Odwyk od zakupow kosmetycznych(grupa wsparcia)

[All_that_jazz]

Napisane przez sabbatha

chyba giant ;p poza tym za tysiaka to tylko KROSS o! :P

OMG, masz rację Czytanie nudnego artykułu do egzaminu aż tak mnie zamuliło,że napisałam coś tak głupiego:h ahaha:
Za tysiaka byś kupiła.Sama kupiłam taki jako mój pierwszy poważny rower terenowy i kosztował dokładnie tyle.Oglądam rowery w sklepach regularnie i wersja podstawowa na której da się już konkretnie jeździć jest w takiej cenie (do jazdy w trudnym terenie warto wymienić kasetę ale to już mały koszt).Giant, nie Kross spokojnie da się za to kupić.

[loverynka]

Pociesza mnie to, że większość rzeczy była z listy. Najbardziej niepotrzebnym zakupem był pomarańczowy cień inglota i trójka z inglota.

Ekskluzywne perfumy mi się w większości nie podobają. Wystarczy mi moja Daisy Marca Jacobsa. Nie umiem zużyć pojemności większej niż 30 ml, po prostu nie potrafię.

Kiedyś byłam ostro uzależniona od kupowania płyt i książek. Właściwie wszystkie ważniejsze książki i płyty wydane do 2007 roku już mam. Później przystopowałam.
Od 2005 roku kupowałam nałogowo koraliki, kamienie i półfabrykaty srebrne. Nałóg przystopował od kiedy mam DG.
Teraz mam kosmetyki... Pociesza mnie to, że w poprzednich miesiącach wydawałam średnio 100 zł na kosmetyki. I większość asortymentu była do wymiany...

[All_that_jazz]

Napisane przez sabbatha

Odwyk do paru dni przed sylwestrem (jakby cos potrzebne bylo )

A, dopuszczam ograniczoną ilość tanich lakierów do paznokci (inaczej obgryzę paznokcie )

Na sylwestra można upolować coś na targowisku albo nabyć tanio na allegro odsypki pigmentów MAC (ja mam w tym celu taki mały zapas).
Co do obgryzania-skuteczniejsze od lakierów są gorzkie płyny przeciw obgryzaniu (w aptece).Wiem bo sama kiedyś obgryzałam (nerwica dziecięca po pobycie w szpitalu).
Przestałam obgryzać po tych obrzydliwie gorzkich mazidłach.Mogę polecić.
Co do lakierowania to chyba nie działa bo widuję czasem w tramwajach dziewczyny z pomalowanymi na krwistą czerwień i wyraźnie poobgryzanymi pazurami A obgryzanie lakieru do najzdrowszych chyba nie należy (nawet jeśli jest on bez toluenu).

[sabbatha]

Napisane przez All_that_jazz

OMG, masz rację Czytanie nudnego artykułu do egzaminu aż tak mnie zamuliło,że napisałam coś tak głupiego:h ahaha:
Za tysiaka byś kupiła.Sama kupiłam taki jako mój pierwszy poważny rower terenowy i kosztował dokładnie tyle.Oglądam rowery w sklepach regularnie i wersja podstawowa na której da się już konkretnie jeździć jest w takiej cenie (do jazdy w trudnym terenie warto wymienić kasetę ale to już mały koszt).Giant, nie Kross spokojnie da się za to kupić.

Porównaj sobie osprzęt w giantach a w krossach Giant zawsze będzie miał gorszą relację cena/jakość, krossy to od 2006 świetne rowery (sami produkują dla renomowanych firm) a z racji tego, że to polska firma jest dużo tańszy Wystarczy np. porównać Gianta Sierrę z Levelem a2 (np. z zeszłego roku jeśli chcmy mieć prawie identyczną cenę) - level a2 ma o wiele lepsze komponenty.

[All_that_jazz]

Napisane przez loverynka

Pociesza mnie to, że większość rzeczy była z listy. Najbardziej niepotrzebnym zakupem był pomarańczowy cień inglota i trójka z inglota.

Ekskluzywne perfumy mi się w większości nie podobają. Wystarczy mi moja Daisy Marca Jacobsa. Nie umiem zużyć pojemności większej niż 30 ml, po prostu nie potrafię.

