także sam, bo zawsze sa to imprezy męskie, potem jednak okazuje się, że koledzy zabrali swoje dziewczyny." - chamstwo i egoizm.

"On miał kilka lat przerwy w studiach, podjął je tak póżno, że teraz, mając 26 lat, został mu ostatni rok studiów mgr. Pracy nie szuka, mieszka w domu rodzinnym, o wyprowadzce mowy nie ma, bo za co, skoro on studiuje (ma cały tydzień zawalony, ponieważ podjął też 2 kierunek i ciągnie dziennie oba naraz), nie robi nic, aby dostać pracę w zawodzie, nie poszedł na praktyki i jest mu dobrze tak, jak jest.
Ja zdążyłam w tym czasie skończyć jedne studia i szereg podyplomówek." - lenistwo.

"Obecnie nie dostaję od niego nic, nawet kwiatka, od 2 lat kiedy gdzieś idziemy, płacę za siebie (...) albo kasy na benzynę, więc płacę mu za te kursy jakby była moim szoferem "
"kiedy kupiłam sobie szpilki ze skóry za 160zł usłyszałam, że nie mam na co wydawać pieniędzy - MOICH pieniędzy i że u nas w domu na pewno tak nie będzie (u niego je się na byle jakiej zastawie, kupuje najtaniej i generalnie wiecznie oszczędza, a pieniądze inwestuje i składa)."
- skąpstwo.

Nie macie wspólnych wartości. Ty chciałabyś jedno, on drugie, o to się kłócicie.



Cytat:
Poza tym relacja, w której jest się 5 lat stwarza takie więzi, że bardzo trudno jest ją przerwać. Wiem, że obiektywnie rzecz biorąc wszystko jest łatwe i jasne, sama niejednokrotnie radziłam koleżankom podobne schematy zachowań (po co z nim jesteś? zerwij z nim!), mimo tego, gdy się jest w środku czegoś takiego , nie wiadomo co zrobić.
Albo porozmawiać (ale rozmawiałaś i jak sama piszesz - nic się nie zmienia), albo odpocząć od siebie kilka dni, tygodni, albo rozstać.
__________________

Cytat:
Napisane przez Hultaj Pokaż wiadomość
(...)
i oczywiście ma mieć ładnego penisa, jasnego i zadbanego a nie jakieś ogóra nabrzmiałego w fuj kolorach.
szugarbejb jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-16, 18:07   #15
bubus900
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2008-07
Lokalizacja: dom
Wiadomości: 3 687
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

... powiedzmy, że jestem w podobnej sytuacji ...
zastanawiam się, czy ciagnać to dalej, czy też odejść.
Teraz, mogę stwierdzić, iż długie związki to nic dobrego.., prowadzą one do nikąd.
Facet przyzwyczaja się ,ze nie musi nic robic - dziewczyna i tak z nim nadal będzie...
Wszystko dostał ... więc po co mu chociązby ślub ?! ... to jest okropne
ten swiat stanal do gory dupą
dziewczyny muszą uganiac sie za facetem, namawiać do slubu...
ja mowie temu stanowcze NIE!!!
: (
__________________
Jest git
bubus900 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-16, 19:21   #16
Reijel
Wtajemniczenie
 
Avatar Reijel
 
Zarejestrowany: 2008-02
Lokalizacja: Włóczkowo
Wiadomości: 2 369
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

Cytat:
Napisane przez The High Priestess26 Pokaż wiadomość
najgorsze jest to, że on ciągle powtarza, że on by bardzo chetnie coś zrobił, ale ten związek, przez to, że się kłócimy (czyli ja się kłócę i czepiam o wszystko) jest na tyle niekomfortowy dla niego, że on nie ma ochoty niczego zmieniać, bo po co? wysuwa argumenty, że jak zamieszkamy razem, to będzie jeszcze gorzej na pewno. a ja się na to nabieram.

schemat jest zawsze podobny - on coś zrobi, ja się wścieknę, wrzasnę na niego albo coś mu powiem i wychodzi obrażony, bo odezwałam się niegrzecznie, coś tam powiedziałam, obraziłam go -suma sumarum byłam zła, zniszczyłam dobre chwile
Gdybym usłyszała od faceta, że związek ze mną jest "niekomfortowy", trafiłby mnie szlag... W takim razie jak on sobie wyobraża tworzenie rodziny?

