|
Notka |
|
Forum plotkowe Zapraszamy do plotkowania. Na forum plotkowym nie musisz się trzymać tematyki urodowej. Tutaj porozmawiasz o wszystkim co cię interesuje, denerwuje i zadziwia. |
|
Narzędzia |
2009-03-26, 20:21 | #4711 |
Rozeznanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Wkrótce troszkę zmian na stronie.
Drobnych - bardziej funkcjonalnych , poukładanie wiadomości Mam nadzieję, że będzie łątwiej wszystko znaleźć Wyjątkowo kolejny newsletter będzie już w kwietniu - tak dla pytających w mailach. Teraz zdanie do Rodziców chcących wysyłac listy. To nie jest tak, że tych wpłąt jest do policzenia na jednej ręce. Pod kątem dziwnych wpłat trzeba by sprawdzić kilka oststnich miesięcy, wszystkie wyciągi, to dziesiątki stron. A najgorsze jest - wbrew temu co niektórzy myślą. Że na przelewach nie ma kompletu danych. przykład (nazwisko z głowy, a nie rzeczywiste) Anna Mucha ul. Sikorskiego Kraków Albo Jolanta Kwaśniewska ul. Krakowskie Przedmieście Warszawa 01-928 No i teraz powodzenia w wysyłaniu.... Koszty - wysyłka nie może być poleconym (bo nie wiadomo kto odbierze i można się wypiąć po czasie) a za potwierdzeniem odbioru to koszt co najmniej 7 - 9 zł. Nadal uważam że wysyłka to kiepski pomysł. wyciągi sa w Zambii. Szukanie adresów, wyciąganie informacji to godziny pracy. a i tak jest wąsko...
__________________
Adopcja Serca - wspieranie dożywiania i edukacji dzieci w Afryce
Panny Młode dla Dzieci - wyjątkowa akcja charytatywna Rozwój. Bo zatrzymanie się w miejscu jest niczym cofanie się wstecz |
2009-03-26, 22:33 | #4712 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-01
Lokalizacja: Tychy/Katowice
Wiadomości: 79
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Witajcie!!
W związku z naszym Tyskim spotkaniem w niedzielę mam pytanie. Czy oprócz zapoznania się, pogaduszek i miłego spędzania czasu przewiduje KTOŚ wykorzystanie multimediów?? Jesli tak, to mogę wziąć laptopa i może rzutnik też się znajdzie??? Dajcie znać co o tym myślicie. pozdrawiam i do zobaczenia Krzysztof |
2009-03-26, 23:12 | #4713 | |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 161
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cytat:
Rzutnik raczej odpada, ściany są zielone to chyba się nie uda Niestety nie dysponuję rzutnikiem Aha, telewizora też tam nie ma. |
|
2009-03-27, 10:57 | #4714 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-01
Lokalizacja: Tychy/Katowice
Wiadomości: 79
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Jesli udałoby się powiesić chociaz białe przescieradło to filmy byłyby szerokoformatowe Rzutnik już mam!!!
pozdr. K |
2009-03-27, 11:54 | #4715 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2007-01
Lokalizacja: Bunclody/Waterford(irl)/Nowy Sącz
Wiadomości: 217
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Ale Wam zazdroszcze tego spotkania!! ale moze mi tez sie kiedys uda dolaczyc do Was, chociaz w Polsce nie jestem zbyt czesto pozdrawiam wszystkich i bawcie sie dobrze za Nas wszystkich
__________________
Kliknij raz dziennie w ponizsze linki i pomoz ludziom potrzebujaceym : http://www.pajacyk.pl http://www.polskieserce.pl http://www.zmilosciserc.pl/donate.php http://www.okruszek.org.pl/ http://habitat.pl/domek.aspx?noban=1 |
2009-03-27, 11:59 | #4716 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2007-01
Wiadomości: 714
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Dobra, żuczki, nie chcecie powiedzieć ile na Party Wielkanocne, to dałem 50 zł (20 na Party + 30 zł na moskitierę = 50 zł). ;P
(I teraz wszyscy będą myśleć, że tyle trzeba :P) To jest za jedno dziecko (Brian). Alice i tak nie przyjdzie, bo mieszka pod Lusaką, to nie wiem - wpłacać na nią też? Idę wysłać list prio 1 kg dla Briana. I tak dojdzie na po świętach, ale grunt że kiedyś tam dojdzie ;)
__________________
poCZATuj z nami! CENNIK POCZTY =>suwak na Afryka (paczka ekonomiczna 20 kg [max] = 187 zł) |
2009-03-27, 12:21 | #4717 |
Raczkowanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Witam Wszystkich,
w sprawie "pomylonych wpłat" , ja również uważam, że nie musimy wysyłać do tych "rodziców" żadnej informacji. Przypuszczam, że każda misja po jakimś czasie skontaktuje się z "rodzicem" z informacją, że wpłata do nich nie wpłynęła. Natomiast w przypadku, kiedy ci rodzice odezwą się do nas w sprawie zwrotu, wówczas wydaje mi się, my mamy obowiązek zwrotu im tych pieniędzy. W końcu to nie nasze pieniądze i nie możemy ich tak sobie przywłaszczyć. Nawet z przeznaczeniem na bardzo szlachetny cel. Poprosiłam naszą księgową, aby zorientowała się w przepisach, czy taka wpłata ulega kiedyś przedawnieniu. Jak coś będę wiedziała, to dam znać.