Kiedyś byłam ostro uzależniona od kupowania płyt i książek. Właściwie wszystkie ważniejsze książki i płyty wydane do 2007 roku już mam. Później przystopowałam.
Od 2005 roku kupowałam nałogowo koraliki, kamienie i półfabrykaty srebrne. Nałóg przystopował od kiedy mam DG.
Teraz mam kosmetyki... Pociesza mnie to, że w poprzednich miesiącach wydawałam średnio 100 zł na kosmetyki. I większość asortymentu była do wymiany...

Kurcze to ty się jakoś strasznie łatwo uzależniasz i masz jakiś straszny przymus zachowań kompulsywnych.Po prostu zmieniasz co jakiś czas branżę ale wychodzi na to samo.Ja bym się chyba przeszła do psychologa i powierzyłabym nadzór nad moimi finansami czy kartą komuś bliskiemu, komu ufam dopóki nie dowiedziałabym się dlaczego moje kupowanie działa według takich a nie innych mechanizmów.
Bo zachcianki zachciankami ale u ciebie to jakby wiązka ciągów nałogu.
Sama miałam tak jakiś czas temu, zaczęło się od problemów w moim związku no ale nie trwało to tak długo ( 3 wypadki pomroczności jasnej w trakcie zakupów,jeden ciąg trwający 3 miesiące) nie miało aż tylu stadiów i różnych form.
Wydaje mi się ,że twój nałóg ma już dość długą historię czy raczej długie życie za sobą.Gdybym była na twoim miejscu bałabym się czy uda mi się samodzielnie od tego uwolnić.

[sabbatha]

Całkowicie się zgadzam z All_That_Jazz - jak sobie z żadnym nałogiem nie radzisz, to odwiedziłabym psychologa.

Ja też wpadam czasami w jakieś nałogi ale potrafię z nimi walczyć (nawet z jedzenia kompulsywnego wyszłam i z uzależnienia od intenetu), ale jak bym sobie nie radziła to chyba bym jednak szukała pomocy.

[All_that_jazz]

Napisane przez sabbatha

Porównaj sobie osprzęt w giantach a w krossach Giant zawsze będzie miał gorszą relację cena/jakość, krossy to od 2006 świetne rowery (sami produkują dla renomowanych firm) a z racji tego, że to polska firma jest dużo tańszy Wystarczy np. porównać Gianta Sierrę z Levelem a2 (np. z zeszłego roku jeśli chcmy mieć prawie identyczną cenę) - level a2 ma o wiele lepsze komponenty.

O widzę,że koleżanka rowerzystka.
Co do komponent-point taken.
Ale w rowerze ważniejsza rama,całą resztę można stopniowo wymienić otrzymując w efekcie całkiem nowy o klasę lepszy rower.A Giant ma trwałe, mocne i stosunkowo lekkie jak na ten przedział cenowy ramy.I dlatego na początek wybrałam i komuś też polecałabym Gianta.
Co do polskich produktów-można oczywiście zrobić też ramę w Mielcu na indywidualne zamówienie ale to już droższa zabawa i koszt całego roweru rośnie.
No ale sama rama to naprawdę dobry produkt na światowym poziomie.

[sabbatha]

Kross ma porządne ramy, teraz ci nie powiem komu oni robią bo nie pamiętam ale którejś renomowanej firmie (kross ma w pl fabryke) - mi cykliści bardzo polecali, kupiłam hexagona v4 z 2006 roku (te miały kiepskie amory, ale kosztował 750 zł), dołożyłam do tysiaka i kupiłam suntoura amor i tak śmigam do tego pory i nic mi sie nie dzieje. Rower lekki, wygodny baardzo fajny sprzęt. Nie chce mi się dokładać bo jednak te z 2006 trochę słabizowały ale za rok kupuję któregoś levela (teraz brat kupuje zeszłoroczną a2) - w półce do 2 tyś imho nie mają sobie równych. A jak kupowałam rower to gianty za 1000 zł miały sztywne widelce

[loverynka]

Hmm, ja to nazywam nałogiem, lecz zasadniczo moje polowania tym nie są.

Jeśli chodzi o psychologa, to przy przygotowaniu do bycia terapeutą przechodzimy 4 letnią psychoterapię indywidualną i grupową, więc pod tym względem mam rękę na pulsie.

