2006-02-02, 21:25 | #31 |
Raczkowanie
|
Dot.: Jak nie umrzeć z "miłości"?
umieram z miłości codziennie...a on już dawno przestal...ja juz 2.5 miesiąca i nie sądze zeby się skończyło
|
2006-02-02, 23:33 | #32 | |
Przyjaciel wizaz.pl
Zarejestrowany: 2004-06
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 33 873
|
Dot.: Jak nie umrzeć z "miłości"?
Cytat:
Mnie baaardzo długo trzymało... Ale w końcu mija, naprawdę. 2.5 miesiąca to krótko. Przynajmniej z mojej perspektywy. |
|
2006-02-03, 18:12 | #33 |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 1 994
|
Dot.: Jak nie umrzeć z "miłości"?
Lexie, ja też sobie pomyślałam, że to przeznaczenie... W końcu staram się już rok, a efektów nie widać. No cóż, i tak nie mam nic leszego do roboty niż bujanie się w Nim Cudniasty jest Jeśli ma mi przejść to dziwne uczucie to przejdzie samo, a w tym czasie się postaram o Jego względy... Może wreszcie się uda
MarilynManson, ja już rok się morduję z tą dziwną miłością. Ale w końcu nam się uda... Na pewno. Przecież nie żyjemy po to żeby cierpieć Wiem, wiem - głupia jestem jak but. Ale... Ale pomyślałam sobie, że może by Mu wysłać walentynkę?! Taką anonimową bardziej... W sumie nie wiem. Pewnie i tak się nie odważę... A Wy co o tym myślicie?!
__________________
Czasami starczy tylko splunąć na szczęście. |
2006-02-03, 18:31 | #34 |
Zadomowienie
|
Dot.: Jak nie umrzeć z "miłości"?
Moonlight fantastycznie sie te Twoje posty czyta -
nigdy nie bylam w takiej sytuacji jak ty i zgadzam sie z dziewczynkami ze musisz go pznac. Moze podejdz kiedys do nich np na apelu jakims ( tzn. czyms co dotyczy was wszystkich) i powied np. ale nudy dzisiaj czy cos... moze rozmowa sie jakos potoczy, albo powiedz ze szukasz jakiejs nauczycielki i czy jej nie widzieli - wtedy rozmowa moze zejsc na obgadywanie nauczycieli - co jest dosc wdziecznym tematem w liceum Moze moje pomysly sa glupie.. ale zycze Ci jak najlepiej z calego serduszka bo slodkie z Ciebie dziewcze
__________________
In Barcelove
1 etap 6 -5 - 4 - 3- 2 - 1 Winners do what losers don't want to do |
2006-02-03, 21:31 | #35 |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 1 994
|
Dot.: Jak nie umrzeć z "miłości"?
Ja to mam faktycznego, nieustającego pecha. Nie wiem jak mi się udaje zachować zdrowe zmysły... No może nie są zupełnie zdrowe
Dziś sie dowiedziałam, że pewien koleś się we nie zabujał. Fatalny jest. Chodziłam z nim rok do klasy. Tylko rok, bo chyba z ośmiu (!) przedmiotów go usadzilii i przeniósł się do innej szkoły. Jest zupełnie nie w moim typie. Nie wiem czy w ogóle istnieje taki typ chłopaka Jak mój kumpel się dowiedział któż to mi SMSki wysyłał, to najpierw wybuchnął śmiechem, a potem powiedział "Nie bój się M. obronię cię przed tym mutantem..." No cóż, to chyba mówi samo za siebie A dlaczego o tym piszę?! Bo po prostu olałam tego kolesia (Jest mi strasznie głupio... Ale co miałam zrobić?! Nie chcę z nim być...). I boję się, że Mój Piękny potraktuje mnie tak samo jak ja mojego niechcianego wielbiciela. Jestem okropna, wiem. Ale to wszystko jest takie skomplikowane...
__________________
Czasami starczy tylko splunąć na szczęście. |
2006-02-11, 15:19 | #36 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 2
|
Dot.: Jak nie umrzeć z "miłości"?
Hey właśnie właśnie...mam prawie podobny problem z tym że zdaje sie że mój "ideał" wie że mi sie podoba z tym że jest z tego co słyszlałam dosyć nieśmiały i ogólnie kogo bym sie niezapytała kto go zna to ma dobrą opinię o nim .. powodzenie też ma nawet nawet.
