Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później... - Strona 40 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Zamknij wątek
 
Narzędzia
Stary 2011-04-17, 13:44   #1171
zyje_chwila
Raczkowanie
 
Avatar zyje_chwila
 
Zarejestrowany: 2011-04
Wiadomości: 125
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

moge się przyłączyć? bo i mnie ten problem dotyczy... zawsze wszystko zostawiam na ostatnią chwile i nie umiem się tego oduczyć od jutra biorę się w garść i zaczynam nad sobą pracować

co mam jutro do zrobienia:
-pójść do banku
-pójść do apteki
-pójść do fryzjera
-nauka
-sprzątanie

Edytowane przez zyje_chwila
Czas edycji: 2011-04-17 o 13:52
zyje_chwila jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-17, 13:52   #1172
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Cytat:
Napisane przez isza89 Pokaż wiadomość
Powrót do dzieciństwa na całej linii.
pozytywnie!
Czuję powiew świeżej energii!
Lepiej się czujesz?

Cytat:
Napisane przez zyje_chwila Pokaż wiadomość
moge się przyłączyć?
Przyłączaj się! Trzymam kciuki za realizację planów!
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-17, 17:00   #1173
bura kocurka
Zakorzenienie
 
Avatar bura kocurka
 
Zarejestrowany: 2007-06
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 5 749
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

lasubmersion - moje działania również determinuje strach, jak to dość trafnie stwierdził Twój TŻ. I to chyba powszechne na tym wątku. Ja dodatkowo zazdroszczę innym sukcesów, ponieważ uważam, że sama nie jestem w stanie ich odnieść. Więc tak naprawdę nigdy nie potrafię szczerze się cieszyć z cudzego szczęścia...a to przykre, złe i w ogóle beznadziejne
A tak naprawdę, to chyba każdy może osiągnąć to co chce...tylko musi chwytać nadarzającą się okazję, łapać szczęście za ogon i ogólnie - nie bać się...oczywiście łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Ale małymi kroczkami trzeba poprawiać swoją pewność siebie Trzeba wyrzucać te złe myśli, że jak ktoś skrytykował, to znaczy, że to ja się nie nadaję (też jestem taka wrażliwa na krytykę, że jak ktoś mi złe słowo powie, to mam ochotę beczeć jak dziecko i schować się w kącie ).
Raczej tym wywodem nie pomogłam...ale trzymam kciuki

Patri - Chyba musisz tego swojego TŻta naprawdę zostawić samego w domu kilka dni i mu pokazać, że masz rację...to wcale nie taki głupi pomysł Ja wierzę, że zorganizowanie pomogło się uspokoić Twojej córce (nie wiem jak było wcześniej i jak jest teraz, ale skoro jest to wyczuwalna i nagła zmiana...to raczej tak nagle żaden wczesno czy późno młodzieńczy bunt nie znika sam z siebie ) Więc gratuluję zdolności wychowawczych

Ja nic nie napiszę o sobie prócz tego, że wczoraj po prostu się przeraziłam...przesiedzia łam gapiąc się w komputer tyle czasu, że to aż niewiarygodnie. I co najdziwniejsze TŻ czekał godzinę aż mu odpiszę na pytanie, a ja nie zauważyłam, że minęło aż tyle czasu
Naprawdę...byłam w szoku...to ja jakiś uzależniony od komputera człowiek, który zatracił się po prostu...a ja nawet nie wiem co robiłam w tym internecie (oprócz tego, że nic konstruktywnego).
Dlatego muszę wymyślić jakiś sposób na ograniczenie komputera.
__________________

bura kocurka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-17, 17:12   #1174
lasubmersion
Rozeznanie
 
Avatar lasubmersion
 
Zarejestrowany: 2010-10
Wiadomości: 859
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Patri,
bardzo wiele rzeczy pokrywa się(stety albo niestety).
Co do mojej samooceny to również masz rację.

Tż zarzuca mi,że mam paskudny stosunek do ludzi.
Że jestem dla nich niemiła, że jestem zbyt pamiętliwa i całą swoją postawą krzyczę:nie dotykaj mnie.
Nie wiem z czego wynikają moje problem z ludźmi.
Jestem osobą bardzo kontaktową w kontaktach jednorazowych i rzadkich-moi uczniowie/moja psycholog/ludzie których spotykam raz w życiu.
Nie potrafię wejść na ''wyższy stopień relacji'' z drugim człowiekiem bo najzwyczajniej w świecie się już za wiele razy sparzyłam.
Miewałam koleżanki,które wspierałam w trudnych momentach, a które milczały, gdy ich życie znów stało się kolorowe.
Miewałam koleżanki dla których istniały przede wszystkim one same czyli 90% przestrzeni między mną, a nimi to było ICH życie.
Ale po kolejnym wysłanym mailu bez odpowiedzi, po kolejnej próbie spotkania się(kiedy wciąż i wciąż słyszałam wymówki) dałam sobie spokój.
Ale dystans coraz bardziej się wydłużał.

Mogę ofiarować drugiemu człowiekowi bardzo wiele.
Mogę ofiarować czas,zaangażowanie, pieniądze i siebie.
Ale niestety w drugą stronę to nie działa.
W życiu nie miałam żadnej przyjaciółki, moje relacje z własną matką też pozostawiają wiele do życzenia.

Zaczęłam po malutku dreptać,żeby ruszyć z miejsca.
Pierwszą drogą była droga do psychologa.

Wczoraj Tż powiedział mi jeszcze,że męczą go moje zmiany nastroju,moje ciągłe smuteczki i dołki.
Powiedział,że użalam się,że non stop analizuję i ,że za dużo o tym wszystkim myślę.
Więc w pewnym momencie zapytałam go:jaka powinnam być?
Pojawiły się też w mojej głowie myśli o rozstaniu.


Mamy 18.
NAPISAĆ 3 prace semestralne i ODDAĆ JE W PONIEDZIAŁEK DO 10.
Jechać z niunią do weta bo jakieś paskudztwo wysypało ją na grzbiecie i traci swą piękną sierść przełożone na jutrzejszy poranek
Przygotować dla Tż kanapki i mu je podrzucić do pracy(w tym samym miejscu,co wet). ale żałuję,że pojechałam.
Przygotować korepetycje na najbliższy tydzień
Zrobić 15 zadań z wosu i przeczytać cały rozdział o społeczeństwie.
Przeczytać o antyku i średniowieczu (repetytorium :polski)

Zostało przygotowanie korepetycji plus napisanie prac.
Przy okazji zakupów w Empiku dostałam książkę Moniki Szwaji (cudna, ale niestety przeczytałam w tramwaju-ciut za krótka dla mnie).
A w skrzynce czeka już tekst do przetłumaczenia, więc może w ramach weny twórczej się za niego wezmę.




---------- Dopisano o 18:12 ---------- Poprzedni post napisano o 18:06 ----------

Patri,jeszcze jedno
Podziwiam Cię i gratuluję Ci relacji z córeczką.
osobiście mam mętlik w głowie, co do macierzyństwa.
Na chwilę obecną sobie nie wyobrażam ze względu na moje huśtawki,smuteczki i inne badziewia.
Ale z drugiej strony myślę,że bycie mamą i bycie w relacji z dzieckiem jest fantastyczne i niesamowite.
lasubmersion jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-17, 23:42   #1175
tigrinha
Zadomowienie
 
Avatar tigrinha
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 1 323
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
...


Moja mama uważała, że 5 w szkole to norma i żadne pochwały tu się nie należą. Ot jest to twój zasrany obowiązek przynosić 5, bo nie masz żadnych innych obowiazków.
1 to karygodne, nieuku jeden. Inni mogą tylko ty nie możesz...
Wszelkie sukcesy to była jej załsuga, bo to ona goniła mnie do książek.
Wszelkie porażki były moje, bo to ja się nie uczyłam.
Fajny mam bagaż... same porażki, sukcesy są kogoś innego, na pewno nie moje...

Wybrałam TŻ na podobieństwo mojej matki, a on jest identyczny jak ona.
Pytam czy jest zadowolony z tej zminay jaką widzi:
"jestem, ale mam trąbić fanfary na twoją cześć? Moim zdaniem 4 lata były wywrócone do góry nogami, a teraz jest tak jak powinno być. Norma. "
Znaczy...żadne pochwały tu się nie należą.

Jeszcze nie ugryzłam tego tematu jak czuć się dobrze ze swoimi osiągnięciami, skoro doświadczam ulotnienia sie poczucia dokonania rzeczy dobrej jak kamfory. Było i nie ma, zostaję z przygaszaną z minuty na minutę radością. To co mi sie wydaje sukcesem, naprawde wielkim, jest zaledwie osiągnieciem normy. Odbija się to kiepsko na samopoczuciu.

Jeśli wiecie jak sobie z tym poradzić dajcie znać. Potrzebna mi ta wiedza, zeby nie dac się osłabiać tym ludziom, co szczyt możliwości uznają za normę. Niestety.

