7 - letni związek i tragiczne zachowanie - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2014-12-02, 10:19   #1
Klaudiax89x
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2010-09
Wiadomości: 177

7 - letni związek i tragiczne zachowanie


Dziewczyny nie wiem co mam ze sobą zrobić.
Ja - 25 lat on - 24. Razem od 7 lat... kocham go bardzo. Mieliśmy wspólne plany, w nowym roku wyjazd za granicę... za rok ślub, w przyszłości dzieci - on sam to mówił. Był mi najbliższą osobą, wszystko mogłam mu powiedzieć, dla mnie chyba najważniejsza osoba w życiu...

Miał swoje problemy... lubił zapalić trawę, momentami bywało to często, w domu ciężka sytuacja, ojciec zachorował psychicznie, nie miał wsparcia w rodzicach i gdy przyszły problemy w wieku dojrzewania uciekał do kolegów i to wszystko się zaczęło...

Między nami bywało różnie, raz lepiej raz gorzej, głownie przez paleni, którego ja nie akceptuję i widzę jak zawsze zmieniało go w jakiegoś innego człowieka... Mimo wszystko bardzo się kochaliśmy, jestem tego pewna. Był czuły, kochany, jak nie dotykał palenia to układało nam się idealnie. Niestety temat zawsze powracał... koledzy, palenie i wszystko od nowa. Umawialiśmy się, zostawiał mnie dla kolegów z jaraniem. Setki razy rozmawialiśmy o tym, przyznawał, że to jest jego problem, że chce mieć rodzinę, chce mieć dom, dzieci i że poradzimy sobie...

Nie winię go za wszelkie krzywdy bo też nie jestem idealna, owszem wspierałam go zawsze, pomagałam, nigdy nie zostawiłam samego... czasem puszczały mi nerwy i pewnie padały słowa, które nie powinny ale emocje czasem brały górę - chociaż w porównaniu do sytuacji jakie on potrafił nakręcić to uważam, że byłam za dobra znosząc wszystko i wiecznie wybaczając, czekając... Nie jest to tylko moje zdanie, ale moich bliskich, jego mamy i nawet jego siostry. Kochałam go, zawsze... bardzo i nadal kocham... no, ale do sedna...

W sobotę umówiłam się z koleżankami, miałyśmy iść do jednej, później miałam spotkać się z nim i zostać na noc u niego.
Wszystko w porządku, ustalone - jesteśmy w kontakcie.
Poszłyśmy do koleżanki, był z nami jej mąż bo jakaś impreza mu nie wypaliła. Dzwoni do mnie chłopak, że jest w barze (maszyny itd.) i czy mam jakieś pieniądze... powiedziałam, że nie i że widzimy się później.
Jakieś 2 godz później dzwoni wściekły, wyzywa, klnie do telefonu, gdzie jestem i że on tam idzie. Slyszałam, że jest pijany, że przeklina, jest jakiś wściekły więc powiedziałam, że jeszcze chwila i ja się zbieram - wtedy się spotkamy. Nie dawał za wygraną, przyszedł, wyszłam po niego. Jak tylko usiadł to się zaczęło:
- że on nie wiedział, że ja mam takich znajomych (pięknym dom koleżanki - nie wiem czy to o to mu chodziło?)
- że ja jestem sierotą, która ciągnie go w dół (mam magistra, pracuję odkąd tylko skończyłam liceum, na wszystko co mam zarobiłam sobie sama, on bez szkoły, zajmuje się IT, ale samodzielnie szuka zleceń więc jest różnie, nie ma stałej pracy)
- różnego rodzaju wyzwiska w moją stronę

Bladego pojęcia nie mam co się stało, aniołem nigdy nie był, ale na taką skalę i w taki sposób... nigdy nic podobnego nie miało miejsca.

Wstałam od stołu bez słowa i poszłam na górę, usiadłam przy schodach i się popłakałam. Sądzę, że nawet tego nie zauważył... cały czas kontynuował, obrażał mnie. Dziewczyny mnie uspokajały, ciągnęły go za język i kazały słuchać. Zaczął się tam rozbierać, klepać w tyłek koleżankę przy jej mężu, zachowywać się w tak straszny sposób, że no dziś nie mogę w to uwierzyć. Do jej męża mówił, żeby popieprzył żonę i wyjadę razem, będą dziw*i i będzie super. (oczywiście staram się to przełożyć na bardziej cenzuralny język bo brzmiało to znacznie ostrzej).

Przez cały czas nie zainteresował się mną, nie podszedł, nie odezwał...

W pewnym momencie koleżanka kazała mu się ubierać bo wychodzimy. Zebraliśmy się, biegła jakies 20 metrów przed nami, wyzywając nas itd. W pewnym momencie się przewrócił i nie wstawał. Przeraziłam się... podbiegłam do niego, cała twarz w krwi. Rozwalił łuk brwiowy. Zaczęłam go podnosić, wycierać twarz, a on się zebrał, wyzywał mnie i pobiegł przed siebie.

Dostałam niedługo później wiadomość, że jak mnie spotka to mnie zabije i różne niecenzuralne przekleństwa. Pojęcia nie mam co w niego wstąpiło, bałam się o niego mimo wszystko... pomimo wszelkich sprzeciwów znajomych, zebrałam się i poszłam do niego, chciałam porozmawiać, bałam się...
Otworzyła mi jego mama, porozmawiałyśmy, powiedziała, że jak tylko wszedł powiedział: "Ta kur*wa się za mną nie wstawiła"
Nie wiem, czy coś sobie uroił? Złego słowa nie powiedziałam do niego mimo wszelkich jego ataków na mnie, nikt ze znajomych nie powiedział mu nic złego, mimo jego zachowania, nie wyprosił, nic... kulturalni ludzie, mimo wszelkich jego obrzydliwych zachowań tego dnia. Jestem przerażona...
Weszłam do niego do pokoju, a on w takiej złości i agresji mnie z hukiem wywalił z pokoju, przewróciłam się a on nie reagował. Jestem przerażona. Tak strasznie kocham tego człowieka, staram się analizwoać krok po kroku każde zdarzenie i nie rozumiem co sie mogło stać. Jestem w takim szoku, że ani jedna łza mi jeszcze nie spłynęła po tym wszystkim...

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że kolejnego dnia, jak wytrzeźwiał, doszedł do siebie... to nie usłyszałam, żadnego słowa skruchy, żadnego przepraszam... nic. Wręcz przeciwnie, kolejne wyzwiska! Nieustannie i za wszelką cenę naciska, żeby podać mu nazwiska tych koleżanek. Staram się nie reagować, nie odpisywac... jak spróbowałam to wyjaśnić to dostałam kolejną dawkę wyzwisk:
- że wyp*erdalam z jego życia raz na zawsze
- że jestem tępa
- że on się marnuje z taką idiotką jak ja...
i setki innych.