Lecz z płytami i książkami to raczej zbieractwo i polowanie. Mam to po ojcu. On ma wszystkie najważniejsze wg niego płyty i książki. Ja mam tak ze swoimi, także tymi naukowymi. Była lista i dopóki nie kupiłam wszystkiego co na niej było to nie odpuściłam.
Nad kartą i finansami panuje TŻ i jeszcze nie krzyczy. W sumie, to przez pół roku wydałam mniej na kosmetyki niż przez ostatni miesiąc. Ale mam już chyba wszystko co chciałam mieć.

[All_that_jazz]

Jak miło.Ja też składam na rower ale mam na oku Santa Cruz.
Szkoda,że Ghost nie robi już samych ram.TŻ kupił w ubiegłym roku na wyprzedaży i złożył na tej ramie takie cudo full suspension,że aż mu zazdroszczę.
Co do sztywnych ram-sztywniaczek na początek jest dobry.Ja po Giant mam narazie damską Konę-też sztywniak (jest świetna jeśli wymienić w niej seryjne siodło i makabrycznie szybko rdzewiejący łańcuch no i zmienić kasetę.Poza tym jest cudowna,szczególnie dla takiej drobiny jak ja).I moim zdaniem jest dobry do nauki konkretnej jazdy bo sztywniak więcej wymaga i mniej wybacza na trudnej trasie,uczy techniki.Choć nie powiem,że nie myślę już o fullu.

[loverynka]

Swoją drogą strasznie naskoczyłyście

Naprawdę radzę sobie. Spytajcie którejkolwiek biżuteryjki ,która zarabia na tym co robi, ile wydała w życiu na korale i kamienie, to się za głowę złapiecie.

Wiem, że to strasznie brzmi, ale w tej chwili mam wszystko czego używam.
Nawet z tuszy do rzęs mam tylko 2 Najwięcej mam cieni i kredek, ale kredki wyeliminuję bo mam duraline i właśnie po to go kupiłam. Będzie dobrze

Ha, miałam kiedyś Konę, ale rowery mnie nie kręcą

[sabbatha]

Napisane przez All_that_jazz

Jak miło.Ja też składam na rower ale mam na oku Santa Cruz.
Szkoda,że Ghost nie robi już samych ram.TŻ kupił w ubiegłym roku na wyprzedaży i złożył na tej ramie takie cudo full suspension,że aż mu zazdroszczę.
Co do sztywnych ram-sztywniaczek na początek jest dobry.Ja po Giant mam narazie damską Konę-też sztywniak (jest świetna jeśli wymienić w niej seryjne siodło i makabrycznie szybko rdzewiejący łańcuch no i zmienić kasetę.Poza tym jest cudowna,szczególnie dla takiej drobiny jak ja).I moim zdaniem jest dobry do nauki konkretnej jazdy bo sztywniak więcej wymaga i mniej wybacza na trudnej trasie,uczy techniki.Choć nie powiem,że nie myślę już o fullu.

No ja się ciągle waham czy ładować w rower czy zmienić, ale bardziej się opłaca chyba zmienić.

[All_that_jazz]

Napisane przez loverynka

Hmm, ja to nazywam nałogiem, lecz zasadniczo moje polowania tym nie są.

Jeśli chodzi o psychologa, to przy przygotowaniu do bycia terapeutą przechodzimy 4 letnią psychoterapię indywidualną i grupową, więc pod tym względem mam rękę na pulsie.

Lecz z płytami i książkami to raczej zbieractwo i polowanie. Mam to po ojcu. On ma wszystkie najważniejsze wg niego płyty i książki. Ja mam tak ze swoimi, także tymi naukowymi. Była lista i dopóki nie kupiłam wszystkiego co na niej było to nie odpuściłam.
Nad kartą i finansami panuje TŻ i jeszcze nie krzyczy. W sumie, to przez pół roku wydałam mniej na kosmetyki niż przez ostatni miesiąc. Ale mam już chyba wszystko co chciałam mieć.

