Maybelline New York, Express Blush

Kupiłam go zupełnie przez przypadek (nawet nie planowałam wchodzić do żadnego kosmetycznego :P) :D Jestem zadowolona, chociaż nietrudno o tzw. placki. Trzeba wykonywać makijaż przy jasnym świetle, by nie zrobić sobie dwóch kółek na twarzy ;) Ale konstystencja aksamitnego kremu i odcień (coś pod brąz ;) - ooo, już wiem Bronzy Shimmer :D ) mi odpowiada :) Trzyma się cały dzień a do tego jest tak wydajny, że pewnie doczeka się moich wnucząt, hehe. :P

Dostałam ten róż w prezencie od Pralinki :) przy okazji pewnej perfumeryjnej wymiany i zauważyłam, że nie ma go w KW, wiec zglosiłam (to moje premierowe zgłoszenie, wybaczcie, że lakoniczne, ale nic o tym różu wiecej nie wiem :) )

Pierwszy raz w życiu mam róż w sztyfcie. Musiałam przezwyciężyć swoje przyzwyczajenia dotyczące aplikacji różu pędzlem, obawy związane z brakiem umiejętności roztarcia różu na policzkach ("na pewno wyjdą placki") oraz wątpliwości, czy podczas tego rozcierania nie zetrę sobie przy okazji podkładu...

Mój sposób ostateczny jest następujący: na podkład nakładam róż w postaci sporych rozmiarów kropy na każdą "kość policzkową", nastepnie rozcieram palcami w pożądanym kierunku, a na wierzch aplikuję sypki puder. Przy umiejętnym nakładaniu - nie ma placków :)
Róż trzyma się dłużej niż róż w kamieniu - wytrzymuje naprawdę cały dzien :)
Kolor który mam - 03 Mauvy - ten który jest na zdjeciu w zgłoszeniu - wygląda bardzo naturalnie, nie nadzbyt różowo. Moim zdaniem to najładniejszy kolor spośród wszystkich pięciu oferowanych przez Maybelline.

Na minus poczytuję trudności z poprawkami w ciągu dnia - niestety, trzeba się trochę pobrudzić podczas nakładania.

Używam tego kosmetyku od prawie dwóch miesięcy. Zarejestrowałam tak znikomy ubytek, że wygląda mi na to, że wystarczy na kilka lat ;)

Gwiazdki trzy, bo wciąż trudno mi się przestawić na nakładanie różu palcami, i sama aplikacja nie jest według mnie najprzyjemniejsza. Ale efekt - niczego sobie :)