__________________
17.05.2009 Antosia jest już z nami!
DZIĘKUJĘ |
2009-03-27, 14:29 | #4718 | ||||
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2007-09
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 280
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Tylko że wraz z rozdawaniem moskitier, powinno się uświadamiać ludzi jakie jest ważne ich prawidłowe i systematyczne stosowanie. Dotarłem jakiś czas temu do informacji, że w pewnym miejscu o wielkim nasileniu zachorowalności na malarię, były rozdawane moskitiery, ale bez mówienia o ważności ich stosowania, i potem się okazało, że ludzie ich nie używali - zazwyczaj leżały gdzieś zwinięte w kącie. Cytat:
Chociaż nadal uważam, że powinniśmy spróbować sami dotrzeć do tych osób, to oczywiście robić tego nie musimy. Może więc - ze względu na trudności, które wymieniła Ava - pozostańmy przy informacji na naszej stronie. To też jest jakaś forma powiadomienia. A jeśli ktoś z tych osób się zgłosi i zażyczy sobie zwrotu omyłkowo wpłaconych pieniędzy, to bez wątpienia taki zwrot powinien dostać, |
||||
2009-03-27, 15:15 | #4719 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 1 673
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
to nie wysyłamy informacji o wpłatach nikomu?
__________________
16.07 - 37 11.11 - 41 |
2009-03-27, 15:53 | #4720 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-04
Lokalizacja: Tychy
Wiadomości: 78
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Odnośnie spotkania w Tychach
Z soboty na niedziele zmiana czasu z zimowego na letni nareszcie |
2009-03-27, 21:00 | #4721 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-12
Lokalizacja: Tarnów
Wiadomości: 355
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Jasna cholera nie przestawiłam czasu na procesorze. Więc albo jutro wyprawa do pracy, albo w poniedziałek zaczynamy godzinę później. Wiecie czego najbardziej nie lubię? Zimy i zmiany czasu z zimowego na letni.
Seonka i Norton. Niestety nie znam żadnego z Panów Strażników Miejskich, ale jak mi się uda jakiegoś spotkać, to bardzo podziękuję od Siostry, dzieciaków i nas wszystkich. (Jaka jestem grzeczna, parkuję tam gdzie trzeba, zwalniam koło szkół, parku i radarów itd.) |
2009-03-27, 21:10 | #4722 | |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 161
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cytat:
Tylko że... wstyd się przyznać, ale ja nie mam żadnego białego prześcieradła... Same kolorowe i to jeszcze z... gumką Jeżeli ktoś może zabrać ze sobą byłoby super To ważna informacja, ile to razy się zapomina |
|
2009-03-28, 09:34 | #4723 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-03
Lokalizacja: Rzeszów
Wiadomości: 10 537
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Tobie podajemy!
Markosowi chodziło o to, że nie mam limitu że musimy uzbierać określoną kwotę. Określmy tylko date do kiedy zbieramy, np. 8 kwietnia bo muszę podać Siostrze za ile może wydać na zakupy i pewnie po świętach będzie party |
2009-03-28, 09:40 | #4724 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 1 673
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
ok bo na razie nic nie dostałam, tzn żadnej informacji... no a 8 kwietnia już niedługo
__________________
16.07 - 37 11.11 - 41 |
2009-03-28, 11:48 | #4725 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2006-08
Lokalizacja: WAW
Wiadomości: 546
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cześć kochani!
Ostatnio długo się nie odzywałam, bo miałam zaległości na forum i nie chciałam pisac dopóki wszystkiego nie przeczytam. A zaległości z kilku powodów - takie "małe" zmiany życiowe: po raz drugi zostałam ciocią (moja Siostra - forumowa mag_mil która się tu jakos nie udziela :/ , w końcu urodziła zdrowa piekna Hanię), zmiana pracy, i klka decyzji na przyszłość. I tak jakos mi sie czas rozszedł Ale w Tychach będę, jak już pisał Markos, to będzie okazja pogadać...i nagadać sie do woli Rozwydrzona - dzięki, że wzięłas na siebie zbieranie info o składkach na party!!! (ps. właśnie wpłaciłam na party, na maila wysłałam potw przelewu) W trakcie czytania miałam parę rzeczy do napisania...ale mi się zapomniało W razie czego, będę edytować posta Pozdrawiam wszystkich weekendowo, a z niektórymi - DO ZOBACZENIE JUTRO Edytowane przez gosiakk7 Czas edycji: 2009-03-28 o 12:05 |
2009-03-28, 12:08 | #4726 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 1 673
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
to gratulacje, Ciociu i dla siostry również
__________________
16.07 - 37 11.11 - 41 |
2009-03-28, 12:26 | #4727 | ||
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2007-03
Lokalizacja: Jastrzębie Zdrój
Wiadomości: 275
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cytat:
Cytat:
A jak praca - chyba lepsza? Aha, że gratulacje to Wiesz, bo ja bym zapomniał. Do Tych się już umówiliśmy - jak Iwona nas znajdzie i nic nikomu nie wypadnie to w tym aucie będzie nas piątka. A pisałem, że sala będzie za mała. Ale pogoda ma być ładna, to się przniesiemy na dwór (lub pole zależy kto skąd)
__________________
filmy ze spotkania z siostrą Józefą, Tychy, Chorzów, ogniska i inne Zambie ; artykuł w DZ Kelvin Mwanza, początki misji Edytowane przez ahamar Czas edycji: 2009-03-28 o 12:29 |
||
2009-03-28, 16:46 | #4728 | |
Zakorzenienie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cytat:
przeczytałam od tyłu do przodu, troche poskakałam też chciałam być na bieżąco jak Gosia żeby nie wypalic z czymś jak Filip .... cieszę się na jutrzejsze spotkanie, czy oprócz albumu mam zabrać cos dla kogoś? będę miała malutkie niespodzianki dla tych z którymi się jeszcze nie widziałam na żadnym spotkaniu, bo reszta już to ma oby wystarczyło zaraz postaram się wystawić kolejną aukcje na drugim forum, jak się uda jeszcze dzisiaj dam link: wyklejanka grafika Zapraszam do licytacji !!!