O kurcze to gubi cię najstarszy psychologiczny mechanizm świata czyli skłonność do konsekwencji
Zbieractwo nie ma sensu.Wszystko z czasem niszczeje, muzeum nie założysz a bliskim zostanie po tobie masa gratów, z którymi nie wiadomo co zrobić.Moi rodzice to też chomiki i tez miałam takie ciągoty ale już się z tego wyleczyłam.Pomogło mi małe mieszkanie i sprzątanie gratów u rodziców i w domu zmarłego wujka.I refleksja ,ze świat i tak zaśmiecony, przeludniony i nie ma sensu go dodatkowo zagracać.No i mama mojego TŻ'ta-mistrzyni minimalizmu i porządku.Rodzinny dom TŻ'ta to świątynia ładu, recyklingu i braku rzeczy zbędnych.Normalnie świątynia jaśnie oświeconego rozumu.W jak najbardziej pozytywnym sensie.Teraz latem mam w planach czystkę totalną w moim rodzinnym domu w zgodzie z tym modelem i już rodziców straszę nasłaniem na nich mamy TŻ'ta.I sądząc po ich reakcjach i ilości kurzu na ich gratach, o ilości moli na zbędnych ciuchach w szafach nie wspominając, to nie mogą się już doczekać kiedy spełnię te groźby.

[loverynka]

Pocieszę, dziś zrobiliśmy z TŻ porządki w szafach i wyszło, że po ograniczeniu się do minimum do pozbycia się były tylko za małe już na mnie spódnice gotyckie (pupa mi urosła).

A książki... hmm jak się ma ojca pracownika naukowego to tak zostaje. Za to rodzice TŻta wyrzucają wszystko, a jego mama jest moim Second Handem Rzeczy na które normalnie mnie by było nie stać mam od niej, bo kupiła a) za małe, b) nie lubi czarnego

[All_that_jazz]

Napisane przez sabbatha

No ja się ciągle waham czy ładować w rower czy zmienić, ale bardziej się opłaca chyba zmienić.

Zależy jak długo masz rower na danej ramie.Dobra rama pożyje 4-5 lat przy regularnej eksploatacji.Poprzednia Kona TŻ'ta żyła 6 i nadal jest na chodzie ale jużwyłącznie na lekkie przejażdżki po lesie po płaskim terenie-bo po taki czasie jej wytrzymałość (mikrourazy od wstrząsów,uderzeń-tworzą się pęknięcia wewnątrz ramy) jest już za słaba do poważnej jazdy górskiej i ewentualnych skoków czy upadków.TŻ jeździ ostro więc zmienia ramę po 4 latach eksploatacji,żeby być pewnym bezpieczeństw sprzętu.Gdyby rama złamała mu się na trasie to mogłyby być po nim, tym bardziej,że jeździ w spd.Jeśli masz ramę krócej niż 2-3 lata spokojnie wystarczy wymiana osprzętu.

[kamalaska]

a ja robie zamach na torebke w sklepie hause

[All_that_jazz]

Napisane przez loverynka

Pocieszę, dziś zrobiliśmy z TŻ porządki w szafach i wyszło, że po ograniczeniu się do minimum do pozbycia się były tylko za małe już na mnie spódnice gotyckie (pupa mi urosła).

A książki... hmm jak się ma ojca pracownika naukowego to tak zostaje. Za to rodzice TŻta wyrzucają wszystko, a jego mama jest moim Second Handem Rzeczy na które normalnie mnie by było nie stać mam od niej, bo kupiła a) za małe, b) nie lubi czarnego

Czyli mama twojego TŻ'ta też zakupoholiczka? Bo kupuje za małe i w kolorze, którego nie lubi? Dobrze,że ty robisz jej w szafach recykling.
A jak spódnice za duże to wrzuć na allegro-może jakaś fanka gotyku się ucieszy?
Problem znam z autopsji,też mi tyłek ostatnio urósł ale próbuję go odchudzić i wrócić do poprzednich rozmiarów.Jeśli się nie uda to moje za małe spódnice i spodnie jesienią pofruną hurtem na allegro.

[kamalaska]

ojej jakie to fajne kupic sobie cos

[All_that_jazz]

Napisane przez kamalaska

ojej jakie to fajne kupic sobie cos

Fajne, fajne.Dlatego tyle nas zakupoholiczek jest na świecie.

[kamalaska]

nie mam faceta, ale mam zakupy

[All_that_jazz]

Napisane przez kamalaska

nie mam faceta, ale mam zakupy

U mnie było podobnie-nie układa mi się z facetem (już się na szczęście ułożyło), nie mam przyjaciółki, nie mam dzieci ale mam zakupy.
Zakupy zapełniły szafy ale nie pustkę w życiu.Opustoszyły konto ale naprawdę nie dały nic w zamian.Na twoim miejscu raczej poszukałabym sobie faceta albo przyjaciela/przyjaciółki niż torebki.

