2016-03-04, 09:33 | #421 |
Regulator reniferów
Zarejestrowany: 2011-03
Wiadomości: 3 155
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
To konto kolegi, ja tylko tłumaczę mu wiadomości, bo on nie zna angielskiego.
__________________
Bo wy wszyscy naiwnie myślicie, że istnieje jakaś norma. Że wy ją tworzycie. Że do niej należycie.
A gdzieś tam, za murem są oni - nienormalni. |
2016-03-04, 09:34 | #422 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2016-02
Wiadomości: 147
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
Jeśli mu powiem, że wiem o akcjach z portalami randkowymi to będę musiała podjąć jakiejś kroki. Jeśli powiem mu, że o tym wiem i potem przejdę nad tym do porządku dziennego, to on uzna, że już całkowicie może robić, co tylko zechce bo ja nie odejdę nawet jak sobie kogoś sprowadzi do naszej sypialni.
|
2016-03-04, 09:35 | #423 |
Regulator reniferów
Zarejestrowany: 2011-03
Wiadomości: 3 155
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
Boże, przecież to jest zwykła osobowość narcystyczna!
__________________
Bo wy wszyscy naiwnie myślicie, że istnieje jakaś norma. Że wy ją tworzycie. Że do niej należycie.
A gdzieś tam, za murem są oni - nienormalni. |
2016-03-04, 09:42 | #424 | ||
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2016-02
Wiadomości: 147
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
Cytat:
Ja też dwa razy przechodziłam przez rozstanie z byłymi chłopakami, ale za każdy razem było tak, że byłam pewna, że to człowiek nie dla mnie, że jest beznadziejny i po prostu szczerze rozmawiałam i koniec. Może parę dni byłam trochę zdołowana a potem życie wracało do normy, czułam nawet ulgę. Nie wiem czemu, ale tym razem jawi mi się to jak koniec świata i coś, czego nie udźwignę. Może dlatego, że wtedy wracałam do swojego mieszkania w tym samym mieście i żyłam dalej a teraz oznacza to przeprowadzkę i zaczynanie życia na nowo i całego emocjonalnego bagażu z tym związanego. Poza tym jestem do niego o wiele bardziej przywiązana niż do swoich byłych, po których naprawdę nie płakałam. ---------- Dopisano o 09:41 ---------- Poprzedni post napisano o 09:39 ---------- Cytat:
---------- Dopisano o 09:42 ---------- Poprzedni post napisano o 09:41 ---------- Nie przejdzie, dodał zdjęcie |
||
2016-03-04, 09:44 | #425 |
Regulator reniferów
Zarejestrowany: 2011-03
Wiadomości: 3 155
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
__________________
Bo wy wszyscy naiwnie myślicie, że istnieje jakaś norma. Że wy ją tworzycie. Że do niej należycie.
A gdzieś tam, za murem są oni - nienormalni. |
2016-03-04, 09:46 | #426 |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2014-05
Wiadomości: 2 713
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
Dasz mu szansę na jeszcze jedną rozmowę, ha!
Jak chcesz z nim porozmawiać skoro kilka postów wyżej napisałaś,że boisz się z nim rozmawiać? Co do szukania pracy. Tak mnie zastanawia, Autorko. Czy ty wysyłasz Cv tylko i wyłącznie, czy może roznosisz CV również ? Osobiście - bez urazy - uważam,że w odpowiedzi na twoje pytanie tytułowe watku, po tym co tutaj pisałaś skłanialabym się ku temu drugiemu, ale bez nazywania kogokolwiek brzydko. Albo w sumie nie, jedno i drugie ma jakiś sens. Rozwód rozwodem, ale sądzę że rozpad małżeństwa - sorry- leży też mocno po Twojej stronie. Nie obrażając Cię, dużo wymagasz a z tego co piszesz mało dajesz. Co do pracy jeszcze - kazda praca się popłaca. Co oznacza również że w każdej pracy będziesz miała wysiłek fizyczny. W ogóle wpadłam na taki pomysł, może to coś da - skoro cwiczysz to może poszukaj pracy w jakiejś siłowni ? Wysyłaj CV tam gdzie nawet nie wystawiają ogłoszeń że kogoś potrzebują. Nie wiem, co robisz na codzień ale jeśli jedyne co robisz, to ogarnianie spraw domowych typu pranie, prasowanie, gotowanie, chodzenie na siłownię i wysyłanie Cv to ja się nie dziwię, że czujesz się jak w klatce. Trzeba wziąć te Cv i wyjść z domu. Chyba nikt pod kluczem Cię nie trzyma? Musisz też porozmawiać z mężem, że szukasz pracy, niech Ci pomoże jak może, może coś fajnego Ci podpowie. Może pójdzcie na terapię małżeńską skoro boisz się rozstania. Nie wiem co tu jeszcze można powiedzieć... Edytowane przez Barbarella05 Czas edycji: 2016-03-04 o 09:49 |
2016-03-04, 10:03 | #427 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2016-02
Wiadomości: 147
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
W sprawach dotyczących pracy, nie samego rozstania a o tym drugim chciałabym porozmawiać.