Według mnie on już Cię nie kocha. Może jest z Tobą z przyzwyczajenia, wygody, nie wiem, ale raczej nie żywi w stosunku do Ciebie tego co kiedyś.

Z Twoich postów wynika też, że jest skąpy i leniwy - zastanów się, czy na pewno chcesz spędzić resztę życia z człowiekiem, który będzie Ci robił wyrzuty o drogi proszek do prania (bo przecież można kupić tańszy) albo czekał, aż praca sama wpadnie mu w ręce?

Nie jest to zdrowy związek.
Reijel jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-16, 19:25   #17
maxi iza
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 8
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

Ja uważam ze powinnas z nim nadal byc.... wasz zwiazek jest długi i z pewnoscia sie kochacie. Porozmawiaj z nim o tym... dlaczego tak jest ze nie chce cie zabieraz nigdzie i przedstawiac znajomym rodzine. Wydaje mi sie ze on potrzebuje wiecej luzu. Ja bym go nie zostawiła tylko przeprowadziła dłuuuuga rozmowe. Czy wiaze z toba reszte zycia czy nie...;]
maxi iza jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-16, 20:02   #18
Luckyboy
Raczkowanie
 
Avatar Luckyboy
 
Zarejestrowany: 2008-11
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 225
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

Cytat:
Napisane przez The High Priestess26 Pokaż wiadomość
Już tak bardzo przyzwyczaiłams się, że za siebie płace, że to dla mnie normalne.
To jedno zdanie wycięte z kontekstu.
Ale podstawowe pytanie - a to nie jest normalne, że każdy płaci za siebie?
Czy to przypadkiem nie jest tak, że płacenie za kogoś to dobra wola?

Ale do rzeczy.
Wiesz - moim zdaniem Twój chłopak całkowicie źle ustawił swoje relacje z Tobą - jest sam sobie winny że Ty masz wątpliwości - usytuował się w takiej roli (czyli w Twoich oczach niezaradnego) podczas gdy Ty szukasz "providera" czyli faceta który zapewni Ci dom, pieniądze, bezpieczeństwo finansowe itp.
Czy na początku związku każde z was nakreśliło jasno czego oczekuje?
Czy rozmawiacie o tym ze sobą?

Jest tylko jedno wyjście - porozmawiaj z nim szczerze czego oczekujesz od waszego związku i jeśli on to zrozumie i zmieni się (wejdzie w rolę w którą wpadł w Twoim patrzeniu na związek) to będziecie parą nadal - jeśli nie - rozstaniecie się.

Cytat:
Napisane przez bubus900 Pokaż wiadomość
Teraz, mogę stwierdzić, iż długie związki to nic dobrego.., prowadzą one do nikąd.
Z autopsji - prawda, prawda i jeszcze raz prawda.

PZDR
Luckyboy
Luckyboy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-16, 20:42   #19
The High Priestess26
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 59
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

Cytat:
Napisane przez bubus900 Pokaż wiadomość
,
Facet przyzwyczaja się ,ze nie musi nic robic - dziewczyna i tak z nim nadal będzie...
Wszystko dostał ... więc po co mu chociązby ślub ?! ... to jest okropne
ten swiat stanal do gory dupą...
dziewczyny muszą uganiac sie za facetem, namawiać do slubu...

: (
jest to bardzo przykre, ale nie znam pary w otoczeniu moich znajomych, w których dziewczyna nie musiała zmuszać faceta do oświadczyn i ślubu jedna groziła rozstaniem, inne zerwały związek, co zaowocowało tym, że facet wrócił z pierścionkiem.