---------- Dopisano o 11:20 ---------- Poprzedni post napisano o 11:09 ----------

Tak samo moim wielkim sukcesem, który nie zasługuje na słowo pochwały jest utrzymanie niezwykłej organizjacji przestrzeni zwanej porządkiem. Nawet w szafkach i szufladach. To jak na mnie jest zdobycie Kilimandżaro.
A dla innych tylko norma. ...
Patri, myślę że potrzebujesz kogoś, kto Cię pochwali i najlepiej nie raz, tylko wiele razy (bo raz nie uwierzysz pewnie) i najlepiej, żeby to nie była jedna osoba tylko więcej (j.w.). Ja mogę być pierwsza: porządek w szafach i szufladach to dla mnie nie norma, tylko krótkotrwały stan po jakimś sprzątaniowym zrywie (pojawiającym się u mnie średnio raz na kwartał; tudzież gdy nie mogę znaleźć jakiejś ważnej rzeczy i poprzeglądanie wszystkich szuflad i teczek i poukładanie ich zawartości przy okazji to konieczność). Jeśli Tobie się to udaje chociaż nie masz wrodzonej skłonności do utrzymywania ładu, to super - mnie się to na dłuższą metę nigdy nie udało. To raz. Dwa - złapanie dobrego kontaktu z dzieckiem to GIGANTYCZNY sukces, sam fakt, że się tak starasz to już naprawdę COŚ. Mnóstwo ludzi włącza dzieciakom TV lub komputer i to jest dla nich norma. A Ty mało tego, że jako matka narzucasz sobie wysokie standardy, to jeszcze je spełniasz! A jak sobie radzić z ludźmi, którzy narzucają Ci maxa jako normę? No cóż, możesz zacząć od swojej mamy - Twoje piątki to była jej zasługa- ale czy ona sama zawsze je miała? Czy jest doktorem habilitowanym albo osiągnęła w życiu jakiś oszałamiający sukces? Zastanów się, czy te wszystkie wymagające od Ciebie osoby same są takie super czy tylko chcą się takie wydawać? Poza tym może powinnaś częściej myśleć o tym, co Ci się udało i przypominać sobie miłe rzeczy, które inni Ci powiedzieli. Ja czasem mam nastrój na chwilę "dobroci dla mnie" i po prostu rozpamiętuję sobie różne swoje sukcesy, miłe słowa, komplementy, sytuacje - to naprawdę pomaga. Aha, i czasem zmuszam się, żeby interpretować różne sytuacje na moją korzyść: kiedyś na przykład byłam na imprezie z koleżanką, którą uważałam za o wiele atrakcyjniejszą od siebie. Poznałyśmy wtedy dwóch chłopaków i jakimś cudem (no właśnie: nie powinnam pisać tu "jakimś cudem") ten przystojniejszy zainteresował się mną. Umówiliśmy się potem na spotkanie we czwórkę (bo ten mniej fajny zainteresował się koleżanką), ale nie doszło do niego, bo ta znajoma odwołała je w ostatnim momencie pod byle pretekstem, a sama nie chciałam iść. Kiedyś przyszło mi do głowy, że zrobiła to, bo była o mnie zazdrosna - w pierwszym momencie odrzuciłam tą myśl jako niedorzeczną - kto mógłby być zazdrosny o taką szarą myszkę jak ja? - ale potem pomyślałam sobie - a dlaczego by właśnie nie? Teraz jestem już niemal przekonana, że tak właśnie było. I nawet jeśli to nieprawda, to na takim powolnym budowaniu pewności siebie doszłam naprawdę daleko - od mega zakompleksionej dziewczyny, która na widok uśmiechającego się chłopaka spuszczała głowę, bo myślała, że się z niej śmieje, do dziewczyny, która jest przekonana, że gdyby tylko chciała, to niejednemu potrafiłaby zawrócić w głowie Myślę, że trochę zdrowego egoizmu nie zaszkodzi i nie stanie się tragedia jeśli, gdy przyjdzie Ci do głowy (albo ktoś Ci powie) "zrobiłam/aś to gorzej niż X", zamienisz to no "zrobiłam to LEPIEJ niż". Jestem pewna, że w wielu przypadkach znajdzie się sporo osób po tym "niż".
tigrinha jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-18, 05:46   #1176
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Cytat:
Napisane przez lasubmersion Pokaż wiadomość
Tż zarzuca mi,że mam paskudny stosunek do ludzi.
Że jestem dla nich niemiła, że jestem zbyt pamiętliwa i całą swoją postawą krzyczę:nie dotykaj mnie.
"Patri, żalisz się, że nie masz chłopaka, a w klubie gdyby sam Bruce Willis do Ciebie podszedł, to byś go ugryzła." <-tak powiedziały do mnie moje koleżanki - brzmi znajomo?
Cytat:
Napisane przez lasubmersion Pokaż wiadomość
Miewałam koleżanki,które wspierałam w trudnych momentach, a które milczały, gdy ich życie znów stało się kolorowe.
Miewałam koleżanki dla których istniały przede wszystkim one same czyli 90% przestrzeni między mną, a nimi to było ICH życie.
Ale po kolejnym wysłanym mailu bez odpowiedzi, po kolejnej próbie spotkania się(kiedy wciąż i wciąż słyszałam wymówki) dałam sobie spokój.
[...]W życiu nie miałam żadnej przyjaciółki, moje relacje z własną matką też pozostawiają wiele do życzenia.
Zawiewa wtedy pustką przez jakiś czas, ale sama powiedz czy lepiej przyjaźnić się z byle kim byle był czy jednak szukać i wybierać sobie ludzi, z którymi chcesz przebywać?
Tu pisałam też o sobie: https://wizaz.pl/forum/showthread.ph...ght=nielubiana
A o matce, boziu, temat rzeka.
Jesteś rzeczywiście tak bardzo podobna do mnie.

Tyle historii z mojego życia mogłabym Ci opowiedzieć o rozmaitych przypadkach, "przyjaźniach", tylko po co? Po to żeby zgrać w grę: która z nas miała gorzej? (Eric Berne - Gry w które grają ludzie. Polecam.)
Przeczytaj mój wpis jeśli chcesz, przeszłam przez etap przyjaciółek, obecnie nie mam przyjaciółki, ale przyjaciół myślę, że owszem. Może i Twoje życie tak się ułoży.

Cytat:
Napisane przez lasubmersion Pokaż wiadomość
Mogę ofiarować drugiemu człowiekowi bardzo wiele.
Mogę ofiarować czas,zaangażowanie, pieniądze i siebie.
Ale niestety w drugą stronę to nie działa.
Jak znajdę ten wątek to tu wkleję, poruszałam tę kwestię w sensie zasięgnięcia opinii, poczytasz to samo o mnie jak będziesz chciała. Chętnie ten wątek odświeżę, zobaczę co nowego i zobaczę jak sama zmieniłam podejście do tej sprawy, bo z pewnością jest inne niż jeszcze jakiś czas temu.
Znalazłam: https://wizaz.pl/forum/showthread.ph...ighlight=Patri
Cytat:
Napisane przez lasubmersion Pokaż wiadomość
Pierwszą drogą była droga do psychologa.
Jak sprawdza się psycholog?
Cytat:
Napisane przez lasubmersion Pokaż wiadomość
Wczoraj Tż powiedział mi jeszcze,że męczą go moje zmiany nastroju,moje ciągłe smuteczki i dołki.
Powiedział,że użalam się,że non stop analizuję i ,że za dużo o tym wszystkim myślę.
Więc w pewnym momencie zapytałam go:jaka powinnam być?
Pojawiły się też w mojej głowie myśli o rozstaniu.
I to też przerabiałam. Łącznie z myślą o rozstaniu.

Przede wszystkim skup się na swoim zyciu i na tym co do zrobienia. Nabierz rytmu, a wiatr wydmie zagle i popłyniesz z energią.
Wiem, wiem, łatwo mówić,ciężko zrobić. Nie jestes sama. Wszystkie staramy sie wypłynąć na szerokie wody.
Jedyną osoba, która może zmienić coś w Twoim życiu jestes Ty sama.

Cytat:
Napisane przez lasubmersion Pokaż wiadomość
Patri, jeszcze jedno
Podziwiam Cię i gratuluję Ci relacji z córeczką.
Dzięki
Cytat:
Napisane przez lasubmersion Pokaż wiadomość
myślę,że bycie mamą i bycie w relacji z dzieckiem jest fantastyczne i niesamowite.
I cholernie trudne...