I jeśli rozumiesz czy miałaś podobne doświadczenie, to odnieś się proszę do drugiej części mojej wypowiedzi, nie tylko pierwszego zdania. "Jeśli ktoś przechodził przez rozwód czy rozstanie z wieloletnim partnerem, z którym mieszkał, to chętnie wysłucham Waszych porad na to, jak sobie z tym poradzić emocjonalnie nie angażując przyjaciół ani rodziny (nie zamierzam mówić rodzicom do momentu zakończenia sprawy, mama choruje i nie pozwolę sobie na straszenie jej). Będę wdzięczna." Edytowane przez LittleMi11 Czas edycji: 2016-03-04 o 10:04 |
2016-03-04, 10:13 | #428 | |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2009-07
Wiadomości: 824
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
Cytat:
Autorko Ty ogarniasz te brednie,które tutaj wypisujesz? Jak Ty możesz pytać na forum jak masz się zebrać do rozmowy z własnym mężem |
|
2016-03-04, 10:21 | #429 | |
Regulator reniferów
Zarejestrowany: 2011-03
Wiadomości: 3 155
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
Cytat:
Najlepiej się wściec i w tej fazie załatwić jak najwięcej, łatwo wtedy o energię. Tylko, że ty się nie potrafisz na niego wściec, chociaż wiesz o nowych kandydatkach na żonę, więc w sumie nie - w takiej sytuacji nie byłam.
__________________
Bo wy wszyscy naiwnie myślicie, że istnieje jakaś norma. Że wy ją tworzycie. Że do niej należycie.
A gdzieś tam, za murem są oni - nienormalni. |
|
2016-03-04, 10:25 | #430 | |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2015-07
Wiadomości: 560
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
Cytat:
Nikt nie pisze jak porozmawiać z mężem, to ja się pokuszę: Przygotowujesz obiad, ubierasz się pięknie, zasiadacie do wspólnego posiłku i wtedy mówisz: - Te złamas, odkryłm, że szukasz nowej żony na Ukrainie! i potem pójdzie łatwo |
|
2016-03-04, 10:34 | #431 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 3 392
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
w takich razach jedyne, co można powiedzieć, to: dorośnij. Weź odpowiedzialność za siebie i swoje decyzje. Przestań zachowywać się jak dziecko, a zacznij jak dorosła. Może być trudno, skoro Autorka wytrwale odrzuca wszelkie próby nakierowania jej na myśl, że mogłaby się jak dorosła zachowywać.