__________________
Edytowane przez _MAMA_ Czas edycji: 2009-03-28 o 17:30 |
|
2009-03-28, 17:50 | #4729 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Mpanshya w Zambii
Wiadomości: 136
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Party Bozonarodzeniowe sie odbylo-Nela przywiezie zdjecia.Zycze milego spotkania w Tychach.Pozdrawiam Wszystkich.:c mok:
|
2009-03-28, 18:04 | #4730 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-02
Lokalizacja: Jastrzębie Zdrój - Bzie
Wiadomości: 205
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
witam serdecznie wszystkich,cieszę się na jutrzejsze spotkanie,kołocz upieczony,pozdrowienia dla siostry Józefy,
Nadal czekamy na bociany jeszcze się nie pojawiły |
2009-03-28, 19:18 | #4731 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-01
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 69
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Ratunku!!! Mam zapalenie spojówek!! Jakie są szanse, że do jutra przejdzie??? Przecież jutro spotkanie w Tychach. Byłam nawet samochód na to konto umyć, żeby nie mówili, że we Wrocławiu tylko czarnymi jeżdżą!!! Nawet pisć nie mogę bo niewiele widzę.
|
2009-03-28, 19:38 | #4732 |
Rozeznanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Czyli w większym gronie widzimy się jutro
Do miłego
__________________
Adopcja Serca - wspieranie dożywiania i edukacji dzieci w Afryce
Panny Młode dla Dzieci - wyjątkowa akcja charytatywna Rozwój. Bo zatrzymanie się w miejscu jest niczym cofanie się wstecz |
2009-03-28, 20:36 | #4733 | |
Raczkowanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cytat:
Proszę przygotować pieniążki, a warto!!! Przywieziemy też cudeńka od Tereski - na Wielkanoc jak znalazł. Zebrana suma będzie przeznaczona na Arkę. Teresko wielkie dzięki za paczkę z tymi pięknymi przedmiotami. Zbieram też dla Ciebie korale, koraliki i inne drobiazgi, które napewno wykorzystasz. Jeszcze raz wielkie dzięki Mam nadzieję, że aparat fotograficzny ktoś przywiezie. Edytowane przez Norton Czas edycji: 2009-03-28 o 20:41 |
|
2009-03-28, 21:02 | #4734 | |||
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 161
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Cytat:
Cytat:
Parkować można na osiedlowym parkingu naprzeciw, albo wzdłuż drogi ( jednym kołem ) nie ma zakazu - jakby co Moje ciasto też już czeka Cytat:
No raczej, bardzo większym ale się ekipa zgłosiła! Pięknie Aparat biorę i przedłużacz do multimediów |
|||
2009-03-28, 21:05 | #4735 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-04
Lokalizacja: Tychy
Wiadomości: 78
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Białe prześcieradło zabiorę ze sobą.To do miłego
|
2009-03-28, 21:27 | #4736 |
Rozeznanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Witajcie forumowicze Przepraszam, że mnie tu długo nie było ale miałem pożar w domu i byłem zajęty usuwaniem szkód. Na szczęście wszyscy żyjemy, laptop też się uratował. Do zobaczenia jutro z niektórymi. Big też chciała przyjechać ale ma ogromny remont w domu i nijak jej się ruszyć z chałupy. Próbowałem też się skontaktować z Nastką i z Anne, ale ich telefony milczą. Na razie. Do zobaczenia.
