2005-09-06, 08:04 | #1 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2003-04
Wiadomości: 3 310
|
Kenzo, Jungle Elephant (Słoń)
"Jungle" ze słoniem to jeden z ważniejszych zapachów mojego życia. Południk zerowy i 1 r.n.e. mojego perfumowego egzystowania. Żadnemu zapachowi tyle nie zawdzięczam.
To był luty roku maturalnego. Za trzy miesiące miałam zdawać maturę. międzynarodową maturę. I wtedy stało się TO. Odszedł ode mnie mężczyzna mojego ówczesnego życia. Tak poprostu, "bo odległość", "bo nie ma sensu", "bo..." Zawisłam w nicości. Nie chciałam żyć ani tym bardziej uczyć się, myśleć, funkcjonować. Mojego świata nie było. Wtedy poznałam "Jungle", mojego prywatnego zaklinacza bólu i złych emocji. Otuliłam się tym zapachem jak kokonem, ciepłym kokonem z liści, pnączy, roślin... bo dla mnie "Jungle" to symfonia roślin, zielona ściana splątanych pnączy i pędów. Liście dosłownie szeleściły na mojej skórze, "nie bój się, jesteś bezpieczna,..." Zapach mnie oplatał, piął się po mnie jak powój. był mocny, czysty, ciepły i ... całkowicie aseksualny w moim odczuciu. Był ideałem. Nie tańczył jak "shalimar", nie roświetalał mnie jak "eau de dolce vita", nie kazał łagodnie się uśmiechać jak "Champs elysees". "Jungle" był moją oczyszczającą żałobą, którą nosiłam z rozkoszą. Był ukojeniem. Pomagał. Ogrzewał. Otoczenie było zaszokowane. Bo do tej pory nosiłam tylko świeżydełka, jakieś "ogórki morskie skąpane w cytrusach". Pożegnałam menażerię świeżości, rozdałam "l'eau par Kenzo". "fleur d'Interdit" givenchy, "Sunflowers" Arden. Zaczęłam gardzić lekkością woni jak lekkością bytu, bo mój byt nie był lekki. Cięzkość paczuli i kardamonu pozwalała mi trwać, osadzała mnie "tu i teraz" na ziemi, podczas gdy wodna przejrzystość świeżydeł ciągnęła mnie na głębię nicości. Podchodzę do zapachów bardzo emocjonalanie, tańczę na granicy normalności w odbiorze perfum. Od tej pory w moim życiu są tylko zapachy ciężkawe i lepkie jak miodowe ciastka albo ogniście suche jak pustynny wiatr. Turkusowa świeżość morza i chłodna żółć cytrusów ściąga na mnie ból, smutek. To irracjonalne, nie potrafię tego logicznie wytłumaczyć. Traktuję perfumy jak żywe istoty.Bo czy zapach rozkwitający na skórze jest martwy? Czy jest tylko martwą materią kiedy wibruje, drga, oplata moje ciało? Zbyt wiele w zapachach energii, emocji, siły... To takie wspólczesne dżiny pozamykane w pieknych butelkach. Dobre i złe dżiny. Najstraszniejszy z tych demonów to "Cool water" Davidoffa, uciekam przed nim tak jak moja mama przed "Black cashmere".Trzęsę się kiedy go poczuję, boli mnie głowa. "Jungle" jest dla mnie zapachem siły, zapachem odwagi, zapachem mojej krucjaty przeciwko cierpieniu, zapachem pokory i akceptacji tego co nieuniknione. Po maturze przestałam je nosić z dni na dzień. Potem była już ciepła łagodność "champs elysees" na pierwszym roku studiów i wiele, wiele innym zapachów. Ostatnio psiknęłam na rękę "Jungle" w perfumerii... Zatkało mnie. Nie kontrolowałm tego co zaczęło sie we mnie dziać. Musiałam odwrócić głowę, żeby mąż nie widział moich łez. Płynęły po policzkach. Czas się cofnął. Emocje wypełzły z zakurzonych zakamarków mojego jestestwa. "Nie zabiłaś nas, pokonałaś ale nie zabiłaś". Bo czy można zabić pierwszą miłość? Można zapomnieć, zepchnąć