Edytowane przez The High Priestess26
Czas edycji: 2008-12-16 o 20:49
The High Priestess26 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2008-12-17, 06:49   #20
201803290936
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 43 642
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

Odnoszę wrażenie, że Wasze drogi się w pewnym momencie rozminęły - Ty dojrzałaś, dorosłaś, zaczęłaś poważniej myśleć o przyszłości, o życiu, chciałabyś powoli zrobić jakieś konkretne plany, on - taki trochę studencik 2-3 roku z niego nadal jest, lubi się pobawić, lubi mieć ciasteczko i zjeść ciasteczko - "kocham" ale bez zobowiązań większych, "jesteśmy" ale niekoniecznie w ważnych sprawach jako MY etc. Musisz sobie przemyśleć sprawę i zastanowić się, czy masz siłę i cierpliwość, aby czekać aż on dorośnie (ale to może nigdy nie nastąpić, bo są związki w których facet nie potrafi rozwinąć skrzydeł, a potem się rozstaje i nagle po pół roku oświadcza innej - dojrzewa w przyspieszonym tempie).

Przemyśl, czy nie przybraliście w tym związku ról - Ty - poważniejsza, planująca, on - zabawa, rozrywka, luz. Musicie rozmawiać, chociażbyś miała go przywiązać do krzesła. W końcu coś się musi zmienić, bo z tego co piszesz nie jest dobrze. Ale bardziej martw się nie o pierścionek, suknię, ceremonię - to są tylko chwile, drobiazgi tak naprawdę. Ważne żeby facet brał Cię na poważnie w życiu, jako partnerkę, aby w codziennych sytuacjach pokazywał, że potrafi stanąć na wysokości zadania. Daj mu kilka drobnych zadań do zrealizowania i poobserwuj go. Daj mu się wykazać.
201803290936 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-17, 08:12   #21
Aggie125
Zakorzenienie
 
Avatar Aggie125
 
Zarejestrowany: 2006-12
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 14 348
GG do Aggie125
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

Sek w tym, że Ty robisz mu awanturę (czemu się wcale nie dziwię, bo ile mozna prosić, rozmawiac i tłumaczyć), on sie obraża, wychodzi na imprezę bez Ciebie, a potem sie wymawia, że skoro byłas na niego zla, to i tak byś nie poszła. Znalazl sobie koleś niezły argument na wykręcenie sie od wspólnych imprez.

To chore, że para spędza wszystkie święta osobno, na imprezy chodzicie zwykle osobno - a pos ślubie co? Osobne mieszkanie? Osobno wychowywanie dzieci?

Moim zdaniem powinnas słowa wprowadzić w czyn - nie mówie, aby z nim zrywac, ale odsunąć się od niego, przestac miec dla niego czas. Zacznij chodzić na imprezy, baw się świetnie i mów wprost - skoro nie zabierasz mnie ze sobą na imprezy, to sama wychodze z przyjaciółmi i świetnie się bawię. Jak zobaczy, że powoli sie od niego odsuwasz i może Cie stracic na rzecz spotkanego na imprezie faceta, to możeto ruszy go do działania.

W obecnej sytuacji nie myslałabym o śłubie.
__________________

Wymiana -lakiery do paznokci (OPI, MySecret, LA Colors, Sinful Colors, Revlon, Essence) oraz perfumy (Voile d'Ambre YR, Cedre SL)
https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=229655
Aggie125 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-17, 08:36   #22
Violet Moon
Raczkowanie
 
Avatar Violet Moon
 
Zarejestrowany: 2005-11
Wiadomości: 30
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

Oj, stanowczo slub z taka osoba nie jest dobrym pomyslem.
Rozumiem, kochasz go, i nie chcesz konczyc tego zwiazku, ale zle ci. Ja sie raczej powaznie zastanawiam czy to nie jest uczucie jednostronne a on nie jest z toba z.. wygody.

Przemyslalabym na twoim miejscu to, jak chcialabys zeby wygladala twoja przyszlosc, i na ile ona pokrywa sie z tym co On moze i chce ci dac.
Daj sobie czas, odsun sie na troche. Moze to da mu do myslenia? Moze to bedzie motor do zmian?
nie stawialabym na twoim miejscu ani ultimatum, ani tez sie nie klocila.
Przestan do niego dzwonic, daj mu "luz", daj sobie luz, odetnij sie na troche.

sama jestem ciekawa kiedy zadzwoni czy sie skontaktuje.
lub... czy sie odezwie i twoje znikniecie nie bedzie mu na reke.
__________________
Perfect.
Violet Moon jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-17, 08:46   #23
eelmirka
Zadomowienie
 