Dziewczyny, ja wiem, że to jest niewybaczalne, jednak przeraża mnie ta sytuacja do granic możliwości. Nic nie rozumiem, pojęcia nie mam co się stało. Wszystko między nami było dobrze, tydzień temu spałam u niego, całą noc trzymał mnie za rękę, przytulał i powtarzał jak bardzo kocha...
Wiem też, że w ciągu tygodnia sporo palił, maszyny, stracone pieniądze, alkohol... ale nawet gdyby mu odbiło z jakiegoś powodu po alkoholu to jak może nie mieć wyrzutów sumienia? Żadnej skruchy? Tylko dalsze wyzwiska...
Ahh podobno za tydzień sam wyjeżdża za granicę. Jestem w szoku, jestem przerażona, nie wiem co mam ze sobą robić, jak się zachować, co myśleć... Pęka mi serce, bardzo się boję, potrzebuję to wyjaśnić, zrozumieć a pojęcia nie mam jak. Boję się, że naprawdę wyjedzie, zniknie a ja zostanę sama ze sobą, swoimi myślami i bez odpowiedzi.

Kocham go, wiem, mam rozum, który mi podpowiada, że nie powinnam, ale to naprawdę najbliższy mi człowiek, z którym planowałam życie. Zawalił mi się cały świat i nie mam pojęcia jak z nim porozmawiać.
Tyle agresji na mnie wylewa od soboty, że bałabym się wejść do niego do domu i napewno tego nie zrobię... już nawet nie próbuję pisać bo dostaję wiadro kolejnych wyzwisk na głowę. Ale dlaczego na boga????

W nocy pisał, czy jestem, że chce wyjaśnić sytuację... ale nie odpisałam. Boję się, że znowu zacznie mnie atakować tymi wszystkimi wyzwiskami. Nie poznaję go. Dziewczyny co ja mam robić???? Jestem załamana jak nigdy dotąd...
Klaudiax89x jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 10:30   #2
201803080934
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-08
Wiadomości: 5 779
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Cytat:
Napisane przez Klaudiax89x Pokaż wiadomość
Dziewczyny nie wiem co mam ze sobą zrobić.
Ja - 25 lat on - 24. Razem od 7 lat... kocham go bardzo. Mieliśmy wspólne plany, w nowym roku wyjazd za granicę... za rok ślub, w przyszłości dzieci - on sam to mówił. Był mi najbliższą osobą, wszystko mogłam mu powiedzieć, dla mnie chyba najważniejsza osoba w życiu...

Miał swoje problemy... lubił zapalić trawę, momentami bywało to często, w domu ciężka sytuacja, ojciec zachorował psychicznie, nie miał wsparcia w rodzicach i gdy przyszły problemy w wieku dojrzewania uciekał do kolegów i to wszystko się zaczęło...

Między nami bywało różnie, raz lepiej raz gorzej, głownie przez paleni, którego ja nie akceptuję i widzę jak zawsze zmieniało go w jakiegoś innego człowieka... Mimo wszystko bardzo się kochaliśmy, jestem tego pewna. Był czuły, kochany, jak nie dotykał palenia to układało nam się idealnie. Niestety temat zawsze powracał... koledzy, palenie i wszystko od nowa. Umawialiśmy się, zostawiał mnie dla kolegów z jaraniem. Setki razy rozmawialiśmy o tym, przyznawał, że to jest jego problem, że chce mieć rodzinę, chce mieć dom, dzieci i że poradzimy sobie...

Nie winię go za wszelkie krzywdy bo też nie jestem idealna, owszem wspierałam go zawsze, pomagałam, nigdy nie zostawiłam samego... czasem puszczały mi nerwy i pewnie padały słowa, które nie powinny ale emocje czasem brały górę - chociaż w porównaniu do sytuacji jakie on potrafił nakręcić to uważam, że byłam za dobra znosząc wszystko i wiecznie wybaczając, czekając... Nie jest to tylko moje zdanie, ale moich bliskich, jego mamy i nawet jego siostry. Kochałam go, zawsze... bardzo i nadal kocham... no, ale do sedna...

W sobotę umówiłam się z koleżankami, miałyśmy iść do jednej, później miałam spotkać się z nim i zostać na noc u niego.
Wszystko w porządku, ustalone - jesteśmy w kontakcie.
Poszłyśmy do koleżanki, był z nami jej mąż bo jakaś impreza mu nie wypaliła. Dzwoni do mnie chłopak, że jest w barze (maszyny itd.) i czy mam jakieś pieniądze... powiedziałam, że nie i że widzimy się później.
Jakieś 2 godz później dzwoni wściekły, wyzywa, klnie do telefonu, gdzie jestem i że on tam idzie. Slyszałam, że jest pijany, że przeklina, jest jakiś wściekły więc powiedziałam, że jeszcze chwila i ja się zbieram - wtedy się spotkamy. Nie dawał za wygraną, przyszedł, wyszłam po niego. Jak tylko usiadł to się zaczęło:
- że on nie wiedział, że ja mam takich znajomych (pięknym dom koleżanki - nie wiem czy to o to mu chodziło?)
- że ja jestem sierotą, która ciągnie go w dół (mam magistra, pracuję odkąd tylko skończyłam liceum, na wszystko co mam zarobiłam sobie sama, on bez szkoły, zajmuje się IT, ale samodzielnie szuka zleceń więc jest różnie, nie ma stałej pracy)
- różnego rodzaju wyzwiska w moją stronę

Bladego pojęcia nie mam co się stało, aniołem nigdy nie był, ale na taką skalę i w taki sposób... nigdy nic podobnego nie miało miejsca.

Wstałam od stołu bez słowa i poszłam na górę, usiadłam przy schodach i się popłakałam. Sądzę, że nawet tego nie zauważył... cały czas kontynuował, obrażał mnie. Dziewczyny mnie uspokajały, ciągnęły go za język i kazały słuchać. Zaczął się tam rozbierać, klepać w tyłek koleżankę przy jej mężu, zachowywać się w tak straszny sposób, że no dziś nie mogę w to uwierzyć. Do jej męża mówił, żeby popieprzył żonę i wyjadę razem, będą dziw*i i będzie super. (oczywiście staram się to przełożyć na bardziej cenzuralny język bo brzmiało to znacznie ostrzej).

Przez cały czas nie zainteresował się mną, nie podszedł, nie odezwał...

W pewnym momencie koleżanka kazała mu się ubierać bo wychodzimy. Zebraliśmy się, biegła jakies 20 metrów przed nami, wyzywając nas itd. W pewnym momencie się przewrócił i nie wstawał. Przeraziłam się... podbiegłam do niego, cała twarz w krwi. Rozwalił łuk brwiowy. Zaczęłam go podnosić, wycierać twarz, a on się zebrał, wyzywał mnie i pobiegł przed siebie.

Dostałam niedługo później wiadomość, że jak mnie spotka to mnie zabije i różne niecenzuralne przekleństwa. Pojęcia nie mam co w niego wstąpiło, bałam się o niego mimo wszystko... pomimo wszelkich sprzeciwów znajomych, zebrałam się i poszłam do niego, chciałam porozmawiać, bałam się...
Otworzyła mi jego mama, porozmawiałyśmy, powiedziała, że jak tylko wszedł powiedział: "Ta kur*wa się za mną nie wstawiła"
Nie wiem, czy coś sobie uroił? Złego słowa nie powiedziałam do niego mimo wszelkich jego ataków na mnie, nikt ze znajomych nie powiedział mu nic złego, mimo jego zachowania, nie wyprosił, nic... kulturalni ludzie, mimo wszelkich jego obrzydliwych zachowań tego dnia. Jestem przerażona...
Weszłam do niego do pokoju, a on w takiej złości i agresji mnie z hukiem wywalił z pokoju, przewróciłam się a on nie reagował. Jestem przerażona. Tak strasznie kocham tego człowieka, staram się analizwoać krok po kroku każde zdarzenie i nie rozumiem co sie mogło stać. Jestem w takim szoku, że ani jedna łza mi jeszcze nie spłynęła po tym wszystkim...

