Inglot, Blush (Ultradelikatny róż do policzków)

Róż ma tak delikatny odcień i tak piękną pigmentację, że nie sposób sobie nim robić krzywdę, bo gdy się go nałożyło zbyt wiele, to zblendowanie nie psuło reszty makijażu. Wydajność też na duży plus, bo był ze mną przez kilka dobrych miesięcy. Pewnie dlatego dobrze go wspominam, choć koniec nie był taki piękny - spadł z małej wysokości i pękł. Opakowanie było plastikowe i dość łatwo ulegało takim zniszczeniom, a szkoda.

Róż jest bardzo delikatnym produktem, którym nie zrobimy sobie krzywdy i myśle, że jest to jego zaleta, bo ktoś niewprawiony nie zrobi sobie nim plam i nie założy za dużo od razu.
No właśnie - plamy - nie robi plam, łatwo się blenduje i wtapia w skórę.
Jest to taki produkt, który nie robi nic specjalnego i jest poprawny - po prostu!
Jedyne co w nim bym zmieniła to opakowanie, które jest niekoniecznie wygodne, bo odkręcane. Może w podróży jest to spoko rozwiązanie ale na co dzień jakoś mi nie leży. Wolę opakowania na magnes bądź zatrzask. Opakowanie słabej jakości, bardzo plastikowe.
Myślę, że warto spróbować ale są wg mnie lepsze w tej cenie :)

Używałam koloru 25. Bardzo uniwersalny kolor, brudno-różowy.
Bezpiecznie napigmentowany. Nigdy nie zrobiłam sobie nim plam. Można nim uzyskać efekt zdrowego zaróżowienia. Pozostawia delikatną satynową poświatę ale bez mocnych drobinek.
Jedynie opakowanie okręcane do mnie nie przemawia. Czasem na szybko ciężko je otworzyć

Wielozadaniowy róż. Można budować jego intensywność, przy czym już maleńka porcja na pędzel wystarcza na "zdrowy" pąs. Stosunek jakości do ceny też przyzwoity. Ja czasem wklepuję w błyszczyk jeśli mam ochotę na mat, lub używam jako jeden z cieni do powiek. Jak dla mnie przyzwoity i co najważniejsze nie uczula. Wystarcza na dłuuuugo.

Szczerze mówiąc kupując ten róż miałam nadzieję, że będzie trwalszy niż inne drogeryjne róże. Ty bardziej, że cenowo też jest droższy. Co się okazało? Że nie różni się od innych drogeryjnych, dużo tańszych kosmetyków.

Jeśli chodzi o kolor to jest bardzo delikatny i na policzkach tworzy naturalny efekt. Zatem tutaj wielki plus. Makijaż wygląda świeżo i naturalnie. Natomiast po 8h pracy gdy wróciłam do domu i spojrzałam do lustra po różu nie było ani śladu. Tak jakby wtopił się z podkładem. Od marki Inglot oczekiwałam czegoś innego, więc jak dla mnie nie różni się od innych róży za 10-20zł.

Na plus na pewno to, że nie kruszy się i nie jest mocno napigmentowany dzięki czemu pędzlem można konturować kości policzkowe. Zamknięcie też ok, nie otwiera się w kosmetyczce.

Kolor różu jest cudowny, delikatny, współgra z podkładem. Mam odcień 28, daje on efekt naturalnego rumieńca. Róż jest w pudełeczku dosyć twardy, nie pyli, dobrze się rozciera na skórze, nie uczula, nie podrażnia oraz nie zapycha.
Zapach różu mi odpowiada, nakładam go się z przyjemnością i utrzymuje się długo na moich policzkach.

Dostałam ten róż na urodziny, widząc jego kolor podchodziłam do niego bardzo sceptycznie bo nie lubię takich kolorów, jednak to był błąd. Kolor jest cudowny, stonowany i delikatny. Nie podkreśla niedoskonałości. Współgra z podkładem i pudrem.

