Zachowanie dzisiejszych studentów

[201609102148]

Napisane przez pffe

Ale uczelnia chyba nie działa od tego roku, prawda? Już zapewne mieli takie sytuacje, nie wierzę, że jesteście cudownym rocznikiem epickich studentów

Budynek jest nowy, otwarty od kilku lat. I owszem, do tej pory nie było tak licznego trzeciego roku, o czym pisałam na samym początku i od czego ta absurdalna dyskusja o krzesłach się zaczęła.

[pffe]

Napisane przez Farmakopea

Budynek jest nowy, otwarty od kilku lat. I owszem, do tej pory nie było tak licznego trzeciego roku, o czym pisałam na samym początku i od czego ta absurdalna dyskusja o krzesłach się zaczęła.

To ty się tłumaczysz
Ja tylko stwierdziłam, że to nieogarnięty i niezorganizowany wydział, plus nie mają szacunku do studenta.

[201609102148]

Napisane przez pffe

To ty się tłumaczysz
Ja tylko stwierdziłam, że to nieogarnięty i niezorganizowany wydział, plus nie mają szacunku do studenta.

Wyszłaś z błędnych założeń i z marszu wyciągnęłaś równie błędne wnioski. Niby scislowiec, a takie coś. Wstyd.

[Mijanou]

Napisane przez pffe

To ty się tłumaczysz
Ja tylko stwierdziłam, że to nieogarnięty i niezorganizowany wydział, plus nie mają szacunku do studenta.

Oj, to nie tak.
Moja uczelnia wiekowa a jednak bywa, że na początku jest bałagan, ale to norma zanim cała maszyna "pójdzie w ruch". Myślę, że brak odpowiedniej ilości miejsc na auli/audytorium na początku roku to może się zdarzyć i nie trzeba aż dopatrywać się tutaj braku szacunku dla kogokolwiek. Przecież dopiero październik. Wszystko się poukłada, zobaczysz. Nie trzeba robić dramatu z tego, że czasem trzeba dostawić kilka krzeseł. I nie radziłabym nikomu udawać się z taką skargą do dziekana

[KatrinMintzer]

Jeśli ktoś ogarnia materiał i zalicza egzamin to dla mnie nie ważne czy siedział na wszystkich wykładach, czy może poświęcił ten czas na naukę w domu. Jak już wiele z Was wspomniało, często wykłady są zwyczajnie nudne i polegają na czytaniu fragmentów książek.
Dochodzi jeszcze kwestia zainteresowania tematem. Niekoniecznie studenta mogą interesować wszystkie wykłady. Można być pasjonatem czegoś, ale dla zdobycia uprawnień trzeba zaliczyć kilka innych tematów z którymi po zakończeniu studiów nigdy nie będziemy mieć styczności.

Na studiach denerwowała mnie właśnie mała liczba przedmiotów do wyboru. Mam wrażenie, że polski student ma małe pole do popisu jeśli chodzi o sterowanie własną edukacją.

[pffe]

Napisane przez Mijanou

Oj, to nie tak.
Moja uczelnia wiekowa a jednak bywa, że na początku jest bałagan, ale to norma zanim cała maszyna "pójdzie w ruch". Myślę, że brak odpowiedniej ilości miejsc na auli/audytorium na początku roku to może się zdarzyć i nie trzeba aż dopatrywać się tutaj braku szacunku dla kogokolwiek. Przecież dopiero październik. Wszystko się poukłada, zobaczysz. Nie trzeba robić dramatu z tego, że czasem trzeba dostawić kilka krzeseł. I nie radziłabym nikomu udawać się z taką skargą do dziekana

To wszystko kwestia organizacji i jak się takie rzeczy zdarzają regularnie to według mnie to nie jest pomyłka. No takie mam zdanie. Swoją drogą pierwszy raz słyszę o takiej sytuacji. Jeszcze dostawianie krzeseł rozumiem ale kazać studentowi siedzieć na podłodze te chociażby 2 godziny? A w zasadzie przynajmniej 2 godziny.

