Wynagrodzenie za prace.

[NattiTt]

nie da się chyba bez powiedzenia prosto: haft komputerowy + odzieżówka głównie
no przykro mi, nie da się nauczyć w miesiąc zakładania każdego tamborka, wgrywania go do maszyny, krojenia bluz... Nie jest to praca ciężka czy bardzo skomplikowana, ale wymaga wprawy i praktyki, żeby robić to sprawnie i szybko, nie marnować fizeliny, zapamiętać, do którego materiału jaki rodzaj, czy trzeba jakieś podkroje robić, co zrobić jak pojawi się jakiś błąd, jak sprawnie podpruć haft, żeby nie uszkodzić materiału... Nie są to umiejętności z kosmosu. Ale wymagają wprawy.
A często są rzeczy które przychodzą rzadko: ostatnio haftowaliśmy na piankach do nurkowania, zupełnie inny materiał, nowych pracowników trzeba uczyć. Kiedyś znowu coś a'la satyna przyszło. Znowu stoisz nad pracownikiem.
I pełno takich przykładów jest.

Nie stać nas, żeby dla każdej osoby płacić 5 tysięcy miesięcznie. Gdyby tak było, firma prawdopodobnie zostałaby wyłącznie firmą rodzinną, ewentualnie z jednym dodatkowym pracownikiem.

Od pewnego czasu smucą mnie wyprzedaże -20%, -30%... zastanawiam się, ile w takim razie czystego zysku ktoś ma na danym przedmiocie, bo u mnie nie ma takich rabatów. -30% na przedmiocie oznaczałoby, że ja do tego z własnej kieszeni dołożę.
Darmowa przesyłka przy zamówieniu za 150 zł? Kurier pobranie kosztuje u nas 26zł. Wtedy realizacja zamówienia pewnie wyszłaby na plus minus 0... (oczywiście zależy od konkretnego zamówienia).

[rzodkiewka1]

hehe mialam kiedys opcje pracy w tej samej branzy, na samo slowo fizelina mam dreszcze i oni na poczatku dawali 1600 na reke i szczerze? kiedy zobaczylam jak ta praca wyglada zrezygnowalam bo te pieniadze sa smieszne jak na taka prace mimo, ze nie trzeba miec doswiadczenia czy wyksztalcenia. i widze ze w tej firmie ogloszenia o prace sa bez przerwy - ludzie po prostu nie chca robic za takie pieniadze.
tak btw serio udaje wam sie znalezc ludzi ktorzy chca pracowac za najnizsza?

[NattiTt]

Tak. Firma jest młoda, ale jeszcze nikt od nas nie odszedł. Stawki rosną z czasem, każde święta czy okres wzmożonego ruchu wiążą się z premiami, jest jakieś tam zaplecze socjalne... Nie mówię, że to są najlepsze warunki świata... ale dajemy tyle, ile możemy. Dziewczyny przychodziły z wcześniejszych prac typu sklepowa i są chyba zadowolone.
Może kwestia regionu? To nie miasto, tylko wieś. Nie ma dobrej komunikacji publicznej z żadnym większym miastem.

[9bfc43f248fa3dd370e3b645ec22fc32ebbe1d0f]

janusze biznesu...

[ridja devojka]

Dla mnie ten zwyczaj niepodawania stawek jest żenujący. Pracodawca wszystko napisze w ogłoszeniu, wszystkie bzdury i wymysły o rozwoju ale nie napisze najważniejszego. Po co w ogóle tracić czas na kogoś komu nie możemy zapłacić tyle ile chce/kto nam nie może zapłacić tyle ile chcemy. Powinny być widełki i potem ewentualne negocjacje.

Wysłane z mojego GT-I9506 przy użyciu Tapatalka

[rzodkiewka1]

Napisane przez ridja devojka

Dla mnie ten zwyczaj niepodawania stawek jest żenujący. Pracodawca wszystko napisze w ogłoszeniu, wszystkie bzdury i wymysły o rozwoju ale nie napisze najważniejszego. Po co w ogóle tracić czas na kogoś komu nie możemy zapłacić tyle ile chce/kto nam nie może zapłacić tyle ile chcemy. Powinny być widełki i potem ewentualne negocjacje.