[kamalaska]

mam przyjaciolke, wlasnie dzis sie poklocila z chlopakiem

[All_that_jazz]

Napisane przez kamalaska

mam przyjaciolke, wlasnie dzis sie poklocila z chlopakiem

To jej współczuję a tobie zazdroszczę,że ją masz.
Zamiast myśleć o zakupach spędzaj z nią jak najwięcej czasu bo to dużo więcej warte i daje więcej przyjemności niż zakupy.

[kamalaska]

no tez sie ciesze, i mimo ze pracuje i malo mamy czasu to zawsze jednak jest z kim na ten spacer wyjsc czy na miasto

---------- Dopisano o 00:41 ---------- Poprzedni post napisano o 00:37 ----------

i sie z chlopakiem poklocila podobno na smierc i zycie-zerwali, eh sama nie wiem teraz mi jej żal

[All_that_jazz]

Napisane przez loverynka

Swoją drogą strasznie naskoczyłyście

Naprawdę radzę sobie. Spytajcie którejkolwiek biżuteryjki ,która zarabia na tym co robi, ile wydała w życiu na korale i kamienie, to się za głowę złapiecie.

Wiem, że to strasznie brzmi, ale w tej chwili mam wszystko czego używam.
Nawet z tuszy do rzęs mam tylko 2 Najwięcej mam cieni i kredek, ale kredki wyeliminuję bo mam duraline i właśnie po to go kupiłam. Będzie dobrze

Ha, miałam kiedyś Konę, ale rowery mnie nie kręcą

Wiesz co nikt nie naskakuje.Ale jak ktoś wydaje ponad średnią krajową na zbytki a nie jest świetnie usytuowaną osobą dla której kilka tysięcy złotych to 5 % przychodu w stosunku do całego budżetu tej osoby to nie jest to objaw normalnej sytuacji.
Wiem,że jak ktoś jest uzależniony to największy absurd sobie zracjonalizuje, wiem to sama po sobie i inne dziewczyny też to tutaj wiedzą.Sama tłumaczyłam sobie nie jestem uzależniona bo nie kupuję tyle co inne dziewczyny na wizażu ale prawda jest taka,że w pewnym momencie wpadłam w nałóg zakupoholizmu i teraz widzę kiedy ktoś inny ma z tym problem nawet jeśli sam nie chce się do tego przed sobą przyznać.Po prostu wrażliwość na to mi się wyostrzyła pod wpływem moich doświadczeń.Ty z jednej strony piszesz,że na wiele cię nie stać a z drugiej ile wydajesz na kosmetyki-widać w tym pewną sprzeczność.Skoro cię nie stać racjonalna byłaby oszczędność a w twojej konsumpcji i wyborach ekonomicznych raczej jej nie widać.Nikt cię nie krytykuje.Wątek jest dla tych, którzy wpadli w nałóg i chcą się od niego uwolnić.Może pomoże ci spojrzeć na siebie z boku i coś zmienić na korzyść.Ja cenię sobie wolność, taką prawdziwą a nie pozorną-narzuconą mi np. przez marketing jako wolność wyboru tego, co koniecznie muszę kupić.Coś mi tę wolność odebrało i dlatego tu jestem.Chcę ją z powrotem i chcę by inne dziewczyny tutaj też ją odzyskały.Ale żeby ją odzyskać trzeba mieć tę wewnętrzną potrzebę.Jeśli ty jej nie masz nikt jej na tobie nie wymusi.

---------- Dopisano o 00:56 ---------- Poprzedni post napisano o 00:51 ----------

Napisane przez kamalaska

i sie z chlopakiem poklocila podobno na smierc i zycie-zerwali, eh sama nie wiem teraz mi jej żal

Oj, też się tak pokłóciłam z moim w marcu tego roku a teraz sielanka i może nawet niedługo będziemy mieć dziecko (obym nie zapeszyła,sza), więc jeszcze wszystko przed nimi.A jeśli to definitywnie koniec to może i tak ma być i to dla niej lepiej a jeszcze ma ciebie.Póki człowiek żyje świat stoi otworem i wszystko przed nim i wszystko co złe można zmienić na dobre.