__________________
"Misje dotyczą wszystkich chrześcijan" Redemptoris Missio JPII Mój blog: www.tereska-misje.blog.onet.pl |
2009-03-28, 21:27 | #4737 |
Rozeznanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Jeszcze nie śpię a powinnam :P bo start pewnie koło 6 rano :P
Ale od 6,5h skanuję dokumenty jakie dostałam z Zambii Listów jest kilkadziesiąt a świadectw KILKASET!!!! Nie ma to jak sobota koło skanera Listy oczywiście skanuję dla nas a Rodzice dostaną pocztą (wyślę do joli by rozesłała, ale po jutrzejszym spotkaniu, bo może kilka rozdam Co do świadectw - dostałam oryginały. ale zważywszy na fakt, że choć na razie sa one w Zambii traktowane jako świstek do wyrzucenia w większości domów, nie oznacza, że za kilka lat sytuacja sie nie zmieni i nie będa potrzebne. Więc oryginały wezmę ze sobą do 'pooglądania " jutro, ale na własność wyślę Wam Rodzicom skany na maile - kto będzie chciał to sobie wydrukuje
__________________
Adopcja Serca - wspieranie dożywiania i edukacji dzieci w Afryce
Panny Młode dla Dzieci - wyjątkowa akcja charytatywna Rozwój. Bo zatrzymanie się w miejscu jest niczym cofanie się wstecz |
2009-03-28, 22:10 | #4738 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-12
Lokalizacja: Tarnów
Wiadomości: 355
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Życzymy miłego spotkania. Pozdrowienia dla Wszystkich. Po wczorajszym badaniu głowy rezonansem z kontrastem jestem dzisiaj trochę półżywa. Takiego bólu głowy nie miałam chyba ze 20 lat. Źle znoszę zmiany pola magnetycznego (tak powiedzieli). Pozdrowionka
|
2009-03-29, 11:00 | #4739 |
Raczkowanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Witajcie Kochani
Na początku zwracam honor i przyznaję się do pomyłki. Zresztą całe szczęście, że się pomyliłam, bo te ceny mnie przerażały. Dobrze Wam podałam ceny za szkołę w kwacha, ale błędnie przeliczyłam na złotówki (jak mi ktoś zwracał uwagę – miał rację ! ) Tak więc jeden trymestr (od grade 8) kosztuje ok. 50 zł, natomiast szkoły z internatem ok. 200 zł. To nadal bardzo dużo (szczególnie dla tych ludzi tutaj) ale na szczęście osiągalnie dla nas – razem z funduszem studenckim A teraz już relacja z Livingstonu ) 28.03.09, autobus, gdzieś między Livingstone a Lusaką Moja podróż do Livingstonu rozpoczęła się w czwartek, 26.03, jak zawsze wczesnym rankiem. Wyjazd z Mpanshyi o godzinie 5:30 Tym razem za kierownicą siedziała Siostra Sabina. Podziwiam, ja bym się tu nie odważyła usiąść za kółkiem – zresztą i w Polsce się boję. No dobra – wszędzie się boję. Mam prawo jazdy ale nie lubię prowadzić. A jakbym miała kierować tutaj, gdzie jest wszystko na odwrót (jak w Anglii), z tymi szalonymi kierowcami na drogach, to by mi chyba serducho wysiadło. W każdym razie Siostra Sabina była tak miła, że dowiozła nas do samego przystanku autobusowego, a kierowca (on siedział z nami z tyłu) zaprowadził nas do autobusu. I to było ważne. Bo jak tylko widzą białego człowieka zaraz dookoła pojawia się grupka naganiaczy i próbuje wcisnąć do swojego autobusu. A jak taka podróż wygląda – to już możecie sobie zajrzeć do relacji Avy. Dokładnie nie pamiętam jej opisu, ale w głowie mam jedno: kilkugodzinne oczekiwanie. Tymczasem my wsiadłyśmy do polecanego przez wszystkich autobusu firmy: Mazhandu Family (zapamiętajcie sobie, kto planuje się wybrać) Mają stały rozkład jazdy, co w Zambii jest rzadkością. My na dworcu byłyśmy o 8:45 i miałyśmy to szczęście, że o 9 był kurs do Livingstone. Czekałyśmy więc 15 minut – a wiem, że niektórzy spędzają w autobusach, czekając na odjazd, pół dnia. No i powiem Wam, że autokar był super. Zachwalali go, że to business klasa (zresztą bilet był o 20000 kwacha droższy) i naprawdę był super. Bardzo, bardzo wygodne fotele – szerokie, mięciutkie. Czysto, miła obsługa. Na trasie pepsi i ciastko gratis… Tylko co do klimatyzacji miałam zastrzeżenia – działała aż za dobrze i trochę zmarzłam) No i niewątpliwą atrakcją były telewizory. No i tutaj może skupię się troszkę na tym temacie, bo pierwszy raz miałam okazję oglądać seriale produkcji zambijskiej. Cóż, jakby to opisać … To jakby kręcone amatorską kamerą seriale komediowe. Budżet oceniłabym na oko na 10 dolarów. Dużo w nich jęków, zawodzenia, dzikich kwików – wierzcie mi, że spać się nie dało, nagłośnienie bowiem w autobusie działało bez zarzutu Streszczę Wam pokrótce jeden odcinek. Jeden facet kąpie się pod prysznicem – cały namydlony- robi takie „śmieszne miny” Gdy przybiega do niego jakiś drugi facet, coś mówi, a na twarzy tego z prysznica maluje się przerażenie. Biegną razem