Wysłane z mojego GT-I9506 przy użyciu Tapatalka

dokladnie. potem tylko obie strony traca czas na rozmowy, na ktorych okazuje sie, ze pracodawca oferuje totalnie smieszne pieniadze.

[CiotkaSamoDobro]

Mało gdzie podają stawki, a jak już to zazwyczaj są straszne. Powoli rozglądam się za nową pracą i ręce opadają. Nie po to chcę zmieniać pracę, żeby pracować znowu za studencką pensje, nie będąc już dawno studentką :/

O rodzajach proponowanych umów nie wspominając nawet... Bujają mnie składki emerytalne, ale ubezpieczenie zdrowotne mieć muszę, a nawet jakbym sobie sama opłacała, to propozycja pensji na umowie o dzieło w okolicach 1500 złotych na rękę jest... Zresztą robią z tych umów o pracę jakiś luksus, a przecież w większości proponowanych ofert to się należy jak psu buda, przynajmniej wg prawa.

[rzodkiewka1]

Napisane przez CiotkaSamoDobro

Mało gdzie podają stawki, a jak już to zazwyczaj są straszne. Powoli rozglądam się za nową pracą i ręce opadają. Nie po to chcę zmieniać pracę, żeby pracować znowu za studencką pensje, nie będąc już dawno studentką :/

O rodzajach proponowanych umów nie wspominając nawet... Bujają mnie składki emerytalne, ale ubezpieczenie zdrowotne mieć muszę, a nawet jakbym sobie sama opłacała, to propozycja pensji na umowie o dzieło w okolicach 1500 złotych na rękę jest... Zresztą robią z tych umów o pracę jakiś luksus, a przecież w większości proponowanych ofert to się należy jak psu buda, przynajmniej wg prawa.

to prawda, to jest najgorsze, ze w naszym wspanialym kraju umowa o prace traktowana jest jako niebywala rzecz, a zarobki powyzej 2 tys to dla pracodawcow taka kasa, ze niewiadomo co wogole z nia zrobic! ja wychodze z zalozenia, ze jak mnie nie stac na to, zeby zatrudniac pracownika na normalnych warynkach (umowa o prace i zarobki wyzsze niz ta smieszna kwota 2 tys na reke ktore sa pensja glodowa jak sie nie mieszka z rodzicami) to albo robi sam i nie zatrudnia nikogo, albo kuzwa zamyka biznes. proste. potem ludzie godza sie na takie warunki i mamy to co mamy.

[ridja devojka]

Jak szłam do mojej pierwszej pracy po studiach to na rozmowie zapytano mnie o to ile chce zarabiać. Wtedy wiedziałam że nie mam doświadczenia i ze to nie moja branża także nie chciałam kokosow i powiedziałam tylko ze minimalna mnie nie zadowoli ok. Przyjęli mnie. Przyszłam juz do pracy DALEJ NIE WIEDZĄC ILE MAM ZARABIAĆ miałam to gdzieś bo to była moja pierwsza poważna praca i nie miałam na utrzymaniu rodziny ale straszne to było buractwo. Stawkę zobaczyłam dopiero jak dostałam do ręki umowę czyli po miesiącu

Послато са GT-I9506 уз помоћ Тапатока

[samotny_t]

Napisane przez ridja devojka

Jak szłam do mojej pierwszej pracy po studiach to na rozmowie zapytano mnie o to ile chce zarabiać. Wtedy wiedziałam że nie mam doświadczenia i ze to nie moja branża także nie chciałam kokosow i powiedziałam tylko ze minimalna mnie nie zadowoli ok. Przyjęli mnie. Przyszłam juz do pracy DALEJ NIE WIEDZĄC ILE MAM ZARABIAĆ miałam to gdzieś bo to była moja pierwsza poważna praca i nie miałam na utrzymaniu rodziny ale straszne to było buractwo. Stawkę zobaczyłam dopiero jak dostałam do ręki umowę czyli po miesiącu

Послато са GT-I9506 уз помоћ Тапатока

Przecież umowę musisz podpisać do końca pierwszego dnia pracy. Co za żenada, nadaje się tylko do PIP...