[201609102148]

Ja się poddaję. To nie jest dyskusja, Ty nie polemizujesz z argumentami, a ze swoimi wyobrażeniami.

[pffe]

Napisane przez Farmakopea

Ja się poddaję. To nie jest dyskusja, Ty nie polemizujesz z argumentami, a ze swoimi wyobrażeniami.

Ja nawet nie miałam ochoty zacząć na ten temat dyskusji ani nie rzucałam argumentami, bo nie i już. To Ty się tłumaczysz, wybielasz uczelnię a mnie to w zasadzie średnio obchodzi. Napisałam co o tym myślę i na tym miałam zamiar zakończyć tę "dyskusję", którą ty sobie uroiłaś Podsumowałam jeden post w całym wątku, w zasadzie nie dotyczący tematu wątku i tyle.

[GgochaA]

Napisane przez pffe

Ja nawet nie miałam ochoty zacząć na ten temat dyskusji ani nie rzucałam argumentami, bo nie i już. To Ty się tłumaczysz, wybielasz uczelnię a mnie to w zasadzie średnio obchodzi. Napisałam co o tym myślę i na tym miałam zamiar zakończyć tę "dyskusję", którą ty sobie uroiłaś Podsumowałam jeden post w całym wątku, w zasadzie nie dotyczący tematu wątku i tyle.

Nie bardzo rozumiem co kto komu chce udowodnić w dyskusji o krzesłach, ale u mnie na wydziale jak była awaria i nie można było wchodzić do części budynku, zajęcia odbywały się na schodach na korytarzu (siedzieli na nich wszyscy łącznie z prowadzącym) albo w pobliskiej knajpie - wszyscy przeżyli. Nie przesadzałabym z tym "szacunkiem do studenta", zwłaszcza jeżeli takie sytuacje są jednorazowe albo wynikają - jak było powiedziane wyżej - z bardziej licznego w stosunku do poprzednich rocznika.

[pffe]

Napisane przez GgochaA

Nie bardzo rozumiem co kto komu chce udowodnić w dyskusji o krzesłach, ale u mnie na wydziale jak była awaria i nie można było wchodzić do części budynku, zajęcia odbywały się na schodach na korytarzu (siedzieli na nich wszyscy łącznie z prowadzącym) albo w pobliskiej knajpie - wszyscy przeżyli. Nie przesadzałabym z tym "szacunkiem do studenta", zwłaszcza jeżeli takie sytuacje są jednorazowe albo wynikają - jak było powiedziane wyżej - z bardziej licznego w stosunku do poprzednich rocznika.

Nie porównujmy awarii do regularnej sytuacji

[GgochaA]

Napisane przez pffe

Nie porównujmy awarii do regularnej sytuacji

Ale przecież Farmakopea napisała że to pierwszy tak liczny rocznik i że te utrudnienia są chwilowe.

[pffe]

Napisane przez GgochaA

Ale przecież Farmakopea napisała że to pierwszy tak liczny rocznik i że te utrudnienia są chwilowe.

Jak ona nawet nie może wiedzieć czy pierwszy bo musiałaby to prześledzić. I nie rocznik liczny tylko spadochroniarzy dużo i dużo osób przeszło sesję, stąd dużo ludzi. To naturalne i powinna być uczelnia na to przygotowana. Na prawdę ciągniemy tą dyskusję?

[201607111028]

Minęła prawie doba, a wy dalej o tym braku krzeseł

[pffe]

Napisane przez carolina662

Minęła prawie doba, a wy dalej o tym braku krzeseł

No właśnie. A powtórzyłam już chyba z 15 razy, że ja to tylko skomentowałam nie miałam nawet zamiaru o tym dyskutować

[2016050952]