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że kolejnego dnia, jak wytrzeźwiał, doszedł do siebie... to nie usłyszałam, żadnego słowa skruchy, żadnego przepraszam... nic. Wręcz przeciwnie, kolejne wyzwiska! Nieustannie i za wszelką cenę naciska, żeby podać mu nazwiska tych koleżanek. Staram się nie reagować, nie odpisywac... jak spróbowałam to wyjaśnić to dostałam kolejną dawkę wyzwisk:
- że wyp*erdalam z jego życia raz na zawsze
- że jestem tępa
- że on się marnuje z taką idiotką jak ja...
i setki innych.

Dziewczyny, ja wiem, że to jest niewybaczalne, jednak przeraża mnie ta sytuacja do granic możliwości. Nic nie rozumiem, pojęcia nie mam co się stało. Wszystko między nami było dobrze, tydzień temu spałam u niego, całą noc trzymał mnie za rękę, przytulał i powtarzał jak bardzo kocha...
Wiem też, że w ciągu tygodnia sporo palił, maszyny, stracone pieniądze, alkohol... ale nawet gdyby mu odbiło z jakiegoś powodu po alkoholu to jak może nie mieć wyrzutów sumienia? Żadnej skruchy? Tylko dalsze wyzwiska...
Ahh podobno za tydzień sam wyjeżdża za granicę. Jestem w szoku, jestem przerażona, nie wiem co mam ze sobą robić, jak się zachować, co myśleć... Pęka mi serce, bardzo się boję, potrzebuję to wyjaśnić, zrozumieć a pojęcia nie mam jak. Boję się, że naprawdę wyjedzie, zniknie a ja zostanę sama ze sobą, swoimi myślami i bez odpowiedzi.

Kocham go, wiem, mam rozum, który mi podpowiada, że nie powinnam, ale to naprawdę najbliższy mi człowiek, z którym planowałam życie. Zawalił mi się cały świat i nie mam pojęcia jak z nim porozmawiać.
Tyle agresji na mnie wylewa od soboty, że bałabym się wejść do niego do domu i napewno tego nie zrobię... już nawet nie próbuję pisać bo dostaję wiadro kolejnych wyzwisk na głowę. Ale dlaczego na boga????

W nocy pisał, czy jestem, że chce wyjaśnić sytuację... ale nie odpisałam. Boję się, że znowu zacznie mnie atakować tymi wszystkimi wyzwiskami. Nie poznaję go. Dziewczyny co ja mam robić???? Jestem załamana jak nigdy dotąd...
stawiam na to, że prze☠☠☠ał jakąś większą sumkę i chce się ciebie pozbyć, żeby móc wyjechać i zarobić na długi.
201803080934 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 10:38   #3
Karena 73
Kobieta z klasą
 
Avatar Karena 73
 
Zarejestrowany: 2008-03
Lokalizacja: śląsk
Wiadomości: 3 058
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Cytat:
Napisane przez Klaudiax89x Pokaż wiadomość
Dziewczyny nie wiem co mam ze sobą zrobić.
Ja - 25 lat on - 24. Razem od 7 lat... kocham go bardzo. Mieliśmy wspólne plany, w nowym roku wyjazd za granicę... za rok ślub, w przyszłości dzieci - on sam to mówił. Był mi najbliższą osobą, wszystko mogłam mu powiedzieć, dla mnie chyba najważniejsza osoba w życiu...

Miał swoje problemy... lubił zapalić trawę, momentami bywało to często, w domu ciężka sytuacja, ojciec zachorował psychicznie, nie miał wsparcia w rodzicach i gdy przyszły problemy w wieku dojrzewania uciekał do kolegów i to wszystko się zaczęło...

Między nami bywało różnie, raz lepiej raz gorzej, głownie przez paleni, którego ja nie akceptuję i widzę jak zawsze zmieniało go w jakiegoś innego człowieka... Mimo wszystko bardzo się kochaliśmy, jestem tego pewna. Był czuły, kochany, jak nie dotykał palenia to układało nam się idealnie. Niestety temat zawsze powracał... koledzy, palenie i wszystko od nowa. Umawialiśmy się, zostawiał mnie dla kolegów z jaraniem. Setki razy rozmawialiśmy o tym, przyznawał, że to jest jego problem, że chce mieć rodzinę, chce mieć dom, dzieci i że poradzimy sobie...

Nie winię go za wszelkie krzywdy bo też nie jestem idealna, owszem wspierałam go zawsze, pomagałam, nigdy nie zostawiłam samego... czasem puszczały mi nerwy i pewnie padały słowa, które nie powinny ale emocje czasem brały górę - chociaż w porównaniu do sytuacji jakie on potrafił nakręcić to uważam, że byłam za dobra znosząc wszystko i wiecznie wybaczając, czekając... Nie jest to tylko moje zdanie, ale moich bliskich, jego mamy i nawet jego siostry. Kochałam go, zawsze... bardzo i nadal kocham... no, ale do sedna...

W sobotę umówiłam się z koleżankami, miałyśmy iść do jednej, później miałam spotkać się z nim i zostać na noc u niego.
Wszystko w porządku, ustalone - jesteśmy w kontakcie.
Poszłyśmy do koleżanki, był z nami jej mąż bo jakaś impreza mu nie wypaliła. Dzwoni do mnie chłopak, że jest w barze (maszyny itd.) i czy mam jakieś pieniądze... powiedziałam, że nie i że widzimy się później.
Jakieś 2 godz później dzwoni wściekły, wyzywa, klnie do telefonu, gdzie jestem i że on tam idzie. Slyszałam, że jest pijany, że przeklina, jest jakiś wściekły więc powiedziałam, że jeszcze chwila i ja się zbieram - wtedy się spotkamy. Nie dawał za wygraną, przyszedł, wyszłam po niego. Jak tylko usiadł to się zaczęło:
- że on nie wiedział, że ja mam takich znajomych (pięknym dom koleżanki - nie wiem czy to o to mu chodziło?)
- że ja jestem sierotą, która ciągnie go w dół (mam magistra, pracuję odkąd tylko skończyłam liceum, na wszystko co mam zarobiłam sobie sama, on bez szkoły, zajmuje się IT, ale samodzielnie szuka zleceń więc jest różnie, nie ma stałej pracy)
- różnego rodzaju wyzwiska w moją stronę

Bladego pojęcia nie mam co się stało, aniołem nigdy nie był, ale na taką skalę i w taki sposób... nigdy nic podobnego nie miało miejsca.

Wstałam od stołu bez słowa i poszłam na górę, usiadłam przy schodach i się popłakałam. Sądzę, że nawet tego nie zauważył... cały czas kontynuował, obrażał mnie. Dziewczyny mnie uspokajały, ciągnęły go za język i kazały słuchać. Zaczął się tam rozbierać, klepać w tyłek koleżankę przy jej mężu, zachowywać się w tak straszny sposób, że no dziś nie mogę w to uwierzyć. Do jej męża mówił, żeby popieprzył żonę i wyjadę razem, będą dziw*i i będzie super. (oczywiście staram się to przełożyć na bardziej cenzuralny język bo brzmiało to znacznie ostrzej).

