BeneFit, Benetint (Róż w płynie)

Ten produkt jest świetny. Jest wielofunkcyjny. Można go zastosować na policzki,usta,powieki i gdziekolwiek się zapragnie. Tint po wklepaniu zostawia po sobie bardzo ładny kolor. Aplikator jest moim zdaniem na plus ponieważ jest to gąbeczka gdzie można z łatwością usunąć nadmiar produktu z aplikatora. Tint jest bardzo płynny przez co trzeba uważać podczas użytkowania aby się nie przewrócił oraz nie wylał.

Szukałam czegoś lekkiego co delikatnie zabarwi mi usta i będzie dosyć długo się trzymało. Kupiłam to coś za 19,90€. Jest to barwiącąla woda. Dla mnie tragedia! Po nałożeniu zostawia straszne plamy na ustach i im więcej warstw się nałoży tym gorzej to wygląda. Trwałość straszna bo szybko się wyciera... Dla mnie strata kasy bo efekt Straszny.Idzie do kosza.

Kultowy mega popularny róż zakupiony w Sephora posiadam wersję miniaturkę produkt ma płynna konsystencję wody ,kolor uzyskujemy to ciemny róż tzw rumieniec naturalny bardzo trwały zarówno na policzkach jak i na ustach , bardzo wydajny starcza na długo jestem zachwycona nim polecam

Produktu używam jedynie na usta. Nie używałam go jako różu, szczerze mówiąc jak go dostałam, nawet nie pomyślałam, że to róż do policzków.
Dwie do trzech warstw i nasze usta mają malinowy odcień. Przez to, że formuła jest wodnista nie czuć kompletnie nic na ustach. Tint szybko wysycha, nie rozmazuje się, ale szybko się zjada. Niestety formuła wysusza usta.

Aplikator przeciętny, jak od lakieru do paznokci - za to jest bardzo mięciutki.
Zapach cudowny lekko różany, słodki. Opakowanie małe, zmieści się w każdej torebce. Produkt jest wydajny.

Róż z benefitu, kupiłam w zeszłym roku, w miniaturowym opakowaniu, szukając dobrego płynnego produktu do policzków, który podkreślałby naturalne rumieńce. Na początku miałam ogromny problem z jego aplikacją - chciałam nakładać go dołączonym pędzelkiem, od razu na policzek i następnie wyblędowywać go palcami, jednak wtedy powstawała na moim policzku trwała plama, której nie dało się ruszyć. Wyraźnie było widać ,w którym miejscu rozpoczęłam aplikację produktu. Jednak po dłuższym czasie znalazłam idealny sposób na jego aplikacje, która pozwala na wyciągniecie z tego różu wszystkiego co najlepsze - delikatnego efektu zaróżowienia, jakbyśmy dopiero co skończyły się opalać i słonko trochę zbyt mocno nas przypiekło. Najpierw pędzelkiem, nakładam produkt na palce, następnie rozcieram go i dopiero wtedy zaczynam kłaść na policzki. W zależności jak intensywny efekt chcę osiągnąć mogę ten kolor budować, ponawiając parę razy ten sam sposób aplikacji. :)

Będąc kiedyś na zakupach w Tk-Maxx (bardzoo dawno temu) trafiłam na kilka rzeczy z Benefit i je wszystkie kupiłam, bo były w mega atrakcyjnych cenach. Znalazł się tu i ten róż w płynie. Miałam go chyba w mniejszej wersji, ale to nie ważne. Przetestowałam go do ostatniej kropli i jestem na nie.
Ten kosmetyk, to taki kosmetyk z którym trzeba mega uważać. Nie jest on tak prosty w obsłudze jak róż w kamieniu. Ja w sumie to niezbyt umiałam go używać, bo delikatnie coś źle zrobiłam i makijaż nadawał się do zmycia. Dosłownie. Róż ten wyglądał tragicznie na policzkach. Trzeba na niego uważać. Próbowałam go używać, bo to drogi kosmetyk i szkoda było mi go wyrzucać...
Potrafił robić potworne plamy, dziury i ważyć makijaż. Odklejać wszystko z resztą kosmetyków. Sam jego kolor jakoś szczególnie mnie nie zachwycał. Próbowałam inaczej go używać, ale wysuszał i mam wrażenie, że zapychał cerę. Zużyłam go po prostu tak, że mini kropelkę na policzki, tylko tylko - odrobina. Pigment miał mocny i trzymał się parę godzin. Za tą cenę nie warto. W drogich kosmetykach też są buble.