Niedawno mieliśmy pewną próbe tańca podzieleni byliśmy na 2 grupy(ja w 1, on w 2) i niebyło mojego partnera z którym tańczę i mieliśmy tanczyć z osobami z 2 grupy i facet który kierował wszystkim zawołał chłopaków z 2 grupy i tak się złożyło że moj "ideał"(który już wiedział od msc ze mi sie podoba) zaczą zmierzać w moją stronę (dodam: niepewnym krokiem i lekko zmieszaną minką)kiedy już był może z metr koło mnie to mój inny kolega podszedł szybciej i powiedział że tańczymy razem. Wtedy mój "ideał" staną i niewiedział co ma robić i tak przez długą chwilę patrzył się namnie spuszczając co jakiś czas wzrok do dołu. Wtedy podeszła do niego jakaś dziewczyna i powiedziała żeby onz nią tańczył i złapała go za ręke i "poprowadziła" go na miejsce. Moja koleżanka która przez cały czas(ponoć) obserwowała zaistniałą sytuację powiedziała, że jak stana potem z ta dziewczyną to cały czas oglądał sie do tyłu i niby patrzył na mnie.Potem facet który sie tym wszystkim zajmował rozdzielił mnie i mojego kumpla z którym miałam tańczyć i spytałsie chłopaków z 2 grupy który chcetanczyć ze mną i podszedł jego kolega..a w sumie ciągalszy już niewarzny raczej. Na początku to ja starałam się być jak najbliżej niego(a że chodzimy do jednej szkołły to problemu nie było:P) ale po 2 tyg dałam sobie spokój bo stwierdziła że niema sensu bo i tak mu sie pewnie nie podobam.Potem co raz częściej przez przypadek spotykaliśmy się na korytarzu szkolnym ale już nie z mojej przyczymy co raz częściej zaczą pojawiać się tam gdzie ja kiedy gdzieś stoje z moją koleżanką wtedy jak on stoi z kolegami to zawsze stoi tak że mnie widzi i patrzy się na mnie(być może to przypadek, osoby zauroczone/zakochane czasami myślą sobie więcej niż jest w rzeczywistości:P. Pewnego dnia w szkole widziałam jak mój "ideał" rozmawiał ze swoją przyjaciółką. Tak sie składało, że jej nieznałam.Potem podeszłam pod sale w której miałam lekcje i stała tam moja koleżana i zaczęłyśmy rozmawiać, po krótkiej chwili przyszła dziewczyna z którą rozmawiał "ideał" i jakoś się nawiązała rozmowa i się zapoznałyśmy się potem powiedziałą że dziś dużo osób pytało się czy mnie zna:P. Następnym razem to znowu dyskoteke mieliśmy i ponoć( bo mi kumpela mówiła którą zawsze proszę o zdanie relacji o tym jak wyglądała sytuacja) patrzył się często na mnie i potem tańczyłam z jego kolegami z klasy on też tam był potem sie złożyło że koło siebie tańczyliśmy, ale ja się odwróciłam od niego bo jestem nieśmiała:/:/ i teraz qrcze żałuję! no ale nic.. I kilka razy niby wyglądało jak by chciał podejść żebyśmy razem zatańczyli ale się wstydził. Ej pliss pomóżcie mi i powiedzcie co o tym sądzicie. Bo ja nie wiem ,gdyż koleżanka która mi zawsze zdaje te relacje może specjalnie mnie pociesza, że niby mu sie podobam żeby mi nieblo smutno. I teraz wydaje mi się że może on tylko dla tego tak robi, bo ma świadomość że mi sie podoba i poprostu patrzy się itp bo tak poprostu nie ma co robić. I co mam robić skoro on jest nieśmiały? I wogóle co mam robić bo ja już niemoge normalnie myśleć przez niego:P. Piszcie co o tym sądzicie. |
2006-02-25, 19:13 | #37 | |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 1 994
|
Dot.: Jak nie umrzeć z "miłości"?
Cytat:
Odnośnie mojego "problemu" - uroczyście uświadczam, że daję sobie z Nim spokój, bo to sensu nie ma żadnego żebym sobie tak wzdychała do wyobrażenia o Nim... Tak. A na lekarstwo szukam innego mężczyzny Tylko, że na razie ciężko będzie, bo leżę w domu chora A w ostatni piątek myślałam, że już kogoś znalazłam... że on może być godnym następcą Ideału. Ale się myliłam, bardzo się myliłam... Ale to temat na inny wątek chyba... Ot, naiwna dziewka ze mnie
__________________
Czasami starczy tylko splunąć na szczęście. |
|
2006-02-27, 22:39 | #38 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2005-12
Lokalizacja: Lublin
Wiadomości: 160
|
Dot.: Jak nie umrzeć z "miłości"?