Przez cały czas nie zainteresował się mną, nie podszedł, nie odezwał...

W pewnym momencie koleżanka kazała mu się ubierać bo wychodzimy. Zebraliśmy się, biegła jakies 20 metrów przed nami, wyzywając nas itd. W pewnym momencie się przewrócił i nie wstawał. Przeraziłam się... podbiegłam do niego, cała twarz w krwi. Rozwalił łuk brwiowy. Zaczęłam go podnosić, wycierać twarz, a on się zebrał, wyzywał mnie i pobiegł przed siebie.

Dostałam niedługo później wiadomość, że jak mnie spotka to mnie zabije i różne niecenzuralne przekleństwa. Pojęcia nie mam co w niego wstąpiło, bałam się o niego mimo wszystko... pomimo wszelkich sprzeciwów znajomych, zebrałam się i poszłam do niego, chciałam porozmawiać, bałam się...
Otworzyła mi jego mama, porozmawiałyśmy, powiedziała, że jak tylko wszedł powiedział: "Ta kur*wa się za mną nie wstawiła"
Nie wiem, czy coś sobie uroił? Złego słowa nie powiedziałam do niego mimo wszelkich jego ataków na mnie, nikt ze znajomych nie powiedział mu nic złego, mimo jego zachowania, nie wyprosił, nic... kulturalni ludzie, mimo wszelkich jego obrzydliwych zachowań tego dnia. Jestem przerażona...
Weszłam do niego do pokoju, a on w takiej złości i agresji mnie z hukiem wywalił z pokoju, przewróciłam się a on nie reagował. Jestem przerażona. Tak strasznie kocham tego człowieka, staram się analizwoać krok po kroku każde zdarzenie i nie rozumiem co sie mogło stać. Jestem w takim szoku, że ani jedna łza mi jeszcze nie spłynęła po tym wszystkim...

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że kolejnego dnia, jak wytrzeźwiał, doszedł do siebie... to nie usłyszałam, żadnego słowa skruchy, żadnego przepraszam... nic. Wręcz przeciwnie, kolejne wyzwiska! Nieustannie i za wszelką cenę naciska, żeby podać mu nazwiska tych koleżanek. Staram się nie reagować, nie odpisywac... jak spróbowałam to wyjaśnić to dostałam kolejną dawkę wyzwisk:
- że wyp*erdalam z jego życia raz na zawsze
- że jestem tępa
- że on się marnuje z taką idiotką jak ja...

i setki innych.

Dziewczyny, ja wiem, że to jest niewybaczalne, jednak przeraża mnie ta sytuacja do granic możliwości. Nic nie rozumiem, pojęcia nie mam co się stało. Wszystko między nami było dobrze, tydzień temu spałam u niego, całą noc trzymał mnie za rękę, przytulał i powtarzał jak bardzo kocha...
Wiem też, że w ciągu tygodnia sporo palił, maszyny, stracone pieniądze, alkohol... ale nawet gdyby mu odbiło z jakiegoś powodu po alkoholu to jak może nie mieć wyrzutów sumienia? Żadnej skruchy? Tylko dalsze wyzwiska...
Ahh podobno za tydzień sam wyjeżdża za granicę. Jestem w szoku, jestem przerażona, nie wiem co mam ze sobą robić, jak się zachować, co myśleć... Pęka mi serce, bardzo się boję, potrzebuję to wyjaśnić, zrozumieć a pojęcia nie mam jak. Boję się, że naprawdę wyjedzie, zniknie a ja zostanę sama ze sobą, swoimi myślami i bez odpowiedzi.

Kocham go, wiem, mam rozum, który mi podpowiada, że nie powinnam, ale to naprawdę najbliższy mi człowiek, z którym planowałam życie. Zawalił mi się cały świat i nie mam pojęcia jak z nim porozmawiać.
Tyle agresji na mnie wylewa od soboty, że bałabym się wejść do niego do domu i napewno tego nie zrobię... już nawet nie próbuję pisać bo dostaję wiadro kolejnych wyzwisk na głowę. Ale dlaczego na boga????

W nocy pisał, czy jestem, że chce wyjaśnić sytuację... ale nie odpisałam. Boję się, że znowu zacznie mnie atakować tymi wszystkimi wyzwiskami. Nie poznaję go. Dziewczyny co ja mam robić???? Jestem załamana jak nigdy dotąd...
7 lat horroru, a Ty piszesz, że go kochasz? To nie poważne.
Ciesz się, że wyjeżdża sam, uwolnisz się od tego ćpuna.
Ja w ogóle nie rozumiem jak można pisać, że go kochasz, a Wasz związek był idealny. Niby kiedy??? Między jednym machem, a drugim?
Ty jesteś z nim za karę?
__________________
Miłość to gra we dwoje, w której oboje muszą wygrywać.
Karena 73 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 10:38   #4
skazana_na_bluesa
.
 
Avatar skazana_na_bluesa
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 112
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

cóż, zachowywał się jakby się naćpał. ja bym kopnęła w dupę faceta ćpuna, agresora i uzależnionego od hazardu. nie wciskaj kitu, że nie tolerowałaś jego popalania, skoro i tak nie odeszłaś.

wiej od niego i nie oglądaj się za siebie. popieprzyło mu się w główce, a od takich ludzi trzeba się izolować.
__________________
-27,9 kg

skazana_na_bluesa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 10:38   #5
MaRtUhA
Zadomowienie
 
Avatar MaRtUhA
 
Zarejestrowany: 2005-07
Lokalizacja: dolnośląskie
Wiadomości: 1 420
GG do MaRtUhA
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Podziękuj opatrzności, że pozbyłaś się ze swojego życia takiej patoli. Czytając to, miałam oczy jak 5 zł, myślałam, że takie akcje tylko w filmach.
__________________
"Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej twierdzą, że nigdzie nie ma miłości szczęśliwej. Z tą wiarą lżej im będzie żyć i umierać. "
Wisława Szymborska
MaRtUhA jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 10:39   #6
khloe
Strzelaj lub emigruj!
 
Avatar khloe
 
Zarejestrowany: 2008-11
Lokalizacja: Medellin!
Wiadomości: 27 440
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Cytat:
Napisane przez Klaudiax89x Pokaż wiadomość
Dziewczyny nie wiem co mam ze sobą zrobić.
Ja - 25 lat on - 24. Razem od 7 lat... kocham go bardzo. Mieliśmy wspólne plany, w nowym roku wyjazd za granicę... za rok ślub, w przyszłości dzieci - on sam to mówił. Był mi najbliższą osobą, wszystko mogłam mu powiedzieć, dla mnie chyba najważniejsza osoba w życiu...

Miał swoje problemy... lubił zapalić trawę, momentami bywało to często, w domu ciężka sytuacja, ojciec zachorował psychicznie, nie miał wsparcia w rodzicach i gdy przyszły problemy w wieku dojrzewania uciekał do kolegów i to wszystko się zaczęło...