Avatar eelmirka
 
Zarejestrowany: 2008-05
Wiadomości: 1 791
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

Jeeeezu on jest po prostu niedojrzały, nie wyobraża sobie skończyć studiów i nie wyobraża sobie że dziewczyna może być żoną. Mam pełno takich znajomych których nie wyobrażam sobie w dorosłym życiu-podejmują kolejny kierunek studiów bo co, do pracy pójdą???? o poważnym związku mowy nie ma, ograniczenie wolności on chyba musi kopa dostać żeby się ogarnąć zacznij w końcu żyć tak jak tego pragniesz, niech Twój facet przestanie być ogonem i w końcu Cię dogoni
eelmirka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-17, 08:59   #24
cappala
Raczkowanie
 
Avatar cappala
 
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 138
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

...facet w pewnym momencie powinien stać się odpowiedzialny i zacząć myśleć o własnej przyszłości....w przypadku twego faceta- cóż, jest mu wygodnie...ma uprane, poprasowane, najedzony...ma dziewczynę kiedy najdzie go ochota na spotkanie z nią.... i żyje w tej bajce jak małe dziecko (każda z nas żyła w takiej bajce..ale do pewnego wieku!) - widząc po twoich postach jesteś wartościową kobietką i wiesz do czego zmierzasz- jednoznacznie stwierdzam ,że wkroczyłaś na wyższy etap emocjonalny niż twój chłopak...i teraz kwestia jest taka, że i owszem możesz o niego walczyć , ale czy jest sens...
...wiesz miłość jest ogromna i nie tak łatwo powiedzieć a...taki z niego prostak , olewam go...ale zbierz te wszystkie siły, jakie w sobie masz- przepłacz kolejne kilka miesięcy, porozpaczaj i otrząśnij się - bądź stanowcza i jasno się określ- niech wie, że że nie potrzebujesz nieodpowiedzialnego dziecka, tylko dojrzałego mężczyzny (w takim wieku niestety powinien być odpowiedzialnym...)-nie oznacza to że całkowicie i na zawsze wykreślasz go z życia- nie, po prostu daj mu czas- powiedz, że go kochasz, ale sory, życie to nie bajka i kiedyś będzie musiał dorosnąć.....jak pokaże ci, że może być męski - spróbujecie odbudować na nowo waszą wspólną przyszłość...jeśli będzie się tłumaczył studiami itp...nie daj się zwieść- to żadne wytłumaczenie- powiedz, że ok, poczekasz....

.....a z drugiej strony studia dzienne owszem uniemożliwiają w jakimś sensie pracę, ale nie do końca- znam wielu chłopaków, którzy dziennie studiowali, a przy tym dorabiali w weekendy jako kelnerzy itp, wyjeżdżali na wakacje za granicę....
...a po 5 latach razem powinnaś już na wskroś znać jego rodzinę, nie wspominając o tym ,że rodzice powinni się znać.....coś więc nie tak z jego myśleniem- istny piotruś pan, sierotka, której tak dobrze...biedak, któremu wygodnie w swojej bezradności ...bo przecież studiuje.....

...jesteś w naprawdę trudnej sytuacji...bo rozum mówi swoje, a serce swoje....mimo to wszystko zależy od ciebie- bądź zdecydowana i nie daj mu się omotać ..sama widzisz, że coś tu nie gra....nie gra jego dojrzałość emocjonalna.....
__________________

...Raz łapię chwile te słodziutkie, choć krótkie. Innym razem te bezpowrotne, ulotne...
cappala jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-17, 09:38   #25
earl grey
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 144
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