---------- Dopisano o 06:16 ---------- Poprzedni post napisano o 05:55 ----------

Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość
Patri, myślę że potrzebujesz kogoś, kto Cię pochwali. Ja mogę być pierwsza.
Poddam się temu zabiegowi chwalenia z rozkoszą popływam w tym uczuciu.
Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość
porządek w szafach i szufladach to dla mnie nie norma, tylko krótkotrwały stan po jakimś sprzątaniowym zrywie (pojawiającym się u mnie średnio raz na kwartał; tudzież gdy nie mogę znaleźć jakiejś ważnej rzeczy i poprzeglądanie wszystkich szuflad i teczek i poukładanie ich zawartości przy okazji to konieczność). Jeśli Tobie się to udaje chociaż nie masz wrodzonej skłonności do utrzymywania ładu, to super - mnie się to na dłuższą metę nigdy nie udało.
To może Ci się uda. Ja naprawdę zawsze miałam z tym potężny problem. Bywają dni gdy jest burdziel na kółkach, ale każda rzecz ma swoje miejsce, więc sprzątanie zajmuje mi 5 minut. To jest dla mnie sukces. Strasznie lubiłam oglądać Anthea Turner i jej "Perfekcyjną panią domu". Strasznie mnie to inspirowalo do zmiany. Doczekałam się.
W akademiku wszystkie moje ciuchy leżały na łóżku. Gdy wygrzebałam to w co miałam się ubrać resztę przykrywałam kocem i taka sterta na łóżku leżała aż do wieczora, wieczorem całość lądowała na podłodze, bo ja musiałam gdzies spać, a rano znów na moim łóżku leżała sterta przykryta kocem...
Nie ma się czym chwalić ale tak było.
A gdy moja perfekcyjna koleżanka raz posprzątała mi, bo nie mogła spać, to za 10 minut znów zrobiłam bałagan, bo w tym nowym porządku nie mogłam nic znaleźć.
Historia ekstremalna.
Teraz ja ustalam miejsca rzeczom. Nie gubię się w systemie. To działa
Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość
To raz. Dwa - złapanie dobrego kontaktu z dzieckiem to GIGANTYCZNY sukces, sam fakt, że się tak starasz to już naprawdę COŚ. Mnóstwo ludzi włącza dzieciakom TV lub komputer i to jest dla nich norma. A Ty mało tego, że jako matka narzucasz sobie wysokie standardy, to jeszcze je spełniasz!
Dzięki, czuję się doceniona.
Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość
A jak sobie radzić z ludźmi, którzy narzucają Ci maxa jako normę? No cóż, możesz zacząć od swojej mamy - Twoje piątki to była jej zasługa- ale czy ona sama zawsze je miała? Czy jest doktorem habilitowanym albo osiągnęła w życiu jakiś oszałamiający sukces? Zastanów się, czy te wszystkie wymagające od Ciebie osoby same są takie super czy tylko chcą się takie wydawać?
Genialne!
Nie, mama nie ma magistra. TŻ ma jazdy w głowie równie intensywne co ja.
Nie są tacy super.
Próbowałam bronić siebie przez pokazywanie im ich własnych niedoskonałości, ale oni są na to ślepi, nie przyjmują faktów.

Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość
Poza tym może powinnaś częściej myśleć o tym, co Ci się udało i przypominać sobie miłe rzeczy, które inni Ci powiedzieli. Ja czasem mam nastrój na chwilę "dobroci dla mnie" i po prostu rozpamiętuję sobie różne swoje sukcesy, miłe słowa, komplementy, sytuacje - to naprawdę pomaga. Aha, i czasem zmuszam się, żeby interpretować różne sytuacje na moją korzyść.
[...] Myślę, że trochę zdrowego egoizmu nie zaszkodzi i nie stanie się tragedia jeśli, gdy przyjdzie Ci do głowy (albo ktoś Ci powie) "zrobiłam/aś to gorzej niż X", zamienisz to no "zrobiłam to LEPIEJ niż". Jestem pewna, że w wielu przypadkach znajdzie się sporo osób po tym "niż".
Tak, rzeczywiście to pomaga!
Mam/miałam ;/ taki nawyk, żeby śmieszne sytuacje wpisywac w kalendarz. Potem go przeglądałam i zaśmiewałam się w głoś gdy mi sie te sytuacje przypominały. A przez to mój mózg był bardzo wyczulony na łapanie tych sytuacji i zabawny wpis miałam niemal każdego dnia.
Poza tym przypominają mi sie moje sukcesy, np. gdy obca nauczycielka po moim wystąpieniu na maturze z angielskiego wyszła na chwilę z sali, klepnęła mnie w ramię i wrzasnęła: DOBRZE!! Byłam w szoku! Nie miałyśmy razem zajęć! Dostałam 5.

Tak tak, to działa, lubię płynąć w takie sytuacje. Mam ich mały cenny diamentowy zbiorek

Dzięki za przypomnienie mi o tym!!!!!!!!
Tigrinha dostałam przyrostu energii po Twoim poście. Naprawdę dziękuję.
Gdyby takie słowa w kwestii naszego dziecka umiał wypowiedzieć mój TŻ - humanista, jak siebie nazywa... :/ -byłoby wszystko w porządku. Skąpi mi takich słów. Szkoda... Ty powiedziałaś 3 zdania, czy to aż tak dużo? A jednak dla mnie bardzo dużo. Dziękuję za te i inne zdania z całych sił!!

---------- Dopisano o 06:46 ---------- Poprzedni post napisano o 06:16 ----------

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
lasubmersion - moje działania również determinuje strach, jak to dość trafnie stwierdził Twój TŻ. I to chyba powszechne na tym wątku.
Dokładnie. To powszechne. Więcnawet jeśli jeszcze sukcesów nie odnotowujesz, to jest to jeszcze przed Tobą.

Poza tym to czy osiągasz sukces czy nie, zależy jak ten sukces definiujesz. Możesz go przedefiniowac na swoja korzyść i zobaczysz ile sukcesów odnosisz każdego dnia. Podobno tak buduje się pewność siebie
("Łagodnie, stanowczo, bez lęku." - Maria Król-Fijewska, polecam.)
Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
Patri - Chyba musisz tego swojego TŻta naprawdę zostawić samego w domu kilka dni i mu pokazać, że masz rację...to wcale nie taki głupi pomysł Ja wierzę, że zorganizowanie pomogło się uspokoić Twojej córce (nie wiem jak było wcześniej i jak jest teraz, ale skoro jest to wyczuwalna i nagła zmiana...to raczej tak nagle żaden wczesno czy późno młodzieńczy bunt nie znika sam z siebie ) Więc gratuluję zdolności wychowawczych
Dzięki.
Niezły pomysł.
Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
Ja nic nie napiszę o sobie prócz tego, że wczoraj po prostu się przeraziłam...przesiedzia łam gapiąc się w komputer tyle czasu, że to aż niewiarygodnie.
Naprawdę...byłam w szoku...to ja jakiś uzależniony od komputera człowiek, który zatracił się po prostu...a ja nawet nie wiem co robiłam w tym internecie (oprócz tego, że nic konstruktywnego).
Dlatego muszę wymyślić jakiś sposób na ograniczenie komputera.
Zdecydowanie ja też.
Mnie motywuje dziecko. Bo wisi na mnie dopóki jej nie powiem, że "jak tu będzie 1, a tu 0 to wyłącze komputer i będę cała Twoja." Ona grzecznie czeka aż minie 10 minut, a ja musze się sprężyc z działaniami netowymi, a zwykle nie jest to absolutnie nic pilnego. Ot wizaż, FB, youtube czy inne tego typu dodatki do życia.
Jak znajdziesz inny sposób niż z ramami czasowymi daj znać. Zawsze przyda się jakas alternatywa.
Ja mam spuchnięty kondensator na płycie głównej i ten co jakiś czas sprawia, ze wywala mi net albo komputer wyłącza się całkowicie. Więcspuchnięty kondensator bywa czasem błogosławieństwem.
Na razie nie uzbierałam jeszcze na wymianę części w komputerze, a nalezy mu się, bo z niego już staruszek. 8 lat chodzi na tych samych częściach.

OK dziewczyny. Zaczynam się pakować do wyjazdu. O 12 ja i Wydra ruszamy na "ferie świąteczne" do mojej mamy
Do sklikania!!

Edytowane przez Patri
Czas edycji: 2011-04-18 o 05:55
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-18, 10:25   #1177
lasubmersion
Rozeznanie
 
Avatar lasubmersion
 
Zarejestrowany: 2010-10
Wiadomości: 859
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Patri, zajrzę do wątków do których podałaś linki.
I cieszę się,ze jednak nasze doświadczenia życiowe się trochę pokrywają bo możesz pokazywać mi w jaki sposób przekuć pewne problemy w spokój ducha i radość.

U nie z porządkiem jest całkiem inaczej-perfekcyjnie poukładane.
Jak coś jest nie na swoim miejscu to ''fizycznie'' mnie aż boli.
Może ten perfekcyjny porządek u mnie to próba zapanowania nad swoim wnętrzem.
Uwielbiam też minimalizm i do szału doprowadzają mnie rzeczy, które po prostu są, a które nie mają praktycznego zastosowania.
Nawet słoiczki z herbatami poustawiane są kolorami

Wzięłam się za tłumaczenie.
Na początku otworzyłam buzię i nie byłam jej w stanie zamknąć.
Język prawniczy z którym mam tyle wspólnego, co opracowywanie kiedyś tematu o przestępstwach ze studentem socjologii.
Jenak od czego jest piękny internet
Muszę dzisiaj skończyć, mam nadzieję,że do 12 się uda.
W sobotę mam ostatnie korki i spokój do wtorku,więc będzie wena do czytania książki z polskiego.