do jakiegoś innego budynku, ten spod prysznica owinięty samym ręcznikiem, i tam znajdują czarną marynarką z wypaloną przez żelazko (takie stare żelazko „z duszą”) dziurą na plecach. I zaczyna się lament – przez 10 minut pokazane jest jak ten spod prysznica zawodzi, kwiczy, jęczy, ociera łzy, kiwa z niedowierzaniem głową, rzuca się w rozpaczy na ziemię. Po tej 10-minutowej scenie jest kolejna. Facet (ten spod prysznica), już ubrany, z futrzaną czapką „misiową” (tak, tak taki rudy miś z uszami i oczami) na głowie siedzi i zawodzi. Stopniowo schodzą się do niego jacyś ludzie – kobiety, dzieci, wszyscy zaraz po przekroczeniu progu jego domu zaczynają lamentować. Ryki, kwiki, łzy się leją gęsto. Aż w końcu wbiega facet który jest cały pomalowany na biało, ma na sobie białe prześcieradło z krzyżem, czapkę „kaczuchę” (kuper kaczki z żółtymi nogami) na głowie i wszyscy krzyczą z przerażenia. I w tym momencie kaseta im się chyba zacięła. A szkoda, bo ten odcinek był wyjątkowo wciągający. Nieprawdaż ? Potem, dla odmiany puścili teledyski. Och, ich „uroku” też się nie da opisać. Było to 5 różnych piosenek jednego chłopaka (tylko tu w Zambi jeden utwór trwa średnio 7 minut) Miał on swój 6-osobowy męski zespół taneczno – chórkowy i do tego dwie kobietki, również tańcząco-śpiewające. Na pierwszym teledysku kreowali się na amerykański boysband – idą tak w zwolnionym tempie (to był chyba najbardziej zaawansowany trik kamerzysty) w białych koszulach, czarnych spodniach i białych tenisówkach. Potem zaczynają swój „afrykański” taniec. Takie skakanie, tupanie, poziom – mhm, myślę, że układu nauczyłabym się gdzieś po 20 minutach Ale w kolejnych teledyskach są już bardzo afrykańscy. Maja zielone majtko-bokserki i takie śmieszne buty do pół łydki. Jakieś naszyjniki i przepaski na głowie. Tańczą ten swój taniec – wciąż to samo – ale nawet fajnie to wygląda – tzn. przekomicznie. Budżet chyba znów nie za wysoki, bo w każdym teledysku występują dokładnie w tym samym stroju. Śpiewający lider zespołu jest oczywiście główną gwiazdą. Pokazuje się z każdej strony – mhm…może to jakiś zambijski ideał urody ? Dość otłuszczony, z wielkimi udami (na innych te bokserki jakoś wiszą, u niego – opięte ) Wiecie, ciężko to opisać – ale robi to wrażenie, dlatego poświęciłam temu tyle uwagi. Podróż zaowocowała więc bezcennymi dawkami zambijskiego przemysłu filmowego … Do Livingstone’u dotarłyśmy około 15. Zamówiłyśmy sobie pokój w hostelu Jolly Boys. Wysiadłyśmy z autokaru i taksówkarze jeden przez drugiego. „Jolly Boys, Jolly Boys” Ja to nie miałam pojęcia gdzie to jest, więc pewnie jakbym była sama to bym tą taksówkę wzięła. Ale dziewczyny wiedziały, że to gdzieś w okolicy i stwierdziłyśmy, że się przejdziemy. Spytałyśmy o drogę . „Chcecie iść ? Przecież to tak daleko. Nie dacie rady” Facet zarzekał się, przekonywał, pukał w głowę. Nawet niezły aktor Wiecie jak daleko był nasz hostel ? Jakieś 150 metrów – 3 minuty drogi Aż nie mogłam w tych całych taksówkarzy uwierzyć … Śmieszni byli Jolly Boys to naprawdę urocze miejsce. Jest tam bar, mini-restauracja, basenik, leżaczki do opalenia. Super miejsca do siedzenia i wypoczywania – z wielkimi, miękkimi poduchami. Można tam spędzić naprawdę miły urlop – relaksując się, czytając książki. No ale ja przecież nie po to przyjechałam do Afryki Pierwszy wieczór w Livingstonie upłynął nam na wizycie w markecie i obchodzeniu okolicznych restauracji w poszukiwaniu miejsca na obiado-kolację. W końcu nasz wybór padł na bardzo niedrogą chińską knajpę zaraz przy naszym hostelu. Tanio, ale średnio smacznie. Tak czy siak głód został zabity. Jak wróciłyśmy do Jolly Boys akurat była przerwa w dostawie prądu. I miało to swój wielki urok – świeczki wszędzie dookoła. Super nastrój … c.d.n. |
2009-03-29, 11:06 | #4740 |
Raczkowanie
|
Dot.: Misja w Zambii - część III
Kolejnego dnia czekała nas znowu pobudka wcześnie rano. O 6 byłyśmy na nogach, bo o 6:30 safari. Jechałyśmy takim odkrytym samochodem i powiem Wam, że mało nie zamarzłam. Miałam sweterek – ale i tak było mi okrutnie zimno. Na szczęście ta podróż za długo nie trwała – zabraliśmy po drodze grupę panów, współtowarzyszy safari i wjechaliśmy do parku. Z samochodu widzieliśmy kąpiące się hipopotamy – ale ja ich wcale, ale to wcale nie lubię. Potem zostawiliśmy samochód w jednym miejscu i ruszyliśmy w drogę. Bo było to safari „piesze” – taka 3-godzinna wędrówka w poszukiwaniu zwierzaków. Jak powiedział nasz przewodnik: nie ma gwarancji, że wszystkie zobaczymy – i niestety miał rację. Bo za wiele to nie widzieliśmy.