do odmętów nieświadomości, pokochać wielu innych ale nigdy się jej nie unicestwi. Wracałm do domu jak w transie, liście i pnącza "Jungle" omotały mnie bez reszty. Z ulgą wzięłam kąpiel i skropiłam sie "Shalimar". Moim "shalimar", esencją mojej kobiecości... Nigdy nie chcę już wąchać "Jungle", tak jak nigdy nie chcę czytać jeszcze raz "Biesów" Dostojewskiego, dostawać znowu listów pisanych na papierze i słuchać Boba Dylana, choć czasem tego pragnę. Pewne demony nigdy nie umierają i lepiej ich nie budzić. ... A jak wy odbieracie "Jungle"? Jestem bardzo ciekawa. Z tego co wiem, wiele osób traktuje go jako zapach wybitnie zmysłowy, erotyczny wręcz. Na mnie pachniał aseksualnie, ascetycznie wręcz... |
2005-09-06, 08:25 | #2 |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2003-10
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 2 467
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Taaaaak, Beliczku . ja miałam kiedyś podobnie z Dune. Nienawidziłam tego zapachu całymi latami, bo nie potrafiłam wybaczyć czegoś bardzo złego, jakichś złych emocji, cierpienia. Z całego koszmaru, który mi się kojarzył z tym zapachem, nie pamiętam do tej pory kompletnie nic z wyjątkiem Dune. Nie pamiętam co spowodowało tę awersję, nie wiem co on mi wtedy zrobił, co powiedział (wiele mówił). Po wielu, wielu latach wybaczyłam, jakkolwiek dalej nie pamiętam co (naprawdę - bardzo to freudowskie), a Dune jakiś czas temu udało mi się odczarować i w tej chwili już nie budzi we mnie takich negatywnych emocji. Może z czasem i Jungle uda Ci się Beliczku odczarować. Czasem zajmuje to wiele lat, ale się udaje. Mnie się udało
|
2005-09-06, 08:29 | #3 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2003-04
Wiadomości: 3 310
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Nan, w zasadzie chciałbym odczarować "Jungle" ale wiem, że nie byłoby to łatwe. Może gdy minie 10 lat od TEGO spróbuje jeszcze raz...
BTW, dla mnie "Dune" to zapach mojej mamy. Wywołuje błogość i poczucie bezpieczeństwa. Jest święty. Ale to już całkiem inny topic i inne emocje. |
2005-09-06, 11:51 | #4 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2005-09
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 1 697
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Kenzo ze słoniem są, moim zdaniem, najpiękniejszym zapachem na świecie. Na szczęście nie kojarzą mi się z żadną osobą (czego nie mogę powiedzieć o swego czasu ukochanych JPG Clasique - teraz nie używam...). Uważam, że są niezwykle zmysłowe; to kwintesencja erotyzmu. Nie da się ich pomylić z żadnym innym zapachem. Są dziełem sztuki. Niestety, jak do tej pory, jedynym mężczyzną, którego zafascynowały, jest mój ojciec Czy rzeczywiście Kenzo Jungle podoba się niewielu osobom, czy tylko ja mam takiego pecha, że nie spotykam wielbicieli tego arcydzieła?
|
2005-09-06, 13:04 | #5 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2003-08
Lokalizacja: Wizaż. Tu mnie zawsze znajdziesz! :)
Wiadomości: 14 119
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Bardzo lubię Jungle. To moje pierwsze porządne perfumy, które zapadły mi w pamięć i z wrażenia zostawiłam sobie flakon na pamiątkę. Nie mogłabym wyrzucić wspomnień, czasami podchodzę do półki i tak sobie go wywąchuję i wspominam...