Między nami bywało różnie, raz lepiej raz gorzej, głownie przez paleni, którego ja nie akceptuję i widzę jak zawsze zmieniało go w jakiegoś innego człowieka... Mimo wszystko bardzo się kochaliśmy, jestem tego pewna. Był czuły, kochany, jak nie dotykał palenia to układało nam się idealnie. Niestety temat zawsze powracał... koledzy, palenie i wszystko od nowa. Umawialiśmy się, zostawiał mnie dla kolegów z jaraniem. Setki razy rozmawialiśmy o tym, przyznawał, że to jest jego problem, że chce mieć rodzinę, chce mieć dom, dzieci i że poradzimy sobie...

Nie winię go za wszelkie krzywdy bo też nie jestem idealna, owszem wspierałam go zawsze, pomagałam, nigdy nie zostawiłam samego... czasem puszczały mi nerwy i pewnie padały słowa, które nie powinny ale emocje czasem brały górę - chociaż w porównaniu do sytuacji jakie on potrafił nakręcić to uważam, że byłam za dobra znosząc wszystko i wiecznie wybaczając, czekając... Nie jest to tylko moje zdanie, ale moich bliskich, jego mamy i nawet jego siostry. Kochałam go, zawsze... bardzo i nadal kocham... no, ale do sedna...

W sobotę umówiłam się z koleżankami, miałyśmy iść do jednej, później miałam spotkać się z nim i zostać na noc u niego.
Wszystko w porządku, ustalone - jesteśmy w kontakcie.
Poszłyśmy do koleżanki, był z nami jej mąż bo jakaś impreza mu nie wypaliła. Dzwoni do mnie chłopak, że jest w barze (maszyny itd.) i czy mam jakieś pieniądze... powiedziałam, że nie i że widzimy się później.
Jakieś 2 godz później dzwoni wściekły, wyzywa, klnie do telefonu, gdzie jestem i że on tam idzie. Slyszałam, że jest pijany, że przeklina, jest jakiś wściekły więc powiedziałam, że jeszcze chwila i ja się zbieram - wtedy się spotkamy. Nie dawał za wygraną, przyszedł, wyszłam po niego. Jak tylko usiadł to się zaczęło:
- że on nie wiedział, że ja mam takich znajomych (pięknym dom koleżanki - nie wiem czy to o to mu chodziło?)
- że ja jestem sierotą, która ciągnie go w dół (mam magistra, pracuję odkąd tylko skończyłam liceum, na wszystko co mam zarobiłam sobie sama, on bez szkoły, zajmuje się IT, ale samodzielnie szuka zleceń więc jest różnie, nie ma stałej pracy)

- różnego rodzaju wyzwiska w moją stronę

Bladego pojęcia nie mam co się stało, aniołem nigdy nie był, ale na taką skalę i w taki sposób... nigdy nic podobnego nie miało miejsca.

Wstałam od stołu bez słowa i poszłam na górę, usiadłam przy schodach i się popłakałam. Sądzę, że nawet tego nie zauważył... cały czas kontynuował, obrażał mnie. Dziewczyny mnie uspokajały, ciągnęły go za język i kazały słuchać. Zaczął się tam rozbierać, klepać w tyłek koleżankę przy jej mężu, zachowywać się w tak straszny sposób, że no dziś nie mogę w to uwierzyć. Do jej męża mówił, żeby popieprzył żonę i wyjadę razem, będą dziw*i i będzie super. (oczywiście staram się to przełożyć na bardziej cenzuralny język bo brzmiało to znacznie ostrzej).

Przez cały czas nie zainteresował się mną, nie podszedł, nie odezwał...

W pewnym momencie koleżanka kazała mu się ubierać bo wychodzimy. Zebraliśmy się, biegła jakies 20 metrów przed nami, wyzywając nas itd. W pewnym momencie się przewrócił i nie wstawał. Przeraziłam się... podbiegłam do niego, cała twarz w krwi. Rozwalił łuk brwiowy. Zaczęłam go podnosić, wycierać twarz, a on się zebrał, wyzywał mnie i pobiegł przed siebie.

Dostałam niedługo później wiadomość, że jak mnie spotka to mnie zabije i różne niecenzuralne przekleństwa. Pojęcia nie mam co w niego wstąpiło, bałam się o niego mimo wszystko... pomimo wszelkich sprzeciwów znajomych, zebrałam się i poszłam do niego, chciałam porozmawiać, bałam się...
Otworzyła mi jego mama, porozmawiałyśmy, powiedziała, że jak tylko wszedł powiedział: "Ta kur*wa się za mną nie wstawiła"
Nie wiem, czy coś sobie uroił? Złego słowa nie powiedziałam do niego mimo wszelkich jego ataków na mnie, nikt ze znajomych nie powiedział mu nic złego, mimo jego zachowania, nie wyprosił, nic... kulturalni ludzie, mimo wszelkich jego obrzydliwych zachowań tego dnia. Jestem przerażona...
Weszłam do niego do pokoju, a on w takiej złości i agresji mnie z hukiem wywalił z pokoju, przewróciłam się a on nie reagował. Jestem przerażona. Tak strasznie kocham tego człowieka, staram się analizwoać krok po kroku każde zdarzenie i nie rozumiem co sie mogło stać. Jestem w takim szoku, że ani jedna łza mi jeszcze nie spłynęła po tym wszystkim...

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że kolejnego dnia, jak wytrzeźwiał, doszedł do siebie... to nie usłyszałam, żadnego słowa skruchy, żadnego przepraszam... nic. Wręcz przeciwnie, kolejne wyzwiska! Nieustannie i za wszelką cenę naciska, żeby podać mu nazwiska tych koleżanek. Staram się nie reagować, nie odpisywac... jak spróbowałam to wyjaśnić to dostałam kolejną dawkę wyzwisk:
- że wyp*erdalam z jego życia raz na zawsze
- że jestem tępa
- że on się marnuje z taką idiotką jak ja...
i setki innych.

Dziewczyny, ja wiem, że to jest niewybaczalne, jednak przeraża mnie ta sytuacja do granic możliwości. Nic nie rozumiem, pojęcia nie mam co się stało. Wszystko między nami było dobrze, tydzień temu spałam u niego, całą noc trzymał mnie za rękę, przytulał i powtarzał jak bardzo kocha...
Wiem też, że w ciągu tygodnia sporo palił, maszyny, stracone pieniądze, alkohol... ale nawet gdyby mu odbiło z jakiegoś powodu po alkoholu to jak może nie mieć wyrzutów sumienia? Żadnej skruchy? Tylko dalsze wyzwiska...
Ahh podobno za tydzień sam wyjeżdża za granicę. Jestem w szoku, jestem przerażona, nie wiem co mam ze sobą robić, jak się zachować, co myśleć... Pęka mi serce, bardzo się boję, potrzebuję to wyjaśnić, zrozumieć a pojęcia nie mam jak. Boję się, że naprawdę wyjedzie, zniknie a ja zostanę sama ze sobą, swoimi myślami i bez odpowiedzi.

Kocham go, wiem, mam rozum, który mi podpowiada, że nie powinnam, ale to naprawdę najbliższy mi człowiek, z którym planowałam życie. Zawalił mi się cały świat i nie mam pojęcia jak z nim porozmawiać.
Tyle agresji na mnie wylewa od soboty, że bałabym się wejść do niego do domu i napewno tego nie zrobię... już nawet nie próbuję pisać bo dostaję wiadro kolejnych wyzwisk na głowę. Ale dlaczego na boga????