Przecież to pełne (dziecięcej) wyższości jechanie, po kim się da - i bogini ducha winnej Koreance, i nieznających życia niemężatkach - już o tym świadczy. Jakoś trzeba sobie dodać powagi - przymiotnik "poważny" zresztą padł ze strony Autorki przy informacji, jak to chłopiec się szybko oświadczył. No to dodaje, jak umie, takimi zewnętrznymi oznakami, przede wszystkim faktem zamążpójścia. Autorka pisze tak, jakby całą swoją tożsamość oparła na byciu mężatką. W jej przypadku, status mężatki pozwala nie dorastać. I to jest jego najważniejsza zaleta. Z kolejnych postów Autorki w wątku jednak jasno wynika, że zależało jej na zostaniu niepracującą żoną utrzymywaną przez męża. Nie musi chodzić do pracy, której nie lubi, która nie daje jej satysfakcji, która męczy i która służy głównie zarabianiu pieniędzy. Dorośli ludzie - w tym jej mąż - pracują, bo jakoś trzeba zarobić na życie. Autorka chce mieć co najwyżej hobby. Dorośli ludzie jakoś, lepiej czy gorzej, jednak kalkulują - i, na przykład, zanim wyjadą na stałe do kraju, którego języka nie znają, sprawdzą, jakie mają tam możliwości zatrudnienia, gdyby plan zakładający bycie żoną przy mężu, nie wypalił. Autorka pisze, jak to była zakochana, i jakie to cudowne, i jak to warto było. Jakoś umyka jej, że nie jest już dzieckiem, które spontanicznie i bez przemyślenia wyprawia różne rzeczy, a później przychodzą rodzice i je ratują z opresji. Od tego Autorka ma męża. Bo od tego jest mąż. Na tym etapie już widać, że to nie jest i nie może być układ partnerski. Że ten nieszczęsny mąż ma się zachowywać jak rodzic, przejmując odpowiedzialność nie tylko za utrzymanie Autorki, ale i za jej wszelkie głupie decyzje. Wykonuje tę rolę w sposób niewłaściwy, ale tak właśnie wygląda rzeczywistość w związkach, w których jedna ze stron jest wiecznym dzieckiem. Autorka mężowi nie ufa, o czym niedawno pisała; nie ma w tym wiele dziwnego. Ale jeszcze mniej dziwnego jest w tym, że Autorce nie ufa jej mąż. On nie jest w lepszej sytuacji niż ona, jeśli chodzi o stopień poznania swojej małżonki; przy czym w procesie wyszło, że ona jednak co najwyżej bierze sobie rozmaite atrapy dorosłości, w rodzaju papierka o zmianie stanu cywilnego, a tak naprawdę jest dzieckiem, za które trzeba wziąć odpowiedzialność. Od rodzica nikt w końcu nie oczekuje, że da wgląd w rodzinne finanse dziecku, i jeszcze pozwoli mu swobodnie o tych finansach decydować. To rodzic decyduje, jakiej wysokości i czy w ogóle dziecko dostanie kieszonkowe. Dla mnie dość interesujące jest to, jak dziecinnie Autorka pojmuje "obowiązki żony i matki". Pisała o tym w kontekście "Mad Menów", pisała o swoim życiu. I to jest taki obrazek jak z zakurzonego elementarza: żona dba o dom, w sensie: gotuje, robi przetwory, dba o kwiaty, codziennie myje kibel, pracuje wszystko, co nie psuje się od żelazka, i tak dalej. A, i dba o siebie. Ładnie wygląda dla męża. To dbanie o dom - skądinąd zresztą też znakomity przykład, jak Autorka dodaje sobie powagi - jest jej wkładem w związek. Nie wiem w końcu, czy jej mąż tak to sobie wyobrażał, czy dla niego to było i jest wystarczające. Niemniej, wizja jest odmalowana z perspektywy dziecka, które widzi powierzchnię relacji, widzi codzienne czynności, które rodzice wykonują, a nie już całość relacji. I jak temu dziecku wydaje się jej, że żeby być dorosłą - co osiągnęła przez zamążpójście - to trzeba podlewać kwiaty i pakować dżemy do słoików. Tyle, że nie. Nie dziwi mnie to, że Autorka nie potrafi się ruszyć z miejsca - bo decydowanie o sobie to, na dobre i na złe, aspekt dorosłości. Trzeba podjąć decyzję o swoim życiu. To po prostu wykracza poza jej zdolności, bo nie miała okazji - albo wytrwale z nich nie korzystała - żeby dorosnąć. Na początek musiałaby się przeprosić z rzeczywistością, to znaczy: zobaczyć, jak realnie wygląda jej sytuacja i jej relacja z mężem. Musiałaby wyjść poza swoje wyobrażenia o jedynym słusznym modelu życia i zobaczyć, jakie są jego konsekwencje. Autorka zachowuje się tu, jakby nigdy nie słyszała o tym, że bycie niepracującą żoną jest, mówiąc wprost, ryzykowne. Jakby jej niezachwiana wiara, że powinno być tak, jak u jej rodziców, sprawi, że w jej małżeństwie będzie tak samo; a jak nie będzie, to przynajmniej dostanie alimenty, które jej się należą. Za co niby miałyby się należeć te alimenty? Za uparte odmawianie osiągnięcia dojrzałości? Za nierespektowanie potrzeb partnera? Za nierespektowanie ustaleń? A. Jest mężatką. A mężatkę mąż ma obowiązek utrzymywać. I tak w koło Macieju. Można, tylko po co? |
2016-03-04, 10:41 | #432 | ||
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2016-02
Wiadomości: 147
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
Cytat:
I możesz się dziwić, że mam z tym trudności. Możesz twierdzić, że jestem głupia. Może jestem, nie zaprzeczam. Fakt pozostaje, że muszę sobie z tym jakoś poradzić i mam swoje obawy, stąd ten wątek. Cytat:
|
||
2016-03-04, 10:53 | #433 |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2014-05
Wiadomości: 2 713
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
Dalej nie wiem jak Ci pomóc Autorko.