Aż sie specjalnie zarejestrowałam,żeby przekazać ci moje cenne życiowe doświadczenie z podobnym typem faceta.
Byłam z kims takim 4 lata, wieczny student,potem bezustannie bezrobotny,a raczej-poszukujący pracy,zawsze bez pieniędzy, bez pomysłu na życie,w domu rodzinnym totalny minimalizm materialny,jedzenie z przeceny,ubrania z lumpeksów,rozrywki kulturalne zero,książek żadnych.
Zrobiłam błąd i zmusiłam go do ślubu. Wytrzymałam drugie 4 lata i złożyłam pozew rozwodowy.
Uwierz,po ślubie nie zmieniło się nic. Po skończeniu studiów nalewał paliwo na stacji benzynowej i uważał ,że mam się cieszyć bo przeciez pracuje. Wałęsanie sie po wynajętych kawalerkach,wreszcie wielki powrót do rodziców,bo ja sama nie utrzymam wynajętego mieszkania i trzyosobowej rodziny. Żadnych perspektyw kredytu,mogliśmy najwyżej rozśmieszyć bank przedstawiając jego zarobki.
A początek był identyczny jak u ciebie. Miałam te same wątpliwości co ty,o to samo się z nim kłóciłam,ale trwałam w związku bo on był dla mnie taaaaki dobry i taaak mnie kochał. I tak obiecywał,że zrobi wszystko,żebyśmy byli razem.
Wszystkie twoje obawy są całkowicie słuszne, a rozmowy z nim nic nie pomogą.Bo on po prostu taki jest i inny nie będzie. Pytanie tylko czy jesteś w stanie akceptować to całe życie?
earl grey jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-17, 10:38   #26
neliel
Raczkowanie
 
Avatar neliel
 
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 133
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

Ha! Czyli wszystko sprowadza się do prostego pytania ( no, może nie aż tak prostego. Wiadomo, że Ty dojrzałaś wcześniej- myslisz o rodzinie, o przyszłości. On zaś chce się bawić i sobie- za przeproszeniem- bimbać. I tu pojawia się to pytanie- czy on JESZCZE nie dorósł, czy on po prostu nie dorósł i nigdy tego nie zrobi? Czyli- uogólniając- facet po x roku życia, który stawia na życie typowo studenckie, nie pracuje, nic mu się nie chce, a jest w stałym związku z kochaną osobą- czy on kiedyś dojrzeje? Czy to nie wina młodego wieku ale charakteru? Jestem bardzo ciekawa co Wy o tym myślicie!
__________________
"Nie wiadomo dlaczego wszyscy mówią do kotów „ty”, choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu."
neliel jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-17, 11:54   #27
The High Priestess26
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 59
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

Bardzo Wam dziękuję za wsparcie i opinie.

Z racji mojego zawodu, sama posiadam pewną wiedzę psychologiczną i aż mnie przytłacza świadomość tego, że znajduje się w sytuacji w zasadzie bez wyjścia. Innym doskonale wiedziałabym co powiedzieć, a tutaj łapię się każdej nadziei, każdej jego obietnicy, a obiecuje dużo - "nie martw się, pracę znajdę, tylko skończę studia", "przecież ci mówiłem, że jak tylko skończę studia,znajduję pracę i się wyprowadzamy", często też wspomina niby mimochodem "idę do mojej rodziny/żony" - czyli mnie, podkreślając, że niby myśli o mnie poważnie.

Już raz, parę miesięcy temu, dałam mu ultimatum - albo deklaruje się albo koniec, przyrzekł ze łzami w oczach nieomal, że jestem najważniejsza, że mnie kocha, że myśli poważnie o zaręczynach i jest to kwestia pół roku. Moja wina, że zamiast czekać, a teraz go rozliczyć (bo pół roku minie w styczniu) co jakiś czas robiłam o to jazdy, aż w końcu była potężna awantura, po której on chciał się po prostu rozstać, bo znieść już nie mógł "poczucia, że jest niekochany", "moich awantur", tego, że jestem niedowytrzymania.
Sporo racji było w tym, że nie miał poczucia tego, że darzę go uczuciem, bo tylko od niego wymagałam.
Ale teraz, do cholery, od jakiegoś czasu jest inaczej i poświęcam mu tyle uwagi, ile dawniej!