...
Edytowane przez MANOON Czas edycji: 2006-10-05 o 00:31 |
2006-02-27, 22:41 | #39 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2005-12
Lokalizacja: Lublin
Wiadomości: 160
|
Dot.: Jak nie umrzeć z "miłości"?
...
Edytowane przez MANOON Czas edycji: 2006-10-05 o 00:31 |
2006-03-04, 22:23 | #40 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 2
|
Dot.: Jak nie umrzeć z "miłości"?
Hey jestem wery HAPPY! Zapoznałam się z moim "ideałem" i nie wierze wogólę w to co się dzieje! Jestem taka szczęśliwa.. chłopak jest rzeczywiście troszke nieśmiały, ale często podchodzi i gadamy, spotykamy się po lekcjach... i wogóle jest fajnie!! Dziewczynki nie traćcie nadziei! Warto zapoznać się z osobą, która nam się podoba! Inaczej, skąd możemy wiedzieć czy my się podobamy tej osobie czy nie, skoro wogóle możliwe że nie wie o naszym istnieniu? Więc działajcie! Nie ma na co czekać! Np. teraz żałuję, że jak kiedyś podobał mi się pewien chłopak, to się z nim nie zapoznałam i sama stwierdziłam, że mu sie napewno nie spodobam! No patrzcie ..a jak nawet bym mu sie nie spodobała ...to czy kolegować się nie można...?;p Trzeba próbować.
MANOON- rzeczywiście kłopotliwa sytuacja...ale 3m sie! Będzie dobrze |
2006-03-05, 13:44 | #41 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2006-02
Wiadomości: 29
|
Dot.: Jak nie umrzeć z "miłości"?
Droga Moonlight, wspolczuje Ci z calego serca, ta sytuacja jest wrecz fatalna, ale nie rozumiem 2ch rzeczy.
Po pierwsze dlaczego sadzisz, ze jestes brzydka, niczego nie warta osobka? Piszesz, ze nie raz spotykalas sie z przystojniakami, wiec jednak cos w tym jest, albo ja nic nie rozumiem Po 2gie az, mi sie zal robi dziewczynek takich jak Ty, w zasadzie to calkego zeniskiego narodu, jak taka - (przyjamniej tak mi sie wydaje) w miare inteligentna osobka moze sie "zakochac" w jakims bezmozgim - (tak mowia Twoi znajomi - pewnie maja racje) - wozacym sie - (co jest najwieksza wiocha jaka mozna sobie wyobrazic) - nazelowanym - (to juz sam sobie dopowiedzielem) - dresie - (to tez), tak czy siak powodzenia - choc moze lepiej nie - bo bedziesz zalowac do konca zycia.... |
2006-04-01, 08:31 | #42 | |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2005-12
Lokalizacja: z zachodu Polski :)
Wiadomości: 587
|
Dot.: Jak nie umrzeć z "miłości"?
Cytat:
__________________
Augustow Wracam za 10 dni juz tesknie buziaki * |
|
2006-04-01, 12:25 | #43 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2005-12
Lokalizacja: Lublin
Wiadomości: 160
|
Dot.: Jak nie umrzeć z "miłości"?
MANOON- rzeczywiście kłopotliwa sytuacja...ale 3m sie! Będzie dobrze[/quote]
Thx
__________________
Thanks God I'm a woman! Wymianka kosmetykowa https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=515253 |
2006-04-01, 16:43 | #44 |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 1 994
|
Dot.: Jak nie umrzeć z "miłości"?
jejku... jak ja dawno tu nie byłam dziękuję Wam za wszystkie odpowiedzi
jeśli kogoś jeszcze to interesuje to mi już chyba przeszło trochę... On faktycznie nie jest facetem dla mnie. właściwie to nadal uważam, że jest przystojny itd. ale... dałam spokój. wypaliłam się, nie mam już siły żeby sie za Nim uganiać. moją energię pochłania teraz zadręczanie się kimś innym kompletnie beznadziejnym kretynem, idiotą i palantem. nienwaidzę go, a jednocześnie coś mnie do niego ciągnie... nie potrafię przestać o nim myśleć. nie potrafię... ale to już inny temat. chyba jestem skazana na samotność, podświadomie sama ją wybieram. nie wiem dlaczego tak się dzieje. tak po prostu jest i już
__________________
Czasami starczy tylko splunąć na szczęście. |
Nowe wątki na forum Intymnie |
|
Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 23:06.