Nie bardzo rozumiem rozliczanie ludzi z tego, czy chodzą na wykłady, czy nie. Ja na wieeeele wykładów nie chodziłam, a egzaminy zdawałam dobrze, studia skończyłam z bardzo dobrym wynikiem i jestem po nich tam, gdzie chciałam być. Czego nie można powiedzieć o ludziach, którzy obsiadali pierwsze ławki na każdym wykładzie, nie dzielili się notatkami, a materiał ryli na blachę. O sukcesie w późniejszym życiu zawodowym poza podwalinami wiedzy (podwalinami, bo z wiedzą praktyczną nie ma to nic wspólnego) decydują też inne rzeczy: umiejętność nawiązywania kontaktów, przedsiębiorczość, rzetelność itp. Mało kto chce później zatrudniać kujonki z pierwszej ławki, które na studiach z zawiścią patrzyły na korzystające z życia koleżanki i rozliczały je ze zdobytych ocen, myśląc oczywiście, że one same zasłużyły, a tamte nie, bo na wykłady nie chodziły, na ćwiczeniach spały i w ogóle to zdały, bo na egzamin założyły wąską spódniczkę i szpilki.

---------- Dopisano o 17:35 ---------- Poprzedni post napisano o 17:32 ----------

Co do roczników po 95tym... Moim zdaniem tendencja spadkowa zaczęła się już w okolicach 90go.

[Mijanou]

" Tak sztuka upadła. Theatrum zostało. To, co sacrum było- profanum się stało."

(za Pudelsami)

[roseblue]

Nie chodzę na wykłady raczej, piję kawę z kubka termicznego, zajmuję się swoimi sprawami na zajęciach, które mnie nie interesują. Za to na praktycznej nauce języka uważnie słucham. Reszta średnio mnie interesuje i gdybym malowała paznokcie pewnie nosiłabym ze sobą zestaw do manikiru.

[Maggie_90]

Co do krzeseł- u nas z góry założono, że niewielkie grono osób będzie chodzić na wykłady, więc raz się zdarzyło, że naprawdę na auli nie było się jak pomieścić, kiedy dzienni mieli ze stacjonarnymi. Na następnym ze 140 osób zrobiło się 20

Ja na niektóre chodzę, ale rzadko. Dopiero pod koniec studiów zaczęłam i tylko na te, które mnie interesują i chcę się w tym kierunku specjalizować, albo mogę mieć z tego jakąś korzyść <0,5 pkt na egzaminie >. Gdybym miała chodzić na każdy wykład, nie opłacałoby mi się wracać z uczelni- mogłabym spokojnie przeczekać do następnego dnia

[TelephoneDesire]

Napisane przez GoyaLi

Nie bardzo rozumiem rozliczanie ludzi z tego, czy chodzą na wykłady, czy nie. Ja na wieeeele wykładów nie chodziłam, a egzaminy zdawałam dobrze, studia skończyłam z bardzo dobrym wynikiem i jestem po nich tam, gdzie chciałam być. Czego nie można powiedzieć o ludziach, którzy obsiadali pierwsze ławki na każdym wykładzie, nie dzielili się notatkami, a materiał ryli na blachę. O sukcesie w późniejszym życiu zawodowym poza podwalinami wiedzy (podwalinami, bo z wiedzą praktyczną nie ma to nic wspólnego) decydują też inne rzeczy: umiejętność nawiązywania kontaktów, przedsiębiorczość, rzetelność itp. Mało kto chce później zatrudniać kujonki z pierwszej ławki, które na studiach z zawiścią patrzyły na korzystające z życia koleżanki i rozliczały je ze zdobytych ocen, myśląc oczywiście, że one same zasłużyły, a tamte nie, bo na wykłady nie chodziły, na ćwiczeniach spały i w ogóle to zdały, bo na egzamin założyły wąską spódniczkę i szpilki.

---------- Dopisano o 17:35 ---------- Poprzedni post napisano o 17:32 ----------

Co do roczników po 95tym... Moim zdaniem tendencja spadkowa zaczęła się już w okolicach 90go.

Ale o co wlasciwie chodzi z ¨tendencja spadkowa¨? Macie tu na mysli stosunek do studiow, nauki czy chodzi o cos innego?