Postanowiliśmy rozwiązywać konflikty, naprawiać związek, a on znowu poszedł na imprezę, prosiłam go, żeby wrócił wcześniej, obiecał że tak zrobi, niedotrzymał słowa i miarka u mnie się przebrała.
Teraz się nie odzywamy. Najbardziej nie mogę znieść tych żałosnych wymówek - na kolanach by nie przepraszał, że nie mógł, chciał,ale nie mógł.
Pewnie każdy zastanawia się dlaczego wymogłam na nim aby był wcześniej - ja w ogóle go prosiłam, żeby nie szedł, niestety, mam tak, i jak na razie nie udało mi się tego zwalczyć, że jak wychodzi sam na imprezę nocną, martwię się i nie mogę usnąć. Usypiam dopiero wtedy, gdy jest w domu. Wiem, że to złe, wiem, że to w jakiś sposób ograniczanie go, powinnam olać i iść spać, ale naprawdę nie mogę.
Na następny dzień szłam do pracy na 9 godzin, wstawałam o 6 rano i prosiłam go, że, jeżeli już idzie, niech wróci wcześniej, żebym choć trochę mogła się wyspać. Wrócił prawie nad ranem, mimo, że obiecywał, spałam 2 godziny, a następnego dnia głupio się tłumaczył, że chciał, ale nie mógł, zresztą, nie słuchałam nawet, bo bardzo się wściekłam, rozpłakałam się z nerwów, a on głupio się uśmiechał (sądził, że przyjdzie, przeprosi i po sprawie), wtedy kazałam mu wyjść, kiedy wychodził, dalej miał wszystko gdzieś, więc z tej bezsilności popchnęłam go i powiedziałam, żeby szedł, bo coś mu zrobię, a teraz usłyszałam, że on nie pozwoli się bić, że zastosowałam na nim przemoc fizyczną i psychiczną, wyrzuciłam z domu, groziłam, popychałam i że przesadziłam, a on miał przede mną na kolanach chodzić. Wina została zwalona na mnie, on jest ciężko obrażony, napisał mi, że nie chce się ze mną spotykać bo ma takie pretensje, używam wobec niego siły(!) już nie pierwszy raz (w czasie tych 5 lat ze dwa razy dostał ode mnie z rozmachu torebką po ramieniu w czasie mojej furii). Oczywiście zripostowałam, że techniki odwracania kota ogonem powinien stosować w gimnazjum, bo tam poskutkują, nie ze mną, ale....

... ja przez to manipulowanie mną, sama już nie wiem czy mam rację czy nie mam, bo przecież faktycznie nikt nie ma prawa nikogo popychać. Rzeczywiście jest to pewnego rodzaju przemoc, albo to bicie torebką - czy gdybym ja była facetem chciałabym dostać od dziewczyny torebką podczas awantury? Nie.
Jak Wy widzicie tą sytuację?
The High Priestess26 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-17, 12:31   #28
cava
Zakorzenienie
 
Avatar cava
 
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 22 122
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

Kochanie, otrząśnij się.
To ze Ty jesteś winna że go popchnęłaś, to nie znaczy że on nie jest winien kłamstwa, spóźnienia, i ogólnego niechlujstwa.
Twoje przewinienie nie zamazuje jego ogólnego olewania Cię i nie zwalnia go z odpowiedzialności i konieczności przeprosin.
Nie daj sobą manipulować, sugerujesz że masz coś wspólnego z psychologią, tak zrozumiałam, poproś kogoś o pomoc. Nie wstydzi się, bo facet Cię wkręca i zwala na Cibie poczucie winy które on powinien mieć a nie Ty. A Ty juz chyba się kompletnie pogubiłaś.


I niestety, ja nie widzę przed Wami przyszłości, macie kompletnie inne cele życiowe.
Nie jesteś materialistką, nie widzę tego w Twoich postach, jedyne co widzę, to naturalne oczekiwanie wsparcia, partnerstwa i bezpieczeństwa.
Przy czym wsparcie nie polega na klepaniu po pleckach i miłych słówkach, tylko na podkasaniu rękawów i wzięciu się do roboty.
Kobieta rodzi dzieci i ma prawo oczekiwac od partnera takiej dyspozycyjności i zaradnośći, że przez czas konieczny na np. odleżenie zagrożonej ciąży i odchowanie dziecka partner uciągnie finansowo i pomoże w domu.
Jak sobie wyobrażasz tego swojego melepetę w takiej roli? W rpoli jedynego żywiciela rodziny przez dajmy na to 2-4 lata - bo różne wypadki chodza po ludziach, moze będziesz rodzić jak z procy zdrowe dzieci, a moze będzie Cię to kosztowało duzo zdrowia i czasu.