Przyznam się Wam,że totalnie nie czuję świąt.
Wiem,że niedługo one nadejdą, ale ja myślę wciąż o rzeczach,które muszę zrobić i które na mnie wiszą.
Jedynym wkładem mojej świątecznej pracy będzie wysprzątanie mieszkania(w tym jestem świetna) i zakupieniem czegoś na garmażu w ramach odwdzięczenia się za to,że moja matka będzie stać przy garach z miną męczennicy(jak co roku).

Na maj oprócz atrakcji maturalnych szykuje się kilka zleceń z zakresu korepetycji ''ekonomiczno-rachunkowych'', więc przygotowanie też zajmie trochę czasu.

Czuję dziwny niepokój.
Czuję się dziwnie podekscytowana, ale wczoraj miałam totalny zjazd, więc prawdopodobnie choróbsko do mnie wraca.

Co dzisiaj do zrobienia?
-korepetycje x2
-dokończenie tłumaczenia
-4 rozdziały z francuskiego
-rozdział o społeczeństwie z wosu+ćwiczenia
-wizyta u weta z Zosią
-spacer
lasubmersion jest offline Zgłoś do moderatora  

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2011-04-18, 11:02   #1178
fioleciasto
Zakorzenienie
 
Avatar fioleciasto
 
Zarejestrowany: 2009-02
Lokalizacja: wielkopolska
Wiadomości: 113 781
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Nie udzielam się już tu, ale regularnie was podczytuje i trzymam mocno kciuki za każdą z was.
Mnie problem odwlekania wszystkiego na bliżej nieokreślone później nadal dotyczy, ale staram się ze wszystkich sił z tym walczyć.
Zamieszczę swój dzisiejszy plan coby się zmotywować- wieczorem zdam raport.


Do zrobienia:
  1. uzupełnić kalendarze
  2. dodać nowe słówka z angielskiego
  3. zacząć A6W (odwlekane, przerywane...)- zrobić!
  4. dwa seriale
  5. przygotować ciuchy na jutro
  6. spakować się na jutro
  7. zrobić śniadania na jutro
  8. nauka na koło z angielskiego
  9. nauka na koło z proseminariów
  10. zrobić raport na laboratoria
  11. odłożyć naczynia
  12. wydrukować/załatwić skrypt na laboratoria
  13. książka- zajęcie dodatkowe
  14. fryzjer
  15. laboratoria
  16. ksero
  17. przygotować obiad
Pogrubione to co już udało mi się dziś zrobić.

Owocnego dnia!
__________________
08.2017 (8tc)[*]
12.2017 (15tc)[*]

Najszczęśliwsza na świecie podwójna mama



2021 :82
2022 :26

Edytowane przez fioleciasto
Czas edycji: 2011-04-18 o 11:09
fioleciasto jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-18, 11:05   #1179
tigrinha
Zadomowienie
 
Avatar tigrinha
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 1 323
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość

To może Ci się uda. Ja naprawdę zawsze miałam z tym potężny problem. Bywają dni gdy jest burdziel na kółkach, ale każda rzecz ma swoje miejsce, więc sprzątanie zajmuje mi 5 minut. To jest dla mnie sukces. Strasznie lubiłam oglądać Anthea Turner i jej "Perfekcyjną panią domu". Strasznie mnie to inspirowalo do zmiany. Doczekałam się.
W akademiku wszystkie moje ciuchy leżały na łóżku. Gdy wygrzebałam to w co miałam się ubrać resztę przykrywałam kocem i taka sterta na łóżku leżała aż do wieczora, wieczorem całość lądowała na podłodze, bo ja musiałam gdzies spać, a rano znów na moim łóżku leżała sterta przykryta kocem...
Nie ma się czym chwalić ale tak było.
A gdy moja perfekcyjna koleżanka raz posprzątała mi, bo nie mogła spać, to za 10 minut znów zrobiłam bałagan, bo w tym nowym porządku nie mogłam nic znaleźć.
Historia ekstremalna.
Teraz ja ustalam miejsca rzeczom. Nie gubię się w systemie. To działa


Gdyby takie słowa w kwestii naszego dziecka umiał wypowiedzieć mój TŻ - humanista, jak siebie nazywa... :/ -byłoby wszystko w porządku. Skąpi mi takich słów. Szkoda... Ty powiedziałaś 3 zdania, czy to aż tak dużo? A jednak dla mnie bardzo dużo. Dziękuję za te i inne zdania z całych sił!!

Cieszę się, że mogłam troszkę pomóc Ten pomysł z przeanalizowaniem życia mojej mamy jest nie mój niestety, a mojej psychoterapeutki, ale na mnie też podziałał - i to długofalowo. Mama też zawsze mnie krytykowała i narzucała wymagania, ale gdy dokładnie przeanalizowałam co ona w życiu zrobiła, to okazało się, że popełniła mnóstwo błędów, których ja na szczęście nie zrobiłam.
Co do Anthei to też lubiłam ją oglądać i teraz zawsze wzorowo składam ręczniki jej sposobem ale na jakąś dłuższą miłość ku porządkowi to się nie przełożyło. Chyba po prostu odpuściłam sobie ten porządek, chwilowo szczyt moich marzeń w tej kwestii to zorganizowanie się na tyle, żeby rano, jak się spieszę do wyjścia, nie okazywało się nagle, że skończyła mi się czysta bielizna albo skarpetki i muszę iść w mokrych rzeczach (bywa) i żeby nie ciskać się po domu jak szalona gdy potrzebny jest jakiś dokument. Stanu ze sweterkami poukładanymi w kosteczkę według kolorów i wieszaków wszystkich w jedną stronę to ja już nigdy nie osiągnę, ale z tym już się pogodziłam
tigrinha jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-18, 11:14   #1180
lasubmersion
Rozeznanie
 
Avatar lasubmersion
 
Zarejestrowany: 2010-10
Wiadomości: 859
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Staram się być spokojna, ale jestem wściekła.
Mój p****** komputer zawiesił sie,a ja straciłam tłumaczenie.
Ale zanim je straciłam to napisałam do osoby,która mi to zleciła,że wyślę jej o 20.

Mam ochotę wyć bo za 1,5 godziny muszę wyjść, a wrócę do domu o 6.
Chyba pooddycham głęboko bo mam ochotę wyp****komputer za okno.
a teraz drukuję materiały i idę pogapić się w sufit bo jestem wnerwiona na to cholerne pudło.
lasubmersion jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-18, 11:31   #1181
tigrinha
Zadomowienie
 
Avatar tigrinha
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 1 323
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
lasubmersion - moje działania również determinuje strach, jak to dość trafnie stwierdził Twój TŻ. I to chyba powszechne na tym wątku. Ja dodatkowo zazdroszczę innym sukcesów, ponieważ uważam, że sama nie jestem w stanie ich odnieść. Więc tak naprawdę nigdy nie potrafię szczerze się cieszyć z cudzego szczęścia...a to przykre, złe i w ogóle beznadziejne

[...]

Ja nic nie napiszę o sobie prócz tego, że wczoraj po prostu się przeraziłam...przesiedzia łam gapiąc się w komputer tyle czasu, że to aż niewiarygodnie. I co najdziwniejsze TŻ czekał godzinę aż mu odpiszę na pytanie, a ja nie zauważyłam, że minęło aż tyle czasu
Naprawdę...byłam w szoku...to ja jakiś uzależniony od komputera człowiek, który zatracił się po prostu...a ja nawet nie wiem co robiłam w tym internecie (oprócz tego, że nic konstruktywnego).
Dlatego muszę wymyślić jakiś sposób na ograniczenie komputera.
Kocurko, poruszyłaś ciekawy temat z tym nastawieniem do cudzych sukcesów. Ja kiedyś postanowiłam sobie bardzo mocno, że nie będę nikomu zazdrościć, bo to takie brzydkie uczucie i wydaje mi się, że całkiem nieźle mi się to udało - ale na dłuższą metę nie wiem, czy nie zrobiłam sobie tym krzywdy, bo jednak ta frustracja, że inni potrafią, a ja nie, zostaje w środku i... no nie wiem, jakoś "pracuje". Gdybym z zawiści poobgadywała osoby które radzą sobie lepiej niż ja, może część tej frustracji jakoś by ze mnie uszła. A tak to obraca się przeciwko mnie, jeszcze bardziej się dołuję... już sama nie wiem, co jest gorsze.

Jak wymyślisz jakiś sposób na ograniczenie komputera, to daj znać proszę. A właściwie po co siadasz do netu? Od razu z nastawieniem, że zmarnujesz sobie trochę czasu, czy bardziej z myślą, że może coś Cię zainspiruje, że się czegoś nauczysz, że znajdziesz radę na jakiś problem? Ja raczej to drugie - wynajduję sobie ciekawe tutoriale na yt, ściągam artykuły, znajduję strony z pożytecznymi informacjami - tylko potem z tego oczywiście nie korzystam, więc cały ten czas jest na ogół zmarnowany

---------- Dopisano o 12:31 ---------- Poprzedni post napisano o 12:27 ----------

Cytat:
Napisane przez lasubmersion Pokaż wiadomość
Staram się być spokojna, ale jestem wściekła.
Mój p****** komputer zawiesił sie,a ja straciłam tłumaczenie.
Ale zanim je straciłam to napisałam do osoby,która mi to zleciła,że wyślę jej o 20.