[pffe]

Napisane przez Maggie_90

Co do krzeseł- u nas z góry założono, że niewielkie grono osób będzie chodzić na wykłady, więc raz się zdarzyło, że naprawdę na auli nie było się jak pomieścić, kiedy dzienni mieli ze stacjonarnymi. Na następnym ze 140 osób zrobiło się 20

Ja na niektóre chodzę, ale rzadko. Dopiero pod koniec studiów zaczęłam i tylko na te, które mnie interesują i chcę się w tym kierunku specjalizować, albo mogę mieć z tego jakąś korzyść <0,5 pkt na egzaminie >. Gdybym miała chodzić na każdy wykład, nie opłacałoby mi się wracać z uczelni- mogłabym spokojnie przeczekać do następnego dnia

jaka jest różnica między studentem dziennym a stacjonarnym?

---------- Dopisano o 18:17 ---------- Poprzedni post napisano o 18:16 ----------

Napisane przez TelephoneDesire

Ale o co wlasciwie chodzi z ¨tendencja spadkowa¨? Macie tu na mysli stosunek do studiow, nauki czy chodzi o cos innego?

Generalnie o wszystko. Matura z roku na rok jest coraz łatwiejsza. U mnie nawet w technikum już nauczyciele mówili, że z roku na rok przychodzą coraz gorsi i dlatego też są te zajęcia na studiach obcinane, program coraz uboższy.

[roseblue]

Napisane przez TelephoneDesire

Ale o co wlasciwie chodzi z ¨tendencja spadkowa¨? Macie tu na mysli stosunek do studiow, nauki czy chodzi o cos innego?

Dla mnie takie rozliczanie który rocznik jest fajny a który to plebs jest bardzo zabawne . Zwłaszcza, że chyba wszystkie mamy po +/- 25 lat, więc różnica jest niewielka tak naprawdę.

[pffe]

Napisane przez roseblue

Dla mnie takie rozliczanie który rocznik jest fajny a który to plebs jest bardzo zabawne . Zwłaszcza, że chyba wszystkie mamy po +/- 25 lat, więc różnica jest niewielka tak naprawdę.

Ale widać ogromną różnicę między rocznikiem np. 91 a 95. Niby tylko 4 lata różnicy ale jakoś 87 nie ma problemu dogadać się z 91 a już 91 z 95 tak.

W okolicach tegorocznej matury to 95 tak narzekał, ze łojezuuuu jaka trudna a to była jedna z najłatwiejszych matur. Sami sobie taką opinię budują.

[roseblue]

Napisane przez pffe

Ale widać ogromną różnicę między rocznikiem np. 91 a 95. Niby tylko 4 lata różnicy ale jakoś 87 nie ma problemu dogadać się z 91 a już 91 z 95 tak.

W okolicach tegorocznej matury to 95 tak narzekał, ze łojezuuuu jaka trudna a to była jedna z najłatwiejszych matur. Sami sobie taką opinię budują.

Co do matury i butthurtu jaki zaliczają kolejne roczniki w maju się zgadzam i też mnie to irytuje, ale nie widzę jakiejś wielkiej różnicy między rocznikiem 95 a 94 albo 94 a 93, więc porównywanie ludzi tylko dlatego, że urodzili się kilka miesięcy później lub wcześniej jest dla mnie absurdalne.

Myślę, że burackie zachowanie nowych roczników wynika z tego, że zdają sobie sprawę z faktu, że uczelniom nie na rękę jest się ich pozbyć. Kiedyś trzeba było naprawdę zapieprzać by nie przerwać nauki a teraz można olewać studia, bo za każde miejsce płynie kasa dla uniwersytetu. Oczywiście bez przesady, jest masa wymagających kierunków. Jestem na pierwszym roku filologii norweskiej i wszyscy zachowują się naprawdę porządnie.

[maacieek]

Napisane przez pffe

Ale widać ogromną różnicę między rocznikiem np. 91 a 95. Niby tylko 4 lata różnicy ale jakoś 87 nie ma problemu dogadać się z 91 a już 91 z 95 tak.