Poznałam je w dość bolesny sposób. Byłam prawie na II roku studiów, miałam zajęcia z wredną i ograniczoną umysłowo kobietą. Nienawidziłam jej, ale kochałam jej perfumy, te smugę woni ciągnącą się po korytarzu uczelni. Wyczuwałam "moją Alicję" na odległość. Tak, tak to wszystko przez JUngle, której używała... Naprawdę spodobały mi się od pierwszego momentu... I od razu wiedziałam, że MUSZĘ je mieć! Nie mogłam zidentyfikować zapachu. CO ja się napytałam dziewczyn z grupy, czym ONA pachnie, a te [kozy] nie wiedziały, wiecznie tylko narzekały, że boli je głowa od tego "smrodu"-bez komentarza. Sama się nagłowiłam i nakobinowałam. Wyruszyłam na poszukiwania po sklepach. Hmm kolejna klęska. NIkt nie wiedział o czym mówię, dziwne to doprawdy. Cały czas trawał rok akademicki i cały czas towarzyszył mi zapach w głowie. Dokuczały mi dwie rzeczy Alicja i jej zapach. Z tym, że jedno miało wymiar pozytywny. Aż przyszedł maj, miesiąc różnych podsumowań i zbiliżający się koniec roku. Wtedy to moja koleżanka całkiem przypadkiem wyciąga balsam z torebki i mówi "OLka fajnie pachnie? Bo właśnie taki sobie kupiłam balsamik?" Przewróciłam się... ten balsam miał identyczny zapach jak, ten, którego ja szukam... W końcu wiedziałam, byłam pewna co i czym za niedługo będę pachnieć. Radość obłędna. Szybko wróciłam do domu, wzięłam pieniądzę, pobiegłam do perfumerii i kupiłam sobie 50 "słonika". I wtedy odkryłam, że JA GO Znam! Znam go z gazety, z TS, gdzie była reklama od kilku nr, na ostatniej stronie, na okładce. Pomyśleć, że miałam go przed oczyma, a tak długo go szukałam, jak obłędna... Cieszyłam się jak dziecko z niego, miałam taki trudny rok, takie beznadziejne zajęcia z tą kobietą, która mnie zaraziła manią Jungle. Za to jestem jej niewątpliwie wdzięczna, bo Kenzo będzie mi się z nią kojarzyć do końca życia. I ilekroć czuję u jakiejś kobiety JUngle, myślę sobie -Alicja. Zapach mi się kojarzy wybitnie z nią, jej maniakalnoparadoidalnym zachowaniem, gadaniem od rzeczy, popadaniem w skrajne stany z minutę na minutę, chimera i manierą, grymasami i jakimś rozdwojeniem jaźni... Wbił mi się w pamięć tak samo jak ONA i obawiam się, że tak to już zostanie, bo przecież gdyby nie moją Pani nie doceniałabym Jungli w taki dobitny i ważny dla mnie sposób. Na pewno nie kojarzyłby mi się i nie wspominałabym ICH tak absolutnie... Od niedawna wraca mi myśl, aby go znowu kupić. Bliska jestem tej decyzji, ale się waham, bo czy będzie równie ważny jak ten pierwszy? Nie wiem...
__________________
♪♪♪♪♪♪ ★ ♪♪♪♪♪♪
|
2005-09-06, 13:06 | #6 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2004-05
Wiadomości: 4 580
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Cytat:
Twoim zapachem jest Shalimar, a to zapach mojej mamy Moim jest Dune, a to zapach Twojej. Do Jungle, mam stosunek praktycznie obojetny, pare lat temu bardzo mi sie spodobal, ale to zapach nie-dla-mnie, boli mnie glowa po nim takze nigdy go nie mialam i miec nie bede, ale podwachiwac na kims bardzo lubie |
|
2005-09-06, 16:02 | #7 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2004-07
Wiadomości: 3 390
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Beliczku, cudownie opisujesz perfumy Chcę więcej...
|
2005-09-06, 17:17 | #8 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2004-10
Wiadomości: 863
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Zakochałam się w Jungle Elephant w 2000 roku - wtedy to w EMPiK-u kupiłam limitowaną wersję Słonika. Wersja z brokatem w fiolce z atomizerem (chyba ponad 15 ml - niestety pojemność się starła i nie widzę) L'eau paliletee - the glittering fragrance . Od pierwszego "niuchnięcia" zapach ten dosłownie powalił mnie na kolana. Niestety jeszcze nie dorobiłam się normalnego flakonika ze słoniem, ale wszysto przede mną..... Słonik jest na mojej liście zmysłowych priorytetów .
|
2005-09-06, 17:36 | #9 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2002-03
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 3 844
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Cytat:
Jak powąchałam 1 raz te perfumy, od razu stwierdziłam, że muszę je sobie na zimę kupić- jako lek na depresję. Bezpieczeństwo, ciepło, ochrona, opieka, takie były moje pierwsze skojarzenia. |
|
2005-09-06, 17:38 | #10 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2003-04
Wiadomości: 3 310
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Ami - miasz identyczne skojarzenia jak ja. To samo pomyślałam kiedy zetknęlam się z nimi po raz pierwszy.