Mam ochotę wyć bo za 1,5 godziny muszę wyjść, a wrócę do domu o 6.
Chyba pooddycham głęboko bo mam ochotę wyp****komputer za okno.
a teraz drukuję materiały i idę pogapić się w sufit bo jestem wnerwiona na to cholerne pudło.

A dużo już miałaś? Nie martw się, jak już raz to tłumaczyłaś, to odtworzenie tekstu nie będzie trudne, bo masz to jeszcze w pamięci. A z jakiego języka tłumaczysz? Studiuję teraz tłumaczenia prawnicze z hiszpańskiego, może bym mogłą Ci pomóc?
tigrinha jest offline Zgłoś do moderatora  

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2011-04-18, 14:47   #1182
isza89
tree hugger
 
Avatar isza89
 
Zarejestrowany: 2010-09
Lokalizacja: wild west
Wiadomości: 1 444
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
pozytywnie!
Czuję powiew świeżej energii!
Lepiej się czujesz?
Czuję się... sinusoidalnie. Weekend był bardzo pozytywny, a dziś najchętniej nie wychodziłabym spod kołdry. Coraz bardziej mnie męczą te huśtawki nastrojów. Już chyba wolałam, kiedy był permanentny dół. Do tego mam ogromne problemy z pamięcią i koncentracją i wewnętrzny przymus udawania, że u mnie wszystko w porządku. Więc otoczenie myśli, że rzeczywiście jest ok i po prostu się obijam. Tak sobie myślę, że ja chyba coraz częściej też tak uważam...

We wczorajszym planie miałam wpisane dokończenie tłumaczenia na jutro i przygotowanie się na dwie konsultacje na dzisiaj. Wczoraj wieczorem słabo mi szły te przygotowania (chociaż były dużo łatwiejsze), więc zabrałam się za tłumaczenie - dokończyłam je, zredagowałam i wypisałam 'na świeżo' kilka spostrzeżeń do eseju - to wszystko ważne i potrzebne, ale nie na dziś. Do materiałów na konsultacje nadal czułam wstręt. Próbowałam zabrać się za nie dzisiaj rano kosztem pójścia na wykłady - zupełnie nie mogłam się skupić, co chwilę popełniałam banalne błędy, nic się nie zgadzało. W końcu minęła godzina wyjścia na uczelnię, a ja nadal siedziałam bez niczego konkretnego. Kiedy już wypłakałam się i pogodziłam z faktem, że nie pójdę na zajęcia, to cała niemoc minęła jak ręką odjął. Nagle znalazłam odpowiednie schematy w normie, nagle wymiary zaczęły się zgadzać, nagle wszystko ruszyło z miejsca. Do momentu, w którym uświadomiłam sobie, że może dałabym radę zdążyć na drugie ćwiczenia. Wtedy znowu klapa i do rangi dramatu zaczął urastać wybór, na której osi wstawić drzwi. Mogę się założyć, że to minie za jakąś godzinę... Nie rozumiem, co się ze mną dzieje. Najdziwniejsze jest to, że odczuwam swego rodzaju ulgę, kiedy już coś zawalę. Taki spokój, że tą porażką potwierdziłam to, co o sobie myślę i teraz jestem już zwolniona z obowiązku udowadniania (komu?), że wcale nie jestem taka beznadziejna. Z każdym takim niepowodzeniem mam coraz mniej nadziei, że dam sobie radę.
__________________
Nie potrafię zmierzyć się z codziennością, choć nadal zdarza mi się wierzyć w cuda i marzyć o lataniu.
isza89 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-18, 15:57   #1183
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Isza, nie możemy myśleć, że nie damy rady.
Nie ma wyjścia, musimy dać radę.

Jechałam 2 godziny do mamy. Mój TŻ oznajmił, że nie dojedzie do nas na swieta, bo po co mi on tam. Jechałam z tą myślą i z całych sił próbowałam nie dać sobie odebrać resztek energii.
Tutaj w domu ogólnie nie mam zapału do niczego. Z tego co kojarze każdy zapał, który nie był nauką był stratą czasu. Więc w sumie czuję ten bezruch, bo to jedyne co było dozwolone. Jak mam tu funkcjonować?
Być może uda mi się to przekuć w powtórkę z rozrywki z wyjazdu mojego TŻ.
Widzę jak bardzo mam rozmamłane życie gdy tu przyjeżdżam. Z tego samego stanu w domu wykluło się coś pozytywnego, może i tu się wykluje?

I, o tak, moja mama też nigdy nie chwaliła. Chwaliła się nami, ale nie nas, my dostawałyśmy opierdziel jak było źle, jak było dobrze to nikt o tym nie mówił, po co, skoro to norma?

Badam na nowo stare terytoria i próbuję zaznaczyć swoją obecność poprzez wypełnienie przestrzeni swoją energią a nie czekanie, że inni zadbają o mój czas.
Mam ochotę walnąć się na wyro i spac... taka jest moja energia...

Przygasił mnie mój TŻ ponownie. Płonne nadzieje, że będziemy szczęśliwą rodziną....

Zagram w literaki.

Edytowane przez Patri
Czas edycji: 2011-04-18 o 16:02
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-18, 16:06   #1184
Aranel
Raczkowanie
 
Avatar Aranel
 
Zarejestrowany: 2005-09
Lokalizacja: .....
Wiadomości: 339
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
...


... nawet nie muszę wpisywać nic pod cytatem, gdybyś mogła zapytać mojego TŻ. Powiedziałby Ci o mnie to samo co napisałaś o sobie... ... ...


...Mój TŻ jest przekonany, że nigdy nie pójdę do pracy, 5 lat (tyle razem jesteśmy) nic się nie zmienia. Ja miewam depresję z tego powodu. Depresję z tego powodu, że on ma rację, a ja czuję ogromny lęk przed wejściem w dorosłe życie, mimo, że mam tyle lat ile mam i mimo, że jestem mamą 4-letniego dziecka. Tyle we mnie dorosłości co i w niej :/ nie powinno tak być.
Żeby poczuć się członkiem społeczeństwa muszę iść do pracy, muszę zacząć zarabiać pieniądze, takie, żeby wystarczyło na rachunki, ubranie, jedzenie, przyjemności. Muszę po prostu zacząć żyć...
To zamierzam, ale bliscy położyli już na mnie krzyżyk, pochowali swoje nadzieje, ze sie zmienię. Zawiodłam wszystkich, których mogłam zawieść. Nie wiem jak oni z tym żyją, wiem jak ja z tym żyję. Fatalnie. Nie potrafię przekonać kogoś, kto już trochę ze mną pożył, że się zmienię. Jak alkoholik, który obiecuje, że nigdy więcej nie wypije....



Wybrałam TŻ na podobieństwo mojej matki, a on jest identyczny jak ona.
Pytam czy jest zadowolony z tej zminay jaką widzi:
"jestem, ale mam trąbić fanfary na twoją cześć? Moim zdaniem 4 lata były wywrócone do góry nogami, a teraz jest tak jak powinno być. Norma. "
Znaczy...żadne pochwały tu się nie należą.

Jeszcze nie ugryzłam tego tematu jak czuć się dobrze ze swoimi osiągnięciami, skoro doświadczam ulotnienia sie poczucia dokonania rzeczy dobrej jak kamfory. Było i nie ma, zostaję z przygaszaną z minuty na minutę radością. To co mi sie wydaje sukcesem, naprawde wielkim, jest zaledwie osiągnieciem normy. Odbija się to kiepsko na samopoczuciu.

Jeśli wiecie jak sobie z tym poradzić dajcie znać. Potrzebna mi ta wiedza, zeby nie dac się osłabiać tym ludziom, co szczyt możliwości uznają za normę. Niestety.

---------- Dopisano o 11:20 ---------- Poprzedni post napisano o 11:09 ----------

Tak samo moim wielkim sukcesem, który nie zasługuje na słowo pochwały jest utrzymanie niezwykłej organizjacji przestrzeni zwanej porządkiem. Nawet w szafkach i szufladach. To jak na mnie jest zdobycie Kilimandżaro.
A dla innych tylko norma. ...


Wybacz, że nie odniose sie do całej wypowiedzi ale tylko kilku fragmentow... moze z racji wieku odczuwam pewne "porozumienie dusz" dotyczace kwestii "prawdziwej dorosłosci"....

Czy myslisz dlaczego wybrałam ściezke doktoratu po studiach??? bo bylam tak zaafascynowana nauka....nie.... bo to mi pozwolilo odwlec moment zmierzenia sie z samodzielnoscia i ze swiatem.... dr jest świetna wymowka na wszystko...doskonalym wytlumaczeniem i zaslona i swietna pępowina, ktora uzaleznia mnie od rodzicow, siostry Tz....