W okolicach tegorocznej matury to 95 tak narzekał, ze łojezuuuu jaka trudna a to była jedna z najłatwiejszych matur. Sami sobie taką opinię budują.

Nie wiem czy to tylko twoja opinia i czy też twoich znajomych, ale u mnie nikt się tak nie wypowiadał i takie gadanie to zwykłe pitolenie...

Sam teraz siedzę, z osobami z rocznika 95 mimo, że to tylko lub aż 2 lata różnicy nie zauważyłem niczego nieprawidłowego. Da się z nimi normalnie pogadać, otwarci no tak pozytywnie na roku jest. Co innego mógłbym powiedzieć o 94, ale wiem, że nie każdy z tego rocznika to samo zło wcielone, a na podstawie +100 osób nie będę szargał opinii innym.

[201604250941]

Napisane przez KatrinMintzer

Jeśli ktoś ogarnia materiał i zalicza egzamin to dla mnie nie ważne czy siedział na wszystkich wykładach, czy może poświęcił ten czas na naukę w domu.

Na studiach denerwowała mnie właśnie mała liczba przedmiotów do wyboru. Mam wrażenie, że polski student ma małe pole do popisu jeśli chodzi o sterowanie własną edukacją.

Żadnego pola do popisu powiedziałabym.

To nie jest też tak. Każdy przedmiot dotyczy czego innego niebardzo się ze soba wiążą. Z każdego powinnam przeczytać z 10 książek, których albo nie ma albo są z lat '60. Ale ok, kiedyś babka mnie niesłusznie uwaliła trzy razy, chociaż wszystko napisałam. Musiałam sięgnąć głębiej faktycznie, przeczytałam tych 10 książek, nauczyłam się, a na egzaminie i tak było coś zupełnie innego. Egzamin jednak zwykle dotyczy wiedzy ze slajdów, a ona często ma sie nijak do książkowej. I tak źle, i tak nie dobrze.

Idąc dalej - najlepsze wyniki osiaga się w krajach w których poziom nauczania jest najniższy. Najnizszy pod wzgledem wymaganej wiedzy w porównaniu do naszego systemu. Weźmy ten słynny fiński system, oni mało co musza umieć. Holenderski podobnie, bardzo wcześnie się decyduje, czy sie idzie na studia czy nie. Angielski system? Też wiele nie trzeba w większości szkół. Oni tam zrozumieli, że uczeń ma się wyspecjalizować, a żeby mógł to zrobić musi mieć czas. U nas trzeba być geniuszem ze wszystkiego a potem jest zdziwienie, że się nie da. Dlatego dla mnie taka 'tendencja spadkowa' to nie jest zła rzecz, uczeń powinien być geniuszem w ramach profilu a nie wszystkiego. Może właśnie ten spadek to pewny objaw potrzeby zmiany systemu z ogólnego na specjalizujący. Wydajność systemu mierzy się w możliwosći znalezienia zatrudnienia po edukacji, a nie ocenach. Jak ktoś chce być spawaczem i nim zostaje to jest sukces, nie chodzi o ilość chirurgów.
Jedna rzecz, na którą zwraca się pozytywnie uwagę w stosunku do naszego systemu to brak komputeryzacji. Amerykanie i Finowie mówią, że to uczy pokory wobec wiedzy, trzeba to faktycznie rozumieć a nie klepać do komputera.

[201703061208]

Napisane przez takasobie93

Drugi problem był z przedmiotem ''ochrona własności intelektualnej'' - facet też nawiedzony, kazał pisać wypracowania za nieobecność takie jak na pracę magisterską, było też dość trudne zaliczenie - egzamin. Ja się namęczyłam i w końcu tą pracę u niego zdałam i egzamin też, ale Ci co nie zdali - i tak ich przepuścił dziekan uznając, że to absurdalne co robił ten facet. Pamiętam jak latałam do niego co tydzień na konsultacje żeby sprawdził mi to wypracowanie, oczywiście były do niego kolejki, bo ze wszystkich kierunków był taki problem. Fajnie jest się wygadać, ale ja znów schodzę z tematu.

chyba miałyśmy z tym samym wykładowcą (ale to już za mną, bo w ten pt zdałam Bardzo dużo osób ma poprawki, nie zazdroszczę regularnych odwiedzin na konsultacjach.