Hipopotamy, albo raczej czubki ich głów z oczami, dzikie świnki (pamiętacie Pumbę, nie ? te ich antylopy impale, małpy baboo, sporo różnych osobników typu „sarnowato-jeleniowatego” no i najważniejsze: żyrafę z jej małym żyrafiątkiem. Ogólnie, jeśli mam być zupełnie szczera, to safari mnie rozczarowało. I to nie dlatego, że nie widziałam słonia, czy krokodyla. Po prostu cała idea biegania z kamerą za zwierzętami mnie chyba do końca nie kręci. Ci ludzie z lornetkami, kamerami, te zwierzęta nie mające spokoju – takie trochę duże zoo. A inkasują naprawdę duże pieniądze. 60 dolarów za taką wycieczkę. Poza tym przyroda tam – z ręką na sercu – nie umywa się do naszej Mpanshyi. W Mpanshyi jest ślicznie, zielono, pagórkowato, wysokie trawy – a tutaj – ta zieleń jest bardziej szara, drzewa mniej zielone. Poza tym ugryzły mnie 3 gigantyczne mrówki. Prawda jest, że może nie najszczęśliwszym pomysłem było wybieranie się na to safari w sandałach, ale tyle przeszłam w Mpanshyi w sandałach i jakoś żadna mrówka mnie nie ugryzła. A tu trzy giganty – bolało jak cholera. Na szczęście po kilkunastu minutach ból minął. Jednak strach pozostał i zamiast rozglądać się po okolicy patrzyłam pod nogi. Urocze były tylko żyrafy. Duża mama żyrafa ze swoim dzieciątkiem. One mi się naprawdę podobały ( Choć powiem Wam w sekrecie, że mnie dużo bardziej chwyta za serce widok dzieci bawiących się w błocie, grających w zrobioną własnoręcznie piłkę, maleństw, które mamy noszą w chitengach na plecach. To jest prawdziwe piękno dla mnie. I prawdziwa Afryka ) Fajny też był przewodnik – ciekawie opowiadał o zwierzętach i różnych ciekawostek można się było dowiedzieć. Np. dlaczego nie widać krokodyli, skoro wiadomo, że są tam pod wodą. One mogą ograniczyć uderzenia serca do jednego na 15 minut ! Co znaczy że mogą przebywać pod wodą bez wynurzania nawet 3 godziny ! A wiecie ile mogą przetrwać bez jedzenia ? Nawet rok. Tak jak pyton. No tak więc safari – w moim przypadku pierwszy i ostatni chyba raz. Ale to chyba tylko ja mam takie odczucia. Bo starszym panom, którzy z nami byli (z Anglii, Holandii, Japonii – wiecie, że mieszkaniec Japonii na safari = 2-godzinny film o drzewach i trawach, między którymi coś majaczy) bardzo się podobało. Ech, nie wiedzą co to prawdziwa Afryka… A ja mam to olbrzymie szczęście, że wiem I nawet fajnie było pójść na to safari – bo mam dowód, nie tylko moje wcześniejsze przeczucie – że Mpanshya i okolice to jedne z piękniejszych miejsc na ziemi. Safari im do pięt nie dorasta. Przejchałam do Livingstone’u pół Zambii i nigdzie widoki nie były tak piękne !!! No, tak więc po safari czułam lekki niedosyt, ale wodospady Viktorii przerosły moje oczekiwania. To jeden z cudów świata – i, choć pozostałych nie widziałam, myślę, że w pełni na ten tytuł zasługują. Niesamowite wrażenie. Są ogromne, piękne. Drobinki wody toczącej się przez te skały dosięgają setki metrów od ściany wodospadu. Można oczywiście pozostać suchym – ale wtedy nie „doświadczy się” tego wodospadu tak naprawdę. Frajdą jest przejście przez most – jakby człowiek nagle wszedł pod orzeźwiający prysznic. Jest super – choć pada tak mocno, że prawie nic nie widziałam. Przeszłam na drugą stronę i okazało się, jaką głupotę zrobiłam Chciałam jakoś uczcić oglądanie jednego z cudów świata i założyłam białą, długą sukienkę. Swoją drogą dostałam ją kiedyś od mojego kochanego braciszka Kamila – kupił mi ją z pieniędzy z komunii, czy urodzin, już nie pamiętam. Fajnego mam brata, nie ? Sukienka jest ładna, taka jakby lniana, tylko mhm… nie pomyślałam co może się z nią dziać gdy spadną na mnie litry wody Prześwitywała do tego stopnia, że można było sobie przeczytać jakiej firmy bieliznę mam na sobie. Ludziom, którzy mnie widzieli pojawiał się banan na twarzy (nie wiedzieć czemu szczególnie panom ) Wróciłam więc szybciej od dziewczyn – znów musiałam przejść przez „deszczowy” most i starałam nie rzucać się w oczy. Potem poszłyśmy z dziewczynami w jakieś ustronne miejsce tam wyżęłam moją sukienkę, a