Matko święta, jakby mój zobaczył ze kupuję szpilki za 160 to by mi z radości żem taka oszczędna kolejną parę kupił, a ten ma czelność jojczyć że własne pieniądze wydajesz na własne potrzeby i że jak juz poczuje władze to tak u Was nie będzie. A niby jak będzie? Nie rozumiem, co, będzie Cię rozliczał, udzielał łaskawego pozwolenia lub nie na zakupy? On sobie wyobraża że po ślubie przejmie całkowitą kontrolę nad trym co robisz? Trampki na lato, kalosze z góralską skarpetą na zimę? Masakra.
Ty lepiej porozmawiaj jak on sobie wyobraża małżeństwo i np jak widzi małżeński budżet - bo coś czuję że się kobieto zdziwisz jak usłyszczysz szczegóły Waszego ewentualnego przyszłego pożycia.


Czytaj post earl grey bo u Ciebie będzie tak samo jak za tego trutnia wyjdziesz. Jakoś nie wierzę w cuda, ludzie się nie zmieniają.
__________________
Cava

Z salamandrą w dłoni szedłem przez powierzchnię komety.
Liz Williams
cava jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-17, 12:34   #29
Luckyboy
Raczkowanie
 
Avatar Luckyboy
 
Zarejestrowany: 2008-11
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 225
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

Cytat:
Napisane przez The High Priestess26 Pokaż wiadomość
Bardzo Wam dziękuję za wsparcie i opinie.

Z racji mojego zawodu, sama posiadam pewną wiedzę psychologiczną i aż mnie przytłacza świadomość tego, że znajduje się w sytuacji w zasadzie bez wyjścia. Innym doskonale wiedziałabym co powiedzieć, a tutaj łapię się każdej nadziei, każdej jego obietnicy, a obiecuje dużo - "nie martw się, pracę znajdę, tylko skończę studia", "przecież ci mówiłem, że jak tylko skończę studia,znajduję pracę i się wyprowadzamy", często też wspomina niby mimochodem "idę do mojej rodziny/żony" - czyli mnie, podkreślając, że niby myśli o mnie poważnie.

Już raz, parę miesięcy temu, dałam mu ultimatum - albo deklaruje się albo koniec, przyrzekł ze łzami w oczach nieomal, że jestem najważniejsza, że mnie kocha, że myśli poważnie o zaręczynach i jest to kwestia pół roku. Moja wina, że zamiast czekać, a teraz go rozliczyć (bo pół roku minie w styczniu) co jakiś czas robiłam o to jazdy, aż w końcu była potężna awantura, po której on chciał się po prostu rozstać, bo znieść już nie mógł "poczucia, że jest niekochany", "moich awantur", tego, że jestem niedowytrzymania.
Sporo racji było w tym, że nie miał poczucia tego, że darzę go uczuciem, bo tylko od niego wymagałam.
Ale teraz, do cholery, od jakiegoś czasu jest inaczej i poświęcam mu tyle uwagi, ile dawniej!

Postanowiliśmy rozwiązywać konflikty, naprawiać związek, a on znowu poszedł na imprezę, prosiłam go, żeby wrócił wcześniej, obiecał że tak zrobi, niedotrzymał słowa i miarka u mnie się przebrała.
Teraz się nie odzywamy. Najbardziej nie mogę znieść tych żałosnych wymówek - na kolanach by nie przepraszał, że nie mógł, chciał,ale nie mógł.
Pewnie każdy zastanawia się dlaczego wymogłam na nim aby był wcześniej - ja w ogóle go prosiłam, żeby nie szedł, niestety, mam tak, i jak na razie nie udało mi się tego zwalczyć, że jak wychodzi sam na imprezę nocną, martwię się i nie mogę usnąć. Usypiam dopiero wtedy, gdy jest w domu. Wiem, że to złe, wiem, że to w jakiś sposób ograniczanie go, powinnam olać i iść spać, ale naprawdę nie mogę.
Na następny dzień szłam do pracy na 9 godzin, wstawałam o 6 rano i prosiłam go, że, jeżeli już idzie, niech wróci wcześniej, żebym choć trochę mogła się wyspać. Wrócił prawie nad ranem, mimo, że obiecywał, spałam 2 godziny, a następnego dnia głupio się tłumaczył, że chciał, ale nie mógł, zresztą, nie słuchałam nawet, bo bardzo się wściekłam, rozpłakałam się z nerwów, a on głupio się uśmiechał (sądził, że przyjdzie, przeprosi i po sprawie), wtedy kazałam mu wyjść, kiedy wychodził, dalej miał wszystko gdzieś, więc z tej bezsilności popchnęłam go i powiedziałam, żeby szedł, bo coś mu zrobię, a teraz usłyszałam, że on nie pozwoli się bić, że zastosowałam na nim przemoc fizyczną i psychiczną, wyrzuciłam z domu, groziłam, popychałam i że przesadziłam, a on miał przede mną na kolanach chodzić. Wina została zwalona na mnie, on jest ciężko obrażony, napisał mi, że nie chce się ze mną spotykać bo ma takie pretensje, używam wobec niego siły(!) już nie pierwszy raz (w czasie tych 5 lat ze dwa razy dostał ode mnie z rozmachu torebką po ramieniu w czasie mojej furii). Oczywiście zripostowałam, że techniki odwracania kota ogonem powinien stosować w gimnazjum, bo tam poskutkują, nie ze mną, ale....