Oj. Dostałam kiedyś spora próbkę kosmetyku stanowiącą może 1/4 pojemności opakowania pełnowymiarowego i pomimo kilkukrotnych przygód, nie zauważyłam praktycznie żadnego ubytku.
Jedno jest pewne. Trzeba się umieć z tym obchodzić ostrożnie.

Róż ma formę płyną. Rzadką jak woda.
Aplikujemy go na twarz za pomocą pędzelka a potem rozcieramy, wklepujemy.
Na ustach postępujemy podobnie, chociaż, każdy znajdzie (albo i nie :/) swój sposób.

Jest bardzo mocno napigmentowany, jak sok z buraka (w sumie to tańsza opcja i w dodatku naturalna). W buteleczce bordowo czerwony, na policzkach blado różowy, na ustach delikatnie czerwony, na paluchach czerwony. Efekt można stopniować i z kolejnymi warstwami zwiększać intensywność barwy.

W mojej opinii nie nadaje się do szybkiego makijażu, bo naprawdę wbrew pozorom trzeba się do tego przyłożyć, a szansę w zasadzie mamy tylko jedną i to naznaczoną niewielką szansą, że nam się uda.
Ale to także zależy od umiejętności danej osoby i chęci.
Mnie ich zabrało i dałam sobie spokój z tym produktem po którymś z kolei podejściu.

Dlaczego? Ponieważ:
- trudno rozłożyć go równomiernie i symetrycznie
- w razie pomyłki, ciężko ją naprawić
- trwale barwi paluchy, nawet mocne szorowanie nie pomaga, dopiero w ciągu dnia barwnik się wypłukuje
- bardzo brzydko rozlewa się na usta, kontury stają się rozmazane
- podkreśla suche skórki, które ściągając barwnik, stają się ciemniejsze, reszta ust jaśniejsza
- nadaje wampirzy wygląd

Ale są też plusy:
+ jeśli da nam się go nałożyć tak jak chcemy, to na policzkach wygląda naturalnie i świeżo
+ jest trwały
+ ładnie pachnie, różą w konfiturach
+ bardzo wydajny

Reasumując. Ma plusy i minusy, ale moich oczekiwań nie spełnił. Potrzebuję czegoś łatwiejszego w aplikacji i niebarwiącego paluchów.

Niestety Benetint nie sprawdził mi się ani jako róż do policzków, ani jako tint do ust. Opakowanie jest zgrabne, małe, nie do końca przekonuje mnie pędzelek, którym ciężko pracować. Wysusza usta, mimo dobrego nawilżenia. Używany jako róż do policzków robi plamy. Produkt całkowicie zbędny w kosmetyczce.
ZALETY
Zapach
Opakowanie
WADY
Trudna aplikacja
Robi plamy na twarzy
Wysusza usta
Źle dobrany kolor

Ciekawa formuła. Na ustach utrzymuje się na prawdę długo, nie zjada się. Niestety po jakimś czasie powoduje, że usta się wysuszają i muszę nałożyć coś nawilżającego. Na policzki sprawdza się tylko, jeżeli chcemy nałożyć go na czystą skórę, bez podkładu. Inaczej wygląda to nieestetycznie, jakbym miała takie nierówne plamy na policzkach. Zdecydowanie lepiej sprawdza się na ustach. Trzeba pamiętać, aby nakładać mało produktu, bo inaczej słynie nam on. Aplikator w formie pędzelka jest łatwy w użyciu.
Nie zużyłam pierwszego opakowania, ale mimo wad jakie posiada ten produkt kupiłam już drugie opakowanie. Bardzo podoba mi się jak ten kolor wygląda na moich ustach ;)