pół godzinki później byłam już zupełnie sucha. Te pół godzinki poświęcone na wyschnięcie spędziłyśmy w bardzo uroczym miejscu, na górze – tam gdzie wodospad się zaczyna. Wygląda tak niewinnie – jak szeroka rzeka z małymi wysepkami i drzewami pomiędzy… A potem nagle załamanie – i mamy cud świata … Gdy już wszystkie w miarę podeschłyśmy poszłyśmy również na drugą stronę – czyli tam, gdzie woda spada, bulgocze, i znów zaczyna płynąć w miarę spokojnie. Schodzi się kilkaset metrów w dół (Siostro Józefo, czy to tam prosiła mnie Siostra bym nie schodziła ? Jeśli tak to przepraszam, ale dopiero później uświadomiłam sobie, że to mogło być to miejsce) Było przecudnie. Jak w jakiejś zupełnie innej krainie. Nagle bowiem znalazłyśmy się w dżungli. Były wielki zielone palmy, liany, zieleń tak intensywna, że aż nie do opisania. Przeszłyśmy przez mały strumień (gdzieś po kolana wody), pogimnastykowałyśmy się trochę przechodząc przez wielkie głazy. Ale warto było. Było przepięknie. Czułam się jakbym znalazła się nagle w jakiejś zaczarowanej krainie – tym bardziej, że prawie nie było tam turystów. Porobiłyśmy całe mnóstwo ślicznych zdjęć. Choć, to wiem już od dawna, zdjęcia nie oddadzą nawet połowy uroku tych miejsc. Często mi się wydaje, że zamiast pstrykać zdjęcie za zdjęciem, lepiej przystanąć, popatrzeć – i zrobić zdjęcie w sercu. Ono jest piękniejsze, i wbrew pozorem, pozostaje na dłużej …Porobiłam więc wczoraj sporo takich zdjęć. Przy oglądaniu tego wszystkiego jednego mi tylko brakowało – pewnego Chłopaka przy boku… Mam jednak głęboką nadzieję, że kiedyś tu z Nim wrócę… A przecież marzenia się spełniają – sama dobrze o tym wiem. Po tej zaczarowanej krainie przeniosłyśmy się znów na górę skąd prowadziła jeszcze jedna trasa, którą chciałyśmy zrobić. I tam przeżyłyśmy chwile grozy Trasa na punkt widokowy – most, który mogliśmy podziwiać z oddali, a z którego musiał być cudny widok na wodospady – tak z oddali, z dalekiej perspektywy. Na tej trasie nie było jednak ludzi. Ale za to były …. Małpy. Małpy baboo. Wszystko fajnie – porobiłam im zdjęcia – na początku widziałyśmy raczej takie mniejsze osobniki ale po przejściu kilkuset metrów uwiadomiłyśmy sobie, że z krzaków wychodzi tych małp coraz więcej i są coraz większe. A te małpy to wcale nie są takie słodziaki, które miałoby się ochotę przytulić i z nimi pobawić. Dziś na safari dowiedziałam się na przykład, że w okolicach listopada, gdy antylopy impala mają swoje młode, te małpiszony porywają je i zjadają (!!!) Są też całkiem mądre. Nasz przewodnik po safari opowiadał nam, że jego kolega często jeździ na ryby i auto parkuje w okolicy, gdzie jest dużo małp. Urządziły sobie zabawkę z jego samochodu – przesiadywały, chodziły po nim. Chciał więc jakoś je odstraszyć. Wpadł więc na pewien pomysł i na desce rozdzielczej położył dużego, sztucznego węża. Węże to bowiem jedne z niewielu osobników, których te małpy się naprawdę boją. I wiecie jaka była odpowiedź małp na to ? Przyszły z dużymi kamieniami, stłukły szybę i „zatłukły” węża rozwalając przy okazji połowę samochodu Mając więc te wszystkie historie w głowie stwierdziłyśmy, że trzeba zawracać. Widok zrobimy kiedy indziej, teraz trzeba się ratować. Teraz już te największe małpy wcale grzecznie nie usuwały się z drogi. Jedna chciała wyrwać Christine portfel i aparat, które miała w ręce. Byłyśmy przerażone nie na żarty. Ja zaczęłam wydawać jakieś dziwne gniewne odgłosy – chyba bardziej żeby sobie dodać odwagi niż żeby je przestraszyć. Dziewczyny poszły w moje ślady i tak pohukując dziwacznie udało nam się przejść. Teraz jak to piszę to nie mogę powstrzymać się od śmiechu – z boku musiałyśmy wyglądać przekomicznie. Takie pohukujące dziwnie zbite w grupkę, idące tak szybko jak się da … Ale wierzcie mi, że do śmiechu nam nie było. Niektóre te małpy są naprawdę ogromne. I wcale nie szukają w Tobie przyjaciela …Najbardziej przerażona była Christine, do której dopadł jeden z małpoli. No ale suma sumarum jakoś się udało Przed wejściem na