W nocy pisał, czy jestem, że chce wyjaśnić sytuację... ale nie odpisałam. Boję się, że znowu zacznie mnie atakować tymi wszystkimi wyzwiskami. Nie poznaję go. Dziewczyny co ja mam robić???? Jestem załamana jak nigdy dotąd...

od początku z premedytacją pakowałaś się w chory związek z człowiekiem, który cię nie szanuje.
Wielokrotnie dawałaś mu szansę i naiwnie wierzyłaś, ze się zmini, a on nadal miał cię za nic.

Inni traktują nas tak jak, jak na to pozwalamy.

Dla mnie to ty jesteś winna tej patologii, bo w niej tkwisz i z uporem maniaka twierdzisz, ze związek jest ok, pomimo 'małych' kłopotów w facetem, które na starcie powinny go skreślić jako potencjalnego partnera, a już chęć posiadania z nim dzieci to totalny strzał w kolano.
__________________

Przejechane na rowerze w 2019: 2 762
km



mój INSTA
(napisz pw kim jesteś wizażanko
khloe jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 10:40   #7
kalincia
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 13 025
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Ja bym zerwała kontakt. Nie lubię bowiem szargania mojej godności, nawet przez osobę chorą psychicznie.
kalincia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2014-12-02, 10:42   #8
AlaZala
Zadomowienie
 
Avatar AlaZala
 
Zarejestrowany: 2014-06
Wiadomości: 1 939
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Powinnaś bardzo uważać i najlepiej przez jakiś czas nie chodzić sama w miejsca, gdzie nie ma dużo ludzi. Pytania o nazwiska koleżanek pokazują, że one też mogą czuć się zagrożone. On zna lokalizację domu, w którym sytuacją się odbyła, więc powinnaś poprosić je o ostrożność.

Powinnaś też poinformować policję o tym, że groził Ci śmiercią. Jest to groźba karalna.

O tym, że Wasz związek już się zakończył chyba nie muszę Ci mówić.
AlaZala jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 10:46   #9
phideaux
Wtajemniczenie
 
Avatar phideaux
 
Zarejestrowany: 2010-12
Wiadomości: 2 700
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Kobieto, aż serce boli jak się to czyta, piszesz, że go kochasz, że Ci serce pęka, a opisujesz nam kompletnie patologiczne sytuacje, a jego jak ostatniego prostaka. Może spróbuj przeczytać swój post jakby był obcej osoby i zapytaj sama siebie, co byś jej poradziła...
__________________
Wymienię https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=835239 Proszę, odpisuj u mnie
phideaux jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 10:49   #10
cava
Zakorzenienie
 
Avatar cava
 
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 22 122
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Mam takie same odczucia jak Grin.
Naćpał się, ochlał, przegrał kasę i... pokazał swoja parwdziwą twarz, której przez 7 lat nie chciałaś widzieć oczadzona wizją "loffcioam ideała swego"

Masakra.
Dziewczyno, nie daj sobie wmówić że to była pomyłka, przypadek, nic nie pamięta, nie wie, jest pokrzywdzony, biedny, olaboga.
To typ wyżarty od środka przez lata hazardu i używek. Zniszczy Ci życie a co gorsza Waszym potencjalnym dzieciom.

Znajdź kogoś normalnego i nie przymykaj więcej oczu na ćpanie, granie, paskudne przywary bo "mówi ze kocha i za rączkę potrzymał" :/
__________________
Cava

Z salamandrą w dłoni szedłem przez powierzchnię komety.
Liz Williams
cava jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 10:50   #11
Klaudiax89x
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2010-09
Wiadomości: 177
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Boże... macie racje, ja wiem o tym. Nie jestem głupia, mam rozum... a zawsze mięknę jak później przeprasza, przytula... ma cholerne skrajności... albo zachowuje się idealnie, albo tragicznie - dlatego napisałam, że bywało idealnie. Gdyby był takim gno*jem cały czas to nie nabierałabym się na to wszsytko... a on potrafił być tak kochanym i ciepłym człowiekiem...

Fakt. Pozwoliłam sobie na to, zeby mnie tak traktował. Bywały sytuacje alarmowe, wybaczałam, nie odeszłam... nawet nie wytrzymałam kilku głupich dni bez kontaktu...

Boję się tego, jak mam poukładać życie zostając sama jak palec... bez człowieka, który był w nim 7 lat...

Chyba wpędził mnie w masę kompleksów. Setki razy ludzie się dziwili co ja z nim robię w ogóle - nawet jego koledzy..., jak mogę sobie na to wszystko pozwalać. To przychodził i mówił, że ludzie są zazdrośni, że mamy siebie, że się kochamy a ja chciałam mu wierzyć.

Boli. Rozum mi mówi, że muszę być silna, że za dużo się wydarzyło, że tego nie da się wybaczyć... a serce? Chciałabym się przytulić do niego, obudzić i pomyśleć, że to tylko zły sen.
Klaudiax89x jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2014-12-02, 10:52   #12
201701121500
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2014-09
Wiadomości: 664
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Cytat:
Napisane przez Klaudiax89x Pokaż wiadomość
...wiem, mam rozum, który mi podpowiada, że nie powinnam
Serio? To zrób z niego użytek.

Przykro się to czyta, ale dziewczyno... Ty jesteś ślepa czy to jakaś dziwna odmiana masochizmu?
201701121500 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 10:55   #13
WackelDackel
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2013-04
Lokalizacja: chata za wsią Warszawa
Wiadomości: 600
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

To jakaś patologia, chyba oszalałaś, że jeszcze nie kopnęłaś go w dupę. Ogarnij się póki czas, bo zmarnujesz sobie życie z tym menelem.
WackelDackel jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 10:57   #14
mysza_25
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2013-10
Wiadomości: 89
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Moja ciocia zerwała zaręczyny przez podobna sytuacje, na 2 tyg przed ślubem. Tez go bardzo kochała, ale postawiła granice: facet miał problemy alkoholowe i raz tylko nie zapanował nad sobą.
Ty jesteś współuzależniona, próbujesz go na siłę tłumaczyć, ale to na dłuższa metę nic nie da.
mysza_25 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 10:58   #15
Klaudiax89x
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2010-09
Wiadomości: 177
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Ehh... setka bliskich osób mówi mi to samo, jego mama, jego siostra... obcy ludzie patrząc obiektywnie na sytuację, a ja siedzę całe dnie i się zastanawiam, co się z nim stało, przecież to nie mogło mieć miejsca.

Muszę się odciąć, muszę - wiem...

Przywołuję w myślach różne sytuację... np. jak wiele razy mówił, że on nie zamierza mnie utrzymywać, że czuje się jak facet, który kiedyś będzie musiał na mnie robić... yyyy

heh
skąd brał takie rzeczy do cholery! To on ciągle jest bez pracy! To ja ciągle pożyczałam mu kasę... to ja od 6 lat pracuję, studiowałam, harowałam!!!!
Klaudiax89x jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 11:01   #16
skazana_na_bluesa
.
 