Nie umiesz powiedzieć mężowi co Ci na wątrobie leży to po prostu mu napisz list i wyślij pocztą. |
2016-03-04, 11:28 | #434 | |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2016-02
Wiadomości: 147
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
Cytat:
Z częścią się zgadzam, z częścią mniej, ale przynajmniej Twoja wypowiedź daje do myślenia. Może to mój błąd, że wierzyłam, że będzie jak u moich rodziców. Tak zakładałam, tak też ustalałam z mężem. Tyle, że on ma inny charakter. I może jeszcze jeden powód - mój tata biorąc ślub nie miał nic i nigdy nie dostawał pieniędzy od swoich rodziców. Mój mąż ma ciągle poczucie, że gdy wszystko schrzani, to jest jeszcze mama i tata, którzy dadzą zastrzyk gotówki, dadzą mieszkanie czy może pieniądze na dziecko. Może dlatego nie widzi potrzeby dobrego zastanowienia się, zanim w coś się zainwestuje i denerwują go moje głupie pytania w stylu "ale dlaczego pakujesz kolejne ileś tam tysięcy w firmę, w której nic się nie dzieje i na którą nie masz pomysłu? Nie lepiej otworzyć jakiś mniejszy, ale bardziej pewny biznes? Nie lepiej odłożyć część tych pieniędzy na naszą przyszłość czy dziecko?". Może uznał, że lepiej mi nie mówić i wydzielać po 20 Euro i chować się za argumentem "nie stać mnie na prawko". Ale na dziecko już go stać, bo pewnie dostanie od rodziców czy dziadków w razie czego. Oczywiście ja do tych pieniędzy nie miałabym dostępu a nie zamierzam wychowywać własnego dziecka czując się jak aupair, której daje się 50 Euro i mówi "idź, kup za to pieluchy a resztę sobie zatrzymaj". Wyjeżdżając do Francji nie planowałam bycia niepracującą żoną. Potem, gdy już rozeznałam się w sytuacji i widziałam, że może być ciężko, pogadałam z nim o tym przed ślubem, coś ustaliliśmy a ja przyjęłam na siebie rolę kury domowej, którą starałam się wykonywać jak najlepiej i czerpać z tego jakąś satysfakcję. Niestety, nie było nam dane powielić wzoru moich rodziców czy innych par szczęśliwych w takim układzie, tylko wyszło inaczej. Nie ma już co debatować nad tym, co można było zrobić inaczej, że można było nie brać ślubu itd. Przeszłości nie zmienię, mogę tylko myśleć o tym, co zrobię teraz. Wiedziałam, że bycie niepracującą żoną jest ryzykowne. Dlatego nie zdecydowałam się na dziecko po roku ślubu tylko czekałam na jakieś ustabilizowanie się sytuacji w międzyczasie szukając pracy. Chciałam mieć pewność, że będę mogła prowadzić z nim normalne życie. Ale to też przeszłość i nie ma sensu gdybać, co powinnam wtedy zrobić inaczej. Czy dodaję sobie powagi? Nie wiem, po prostu moim zdaniem inaczej myśli osoba wolna czy w związku bez zobowiązań (poza uczuciowymi) a inaczej taka, która ustala finanse z partnerem i wspólnie planuje rzeczy typu mieszkanie, samochód, dziecko itp. Ja myślę innymi kategoriami niż kiedyś, gdy żadnych zobowiązań nie było a temat pieniądza był czymś, o czym nie wypada mówić na randce w kawiarni. Naprawdę, spotykając się z moim byłym chłopakiem na studiach w ogóle nie zastanawiałam się, ile on zarabia, czy ma mieszkanie, jak planuje wydać pieniądze. Nie rozmawialiśmy o takich sprawach, nie interesowało mnie to. Ale to też nie o to chodzi - jeśli mamy się rozstać, to kwestia finansowa jest na drugim planie, będę miała za co wrócić do Polski i zacząć nowe życie. Czy należą mi się alimenty czy nie - o tym zdecydowałby sąd. Czytałam o przypadkach dziewczyn, którym mąż po rozwodzie musiał przez rok opłacać samodzielne mieszkanie i rachunki plus kieszonkowe. Dzieci nie mieli i nie zawsze była zdrada, często wina była po obu stronach, tyle, że mąż miał stałą pracę a ona nie pracowała. Więc różnie bywa. Ale żeby nie było - ja na to nie liczę jak