[9bfc43f248fa3dd370e3b645ec22fc32ebbe1d0f]

żenada następna to sytuacja, kiedy idziesz na rozmowę i dowiadujesz się, ze nie powiedzą Ci ile masz zarabiać. po prostu jak się na Ciebie zdecydują to wtedy zostaniesz poinformowany o kwocie, wcześniej nie

[ridja devojka]

Napisane przez samotny_t

Przecież umowę musisz podpisać do końca pierwszego dnia pracy. Co za żenada, nadaje się tylko do PIP...

No żenada. Po prostu zanim ktoś w centrali napisał ta umowę i wysłał do nas to tyle czasu minęło oczywiście na umowie była wsteczna data.

Послато са GT-I9506 уз помоћ Тапатока

[Ingel]

Ja szukam pracy w Norwegii i tu tez nie jest podawana wysokosc wynagrodzenia. Jest ogloszenie i czasami jest napisane, ze wysokosc wynagrodzenia na rozmowie. Ale zeby ta magiczna liczba byla bezposrednia napisana w ogloszeniu - nie spotkalam sie z tym.

sorry za brak polskich znakow.

[Ebba_M]

Cześć! Właśnie szukałam takiego wątku, bo ostatnio miałam żenującą sytuację z tym związaną.

Szukałam nowej pracy w innym mieście (z pewnym względów rozważałam przeprowadzkę). Zaaplikowałam do pewnej firmy, takiej korpo-korpo, myślę, że dość dobrze znanej, nie będę tu podawać jej nazwy.

Najpierw miałam rozmowę tel. po polsku i angielsku. Pytali oczywiście o to, ile chcę zarabiać, podałam przedział oczekiwanego wynagrodzenia. Zapytałam o ich stawki - niestety nie mogą podać.
Następnie zaprosili mnie na rozmowę do siebie. Firma fundowała przejazd i nocleg (spotkanie rekrutacyjne zaczynało się następnego dnia rano, nie miałabym jak dojechać od siebie na tak wczesną godzinę). Miałam testy językowe, potem test predyspozycji (jakieś przykładowe zadania, z jakimi trzeba sobie radzić na tym stanowisku), następnie rozmowa z rekruterami i managerami (3 spotkania po jakieś 30, 40 min każde, łącznie 5 osób mnie maglowało). Znowu pytali o oczekiwania, podałam ten sam przedział. Kiwają głową, ale nie chcą podać, ile wynosi to wynagrodzenie.
Po tygodniu dzwonią, że wynik rekrutacji pozytywny i że wkrótce odezwie się do mnie manager z ofertą. Tadam, ja się już cieszę, a tu...dzwoni ten manager po kilku dniach i oferuje mi kwotę o ok. 1 tys. niższą niż ta, o której im mówiłam. Dopytałam - nie można negocjować.

Żenada! Straciłam czas, w obecnej pracy brałam urlop na żądanie. Nie rozumiem też, jak może im się to opłacać. Wydali na mój bilet, hotel. Już nie wspominając ile osób z ich biura poświęciło czas na przeprowadzanie rozmów ze mną.

[rzodkiewka1]

Napisane przez Ebba_M

Cześć! Właśnie szukałam takiego wątku, bo ostatnio miałam żenującą sytuację z tym związaną.

Szukałam nowej pracy w innym mieście (z pewnym względów rozważałam przeprowadzkę). Zaaplikowałam do pewnej firmy, takiej korpo-korpo, myślę, że dość dobrze znanej, nie będę tu podawać jej nazwy.

Najpierw miałam rozmowę tel. po polsku i angielsku. Pytali oczywiście o to, ile chcę zarabiać, podałam przedział oczekiwanego wynagrodzenia. Zapytałam o ich stawki - niestety nie mogą podać.
Następnie zaprosili mnie na rozmowę do siebie. Firma fundowała przejazd i nocleg (spotkanie rekrutacyjne zaczynało się następnego dnia rano, nie miałabym jak dojechać od siebie na tak wczesną godzinę). Miałam testy językowe, potem test predyspozycji (jakieś przykładowe zadania, z jakimi trzeba sobie radzić na tym stanowisku), następnie rozmowa z rekruterami i managerami (3 spotkania po jakieś 30, 40 min każde, łącznie 5 osób mnie maglowało). Znowu pytali o oczekiwania, podałam ten sam przedział. Kiwają głową, ale nie chcą podać, ile wynosi to wynagrodzenie.
Po tygodniu dzwonią, że wynik rekrutacji pozytywny i że wkrótce odezwie się do mnie manager z ofertą. Tadam, ja się już cieszę, a tu...dzwoni ten manager po kilku dniach i oferuje mi kwotę o ok. 1 tys. niższą niż ta, o której im mówiłam. Dopytałam - nie można negocjować.