wodospady był market. Z rzeczami tak pięknymi, że aż mnie serducho bolało – że musiałam przechodzić obok nich obojętnie. Przysiadłam na jednym straganie i pogadałam sobie trochę ze sprzedającymi. Jakoś tak po prostu miałam ochotę tam posiedzieć… Miło było. Wytargowałam dobrą cenę za łyzki (jak dobrze że mam doświadczenie co do cen z Lusaki, bo pewnie zdarliby ze mnie ze 4 razy więcej) I fajne były te targi, tzn. bardzo zabawne. Kibicowała mi grupka sprzedawców w okolicznych straganów „Agasa, Agasa…!” Cena była korzystna, a całe targi przebiegały w miłej atmosferze. Chłopak ze straganu obok dał mi potem niewielką żyrafę, praktycznie za bezcen – bo stwierdził, że mnie polubił. To było naprawdę miłe. Straganów było pełno, a rzeczy cudne – jeszcze ładniejsze niż w Lusace. Obiecałam sprzedawcom, że jak kiedyś będę bogata i będę miała swój prywatny samolot to przyjadę i kupię u nich takie wielkie żyrafy (takie 1-2 metrowe) Zakochałam się w nich … Na innym straganie też wytargowałam dobre ceny, ale niestety pan sprzedawca, albo trochę mnie oszukał albo (w co wolę wierzyć) po prostu zapomniał spakować mi jednego kompletu łyżek, z który zapłaciłam. W sumie jednak chyba specjalnie stratna nie byłam – bo nie kupiłam tych rzeczy drogo. Już się naprawdę powoli zaczynam orientować ile i za co mogę zapłacić. Im dalej, tym taniej kupuję. I mam coraz większą ochotę na te zakupy. A chciałabym tu kupić wszystko !!! Nie byłam jeszcze w żadnym kraju, gdzie tyle rzeczy by mi się podobało… Zwykle ledwo co znajdę dla siebie wśród pamiątek – a tu, po prostu cudo. Ale niestety (albo i na szczęście) wczoraj na wodospady nie wzięłam ze sobą za dużo pieniędzy (nie wiedziałam, że tam jest market) i moje zakupy się bardzo szybko skończyły. Zresztą dziewczyny czekały już na mnie zniecierpliwione – a ja czułam niedosyt opuszczając go. No ale przecież jeszcze kiedyś tu wrócę … Wieczorem urządziłyśmy sobie jeszcze jedną atrakcję. Poszłyśmy na obiad do indyjskiej restauracji. Ja jeszcze nigdy nie próbowałam prawdziwej indyjskiej kuchni, więc dziewczyny stwierdziły, że po prostu muszę. Miejsce było bardzo ładne, bardzo eleganckie – ceny raczej przystępne. Długo czekałyśmy na jedzenie – więc już umierałyśmy z głodu ale w końcu podano. Pierwszy kęs i … pali !!! A przecież zamawiałam łagodne ! Mhm… jak to było łagodne, to nawet nie chcę myśleć co znaczy średnie, albo ostre. Ja to w sumie nie mam doświadczenia, nie wiem jak powinno być, ale dziewczyny, które dużo tego jedzą, też stwierdziły, że ostre… Nie dałam rady zjeść wszystkiego – choć nie powiem, smakowało mi. Myślę, że gdyby to było tak z 2 razy mniej ostre, uznałabym, że jest pyszne. Ale wieczór był naprawdę bardzo miły, restauracja bardzo elegancka i czułyśmy się jak 3 damy. Nie jest to też na pewno moja ostatnia wizyta w indyjskiej restauracji – następnym jednak razem poproszę o extra łagodne danie – gdziekolwiek będę. I na tym wieczorze moja Livingstonowa przygoda dobiegła w zasadzie końca. Ogólnie było naprawdę fajnie. Cieszę się, że pojechałam. Choć niestety taka podróż równa się też sporym wydatkom. Ogólnie Livingstone jest drogi. A jakby się chciało skorzystać z większej ilości atrakcji – typu skok na banji, lot helikopterem, paralotnią z silnikiem, kilkudniowe safari np. w Botswanie, itp. – to już w ogóle można pójść z torbami. Pytaliśmy wczoraj naszego przewodnika na safari – turyści z jakich krajów przeważają ? Anglia, Niemcy, Holandia, Skandynawia. Spytałam o Polaków – „Bardzo niewielu” Wcale się nie dziwię – koszty takiego pobytu w Livingstonie i korzystania z jego atrakcji są bowiem ogromne… A wszystko to napisałam do Was siedząc w autobusie w drodze powrotnej Buziak Acha, no i wspaniałego spotkania jutro !!!!!!!!!!! Obym mogła w następnym uczestniczyć – tak bym chciała Was poznać… P.S. Wybaczcie, że tym razem tak sama na zdjęciach. Wiem, że zdjęcia dzieciaczków są dużo fajniejsze … Next time |
Nowe wątki na forum Forum plotkowe |
|
Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 20:40.