Wypada zacząć od tego, że róż to dla mnie kosmetyk numer jeden.
Nie używam cieni, eyelinerów, kredek.
Różu nie traktuję jak dodatku.
Każdy nowy (formuła) zostaje od razu zauważony.
Nie każdy kupuję.
Róże w kremie, płynne lubiłam kilkalat temu.
Potem przyszła długa faza róży w kamieniu.
Bo szybciej, łatwiej, wygodniej.
Benetint zauważyłam dopiero po tym, jak na YT pojawily się tutoriale makijażu Drunk Blush (swoją drogą warto niektóre obejrzeć).
Po jednym z filmów kupiłam swój Benetint.
Mam wersję mini.
Polecam jej zakup niezdecydowanym.
Ten kosmetyk jest mega wydajny.
Wersja baby spokojnie pozwoli się z nim oswoić i nie jest dużym wydatkiem.
Benetint to różowa butelka.
Cukierkowa ale nie infantylna.
Płyn jest dość rzadki.
Aplikator ma formę pędzelka takiego jaki mają lakiery do paznokci.
Nakładam kilka mini kropli na podkład i puder sypki.
Wklepuję je opuszkami.
Na początku warto nałożyć mniej niż za dużo.
Ten róż nie pozwala na tak bezproblemowe „budowanie” koloru, jak na róże w kremie.
Jednak z czasem można nauczyć się dokładać i zachować naturalny efekt.
Naturalny jest pojęciem dyskusyjnym.
Dla kogoś przyzwyczajonego do formuły róży prasowanych, naturalny efekt to jest ten, który daje formuła różu w kamieniu.
Dla innych efekt baby doll będzie naturalny, bo to ten chciały w makijażu osiągnąć.
Na pewno w pracy z różem w płynie trzeba mieć plan.
Dokładnie wiedzieć gdzie chcemy go nałożyć.
Wziąć pod uwagę gdzie będzie po wklepaniu i roztarciu.
Benetint jest wymagający.
Co w zamian?
Efekt rumieńca baby doll.
Takiego z pokazów Victoria’s Secret i niektórych kampanii Dior.
Róż w ciągu dnia nie tworzy plam ani skupisk.
Dobrze nałożony wygląda dobrze do końca dnia.
Inne zastosowanie to nakładanie Benetint na usta.
I tego nie polecam.
Kosmetyk jest zbyt płynny, by robić to precyzyjnie.
W efekcie wylewa się poza kontur.
Nigdy nie był tak nałożony, jak bym chciała.
To nie jest jego podstawowe zastosowanie, dlatego nie ma wpływu na moją ocenę.
Jest tyle specyfików do ust.
Nie ma sensu walczyć.
Wydajność, jak wspominałam, jest ogromna.
Podsumowując...
Polecam dziewczynom zakochanym w różach i lubiących z nimi eksperymentować.
Polecam cierpliwym.
Polecam tym, które lubią efekt aniołka VS i którym nie straszna Matrioszka.

Taki trochę barszczyk kosmetyczny. Barwa solidnej domowej zupy, konsystencja wodnista, opakowanie jak lakier do paznokci - mała butelka z pędzelkiem. Niby można stosować go na usta oraz jako róż do policzków, ale mam wrażenie, że kolor jest nie mój, ale zwyczajnie nie umiem go stosować. Dlaczego? Na ustach się rozlewa i zostawia smugi, a na policzki jest zbyt ostry - wyglądam jak ruska baba, a nie jak delikatnie umalowana kobieta. No i ta cena...

Dobry produkt dla osób lubiących naturalny efekt jeżeli tylko nauczysz się go używać.
Na ustach daje piękny naturalny róż wpadający w czerwień. Trzeba jednak pamiętać, że usta muszą być wypielęgnowane i super nawilżone, inaczej tint wejdzie we wszelkie załamania i podkreśli skórki.
Na policzkach można nakładać na lub pod podkład, tworząc wyglądającą naturalnie chmurkę zdrowego rumieńca.
Na pewno nie przypadnie do gustu osobom lubiącym efekt jaki daje tradycyjny róż w kamieniu - silenie się o ten sam rezultat przy użyciu benetinta doprowadzi tylko do frustracji i niezadowolenia z produktu.