Avatar skazana_na_bluesa
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 112
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Cytat:
Napisane przez Klaudiax89x Pokaż wiadomość
Boże... macie racje, ja wiem o tym. Nie jestem głupia, mam rozum... a zawsze mięknę jak później przeprasza, przytula... ma cholerne skrajności... albo zachowuje się idealnie, albo tragicznie - dlatego napisałam, że bywało idealnie. Gdyby był takim gno*jem cały czas to nie nabierałabym się na to wszsytko... a on potrafił być tak kochanym i ciepłym człowiekiem...

Fakt. Pozwoliłam sobie na to, zeby mnie tak traktował. Bywały sytuacje alarmowe, wybaczałam, nie odeszłam... nawet nie wytrzymałam kilku głupich dni bez kontaktu...

Boję się tego, jak mam poukładać życie zostając sama jak palec... bez człowieka, który był w nim 7 lat...

Chyba wpędził mnie w masę kompleksów. Setki razy ludzie się dziwili co ja z nim robię w ogóle - nawet jego koledzy..., jak mogę sobie na to wszystko pozwalać. To przychodził i mówił, że ludzie są zazdrośni, że mamy siebie, że się kochamy a ja chciałam mu wierzyć.

Boli. Rozum mi mówi, że muszę być silna, że za dużo się wydarzyło, że tego nie da się wybaczyć... a serce? Chciałabym się przytulić do niego, obudzić i pomyśleć, że to tylko zły sen.
czyli związek wcale nie był taki idealny, a część lat zmarnowałaś na własne życzenie tkwiąc z nim w związku.
__________________
-27,9 kg

skazana_na_bluesa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 11:02   #17
201610310857
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2009-02
Wiadomości: 15 803
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

co robic?
zglosic na policje grozby. to jest karalne!
201610310857 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 11:03   #18
kalincia
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 13 025
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Cytat:
Napisane przez Klaudiax89x Pokaż wiadomość
Boże... macie racje, ja wiem o tym. Nie jestem głupia, mam rozum... a zawsze mięknę jak później przeprasza, przytula... ma cholerne skrajności... albo zachowuje się idealnie, albo tragicznie - dlatego napisałam, że bywało idealnie. Gdyby był takim gno*jem cały czas to nie nabierałabym się na to wszsytko... a on potrafił być tak kochanym i ciepłym człowiekiem...
Więc to nie pierwszy raz taka chora jazda? Czemu nie odeszłaś po pierwszym razie?

Fakt. Pozwoliłam sobie na to, zeby mnie tak traktował. Bywały sytuacje alarmowe, wybaczałam, nie odeszłam... nawet nie wytrzymałam kilku głupich dni bez kontaktu...
Fakt, pozwoliłaś sobie. Zmądrzej wreszcie.
Boję się tego, jak mam poukładać życie zostając sama jak palec... bez człowieka, który był w nim 7 lat...
Siedem lat nie wieczność. Następne mają być lepsze, a nie przy facecie, który czasem jest dobry.

Chyba wpędził mnie w masę kompleksów. Setki razy ludzie się dziwili co ja z nim robię w ogóle - nawet jego koledzy..., jak mogę sobie na to wszystko pozwalać. To przychodził i mówił, że ludzie są zazdrośni, że mamy siebie, że się kochamy a ja chciałam mu wierzyć.

Ludzie mieli rację, a on tobą manipulował. A ty się nabierałaś.
Boli. Rozum mi mówi, że muszę być silna, że za dużo się wydarzyło, że tego nie da się wybaczyć... a serce? Chciałabym się przytulić do niego, obudzić i pomyśleć, że to tylko zły sen.
Do kogo się chcesz przytulić? Do narkomana, który obraża ciebie i twoich znajomych? Masochistka z ciebie. Nie wstydzisz się jego chorych zachowań przed znajomymi?
kalincia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 11:07   #19
Klaudiax89x
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2010-09
Wiadomości: 177
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Cytat:
Napisane przez skazana_na_bluesa Pokaż wiadomość
czyli związek wcale nie był taki idealny, a część lat zmarnowałaś na własne życzenie tkwiąc z nim w związku.
Myślę, że strasznie chciałam wierzyć, że się zmieni.
Nie miał łatwo w domu - przyznaję... problemy z mamą, nigdy sie nie dogadywali, nie była osobą, która wspiera swoje dzieci... Co prawda zawsze stała za mną i mi nigdy nic zlego nie powiedziała, nie mniej jednak słyszałam wiele razy jaki ma stosunek do niego... od samego początku naszego związku... a przecież kiedyś był zwykłym zagubionym dzieciakiem, który własnie potrzebował wsparcia rodziców...

Przez to wszystko wpakował się w kolegów, w palenie itd... a ja to tłymaczyłam ciężkim życiem w domu, chciałam mu pomóc... chciałam żeby się zmienił.

---------- Dopisano o 12:07 ---------- Poprzedni post napisano o 12:04 ----------

Cytat:
Napisane przez kalincia Pokaż wiadomość
Do kogo się chcesz przytulić? Do narkomana, który obraża ciebie i twoich znajomych? Masochistka z ciebie. Nie wstydzisz się jego chorych zachowań przed znajomymi?
Takie zachowania nie miały jeszcze miejsca, a już zwłaszcza przed znajomymi. Raczej zawsze przed ludźmi za wszelką cenę chciał pokazać się z jak najlepszej strony i zaimponować innym. Tym bardziej jestem w szoku, że to się wydarzyło...
Klaudiax89x jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2014-12-02, 11:08   #20
kalincia
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 13 025
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Cytat:
Napisane przez Klaudiax89x Pokaż wiadomość
Myślę, że strasznie chciałam wierzyć, że się zmieni.
Nie miał łatwo w domu - przyznaję... problemy z mamą, nigdy sie nie dogadywali, nie była osobą, która wspiera swoje dzieci... Co prawda zawsze stała za mną i mi nigdy nic zlego nie powiedziała, nie mniej jednak słyszałam wiele razy jaki ma stosunek do niego... od samego początku naszego związku... a przecież kiedyś był zwykłym zagubionym dzieciakiem, który własnie potrzebował wsparcia rodziców...

Przez to wszystko wpakował się w kolegów, w palenie itd... a ja to tłymaczyłam ciężkim życiem w domu, chciałam mu pomóc... chciałam żeby się zmienił.
No to już wiesz, że się nie zmienił. Jest dorosły, uzależniony, zachowuje się agresywnie.
Teraz cię przeprosi, ale nadal taki będzie. Kobieto, uciekaj od tego typa, bo jesteś manipulowana.
kalincia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 11:08   #21
zakonna
Naczelna Nastolatka
 
Avatar zakonna
 
Zarejestrowany: 2010-03
Lokalizacja: Podkarpacie
Wiadomości: 25 807
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Weź dziewczyno Bo tego się czytać spokojnie nie da. Uważam, że ty powinnaś pójść na terapię bo jesteś emocjonalnie od niego uzależniona. A twoje poczucie wlasnej wartości puka w dno od spodu
__________________
Małgorzata i spółka.
Matka natura to suka.
zakonna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 11:10   #22
kalincia
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 13 025
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie


---------- Dopisano o 12:07 ---------- Poprzedni post napisano o 12:04 ----------



Takie zachowania nie miały jeszcze miejsca, a już zwłaszcza przed znajomymi. Raczej zawsze przed ludźmi za wszelką cenę chciał pokazać się z jak najlepszej strony i zaimponować innym. Tym bardziej jestem w szoku, że to się wydarzyło...[/QUOTE]