Żenada! Straciłam czas, w obecnej pracy brałam urlop na żądanie. Nie rozumiem też, jak może im się to opłacać. Wydali na mój bilet, hotel. Już nie wspominając ile osób z ich biura poświęciło czas na przeprowadzanie rozmów ze mną.

to jest po prostu zalosne:/ szukaja białych murzynow do robienia za smieszne pieniadze

[Dorotti666]

Napisane przez rzodkiewka1

to jest po prostu zalosne:/ szukaja białych murzynow do robienia za smieszne pieniadze

proszę o zaprzestanie używania sformułowań typu "murzyn"

[rzodkiewka1]

Napisane przez Dorotti666

proszę o zaprzestanie używania sformułowań typu "murzyn"

nie wierze w to co czytam......
ale spoko

[samotny_t]

Napisane przez Dorotti666

proszę o zaprzestanie używania sformułowań typu "murzyn"

Murzyn. Ban?

[201703060948]

Napisane przez Dorotti666

proszę o zaprzestanie używania sformułowań typu "murzyn"

Kontekst to wszystko?

---------- Dopisano o 18:19 ---------- Poprzedni post napisano o 18:15 ----------

Napisane przez Ebba_M

Cześć! Właśnie szukałam takiego wątku, bo ostatnio miałam żenującą sytuację z tym związaną.

Szukałam nowej pracy w innym mieście (z pewnym względów rozważałam przeprowadzkę). Zaaplikowałam do pewnej firmy, takiej korpo-korpo, myślę, że dość dobrze znanej, nie będę tu podawać jej nazwy.

Najpierw miałam rozmowę tel. po polsku i angielsku. Pytali oczywiście o to, ile chcę zarabiać, podałam przedział oczekiwanego wynagrodzenia. Zapytałam o ich stawki - niestety nie mogą podać.
Następnie zaprosili mnie na rozmowę do siebie. Firma fundowała przejazd i nocleg (spotkanie rekrutacyjne zaczynało się następnego dnia rano, nie miałabym jak dojechać od siebie na tak wczesną godzinę). Miałam testy językowe, potem test predyspozycji (jakieś przykładowe zadania, z jakimi trzeba sobie radzić na tym stanowisku), następnie rozmowa z rekruterami i managerami (3 spotkania po jakieś 30, 40 min każde, łącznie 5 osób mnie maglowało). Znowu pytali o oczekiwania, podałam ten sam przedział. Kiwają głową, ale nie chcą podać, ile wynosi to wynagrodzenie.
Po tygodniu dzwonią, że wynik rekrutacji pozytywny i że wkrótce odezwie się do mnie manager z ofertą. Tadam, ja się już cieszę, a tu...dzwoni ten manager po kilku dniach i oferuje mi kwotę o ok. 1 tys. niższą niż ta, o której im mówiłam. Dopytałam - nie można negocjować.

Żenada! Straciłam czas, w obecnej pracy brałam urlop na żądanie. Nie rozumiem też, jak może im się to opłacać. Wydali na mój bilet, hotel. Już nie wspominając ile osób z ich biura poświęciło czas na przeprowadzanie rozmów ze mną.

No żenada, ale co zrobisz?

W korpo akurat takich niedorzeczności jest od groma, więc jak celujesz w takie prace to przyzwyczajaj się. Swoją drogą, mnie polskie korpo nie chciały zwracać kosztów - zagraniczne robią to "z automatu", więc ciesz się, że sama nie zdecydowałaś się tego opłacać.

[samotny_t]

Napisane przez Osterhase

No żenada, ale co zrobisz?

W korpo akurat takich niedorzeczności jest od groma, więc jak celujesz w takie prace to przyzwyczajaj się. Swoją drogą, mnie polskie korpo nie chciały zwracać kosztów - zagraniczne robią to "z automatu", więc ciesz się, że sama nie zdecydowałaś się tego opłacać.