Napisane przez morrigan1986

W tym roku pierwszaki przyszły w miarę ogarnięte, ale te poprzednie roczniki były straszne. Pewnie, że tak nie zachowują się wszyscy studenci, jest mnóstwo osób, po których widać, że dziedzina, którą studiują to ich pasja. Pracownicy naukowi też narzekają, mówią, że nie mają z kim rozmawiać na ćwiczeniach.

skąd ja to znam.

[franka72]

Napisane przez pffe

Ale widać ogromną różnicę między rocznikiem np. 91 a 95. Niby tylko 4 lata różnicy ale jakoś 87 nie ma problemu dogadać się z 91 a już 91 z 95 tak.

Heh, jako przedstawicielka rocznika 95, mogę Cię zapewnić, że ani ja, ani chyba żaden z moich znajomych nie mamy takich problemów. Tak samo znam dużo osób młodszych ode mnie, którym rozumu i inteligencji nie brakuje.

[pffe]

Napisane przez franka72

Heh, jako przedstawicielka rocznika 95, mogę Cię zapewnić, że ani ja, ani chyba żaden z moich znajomych nie mamy takich problemów. Tak samo znam dużo osób młodszych ode mnie, którym rozumu i inteligencji nie brakuje.

Jakoś się przyzwyczaiłam, że się tak mówi wśród młodszych "nie jesteśmy tacy źli".

[201605161428]

A ja wam powiem, ze w tym roku wyladowalam na grupie jezykowej z najmlodszym studiujacym rocznikiem. I to sa swietni ludzie, daleko im do tego stereotypu.

[glamorous90]

Czytałam wczoraj ten wątek i też myślałam, że nie ma co się licytować od którego rocznika zaczyna się linia pochyła ale dzisiaj przyszła do mnie w odwiedziny siostrzenica z bratem i zwątpiłam
Młoda jest rocznik '98 - dostała się do dobrego liceum (przyznaję bez bicia - raczej przeciętna dziewczyna, ambicje na 3 maksymalnie, ciężko jest jej się zmotywować, a się dostała w 1 turze. Musieli ostro obniżyć progi punktowe, bo jak ja się uczyłam to byli praktycznie sami uczniowie z czerwonymi paskami i po olimpiadach.) i tak się pytam co tam u niej słychać.
No i się zaczęło - bieda, problem, mają pracę zrobić z przedsiębiorczości, ona nie wie o co chodzi, czy ja jej dam może gotowca, bo pewnie też taką pracę robiłam. Pracy nie mam, wytłumaczyłam jej o co tam biega, co musi załączyć, tylko niech wymysli o jakiej branży chce napisać. Pytam ją co ją interesuje, o jakiej firmie chce pisać - nie wie Na kiedy ma tą pracę - na wtorek
Brat się żali, że ciężko jej historia idzie - pytam ją co mają na tej hiście - ona nie wie
Pogadaliśmy trochę, "no to lecimy do domu Martyna, jeszcze przepytac Cię musimy z angielskiego" No ręce mi opadły, dziewczyna za 2 lata na studia idzie, a mój genialny brat z bratową siedzą non stop na tym dzienniku elektronicznym, pamiętają lepiej niż ona kiedy ma kartkówki. No masakra, nie wyobrażam sobie jak ona za 2 lata miałaby sobie radzić w obcym mieście, w wynajętym mieszkaniu - godząc codzienne obowiązki na uczelni z tymi w domu, a co mówiąc jeszcze o jakimś ewentualnym dorabianiu na studiach

Żeby nie było, że to jeden jedyny przypadek takiego dzieciaka - w rodzinie mam rodzeństwo cioteczne w jej wieku i jest podobnie, w pracy ludzie, którzy mają dzieci w klasach 3gimnazjum- 2 liceum, też pilnują lekcji jak dla pierwszaka.