... ja przez to manipulowanie mną, sama już nie wiem czy mam rację czy nie mam, bo przecież faktycznie nikt nie ma prawa nikogo popychać. Rzeczywiście jest to pewnego rodzaju przemoc, albo to bicie torebką - czy gdybym ja była facetem chciałabym dostać od dziewczyny torebką podczas awantury? Nie.
Jak Wy widzicie tą sytuację?
Ty masz charakter, a on go nie ma.
Ty w tym związku jesteś tak naprawdę facetem
Silna z Ciebie Kobieta, a Twój Facet niestety nie dorasta Ci do pięt, pod tym względem.
Sytuacja podbramkowa - moim zdaniem ciężko jest cokolwiek zrobić - jeśli się facet nie zmieni - po prostu się rozstaniecie.

PZDR
Luckyboy
Luckyboy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2008-12-17, 20:35   #30
The High Priestess26
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 59
Dot.: Im dłużej w tym związku, tym gorzej...

jak mi smutno... najgorsze, że ja to wszystko wiem, ale nie potrafię nic zrobić. Kocham go. Już coraz mniej wierzę w to, że on mnie kocha. Jak to wszystko napisałam, to wyłonił się tak okropny obraz, że już sama nie wiem co jest prawdą a co nie. Miałam już tyle pomysłów - poczekać pół roku, obiecywał tydzień temu, że przyrzeka, że będzie inaczej, znajdzie pracę (ale jaką? dorywczą, jeżeli już, bo i tak docelowej będzie szukał za rok, po skończeniu studiów), jeżeli się nie zmieni, wtedy się rozstać; poczekać rok - skończy studia, nie będzie szukał pracy, wyprowadzał się, wtedy się rozstać.
NIE WIEM CO ROBIĆ.

Ciągle się łudzę, że to tylko okoliczności, nie on, że popełnię błąd, życiowy błąd, stracę osobę, która zawsze mnie wspierała, pomagała, przecież jesteśmy razem tyle lat, dotąd wierzyłam, że mnie kocha, bo stara się, kiedy jest dobrze, na te imprezy nie chodzi często, wiecie, ja już mam wyrzuty sumienia, że o nim tak piszę, że może przesadzam, bo te imprezy to kwestia 1 raz w miesiącu, może go ograniczam po prostu, tak tez od niego po ostatniej usłyszałam.

Ja się panicznie boję samotności, gdzieś głęboko wierzę, że będę już sama, mam tyle samotnych koleżanek, bo teraz spotkać sensownego faceta jest bardzo trudno, a ja mam bardzo duże wymagania, dużo wymagam od siebie i od faceta też, a mam już 26lat, chciałabym założyć rodzinę. Boję się i kocham go i nie wiem co ze sobą zrobić, a taka miałam być mądra, tyle książek psychologicznych przeczytałam, tylu dziewczynom radziłam, a teraz nie wiem.

Czy może mi ktoś z Was powiedzieć co by zrobił na moim miejscu, w takiej sytuacji?
The High Priestess26 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 07:53.