[cuciola]

Ja też wpadam czasami w jakieś nałogi ale potrafię z nimi walczyć (nawet z jedzenia kompulsywnego wyszłam i z uzależnienia od intenetu)

od internetu to pewnie tez jestem uzalezniona!
ale wynika to z tego,ze to moj jedyny kontakt ktory mam z rodzina!
wiec automatycznie co wieczor musze wlaczyc kompa zeby porozmawiac z mamusia,sprawdzic czy cos na gg nie napisala..
no a przy okazji zerkne na wizaz,sciagne poczte..i godzina nie moja
juz teraz w trakcie sesji sobie obiecalam ze wlaczam kompa tylko o okreslonych godzinach np na 15 minut no i wieczorem kiedy juz sie nie ucze.No i samodyscyplina tu tez pomaga! tylko trzeba sie samemu umiec pilnowac! bo jakbym nie umiala to wybralabym sie do kogos kto umialby mi pomoc

ja tez mam przyjaciela..psa! i jest najlepszy pod sloncem!
i faceta tez mam..od 8 lat
ale strasznie mi brakuje rodziny i tego juz nie wypelnie chyba niczym.

[kamalaska]

ja nie mam faceta- ale jakos sobie radzę, umiem zyc bez faceta, nie wyobrazam sobie zycia z facetem. Czy bym chciala? Najgorsze to przywiazac sie do kogos, a ktos potem odchodzi.

[Orlica]

Napisane przez All_that_jazz

Oj, też się tak pokłóciłam z moim w marcu tego roku a teraz sielanka i może nawet niedługo będziemy mieć dziecko (obym nie zapeszyła,sza), więc jeszcze wszystko przed nimi.A jeśli to definitywnie koniec to może i tak ma być i to dla niej lepiej a jeszcze ma ciebie.Póki człowiek żyje świat stoi otworem i wszystko przed nim i wszystko co złe można zmienić na dobre.

Oj, All that jazz, z tym dzieckiem... Mam 18 lat, jestem z moim TŻem 2 lata i 4 miesiące, myślimy bardzo poważnie o przyszłości, z tym, że ślub planujemy za jakieś 3 lata (za rok wyjeżdża na 2 lata do Poznania do skoszarowanej szkoły strażackiej i będziemy się widywać 1,2 na miesiąc...). A mi ostatnio po głowie zaczęły krążyć myśli, że mogłabym już dostać brzuszek Oczywiście nie zdecydujemy się jeszcze, ale gdyby zdarzyła się "wpadka" - tragedii nie byłoby ani dla nas, ani dla dziecka.

[kamalaska]

są dziewczyny, które są stworzone do macieżyństwa już w wieku lat 20 hehe, tymczasem ja mam skonczone 26 i ani dzieci ani faceta na horyzoncie

[All_that_jazz]

Napisane przez cuciola

od internetu to pewnie tez jestem uzalezniona!
ale wynika to z tego,ze to moj jedyny kontakt ktory mam z rodzina!
wiec automatycznie co wieczor musze wlaczyc kompa zeby porozmawiac z mamusia,sprawdzic czy cos na gg nie napisala..
no a przy okazji zerkne na wizaz,sciagne poczte..i godzina nie moja
juz teraz w trakcie sesji sobie obiecalam ze wlaczam kompa tylko o okreslonych godzinach np na 15 minut no i wieczorem kiedy juz sie nie ucze.No i samodyscyplina tu tez pomaga! tylko trzeba sie samemu umiec pilnowac! bo jakbym nie umiala to wybralabym sie do kogos kto umialby mi pomoc

ja tez mam przyjaciela..psa! i jest najlepszy pod sloncem!
i faceta tez mam..od 8 lat
ale strasznie mi brakuje rodziny i tego juz nie wypelnie chyba niczym.

I tak bywa-czasem jedyny kontakt z bliskimi też wpędza w nałóg.
Fakt, rodziny nic nie zastąpi dlatego warto zakładać swoją.
Psa zazdraszczam.Nie trzymam zwierząt bo za małe mieszkanie i byłyby pół dnia same.Staż z facetem masz jak ja? Może tęsknisz już do stabilizacji? Bo ja tak i oboje zmierzamy już w tym kierunku.o do kiedy to uzgodniliśmy jest nam obojgu lepiej.