Posiadam odcień 28(już według nowej numeracji)-to lekko zgaszony róż, neutralny. Daje efekt świeżego i naturalnego rumieńca jak od mrozu, a co dla mnie najważniejsze-na skórze nie wybijają się z niego brzoskwiniowe tony. Mam raczej chłodny typ urody, do tego po 1,5 roku hennowania włosów na kasztan wracam do mojego naturalnego chłodnego brązu, nie czuję się dobrze w różach brzoskwiniowych i ciepłych(chyba, że latem jak się opalę), zawsze szukam zgaszonych róży i ten z Inglota jest niemal idealny.

Ja używam do niego ściętego pędzla Hakuro 24 i dobrze razem współpracują.
Róż jest w pudełeczku dosyć twardy i nie pyli, ale pigmentację ma naprawdę dobrą. Jednocześnie dobrze się rozciera na skórze do lekkiej mgiełki i ciężko nim zrobić sobie krzywdę. Efekt finalny jest lekki, świeży oraz idealny na co dzień. Róż nie ma w sobie wyraźnych drobinek, ale na policzku daje lekko satynowy efekt co mi się podoba gdyż nie lubię totalnego suchego matu w makijażu ;)
Nie uczula, nie podrażnia oraz nie zapycha mojej wrażliwej cery.
Trwałość dla mnie jest kwestią ciężką do oceniania-dużo tutaj zależy od używanego wcześniej podkładu, gdyż róż będzie schodził/warzył się/ścierał razem z nim. Aczkolwiek jak wracam do domu to nadal na policzku widzę poświatę koloru, więc Inglot jest dosyć trwały-mam cerę tłustą i trwałość makijażu tak by cały dzień wyglądał nieskazitelnie to wyzwanie.
(na szczęście social media zaczęły uświadamiać nas, że makijaż ma prawo być niedoskonały-skóra ma strukturę i swoje humory przez co zawsze będzie on makijażem, a nie idealnie wtopionym fotoszopem urody)

Wydajność-prędzej się przeterminuje niż zużyje, szczerze to chyba lekko zdarłam tylko wierzch, a już jakiś czas go mam :D
Aczkolwiek też zaznaczam, że nie maluję twarzy codziennie, a co za tym idzie używam różu kilka(naście) razy w miesiącu.

Róż otrzymałam w prezencie urodzinowym, myslalam, ze znów nie trafiony prezent, ale się zdziwilam. Nadaje naprawdę świetnego efektu. U mnie nie występuje żadne uczulenie, ma ogromny wybór jeśli chodzi o odcienie. U mnie niczego nie zatyka, skora dobrze pod nim oddycha. Na pewno do niego wroce , bo jest godny swojej ceny. Zapach tez mi odpowiada. A nakłada go się z przyjemnością i utrzymuje sie na skorze dlugi czas.

Inglot, Blush to wedle producenta ultradelikatny róż do policzków. Z delikatnością się nie zgodzę, szczególnie jeśli chodzi o kolor. Róż jest bardzo dobrze na pigmentowany i nawet niewielka ilość zostawia już kolor na skórze. Duży wybór kolorów. Wole jednak mieć wszystko w paletce niż w pojedynczych opakowaniach.

Róż Inglot nr 76 był moim ulubionym przez kilka lat. Używałam na co dzień i na specjalne okazje. Uniwersalny i bezpieczny - nie dało się nim zrobić sobie makijażem krzywdy. Poręczne i praktyczne opakowanie. Bardzo wydajny, starczał mi na kilka miesięcy. Trwały - wytrzymywał od samego rana do późnego wieczora. Teraz próbuję nowości i zmieniły mi się miejsca, w których robię zakupy - akurat stoiska Inglota nie mam w pobliżu. Ale pewnie w końcu do niego wrócę - stara miłość nie rdzewieje. Klasyk.

Róż mam w odcieniu 87 jest to kolorek ceglasto brzoskwiniowy chociaż troszkę przygaszony jest ten odcien. W sumie to kupiłam go żeby używać latem do opalonej skory. Odcien na skorze wygląda ciepło i trochę wybijają pomaranczowe tony co zbytnio mi sie nie podoba. Różjest aksamitny i bardzo niezbyt mocno napigmentowany przez co nie zrobimy sobie plam na twarzy i można stopniowac kolor. Utrzymuje się cały dzień bez zarzutu, Ja jestem zwolenniczką delikatnych róży wiec mnie on odpowiada ale w przyszłości spróbuję innego odcienia.