na zbawienie, jeśli nic nie dostanę, to też sobie poradzę. To decyzja sądu i też nie ma co na tym budować przyszłości, ale też na pewno nie odmówię, jeśli zostanie mi taka pomoc przyznana. I gdzie ja nie respektowałam jego potrzeb i naszych ustaleń? Tego akurat nie zrozumiałam z Twojej wypowiedzi. Zarzucasz mi niedojrzałość - tutaj częściowo się zgodzę, że popełniłam błąd zakładając, że on dotrzyma swoich obietnic, że będzie jak u moich rodziców. Bardzo chciałam w to wierzyć, tak sobie wymyśliłam, on potwierdził a ja podjęłam decyzję, żeby tylko na tej podstawie budować swoją przyszłość. To był błąd i głupota, teraz to wiem. Nie zgodzę się jednak z tym, żeby on był dojrzały. Szukanie sobie materiału na matkę dziecka na portalu randkowym z Ukrainy? Gdyby szukał sobie kogoś na miejscu, we Francji czy poznał kogoś przez znajomych, to oczywiście też byłoby zdradą, ale wyglądałoby sensowniej...A tak to on chyba myśli, że znajdzie sobie łatwą dziewczynę z Ukrainy, rzuci jej jakiś ochłap i ona urodzi mu dziecko? Mieć z kimś dziecko nawet go dobrze nie znając? To jest dopiero nieodpowiedzialne i dziecinne. I skąd on wie, czy taka dziewczyna rzeczywiście to dla niego zrobi a nie wykorzysta szansę na uzyskanie prawa pobytu i pracy w UE i go zostawi? To jest dopiero głupie i dziecinne. Nie zliczę też, ile razy ratowałam go, gdy był pijany, bo szef kazał pić a on potem nie był w stanie wrócić sam do domu...Wyobraź sobie, że jechałam kilka razy przez pół Paryża o 2 czy 3 w nocy, żeby go znaleźć i przywlec do domu. Metrem, bo nie miałam kasy na taksówkę a on zgubił portfel (lub mu ukradli, nie wiem). Ile razy pomagałam mu w firmie lub ostrzegałam, żeby coś sprawdził, zanim wejdzie z kimś we współpracę, bo on o tym nie pomyślał. Ile razy pilnowałam, żeby np. wziął leki, gdy był chory, umawiałam na wizyty do lekarza na kontrolę, bo on sam o tym nie pamiętał i mu się nie chciało zadzwonić. Będąc w Polsce załatwiałam naprawy samochodu i inne rzeczy, których potrzebował, bo nie chciał przepłacać we Francji. Czasem to ja czułam się jak jego matka i miałam wrażenie, że jest kompletnie nieodpowiedzialny. Więc chyba wina jest po obu stronach, choć nadal twierdzę, że jego jest nieporównywalnie większa. ---------- Dopisano o 11:28 ---------- Poprzedni post napisano o 11:23 ---------- Wolałabym to załatwić osobiście, ale jeśli nie dam rady, to mail czy list też nie jest złym wyjściem. Spróbuję w ten weekend, gdy on będzie w domu. Jakaś kolacja jutro wieczorem? Postaram się zebrać odwagę do tego czasu |
|
2016-03-04, 12:17 | #435 | |||
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 3 392
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
Cytat:
To jest element dorosłości. Naprawdę, nie trzeba do tego ślubu. Więcej nawet - tego trzeba się nauczyć przed ślubem czy też szerzej: przed wejściem w rozmaite dorosłe sytuacje. Wtedy nie musisz nagle zmieniać sposobu myślenia, bo przecież nawykłaś do myślenia w kategoriach odpowiedzialności za siebie i innych. Cytat:
Cytat:
Co jednak ważniejsze, Twoje wytknięcie, jak to on jest niedojrzały, jest doskonale dziecinne. Tu nie chodzi o niego, tu nie chodzi o to, jak bardzo to, co robi, jest niefajne - tylko o to, że albo zaczniesz zachowywać się jak dorosła, albo musisz w trybie ekspresowym szukać sobie Henry'ego, który Cię rozwiedzie, a po rozwodzie weźmie na utrzymanie. |
|||
2016-03-04, 12:36 | #436 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 4 538
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
Cytat:
|
|
2016-03-04, 12:48 | #437 | |||
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2016-02
Wiadomości: 147
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