Joey - peszysz mnie... |
2005-09-06, 18:19 | #11 | ||
Nutka nie gryzie!
Zarejestrowany: 2002-03
Lokalizacja: Polska
Wiadomości: 3 757
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Beliczku..proszę opisuj dalej perfumy
__________________
_________________________ _________________________ _ _________________________ _________________________ _ |
||
2005-09-06, 18:25 | #12 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2003-04
Wiadomości: 3 310
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Nutko , ja nie potrafię na zawołanie. Teraz ostrzę zęby na ten "Casmir", który miał dzis przyjść z e-perfumy ale nie dotarł napiszę po jakimś tygodniu noszenia, kiedy go dokładnie poznam.
Dziękuję za miłe słowa |
2005-09-06, 19:20 | #13 |
Zakorzenienie
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Beliczku, nigdy nie spotkałam kogoś kto równie pięknie mógłby mówić o emocjach jakie wywołuje u niego zapach. Przechodzą mnie dreszcze a serce szybciej bije.... Czuję Cię prawie namacalnie, to niezwykłe... Nigdy nie spotkałam tak wrażliwej osoby...
Za każdym razem gdy czytam Twój opis Shalimara nie mogę się oprzeć aby go użyć Jungle uwielbiam chociaż nigdy nie miałam... Zrobiłaś mi na nie wielką ochotę |
2005-09-06, 19:23 | #14 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2004-08
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 648
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Ja uwielbiam ten zapach, jest niesamowicie charakterystyczny... dostalam go kiedyś na imieniny... i używałam przez prawie 2 lata
|
2005-09-06, 22:34 | #15 |
Zakorzenienie
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Ja mam bardzo ambiwalentny stosunek do słonika. Niby uwielbiam, zawsze gdy ktoś się pyta o najważniejsze zapachy w moim zyciu, prędzej czy później wymieniam. Piękny, bogaty, obezwładniający ale potrafi zmęczyć. Mój pierwszy flakon słonia właśnie tak mnie zmęczył, nie dałam rady go zuzyc do końca i powędrował do jakieś rozkochanej w nim przyjaciółki a ja skupiłam całą swą uwagę na Tygrysie, który na bardzo długo pozostał miłością numer jeden - zresztą, nadal cenie Tygryska bardziej, dla mnie jest pełniejszy, bogatszy. Kiedyś uważałam Tygrysa za zapach kontrowersyjny, no ale byłam młodziakiem nie mającym zbyt dużo doświadczenia, jest o wiele łagodniejszy od Słonika, ciut lżejszy, z silną nutą cynamonu - ogólnie bardziej strawny (dla mnie to też b. oryginalna kompozycja - opłakuję jego wycofanie). Słoń jest zapachem-killerem, zapachem, który wali w łeb niczym mlotek - tak jak bardzo mi się podoba, tak rzadko go używam, bo został niemiłosiernie upodlony w moich oczach - to zapach który upodobały sobie tlenione blondynki ze sztucznymi pazurami i takowąż opalenizną, które zlewają się Słonikiem w dzikich ilościach, od bladego świtu, w największe upały. Słoń jak żaden inny zapach powinien być sprzedawny z instrukcją obslugi, ile psików nalezy użyć. I konstytucyjnie zakazać się powinno epatowanie słonikiem w temp. powyżej 30 stopni. Miałam nieprzyjemność kilka razy podczas lipcowych upałów obcować z istotami obficie skropionymi Słoniem i żądza mordu się we mnie odzywa. Ta wszechobecność słonia mnie trochę zaczęła przytłaczać, nie ma siły żeby idąc do klubu nie wyczuć Słonika na choć jednej osobie (z reguły zawsze na conajmniej pięciu).
Dlatego trochę się do słonika zdystansowałam i powiem szczerze, że najbardziej ulubię go używać gdy jestem w domu, za oknem zimno ale ja w ciepłym sweterku... |
2005-09-06, 22:53 | #16 |
Zakorzenienie
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Słoń to faktycznie niezły killer.Poznałam go w liceum- koleżanka siedząca przede mną używała.I chyba trochę za dużo go używała, bo chwilami leżałam wręcz na ławce w konwulsjach. Było go pełno wszędzie.Jak odpoczęłam od koleżanki i liceum to zaczął mi się Słoń podobać, ale bałam się go używać.Jednocześnie mnie przyciągał i odpychał.Pewnego razu dostałam miniaturkę i od tej pory trochę się z nim oswoiłam.Czasami używam.