-oficjalnie nie wolno pracowac.... wiec przez pierwsze lata dr, nie pracowlaam bo balam sie isc do pracy....bo mialam wymowke-nie wolno mi pracowac...a im wiecej czasu mijao od studiow, im wiecej moi znajomi umieli w pracy tym bardziej sie balam... i boje.... bo studia dr juz przedluzylam o rok i przedluze o kolejny....

- zaslaniam sie ze na dr mam taki nawal pracy... bo mam tendencje nad jendym prostym zadaniem siedziec godzinami..... i rozwodzic sie nad nim tygodniami zamiast kilka godzin....

- nie pracuje na pelen etat, wiec nie moge sie caly czas oderwac od rodzicow, a teraz od TZ...wiadomo pieniadze do zycia sa niezbedne...

- boje sie skonczyc dr, bo wtedy bede musiala isc do pracy, placic rachunki, zyc wlasnie jak dorosly, samodzielny obywatel....a boje sie ze nie dam rady...ze cos zawale, zapomne...zrobie niedostatecznei dobrze... i jeszcze bardziej wpedza mnie w stres swiadomosc ze moi znajomi juz pracuja po 5-6 lat i maja tyle lat doswiadczneia zawodowego, ze nawet jak pojde do pracy to najpierw na pozycji-chlopca na posylki lub "zrób kawe", wstydze i boje sie tej konfrontacji... ja ktora ucze studentów bede teraz pracowac ze studentami i absolwentami..... wiec ta mysl mnie paralizuje ze nie poradze sobie z mlodszymi od siebie... i bardziej pewnymi siebie...

- a skad mam prace teraz...w sumie sama mnie znalazla i sama "praca" bardzo nalegla zeby do niej isc...a nawet kiedy wykonuje polecenia zawsze prosze o najprostsze bo boje zmierzyc sie z trudniejszymi....(jedyny cud, palec bozy) mam cudownego zwierzchnika, obdarzonego nadludzka cierpliwoscia i wyrozumialoscia, ktory ciagle mi mowi-dasz rade, dasz rade, bedzie swietnie... i przy nim, kiedy mniej sie boje jestem w stanie cos wykonac....

A odnoszac sie do Twojego TŻ, czy mamy... oni nie sa do siebie podobni (tak mi sie wydaje, no nie chce wchodzic w watek maminej milosci i wymagan) ale powiedzmy Twoj TZ jest normalny...tak jak normalna jest reszta spoleczenstwa...a to my, uczestniczki tego watku nie jestesmy do konca w porzadku.... dla "normalnych ludzi" normalna praca jest czyms zwyczajnym, naturalnym, prostym, banalnym.... bo dla nich napisanie maila, wykonanie telefonu nie jest takim wysilkiem jakim jest dla nas....

Przykro mi, bo albo bardzo nudnie pisze (calkiem mozliwe) ale czuje sie wykluczona nieco z tego watku... pewnie z racji pisania dr (czyli pozornego sukcesu...ha...haaa....ha ..)... a tymczasem mam wrazenie ze odnajduje sie w prawie kazdej waszej wypowiedzi, tyle ze zakres naszych problemow jest inny...

Widze, ze kazda z nas obiera inna taktyke wobec wyzwań, sukcesów, relacji ale wszystkie co nas łaczy to paniczny strach, strach który wszystko determinuje.... strach przed porazka, osmieszeniem, oblaniem...strach przed niedoskonaloscia, przed samodzielnoscia... i calkowite umniejszenia wlasnej wartosci.... gdyby ktos z zewnatrz mogl opisac po kolei kazda z nas to pewnie zauwazylby - świetna mame, poliglotke, ambitne studentki, uczennice....

Ech...

A kolejny temat, który zarazem jest i wymowka dla dr... i tematem, ktory pro...to sprzedaz samochodu...juz mi zajmuje tylko 3 miesiace.... bo czytam jak to sie robi, co odnowic, co zmienic, co naprawic....zamiast zwyczajnie zrobic 3 zdjecia i machnac ogloszenie na allegro....taaa...ale tak latwo w moim przypadku sie nie da....jeszcze powinnam wymienic to i to...i sprawidzic to i to... i juz mam liste czesci do kupienia, i rzeczy do zrobienia, ale jakos tych rzeczy ani nie kupuje ani nie robie...nawet mam czasem karteczke za wycieraczka-kupie to auto..(takie ze skupu aut) ale czy ja sie odwazlylam na telefon do nich...ależ nie...bo samochod nie jest idealnie gotowy! taa.........

Edytowane przez Aranel
Czas edycji: 2011-04-18 o 16:15
Aranel jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-18, 16:46   #1185
tigrinha
Zadomowienie
 
Avatar tigrinha
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 1 323
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Cytat:
Napisane przez Aranel Pokaż wiadomość
Wybacz, że nie odniose sie do całej wypowiedzi ale tylko kilku fragmentow... moze z racji wieku odczuwam pewne "porozumienie dusz" dotyczace kwestii "prawdziwej dorosłosci"....

Czy myslisz dlaczego wybrałam ściezke doktoratu po studiach??? bo bylam tak zaafascynowana nauka....nie.... bo to mi pozwolilo odwlec moment zmierzenia sie z samodzielnoscia i ze swiatem.... dr jest świetna wymowka na wszystko...doskonalym wytlumaczeniem i zaslona i swietna pępowina, ktora uzaleznia mnie od rodzicow, siostry Tz....

-oficjalnie nie wolno pracowac.... wiec przez pierwsze lata dr, nie pracowlaam bo balam sie isc do pracy....bo mialam wymowke-nie wolno mi pracowac...a im wiecej czasu mijao od studiow, im wiecej moi znajomi umieli w pracy tym bardziej sie balam... i boje.... bo studia dr juz przedluzylam o rok i przedluze o kolejny....

- zaslaniam sie ze na dr mam taki nawal pracy... bo mam tendencje nad jendym prostym zadaniem siedziec godzinami..... i rozwodzic sie nad nim tygodniami zamiast kilka godzin....

- nie pracuje na pelen etat, wiec nie moge sie caly czas oderwac od rodzicow, a teraz od TZ...wiadomo pieniadze do zycia sa niezbedne...

- boje sie skonczyc dr, bo wtedy bede musiala isc do pracy, placic rachunki, zyc wlasnie jak dorosly, samodzielny obywatel....a boje sie ze nie dam rady...ze cos zawale, zapomne...zrobie niedostatecznei dobrze... i jeszcze bardziej wpedza mnie w stres swiadomosc ze moi znajomi juz pracuja po 5-6 lat i maja tyle lat doswiadczneia zawodowego, ze nawet jak pojde do pracy to najpierw na pozycji-chlopca na posylki lub "zrób kawe", wstydze i boje sie tej konfrontacji... ja ktora ucze studentów bede teraz pracowac ze studentami i absolwentami..... wiec ta mysl mnie paralizuje ze nie poradze sobie z mlodszymi od siebie... i bardziej pewnymi siebie...

- a skad mam prace teraz...w sumie sama mnie znalazla i sama "praca" bardzo nalegla zeby do niej isc...a nawet kiedy wykonuje polecenia zawsze prosze o najprostsze bo boje zmierzyc sie z trudniejszymi....(jedyny cud, palec bozy) mam cudownego zwierzchnika, obdarzonego nadludzka cierpliwoscia i wyrozumialoscia, ktory ciagle mi mowi-dasz rade, dasz rade, bedzie swietnie... i przy nim, kiedy mniej sie boje jestem w stanie cos wykonac....

A odnoszac sie do Twojego TŻ, czy mamy... oni nie sa do siebie podobni (tak mi sie wydaje, no nie chce wchodzic w watek maminej milosci i wymagan) ale powiedzmy Twoj TZ jest normalny...tak jak normalna jest reszta spoleczenstwa...a to my, uczestniczki tego watku nie jestesmy do konca w porzadku.... dla "normalnych ludzi" normalna praca jest czyms zwyczajnym, naturalnym, prostym, banalnym.... bo dla nich napisanie maila, wykonanie telefonu nie jest takim wysilkiem jakim jest dla nas....

Przykro mi, bo albo bardzo nudnie pisze (calkiem mozliwe) ale czuje sie wykluczona nieco z tego watku... pewnie z racji pisania dr (czyli pozornego sukcesu...ha...haaa....ha ..)... a tymczasem mam wrazenie ze odnajduje sie w prawie kazdej waszej wypowiedzi, tyle ze zakres naszych problemow jest inny...

Widze, ze kazda z nas obiera inna taktyke wobec wyzwań, sukcesów, relacji ale wszystkie co nas łaczy to paniczny strach, strach który wszystko determinuje.... strach przed porazka, osmieszeniem, oblaniem...strach przed niedoskonaloscia, przed samodzielnoscia... i calkowite umniejszenia wlasnej wartosci.... gdyby ktos z zewnatrz mogl opisac po kolei kazda z nas to pewnie zauwazylby - świetna mame, poliglotke, ambitne studentki, uczennice....

Ech...