Cytat:
Cytat:
Nie wiem, po co dyskutujemy nad zasadnością tego, że on zarabia a ja nie? Takie były nasze ustalenia, oboje świadomie się na to zgodziliśmy i jak widać pieniędzy nam zawsze wystarczało. Nie ma co o tym debatować, to już się stało. Pytasz, jak on się z tym czuje. Tutaj znowu wracamy do punktu wyjścia czyli faktu, że zgodził się na taki układ. A jeżeli nawet bardzo mu to ciążyło i przestało odpowiadać, to też mógł ze mną w trakcie związku o tym porozmawiać i np. rok temu powiedzieć, że popełnił błąd, że nie daje rady. Nawet wracaliśmy do tego tematu kilka razy, gdy widziałam, że tygodniami chodzi naburmuszony bo sytuacja w firmie jest słaba czy gdy pokłóciliśmy się o coś, to pytałam go wprost, czy chodzi o to, że ja nie pracuję, czy mu to przeszkadza, czy może przez to źle o mnie myśli. On mówił, że absolutnie nie o to chodzi, że przecież widzi, że chodzę na rozmowy i się staram, że nawet jeżeli tej pracy nie znajdę, to jemu to nie przeszkadza. Dlaczego mam więc przypuszczać, że to było dla niego problemem? Prawko też w sumie chciałam zrobić po to, żeby móc potem to dziecko zawieźć do przedszkola czy żeby zmieniać się z nim, gdy jedziemy cały dzień do Polski czy gdziekolwiek indziej. To też miało być dla nas, nie chodziło o to, że zamarzyła mi się jazda wyścigowa czy chciałam jeździć po mieście w chwilach nudy. Tak, masz rację, że wypełnia swoje obowiązki. Mamy z czego żyć i nie mieszkamy w slumsach. Ja to zawsze doceniałam i starałam się mu to okazywać. To jednak nie upoważnia go do sprawowania takiej kontroli, tym bardziej, że ja wyraźnie widzę, że on tymi pieniędzmi dobrze zarządzać nie potrafi i postępuje z nimi nieodpowiedzialnie. Niedojrzale. I przecież nie o to chodzi, że chcę to wszystko wydać na siebie i polecieć po torebkę od Chanel. Chciałabym, żebyśmy zaczęli chociaż odrobinę z tego odkładać na wspólne rzeczy, na dziecko, chciałabym, żeby jego firma była dobrze zarządzana bo wpompowano w nią sporo kasy, nawet jeśli była to kasa jego rodziny a nie moja. Ja jednak widzę, że można było to spożytkować w taki sposób, żebyśmy oboje byli zadowoleni i mieli zapewnioną przyszłość i może jakiś skromniejszy biznes, ale przynoszący zyski. I może mielibyśmy już nawet to dziecko. Może szykowalibyśmy się właśnie na drugie. On tego ogarnąć nie potrafi a moich rad nie przyjmuje, bo co ja mogę wiedzieć. Lepiej słuchać mamy, kuzyna z Korei czy wspólnika z Chin, którzy o biznesie w UE wiedzą tyle, co zjedzą i chce robić wszystko na model azjatycki. Dodam, że jego poprzedni szef siedzi w więzieniu, tak zrobił biznes "po azjatycku". No ale skoro żona głupia to wiadomo, lepiej posłuchać obcego człowieka i wszystko stracić a potem marudzić, że czemu jeszcze nie mamy dziecka. I czemu Wy się tak uparłyście, że mam sobie szukać kolejnego męża? Po co te komentarze? Kto powiedział, że w ogóle chcę? ---------- Dopisano o 12:48 ---------- Poprzedni post napisano o 12:47 ---------- Cytat:
|
|||
2016-03-04, 12:59 | #438 | |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2005-08
Lokalizacja: Over the Rainbow
Wiadomości: 731
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
Cytat:
Mam skonczone JEDYNIE studia licencjackie oraz perfekcyjny angielski. Wyjechalam do Anglii i tutaj szukam pracy. Rowniez posiadam "przerost formy nad trescia" jak Ty to okreslilas, poniewaz mimo zerowego doswiadczenia w pracy biurowej - ubiegam sie o prace niefizyczne, a nawet mowiac wiecej - znacznie powyzej przecietnej krajowej. I mam bardzo pozytywny odzew. Uwazam, ze warto sie cenic i absolutnie nie dac sobie wmowic,ze "jestes jednym/jedna z multum, a masz taaaaake wymagania".