Ale to o czym mówi Smoczyca skutecznie mnie do niego zniechęca i smuci jednocześnie-ten zapach jest niesamowicie wprost wyświechtany. Zdradzę Wam sekret. Jak pracowałam w Drogerii N., to zauwazyłam, że najlepiej sprzedającą się imitacją (oni mają taką własną markę podróbek Charme de Paris ) jest właśnie Słoń.Nie dość, że to zauważyłam, to jeszcze okazało się później, że jest to produkt , który jest na 1 miejscu najlepiej sprzedających się rzeczy w ogóle w tej sieci! Szok.Na własne oczy widziałam listę najlepiej sprzedających się towarów w tamtym okresie, kiedy pracowałam i ten ichni Słoń vel Jangle (tak się chyba nazywał) był na 1 miejscu w ogóle, wyżej od kremu nivea, czy podpasek bella. Dacie wiarę? (Nie wiem, czy nie zdradziłam właśnie tajemnic handlowych ). A ostatnio dzieki uprzejmości Smoczycy poznałam Tygrysa i rzeczywiście jest fajniejszy. Udało mi się upolować na allegro miniaturkę i jestem bardzo szczęśliwa, poużywam sobie późną jesienią. |
2005-09-06, 23:09 | #17 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2003-06
Wiadomości: 1 694
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Dla mnie słoń był wielką miłością licealną. Kupiłam go w Anglii, i od początku kumulowały się wokół niego przyjemne emocje. Aż do pewnego momentu... Czułam się w nim świetnie - otulona, zawinięta w przyjemny kokon pewności siebie i łagodnego erotyzmu. Do czasu, aż mój ówczesny współspacz poinformował mnie, że pachnę kisielem. Nie mogłam zrozumieć: jak to, markowe perfumy KISIELEM??? Od tamtej pory fascynacja malała wprost proporcjonalnie do wcześniejszego zakochania (w zapachu, nie koledze). Fala goryczy przepełniła się na pierwszym roku studiów, kiedy słoniem pachniała straszna, znienawidzona łacinniczka, kobieta próżna, głupia i przedkonana o swojej wartości, doprowadzająca cały mój rok do spazmów.
Teraz sobie myślę, że słoń jest zapachem jednak - słoniowym, ciężkim, topornym i dla takich kobiet przeznaczonym. Bardzo podoba mi się opis Smoczycy - no niestety, pachną nim najczęściej tlenione, głośne, histeryczne i egzaltowane do bólu zębów blondynki. To były jedne z pierwszych posiadanych przeze mnie perfum, i na pewno ukształtowały mój gust (w kierunku słodkiej tandety), ale i wyleczyły z dosłowności i efekciarstwa ocierającego się o kicz. Nadal je bardzo lubię, mimo wszystko. Ale nie odważyłabym się nosić. Zbyt są charakterystyczne, zbyt dosłownie się kojarzą. |
2005-09-07, 12:15 | #18 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2005-09
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 1 697
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Chm...nie spodziewałabym się, że to właśnie "tlenione blondynki" gustują z Słoniu. Może to kwestia przypadku, ale znam jednie brunetki, które używają tych perfum, bynajmniej nie tandetne histeryczki. Słoń zawsze kojarzył mi się z klasą, dyskretnym erotyzmem. Mimo kilku prób zniechęcenia (jedna z koleżanek powiedziała, że..śmierdzą tatarakiem???), nadal jestem wierna moim Kenzo. Oczywiście, należy je stosować z umiarem, ponieważ są niezwykle silne i trwałe. Ja spryskuję powietrze i wchodzę w taką pachnacą "chmurkę". Myślę, że to wystarczy.