A kolejny temat, który zarazem jest i wymowka dla dr... i tematem, ktory pro...to sprzedaz samochodu...juz mi zajmuje tylko 3 miesiace.... bo czytam jak to sie robi, co odnowic, co zmienic, co naprawic....zamiast zwyczajnie zrobic 3 zdjecia i machnac ogloszenie na allegro....taaa...ale tak latwo w moim przypadku sie nie da....jeszcze powinnam wymienic to i to...i sprawidzic to i to... i juz mam liste czesci do kupienia, i rzeczy do zrobienia, ale jakos tych rzeczy ani nie kupuje ani nie robie...nawet mam czasem karteczke za wycieraczka-kupie to auto..(takie ze skupu aut) ale czy ja sie odwazlylam na telefon do nich...ależ nie...bo samochod nie jest idealnie gotowy! taa.........
Aranel, nie czuj się wykluczona, bo mi będzie smutno (uwaga, szantaż emocjonalny) Jeśli ktoś nie odpisał na jakąś Twoją wiadomość, to tylko dlatego, że my tu takie sążniste posty walimy, że nie sposób wszystkie przeczytać. Masz rację z tym strachem przed "normalną" pracą, miałam świetną próbkę tego, gdy jakiś czas po obronie poszłam pracować do korporacji. Wytrzymałam półtora roku, ale stres był nieziemski - moim zadaniem było dzwonienie do banków zagranicznych, tłumaczenie gdzie i jak jakaś kasa zginęła, proszenie ich o zwrot, korekty dat i inne, czasami słuchanie wrzasków, że coś nasz bank zawalił - koszmar. Każdy telefon - choćby w prostej sprawie - to była straszna nerwówka, że czegoś nie zrozumiem, nie wytłumaczę, nie załatwię. W dodatku pracowałam w trzech językach, mieszało mi się wszystko, zdarzało się że czegoś nie zrozumiałam (w sensie jakiegoś wyrazu) i musiałam prosić o powtórzenie kilkakrotnie, miałam jakąś dziwną ambicję, żeby ta osoba po drugiej stronie nie zauważyła, że nie jestem Hiszpanką/Portugalką/Brytyjką i przez to szło mi jeszcze gorzej. Po jakichś 9 miesiącach zaczęłam chodzić na terapię, bo już z niczym sobie nie radziłam, a po kolejnych 7 zwolniłam się wreszcie. Można by powiedzieć, no tak, stresująca praca, co w tym dziwnego, ALE... pracowało ze mną kilkanaście innych osób, które robiły dokładnie to samo. Nawet gdy była opcja, żeby załatwić coś elektronicznie, to oni woleli dzwonić, żeby szybciej pozbyc się sprawy, wszyscy narzekali na zbyt niskie pensje (chyba tylko ja jedna byłam przekonana, że zarabiam za dużo jak na moje umiejętności), kierownictwo, socjal, ale nikt na stres, raczej twierdzili, że się nudzą i że woleliby więcej wyzwań. Teraz pracuję na umowy dla różnych szkół plus daję lekcje prywatne, nie stresuję się prawie wcale, ale dla odmiany sobą gardzę, że nie robię nic konkretnego i jeszcze te teksty mojej mamy "kiedy w końcu pójdę do pracy",chociaż codziennie biegam z firmy do firmy i z lekcji na lekcję. Też już przestałam traktować to jak pracę, chociaż (wyłączając wakacje) zarabiam więcej niż moja mama, któa tak mnie krytykuje... No dobra, kończę już wylewać żale, bo to chyba nie o tym miało być A czy zauważyłaś, że większość dziewczyn tu piszących zarabia właśnie na korkach? Ciekawe jakie psychologiczne wnioski można by tego wysnuć?
tigrinha jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-18, 18:27   #1186
bura kocurka
Zakorzenienie
 
Avatar bura kocurka
 
Zarejestrowany: 2007-06
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 5 749
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość
Kocurko, poruszyłaś ciekawy temat z tym nastawieniem do cudzych sukcesów. Ja kiedyś postanowiłam sobie bardzo mocno, że nie będę nikomu zazdrościć, bo to takie brzydkie uczucie i wydaje mi się, że całkiem nieźle mi się to udało - ale na dłuższą metę nie wiem, czy nie zrobiłam sobie tym krzywdy, bo jednak ta frustracja, że inni potrafią, a ja nie, zostaje w środku i... no nie wiem, jakoś "pracuje". Gdybym z zawiści poobgadywała osoby które radzą sobie lepiej niż ja, może część tej frustracji jakoś by ze mnie uszła. A tak to obraca się przeciwko mnie, jeszcze bardziej się dołuję... już sama nie wiem, co jest gorsze.

Jak wymyślisz jakiś sposób na ograniczenie komputera, to daj znać proszę. A właściwie po co siadasz do netu? Od razu z nastawieniem, że zmarnujesz sobie trochę czasu, czy bardziej z myślą, że może coś Cię zainspiruje, że się czegoś nauczysz, że znajdziesz radę na jakiś problem? Ja raczej to drugie - wynajduję sobie ciekawe tutoriale na yt, ściągam artykuły, znajduję strony z pożytecznymi informacjami - tylko potem z tego oczywiście nie korzystam, więc cały ten czas jest na ogół zmarnowany
No wiesz, moja zazdrość tak naprawdę też jest skrywana...w końcu nie płaczę z tego powodu ani nie mówię złośliwości...ale często po prostu unikam danej osoby chcąc być głuchą na ten sukces, którego jej zazdroszczę (wiem...chore ) A jak już ją spotkam, to oczywiście gratuluję i mam wesołą minkę (acz zwykle nieszczerą...) Przyznam - źle się z tym czuję, ale chyba jedyne co mogłoby poprawić moje zachowanie to zwiększenie pewności siebie. Już i tak dość znacznie poprawiłam moje mniemanie o sobie w porównaniu do tego co było kiedyś (a było naprawdę tragicznie ), ale może uda się jeszcze bardziej, bo widać, że to jeszcze nie to

Co do internetu, to nie jest to prosta sytuacja. Bo tak - zwykle włączam komputer po to, żeby coś sprawdzić: maila, wizaż i inne...ale jak już sprawdzę, to zwykle w coś się wciągam i w ten sposób utknę na dłużej. Już teraz czasem jak tylko chcę coś sprawdzić, to nie włączam komputera tylko sprawdzam na telefonie komórkowym, bo on mnie przynajmniej tak nie zasysa (mniej wygodny w użytkowaniu ). Ale problem tutaj stanowi też to, że większość rzeczy, które muszę zrobić - takich na uczelnię, niestety wiąże się z komputerem i najczęściej również z internetem...a wtedy łatwo zboczyć na inne strony i znów gdzieś utknąć Chociażby te artykuły, których ostatnio szukałam - musiałam siedzieć w internetowych bazach danych, innego wyjścia nie miałam.


PS: Napisałam jeszcze spory fragment tekstu w odpowiedzi na inne posty...ale zmazałam, bo uznałam, że jednak nie na temat Więc postaram się napisać później, bo w tej chwili coś mnie czas goni, a nic się nie chce samo zrobić
__________________

bura kocurka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-18, 21:24   #1187
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Cytat:
Napisane przez Aranel Pokaż wiadomość
powiedzmy Twoj TZ jest normalny...tak jak normalna jest reszta spoleczenstwa...a to my, uczestniczki tego watku nie jestesmy do konca w porzadku.... dla "normalnych ludzi" normalna praca jest czyms zwyczajnym, naturalnym, prostym, banalnym.... bo dla nich napisanie maila, wykonanie telefonu nie jest takim wysilkiem jakim jest dla nas....
Chciałam się wypowiedzieć, ale zrezygnowałam z tego.
My nie jesteśmy w porządku, ale inni są?
To, że dla nas coś stanowi kłopot, to świadczy o tym, że nie jestesmy w porządku? :/
Staram się sto razy bardziej niż on.
Wszystko musi być wymuskane i dopięte na ostatni guzik, inaczej płacę za to własnym zdrowiem.
Zmieniam się. Pracuję nad sobą. Rozwijam się.
Ale to on jest w porządku? :/
Jest bardziej pokręcony niz mu się zdaje, a co gorsza kiśnie w tym święcie przekonany, że nie wymaga zmian. To jest dopiero chore...

Cytat:
Napisane przez Aranel Pokaż wiadomość
Przykro mi, bo albo bardzo nudnie pisze (calkiem mozliwe) ale czuje sie wykluczona nieco z tego watku... pewnie z racji pisania dr (czyli pozornego sukcesu...ha...haaa....ha ..)...
Pobądź trochę na wątku, z całą pewnością pojawią się osoby, których będziesz wyglądać za kazdym razem jak tu wejdziesz. Z wzajemnością. Jest mnóstwo nowych osób, cierpliwości, wkrótce poczujesz się jak u siebie.
Cytat:
Napisane przez Aranel Pokaż wiadomość
Widze, ze kazda z nas obiera inna taktyke wobec wyzwań, sukcesów, relacji ale wszystkie co nas łaczy to paniczny strach, strach który wszystko determinuje.... strach przed porazka, osmieszeniem, oblaniem...strach przed niedoskonaloscia, przed samodzielnoscia... i calkowite umniejszenia wlasnej wartosci....
Lęk. Zgadzam się.