__________________
Przepraszam za brak polskich znakow |
|
2016-03-04, 13:19 | #439 | |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2013-07
Wiadomości: 1 576
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
Cytat:
__________________
Wszystkie nicki zajęte. |
|
2016-03-04, 13:20 | #440 | |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2015-07
Wiadomości: 560
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
Cytat:
autorka mówi po niemiecku - wyjechała do Francji widzisz różnicę? Perfekcyjny angielski to ma native speaker, wykładający literaturę angielską na Oxfordzie. |
|
2016-03-04, 13:33 | #441 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2016-02
Wiadomości: 147
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
To na pewno, ale z doświadczenia wiem, że osoba nienatywna, która opanowała język do perfekcji własną pracą zna go często lepiej i dogłębniej niż przeciętny native spotkany na ulicy, pracujący na recepcji czy gdziekolwiek indziej. Dlatego trochę drażni mnie podejście panujące w wielu państwach, że lepiej, żeby w szkole pracował native, nawet po maturze, bez doświadczenia i z miesięcznym kursem pedagogicznym niż osoba z innego kraju, która skończyła filologię, ileś tam lat uczyła tego języka i wie, jak się do tego zabrać. Ale nie, trzeba się klientom pochwalić, że w naszej szkole tylko nativi pracują. Ale to temat na inny wątek
|
2016-03-04, 13:37 | #442 | |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2015-07
Wiadomości: 560
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
Cytat:
|
|
2016-03-04, 13:43 | #443 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2012-11
Wiadomości: 2 561
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
Twoje podejście do finansów i pracy to dla mnie kosmos jakiś, ale zgodnie z życzeniem nie będę się do tego odnosić.
Rozstanie, ja zrobiłam tak: najpierw poszłam do agencji, znalazłam mieszkanie, wpłacilam kasę, podpisałam umowę. Potem przeprowadziłam rozmowę z ex i w każdym momencie słabości i chęci naprawiania przypominałam sobie, że już mam kontrakt i po ptokach, bardzo mi to pomogło. No i dużo wina, co tu ukrywać. |
2016-03-04, 13:45 | #444 | |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2016-02
Wiadomości: 147
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
Cytat:
Wino na pewno będzie potrzebne po |
|
2016-03-04, 13:50 | #445 | |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2005-08
Lokalizacja: Over the Rainbow
Wiadomości: 731
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
Cytat:
Naprawde?
__________________
Przepraszam za brak polskich znakow |
|
2016-03-04, 13:52 | #446 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2015-07
Wiadomości: 560
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
|
2016-03-04, 13:55 | #447 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2005-08
Lokalizacja: Over the Rainbow
Wiadomości: 731
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
__________________
Przepraszam za brak polskich znakow |
2016-03-04, 14:39 | #448 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2016-03
Wiadomości: 1 552
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
Autorko, ja Ciebie trochę rozumiem. Nie zrozum mnie źle, ale przyda
Ci się wizyta u psychologa. Masz deficyt decyzyjności, mam to samo niestety. Podejmowanie decyzji i strach przed nieznanym może wynikać z tego, jak traktowali Cię rodzice, z tego czy nie masz zaburzeń narcystycznych. Dla własnego dobra zastanów się nad tym. Powodzenia życzę Aha, a pan mąż to dupek. Jak szuka żony gdzie indziej, to zbierz się w sobie i pokaż mu, że masz godność i nie pozwolisz sobie na takie zagrywki. No i dochodzi do tego długotrwałe bezrobocie, stąd z każdym dniem będzie Ci ciężej. Polecam specjalistę, przechodzę podobne rozterki. Edytowane przez tarkowska Czas edycji: 2016-03-04 o 14:41 |
2016-03-04, 14:45 | #449 | ||||
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 3 392
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
Cytat:
Cytat:
To Twój mąż jest tu w pozycji rodzica. Co więcej, to jest typowa pozycja męża w tradycyjnym modelu małżeństwa, niezależnie od tego, czym zajmuje się jego żona. Cytat:
Wiesz czemu potrzebna jest ta singielska niezależność, którą tak tu niewprost wyszydzasz? Temu, że jak się przyzwyczaisz do tego, że dysponujesz swoimi pieniędzmi, że odpowiadasz sama za siebie, że potrafisz zarobić na swoje utrzymanie i znaleźć rozwiązanie w podbramkowej sytuacji, to jak Ci pacjent w rodzaju pana męża odmówi dostępu do wspólnych finansów, to zwiniesz się w tempie błyskawicy (plus czas przeznaczony na wyjście z bezbrzeżnego zdziwienia). Ty jednak wszelką niezależność jesteś gotowa przehandlować za wygodę i brak konieczności konfrontowania się ze światem. Problemem nie jest tu sam układ, w którym jedna ze stron nie pracuje. Problemem są przyczyny, dla których Ty na ten układ się zdecydowałaś, sprowadzające się do różnych aspektów niedojrzałości. Dlatego zresztą tak się jeżysz na wszelkie rady, które sprowadzają się do postulatu: idź do pracy, uniezależnij się, wtedy albo odejdziesz, albo z innej pozycji już będziesz negocjować granice w swoim związku. Bo Ty chcesz zachować tę swoją wygodną pozycję dziecka, którym ktoś się opiekuje. Do znudzenia to zresztą powtarzasz - jak to ten Twój miał się Tobą zaopiekować, jak to jest kluczowe kryterium wyboru męża. Bo to jest takie naturalne. Kiedy jednak Ty masz się nim zaopiekować - zgarnąć go po imprezie albo podać leki, jak chory - to widzisz w tym jego niedojrzałość. On nie może być niedojrzały, bo rodzic nie może być niedojrzały, nie? Musi natomiast być opiekuńczy, i czynem to udowadniać. Dopóki się nie skonfrontujesz z tym podstawowym problemem, nie zajmiesz pozycji dorosłego. Dzieci mogą co najwyżej uciec z domu, a i tak prędzej czy później zostaną do niego dotransportowane przemocą. Dopóki nie dorośniesz, nie będziesz w stanie wziąć odpowiedzialności za swoje życie. Cytat:
Zastanawiające dla mnie jest w Twoim pisaniu też to, jak bardzo jest ta relacja z małżeńskiego pożycia wyprana z empatii, ze zrozumienia, emocjonalnej bliskości, porozumienia; tego wszystkiego, co łączy dorosłych ludzi, jak wchodzą ze sobą w związek. Nawet w tym krótkim passusie jesteś głównie Ty. Ten egoizm jest bardzo dziecinny - mam wrażenie, że Ty po prostu ślizgasz się po powierzchni - poważny związek wyznaczany przez papier, obowiązki żony to prasowanie mężowi koszul i podlewanie roślin doniczkowych, obowiązki męża to utrzymywać żonę - a masz zerowe pojęcie o emocjonalnej bliskości, o wspieraniu siebie, o komunikacji, o tym wszystkim, na podstawie czego powstaje poważny - w sensie: trwały - związek. Żyjesz w atrapie małżeństwa, stereotypowej do bólu i opartej na bardzo wątłych podstawach. |
||||
2016-03-04, 14:52 | #450 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2016-03
Wiadomości: 3
|
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?
Droga Autorko zajęło mi trochę przeczytanie tych wątków i jeżeli chodzi o to o co pytasz to Tak powinnaś odejść od niego. A jak? Nie mam pojęcia sama stoję przed rozstaniowym dylematem. Z tym że my mamy dziecko a on w dziecko jest wpatrzony mnie za to traktuje jak śmiecia u mnie to zupełnie inna bajka ale sama się zastanawiam jak to zrobić bezboleśnie bo nie chce żeby wiecznie dark na mnie jape i wogule. To nie post o mnie tylko o tobie więc mogę polecić ci wizytę u specjalisty, może Ci pomoże jak przejść przez rozstanie jak najmniej bezboleśnie. Bo ja nie mam pomysłu. Pewne jest jeno wracaj do Polski skoro mąż taka możliwość nim on cie ubiegnie i będzie miał inna wtedy twoje samopoczucie będzie jeszcze gorsze. Nie zostawiaj z nim to nie ma przyszłości. Spokój się i odejdz od niego nie wiem.o czym chcesz z nim gadac i po co żeby na chwilę było dobrze a potem 2 razy gorzej? Czy po to żeby usłyszeć kłamstwa w miarę jeszcze niedaj bozee uwierzysz. Jego już nie zmienisz on już szuka innej.
Wysłane z mojego C6603 przy użyciu Tapatalka |
Nowe wątki na forum Intymnie |
|
Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 04:32.