|
2005-09-07, 12:25 | #19 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2003-04
Wiadomości: 3 310
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Ten sposób perfumowania się "na chmurkę" to podobno ulubiona metoda Amerykanek
|
2005-09-07, 13:42 | #20 | |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2003-06
Wiadomości: 1 694
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Cytat:
Nie watpie, ze pachna nim tez piekne, utalentowane, dyskretne szatynki, moj moze nieco zbyt utrzymany w stylistyce zapachu (toporny) opis byl proba scharakteryzowania wytworzonego na moja wlasna potrzebe stereotypu "slonia". Przesadzonego, wiem Zeby nie bylo, ze chcialam kogos urazic - spedzilam ze sloniem circa dwa lata, uzywala go tez moja ukochana Mama. A co do koloru wlosow - ciekawe, czy udala by sie proba dobrania preferencji zapachowych do typu urody? czy jest jakakolwiek zasada, mowiaca, ze eterycznym blondynkom lepiej w Angel, a ognistym brunetkom w Deep Red? |
|
2005-09-07, 14:04 | #21 | |
Zakorzenienie
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Cytat:
|
|
2005-09-07, 15:23 | #22 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2005-09
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 1 697
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Dobre pytanie, jeśli chodzi o preferencje zapachowe i kolor włosów. Wiem, że to pewnie schematyczne myślenie - ale ciężkie, orientalne perfumy zawsze kojarzyły mi się z brunetkami. Oczywiście, nie ma reguły. A jeśli chodzi o Deep Red - to mam je i wprost ubóstwiam Acha, mam ciemne włosy...
|
2005-09-07, 15:42 | #23 | |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2004-10
Wiadomości: 863
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Cytat:
Co do tłumu to mogę do Słonia dodać jeszcze Angel i Gucci Rush. Zapachy te w wyniku skutecznych działań wielu użytkowniczek zostały niestety sprowadzone do kategorii "tramwajowych". Bo jakże inaczej - zdarza się, że niezależnie od pory dnia czy temperatury (ze szczególnym wskazaniem na upały) w środkach komunikacji miejskiej ww. zapachy z niesamowitą siłą uderzają nie tylko w mój nos ale i pozostałych podróżujących, skutecznie wszystkich drażniąc. Szkoda, że te cudności zostały tak spopulizowane. Ale takie są prawa rynku.... i efekty reklamy |
|
2005-09-07, 20:28 | #24 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2004-01
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 1 505
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Beliczku - jestes zapachowa poetka
Ja Slonia uwielbiam - niespodziewanie przekonalam sie do niego po latach odczuwania do niego dziwnej mieszanki nienawisci i fascynacji, z przewaga tej pierwszej. Teraz go kocham - jest moim cieplym szalikiem - w sam raz, zeby otulic szyje wychodzac z domu w mrozny, sniezny dzien. Nie uzylabym go za to nigdy na wieczor - zbyt popularny, niestety |
2005-09-08, 01:05 | #25 |
Raczkowanie
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam. To rowniez ulubiony zapach mojej Mamy.
Wiem, ze na niektorych dziala niestety jak plachta na byka |
2005-09-08, 07:54 | #26 | |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2002-03
Wiadomości: 990
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Cytat:
Jungle Elephant objawił mi się po raz pierwszy jako delikatna ale żywa mgiełka zapachu w przedpokoju mojej dawnej przyjaciółki. właśnie weszłam do niej prosto z zimnego, styczniowego powietrza - jej dom przywitał mnie brązowym półmrokiem, mieszkalnym zapachem bezpieczeństwa zmieszanym z niesamowitą wonią kwiatów, roślin, pragnienia słońca, słodkiego życia. weszłam do pokoju, którego okno było niemal całkowicie zasłonięte przez rozrośniętą zieloność, i dalej czułam się jak w innej bajce - to było tak przejmująco różne od zimy za oknem, że musiałam natychmiast spytać, co to. od tamtej pory Słonik był moją obsesją, testowałam go przy każdej okazji i kupiłam go za pierwsze zarobione pieniądze - choc na mnie pachniał duszniej, niż na Agnieszce. tak jak pisałam w recenzji, to dla mnie zapach życia. na mój własny prywatny użytek mógłby nazywać sie "dolce vita", bo takie właśnie uczucie we mnie wywołuje - beztroski, bogactwa, spokoju, pewności, radości, ciągłości życia - ale i nieuchronności, powtarzalności śmierci, która daje początek nowemu. jest rozbuchany, ekspansywny jak tropikalna roślinność, pragnący słońca ale pozostający w ciągłym półmroku. nie mogę więc nazwać go ascetycznym nie dość, że jest taki "pełen", to w dodtaku odczuwam go jako "brudny" zapach. utytłany ziemią, trawą... czy zmysłowy? nie. na zmysłowość jest zbyt blisko przyrody, chyba że ktoś zmysłowość widzi w parze ze zwierzęcością. słonik jest zbyt ciekawy, zbyt naładowany "sam w sobie", nie potrzebuje człowieka-nosiciela, żeby przyciągać. coraz bardziej właśnie takim go widzę - zapach - samoistny byt - bez właściciela, żyjący sam i dla siebie, jako upłynniona idea bogactwa dżungli. potężna, wibrująca energia (słoń? ) zamknięta w przepięknym, krzywym kawałku szkła. Elephant to także najpiękniejsza i najukochańsza paczula jaką znam - bardzo słodka, lekko duszna i wilgotna, doprawiona cynamonem. nie znalazłam nigdy czegoś podobnego, i to też niesamowicie w Słoniku cenię - że jest nie do pomylenia z innymi. w środkach masowego transportu czułam go zaledwie dwa razy, za każdym razem z odległości kilku metrów, i za każdym razem powalał na kolana, w tym jak najbardziej pozytywnym sensie. nikt chyba nie jest mi go w stanie obrzydzić - cóż, najwyraźniej zawiera składniki, które trafiają wprost do mojego układu limbicznego i natychmiast euforyzują był taki czas, że nie miałam go na półce - jakoś nie mogłam go używać, oddałam pełen flakon przyjaciółce, którą tym bardzo uszczęśliwiłam. czułam się jednak źle, nie mogąc głęboko zaciągnąć się tym żywotnym koktajlem. teraz mam swój flakonik, używam go bardzo rzadko ale często dla własnej przyjemności wącham korek - efekt jest za każdym razem ten sam - bezbrzeżny zachwyt... zamykam oczy, a wokół mnie kwiaty, liście, liany, równikowa flora i fauna. sfera żyjących istot, której częścią jestem - razem zwyciężamy entropię wrzechświata |
|
2005-09-08, 07:58 | #27 |
Zakorzenienie
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Tak, zbyt wielka popularność słonia jest największym powodem dla którego nigdy go nie miałam i mieć nie będę... Tak jak Coco M., Angel (klasyczny), Rush,i inne zapaszki ze świecznika. Zbyt wysoko cenię poczucie indywidualności.. Może to troszkę głupie ale wiem, że wiele z nas tak ma....
Natomiast co do koloru włosów to jestem brunetką i wręcz kocham ciężkie, orientalne i słodkie zapachy. Coś w tym na pewno jest Nigdy nie sięgam po świeżości, instynktownie wiem, że do mnie nie pasują, że się w nich nie odnajdę... |
2005-09-08, 10:36 | #28 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2003-04
Wiadomości: 3 310
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Cytat:
Kiedy czytam jak piszesz o "Jungle" mam ochotę odprawić egzorcyzmy nad słoniem i znowu go pokochać. Mogę tylko podziwiać jak cudnie werbalizujesz tę pierwotną, mocną "przyrodniczość", zwierzęcość Słonia. Pisząc "asceza" miałam na myśli tylko i wyłacznie brak zmysłowości jaka biła od niego na mojej skórze. Elve,pisz nam jak najwięcej. To kawał świetnej literatury. |
|
2005-09-12, 11:40 | #29 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2005-05
Wiadomości: 558
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Tearaz napisze cos niekonieczni na temat, ale po przeczytaniu waszych opisów i z wlasnego doswiadczenia nasuneła mi sie tak mysl iż perfumy sa jedymyn srodkiem do podróżowania w czasie , w tą i z powrotem.
|
2005-09-14, 02:01 | #30 | |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2005-09
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 1 697
|
Dot.: "Jungle" Kenzo
Cytat:
Dzisiaj sobie troszkę pobuszowałam w perfumerii i ... wróciłam do Słonika. Jednak jest dziełem sztuki; nie spotkałam piękniejszego zapachu. No, może troszkę oszukuję bo parę lat temu dostałam odżywkę do suchych włosów (w słoiczku) Lancome'a. Przepiękny zapach! Wielka szkoda, że Lancome nie wyprodukował perfum o tym zapachu - był bowiem pełen klasy, dostojeństwa, ciepła - nie dla "dziewczynek". Ech, szkoda, wielka szkoda... |
|
Nowe wątki na forum Perfumy |
|
Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 07:31.