Tak sobie pomyslalem ze biznesowo może się tym januszom korporacyjnym na krótką metę opłacać taka strategia. Zapłacą dużej liczbie osób za rozmowę, to zwiększają sobie prawdopodobieństwo że któraś zdecyduje się na podjęcie pracy za grosze. Oszczędność spokojnie po paru miesiacach starczy na pokrycie kosztów tych rekrutacji - wiec to nie takie niedorzeczne w oczach tych "menedżerów".

Oczywiście długofalowo skutki są katastrofalne - niezmotywowany, rotujacy personel, ale kto by się tam przejmował

[201703060948]

Napisane przez samotny_t

Tak sobie pomyslalem ze biznesowo może się tym januszom korporacyjnym na krótką metę opłacać taka strategia. Zapłacą dużej liczbie osób za rozmowę, to zwiększają sobie prawdopodobieństwo że któraś zdecyduje się na podjęcie pracy za grosze. Oszczędność spokojnie po paru miesiacach starczy na pokrycie kosztów tych rekrutacji - wiec to nie takie niedorzeczne w oczach tych "menedżerów".

Oczywiście długofalowo skutki są katastrofalne - niezmotywowany, rotujacy personel, ale kto by się tam przejmował

Może korpo sądziła, że jak autorka obejrzy sobie od wnętrza ładny budynek i porozmawia aż z tyloma managerami to zrobi to tak piorunujące wrażenie, że nie będzie chciała już sobie iść i zaakceptuje wszystko.

Na polskiej stronie rekrutacyjnej jednej z korpo w ogłoszeniach o pracę zawsze jest zdanie, że oferują pracę "w prestiżowej firmie". Zawsze mnie to niesamowicie śmieszy, bo z prestiżem to chyba trochę jak z klasą i elegancją. Jak ktoś musi podkreślać, że ma klasę albo elegancję to znaczy, że jej właśnie nie ma, a nie że jej ma tak dużo.

A tak na serio to strzelałabym, że rekruterzy i managerzy po prostu nie wiedzieli, ile HRy autorce zaproponują, bo znaleźć w korpo kogoś, komu się chce zrobić o krok więcej niż to, za co go oceniają i połączy A z B, jest ciężko.

[Ebba_M]

Napisane przez Osterhase

A tak na serio to strzelałabym, że rekruterzy i managerzy po prostu nie wiedzieli, ile HRy autorce zaproponują, bo znaleźć w korpo kogoś, komu się chce zrobić o krok więcej niż to, za co go oceniają i połączy A z B, jest ciężko.

Manager, który do mnie dzwonił z ofertą, był jednym z tych, z którymi miałam rozmowę kwalifikacyjną. Jak pytałam o negocjowanie wynagrodzenia, to powiedział, że to jest kwota przewidziana dla tego stanowiska. Zakładam więc, że wiedział, że taką stawkę mi zaproponują (tak samo osoby z HR, z którymi rozmawiałam i informowałam o moich oczekiwaniach).

Może rzeczywiście im się opłaca bulić za dojazd/hotel w nadziei, że ktoś się skusi. Aczkolwiek znalazłam na jakimś forum opinie o tej firmie i ludzie pisali, że wyśmiali proponowane wynagrodzenie. Zwłaszcza, że robią rekrutację jak na nie wiadomo jaką pracę, a później oferują śmieszne pieniądze.

[201703060948]

Napisane przez Ebba_M

Manager, który do mnie dzwonił z ofertą, był jednym z tych, z którymi miałam rozmowę kwalifikacyjną. Jak pytałam o negocjowanie wynagrodzenia, to powiedział, że to jest kwota przewidziana dla tego stanowiska. Zakładam więc, że wiedział, że taką stawkę mi zaproponują (tak samo osoby z HR, z którymi rozmawiałam i informowałam o moich oczekiwaniach).

Może rzeczywiście im się opłaca bulić za dojazd/hotel w nadziei, że ktoś się skusi. Aczkolwiek znalazłam na jakimś forum opinie o tej firmie i ludzie pisali, że wyśmiali proponowane wynagrodzenie. Zwłaszcza, że robią rekrutację jak na nie wiadomo jaką pracę, a później oferują śmieszne pieniądze.

Co to za firma?

Jakiś outsourcing?

[invisible_01]

Napisane przez NattiTt

Co powiedzą pracownikowi widełki w stylu 1800-3000? No nic.