Za wszelką cenę? Czyli zachowanie normalne było dla niego trudne? No wreszcie się nie opanował i tyle. Rozumiem, że wcześniej urządzał tobie jazdy a przed ludźmi udawał ideał? Jezu, z kim ty trwałaś, kobieto?
kalincia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 11:13   #23
07f49d5297ed442eaa63bdc5e3365630f1fe1bde_620d9001ec3ce
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2013-10
Wiadomości: 11 232
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Koles sie musial rowno nacpac i nawalic i niestety oszalal krotko mowiac. Jak sie tak katuje swoj organizm to nie ma sily zeby psycha nie wysiadla. Przecpany typ i do tega sadze, ze to nie tylko marihuana wchodzi w gre. Odejsc od narkomana i hazardzisty bo juz nic z tego nie bedzie.
07f49d5297ed442eaa63bdc5e3365630f1fe1bde_620d9001ec3ce jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 11:14   #24
Korah
Zakorzeniona Zmorah
 
Avatar Korah
 
Zarejestrowany: 2007-12
Lokalizacja: Gdzieś na pograniczu Śląska i Małopolski
Wiadomości: 11 697
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Jesteś w wielkiej doopie. Facet ewidentnie zwala na Ciebie winę za niepowodzenia, może przewalił za dużo pieniędzy, narobił sobie problemów, a może trawki nie miał skąd załatwić Moim zdaniem to chory człowiek i należy go zostawić, niech upadnie na samo dno, to może się odbije, ale jeśli nie odejdziesz, będzie się opierał o Ciebie bez końca i trwał w tym stanie, w innym razie pociągnie na samo dno wszystkich, z resztą już próbuje. Tak to działa kochana i nie miej złudzeń. Co do wyjazdu, moim zdaniem on by bardzo chciał mieć Ciebie przy sobie, bo raz jest zazdrosny normalnie o Twoich znajomych, czuje zagrożenie, bo to jego przeciwieństwa, czyli po prostu normalni ludzie, a dwa, że on sam tam zginie, a o Ciebie zawsze będzie mógł się oprzeć, opieprzyć za swoje porażki i jeszcze wyciągnąć kasę na długi, które zaciągnie. Nie jedź!
__________________

Korah jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 11:21   #25
inna17
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2014-10
Lokalizacja: podkarpacie
Wiadomości: 62
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Dziewczyno ogarnij się i uciekaj zanim będzie za późno. Dobrze że teraz wyszlo wszystko na wierzch a nie kiedyś, np. po ślubie. Wtedy nie cierpialabyś tylko ty ale i dzieci (jeśli i takie plany były). Nie chciałabys chyba zafundowac im takiego życia, z takim człowiekiem. Ale co zrobisz to tylko i wyłącznie Twoj wybór.
inna17 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 11:24   #26
Klaudiax89x
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2010-09
Wiadomości: 177
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Cytat:
Napisane przez inna17 Pokaż wiadomość
Dziewczyno ogarnij się i uciekaj zanim będzie za późno. Dobrze że teraz wyszlo wszystko na wierzch a nie kiedyś, np. po ślubie. Wtedy nie cierpialabyś tylko ty ale i dzieci (jeśli i takie plany były). Nie chciałabys chyba zafundowac im takiego życia, z takim człowiekiem. Ale co zrobisz to tylko i wyłącznie Twoj wybór.
...że nie mogę wrócić... ani z nim być to doskonale wiem... Pojęcia nie mam po prostu jak mam sobie z tym poradzić, bo póki co nie jestem w ogóle w stanie sobie tego wyobrazić.

Skąd te wszystkie wyzwiska? Jak może nie mieć żadnych wyrzutów sumienia... Wychodzi na to, że on naprawdę musi tak myśleć! A to przeraża mnie jeszcze bardziej.
Klaudiax89x jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 11:29   #27
Merys
Zakorzenienie
 
Avatar Merys
 
Zarejestrowany: 2009-09
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 7 289
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Cytat:
Napisane przez Klaudiax89x Pokaż wiadomość
Boże... macie racje, ja wiem o tym. Nie jestem głupia, mam rozum... a zawsze mięknę jak później przeprasza, przytula... ma cholerne skrajności... albo zachowuje się idealnie, albo tragicznie - dlatego napisałam, że bywało idealnie. Gdyby był takim gno*jem cały czas to nie nabierałabym się na to wszsytko... a on potrafił być tak kochanym i ciepłym człowiekiem...

Fakt. Pozwoliłam sobie na to, zeby mnie tak traktował. Bywały sytuacje alarmowe, wybaczałam, nie odeszłam... nawet nie wytrzymałam kilku głupich dni bez kontaktu...

Boję się tego, jak mam poukładać życie zostając sama jak palec... bez człowieka, który był w nim 7 lat...

Chyba wpędził mnie w masę kompleksów. Setki razy ludzie się dziwili co ja z nim robię w ogóle - nawet jego koledzy..., jak mogę sobie na to wszystko pozwalać. To przychodził i mówił, że ludzie są zazdrośni, że mamy siebie, że się kochamy a ja chciałam mu wierzyć.

Boli. Rozum mi mówi, że muszę być silna, że za dużo się wydarzyło, że tego nie da się wybaczyć... a serce? Chciałabym się przytulić do niego, obudzić i pomyśleć, że to tylko zły sen.
Dziewczyno, ale to jest typowe zachowanie przemocowca i zawsze ten sam scenariusz. Ty musisz się ogarnąć i odciąć od tego typa dla własnego dobra. Jeśli z nim zostaniesz on Cię zniszczy i staniesz się wrakiem człowieka. Idź do psychologa i zacznij terapię.
Merys jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 11:30   #28
GrumpyCat
Wredny kotecek
 
Avatar GrumpyCat
 
Zarejestrowany: 2013-02
Wiadomości: 11 250
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Co ja czytam o.O
GrumpyCat jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 11:31   #29
07f49d5297ed442eaa63bdc5e3365630f1fe1bde_620d9001ec3ce
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2013-10
Wiadomości: 11 232
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Skad te wyzwiska?? No zacznij chlac, cpac Bog wie co i uprawiac hazard to zobaczysz czy Ci psycha nie wysiadze:P tacy ludzie maja przezarte mozgi i trudno doszukiwac sie racjonalnych motywow ich dzialania.
07f49d5297ed442eaa63bdc5e3365630f1fe1bde_620d9001ec3ce jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-02, 11:32   #30
kalincia
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 13 025
Dot.: 7 - letni związek i tragiczne zachowanie

Cytat:
Napisane przez Klaudiax89x Pokaż wiadomość
...że nie mogę wrócić... ani z nim być to doskonale wiem... Pojęcia nie mam po prostu jak mam sobie z tym poradzić, bo póki co nie jestem w ogóle w stanie sobie tego wyobrazić.

Skąd te wszystkie wyzwiska? Jak może nie mieć żadnych wyrzutów sumienia... Wychodzi na to, że on naprawdę musi tak myśleć! A to przeraża mnie jeszcze bardziej.
Poradzisz sobie. Z czasem wszystko ogarniesz, zobaczysz. Rozstałam się z byłym po 9 latach. Tez mi się wydawało wcześniej, że nie da się bez niego żyć. Dało się.
kalincia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-12-05 15:52:20


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 10:23.