To są te ogromne widełki? Ogromne to by były 3.000-10.000, ale 1.800 a 3.000 jednoznacznie wskazuje, że 1.800 zł dostaniesz bez doświadczenia, a 3.000 zł z dużym doświadczeniem; coś pomiędzy - z krótkim doświadczeniem. Dla mnie spokojnie można byłoby takie widełki podać w ogłoszeniu.

[201701300929]

Napisane przez ridja devojka

Dla mnie ten zwyczaj niepodawania stawek jest żenujący. Pracodawca wszystko napisze w ogłoszeniu, wszystkie bzdury i wymysły o rozwoju ale nie napisze najważniejszego. Po co w ogóle tracić czas na kogoś komu nie możemy zapłacić tyle ile chce/kto nam nie może zapłacić tyle ile chcemy. Powinny być widełki i potem ewentualne negocjacje.

Wysłane z mojego GT-I9506 przy użyciu Tapatalka

jeszcze czasem to przynajmniej ktos napisze,ze atrakcyjne wynagrodzenie i jest jakas nadzieja, ale mnie to najbardziej bawia ogloszenia, gdzie milion wymagan z w kolumnie co oferuje pracodawca:ciekawa prace pelna wzwan (czyli mnostwo roboty i odpowiedzialnosc, ale atrakcyjnego wynagrodzenia to juz niekoniecznie)

Napisane przez rzodkiewka1

to prawda, to jest najgorsze, ze w naszym wspanialym kraju umowa o prace traktowana jest jako niebywala rzecz, a zarobki powyzej 2 tys to dla pracodawcow taka kasa, ze niewiadomo co wogole z nia zrobic! ja wychodze z zalozenia, ze jak mnie nie stac na to, zeby zatrudniac pracownika na normalnych warynkach (umowa o prace i zarobki wyzsze niz ta smieszna kwota 2 tys na reke ktore sa pensja glodowa jak sie nie mieszka z rodzicami) to albo robi sam i nie zatrudnia nikogo, albo kuzwa zamyka biznes. proste. potem ludzie godza sie na takie warunki i mamy to co mamy.

wydaje mi sie,ze to jest w duzej mierze przez rozbieznosc pokolen-jak bylam studentke w warszawie to sZefowa po pol roku dala mi podwyzke i mialam cale 2,1 na zleceniu miesiecznie, a ona mnie pytala(ale tak na serio) kiedy kupie sobie mieszkanie bo chciala,zebym jej zostala na stale,
po prostu ludziom po 50 (ktorzy czesto sa szefami) z innego pokolenia,gdzie nie bralo sie pol milionowych kredytow na mieszkanie, ani nie placilo mnostwo kasy na zlobki sie wydaje,ze jak oni zarabalia te 2 tys to inni tez moga zyc za tyle..

[Ebba_M]

Napisane przez Osterhase

Co to za firma?

Jakiś outsourcing?

Raczej takie centrum usług wspólnych dla oddziałów tej firmy w Polsce i Europie.
Subskrybuję pracuj.pl i znowu widzę, że się to samo stanowiska ogłasza, może da im to myślenia

Ja nie wierzę w "atrakcyjne wynagrodzenia", bo każdy to sobie może inaczej rozumieć. A najlepsze jest jak piszą w ogłoszeniu, że oferują "narzędzia niezbędne do wykonywania pracy" To dopiero powinno przyciągać pracowników

[201701300929]

Napisane przez Ebba_M

Ja nie wierzę w "atrakcyjne wynagrodzenia", bo każdy to sobie może inaczej rozumieć. A najlepsze jest jak piszą w ogłoszeniu, że oferują "narzędzia niezbędne do wykonywania pracy" To dopiero powinno przyciągać pracowników

hahaha, no rzeczywiscie, wlasnie sobie wyobrazilam oferte pracy na budowie ale z wymaganym wlasnym walcem

Save

[Timon i Pumba]

Treść usunięta

[201701300929]

Napisane przez Timon i Pumba

Treść usunięta

a ile pytan to generuje-czy firma bedzie tak uprzejma,zeby zalatwic parking czy tez trzeba sobie parkowac walcem pod blokiem?

Save

[Timon i Pumba]

Treść usunięta