Dziś zaliczyłam basen i saunę. Idę spać. Do jutra.

Edytowane przez Patri
Czas edycji: 2011-04-18 o 21:30
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-18, 21:25   #1188
fioleciasto
Zakorzenienie
 
Avatar fioleciasto
 
Zarejestrowany: 2009-02
Lokalizacja: wielkopolska
Wiadomości: 113 781
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Raport z dziś- na pogrubiono czynności wykonane:

Do zrobienia:
  1. uzupełnić kalendarze
  2. dodać nowe słówka z angielskiego
  3. zacząć A6W (odwlekane, przerywane...)- zrobić!
  4. dwa seriale
  5. przygotować ciuchy na jutro
  6. spakować się na jutro
  7. zrobić śniadania na jutro
  8. nauka na koło z angielskiego - ale mało
  9. nauka na koło z proseminariów-można było więcej
  10. zrobić raport na laboratoria
  11. odłożyć naczynia
  12. wydrukować/załatwić skrypt na laboratoria- ściągnęłam, ale nie wydrukowałam
  13. książka- zajęcie dodatkowe
  14. fryzjer
  15. laboratoria
  16. ksero
  17. przygotować obiad
Ładnie Ale nauki za mało.

jutro:
  1. koło z angielskiego
  2. cały dzień- szkolenie z chromatografii
  3. odwiedziny u babci (do środy)
  4. nauka na koło z proseminariów
  5. przygotowanie babci tabletek
  6. karty z babcią? nie wiem czy starczy czasu, bo będę późno
Strasznie dużo tu dziewczyny piszecie i zawsze was czytam, ale jak pomyślę, że sama miałabym napisać taką długą wypowiedź to coś mi od razu czasu brak.
__________________
08.2017 (8tc)[*]
12.2017 (15tc)[*]

Najszczęśliwsza na świecie podwójna mama



2021 :82
2022 :26
fioleciasto jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-18, 22:01   #1189
Linusiaczek
Wtajemniczenie
 
Avatar Linusiaczek
 
Zarejestrowany: 2010-04
Wiadomości: 2 874
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Cytat:
Napisane przez Aranel Pokaż wiadomość
Wybacz, że nie odniose sie do całej wypowiedzi ale tylko kilku fragmentow... moze z racji wieku odczuwam pewne "porozumienie dusz" dotyczace kwestii "prawdziwej dorosłosci"....

Czy myslisz dlaczego wybrałam ściezke doktoratu po studiach??? bo bylam tak zaafascynowana nauka....nie.... bo to mi pozwolilo odwlec moment zmierzenia sie z samodzielnoscia i ze swiatem.... dr jest świetna wymowka na wszystko...doskonalym wytlumaczeniem i zaslona i swietna pępowina, ktora uzaleznia mnie od rodzicow, siostry Tz....

-oficjalnie nie wolno pracowac.... wiec przez pierwsze lata dr, nie pracowlaam bo balam sie isc do pracy....bo mialam wymowke-nie wolno mi pracowac...a im wiecej czasu mijao od studiow, im wiecej moi znajomi umieli w pracy tym bardziej sie balam... i boje.... bo studia dr juz przedluzylam o rok i przedluze o kolejny....

- zaslaniam sie ze na dr mam taki nawal pracy... bo mam tendencje nad jendym prostym zadaniem siedziec godzinami..... i rozwodzic sie nad nim tygodniami zamiast kilka godzin....

- nie pracuje na pelen etat, wiec nie moge sie caly czas oderwac od rodzicow, a teraz od TZ...wiadomo pieniadze do zycia sa niezbedne...

- boje sie skonczyc dr, bo wtedy bede musiala isc do pracy, placic rachunki, zyc wlasnie jak dorosly, samodzielny obywatel....a boje sie ze nie dam rady...ze cos zawale, zapomne...zrobie niedostatecznei dobrze... i jeszcze bardziej wpedza mnie w stres swiadomosc ze moi znajomi juz pracuja po 5-6 lat i maja tyle lat doswiadczneia zawodowego, ze nawet jak pojde do pracy to najpierw na pozycji-chlopca na posylki lub "zrób kawe", wstydze i boje sie tej konfrontacji... ja ktora ucze studentów bede teraz pracowac ze studentami i absolwentami..... wiec ta mysl mnie paralizuje ze nie poradze sobie z mlodszymi od siebie... i bardziej pewnymi siebie...

- a skad mam prace teraz...w sumie sama mnie znalazla i sama "praca" bardzo nalegla zeby do niej isc...a nawet kiedy wykonuje polecenia zawsze prosze o najprostsze bo boje zmierzyc sie z trudniejszymi....(jedyny cud, palec bozy) mam cudownego zwierzchnika, obdarzonego nadludzka cierpliwoscia i wyrozumialoscia, ktory ciagle mi mowi-dasz rade, dasz rade, bedzie swietnie... i przy nim, kiedy mniej sie boje jestem w stanie cos wykonac....

A odnoszac sie do Twojego TŻ, czy mamy... oni nie sa do siebie podobni (tak mi sie wydaje, no nie chce wchodzic w watek maminej milosci i wymagan) ale powiedzmy Twoj TZ jest normalny...tak jak normalna jest reszta spoleczenstwa...a to my, uczestniczki tego watku nie jestesmy do konca w porzadku.... dla "normalnych ludzi" normalna praca jest czyms zwyczajnym, naturalnym, prostym, banalnym.... bo dla nich napisanie maila, wykonanie telefonu nie jest takim wysilkiem jakim jest dla nas....

Przykro mi, bo albo bardzo nudnie pisze (calkiem mozliwe) ale czuje sie wykluczona nieco z tego watku... pewnie z racji pisania dr (czyli pozornego sukcesu...ha...haaa....ha ..)... a tymczasem mam wrazenie ze odnajduje sie w prawie kazdej waszej wypowiedzi, tyle ze zakres naszych problemow jest inny...

Widze, ze kazda z nas obiera inna taktyke wobec wyzwań, sukcesów, relacji ale wszystkie co nas łaczy to paniczny strach, strach który wszystko determinuje.... strach przed porazka, osmieszeniem, oblaniem...strach przed niedoskonaloscia, przed samodzielnoscia... i calkowite umniejszenia wlasnej wartosci.... gdyby ktos z zewnatrz mogl opisac po kolei kazda z nas to pewnie zauwazylby - świetna mame, poliglotke, ambitne studentki, uczennice....

Ech...

A kolejny temat, który zarazem jest i wymowka dla dr... i tematem, ktory pro...to sprzedaz samochodu...juz mi zajmuje tylko 3 miesiace.... bo czytam jak to sie robi, co odnowic, co zmienic, co naprawic....zamiast zwyczajnie zrobic 3 zdjecia i machnac ogloszenie na allegro....taaa...ale tak latwo w moim przypadku sie nie da....jeszcze powinnam wymienic to i to...i sprawidzic to i to... i juz mam liste czesci do kupienia, i rzeczy do zrobienia, ale jakos tych rzeczy ani nie kupuje ani nie robie...nawet mam czasem karteczke za wycieraczka-kupie to auto..(takie ze skupu aut) ale czy ja sie odwazlylam na telefon do nich...ależ nie...bo samochod nie jest idealnie gotowy! taa.........
Ciekawe spostrzeżenie, jak możesz być wykluczona z wątku, jeśli ten wątek otwiera się na każdą nową osobę i na każdy nowy post?

Przeczytałam Twoje 'wyznania' dotyczące doktoratu, że sprawia jakby człowiek miał więcej czasu na dorośnięcie. Muszę się z Toba w pełni zgodzić, ja chyba też przez długi czas uciekałam w naukę, bo to dawało złudne wrażenie, że nie musisz podejmować żadnych decyzji - masz wytyczoną drogę i trzeba nią podążać. A potem ciężej i ciężej zaczynać, bo przecież inni już tyle umieją, prawda?

Wiesz co, nieprawda. Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć. Początki zawsze bywają trudne, oczywista sprawa, ale początek początków może być tylko jeden. To jak z emigracją - tylko pierwszy rok może być tym koszmarnym pierwszym, podczas którego szok kulturowy nie ustępuje.

Ja oczywiście załapałam lenia totalnego. I inaczej tego nie mogę nazwać - lenia. A czas nagli, muszę się naprawdę kopnąć porządnie i skończyć, co zaczęłam
Linusiaczek jest offline Zgłoś do moderatora  

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2011-04-19, 06:57   #1190
ziazik
Rozeznanie
 
Avatar ziazik
 
Zarejestrowany: 2008-11
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 697
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Cześć dziewczyny

Bardzo lubię Was czytać, wypowiedzi są takie wyważone i każda coś wnosi Ale trudno mi się odnosić do konkretnych cytatów, jakoś wtedy mi myśli z głowy uciekają W sumie chyba z większością się zgadzam.

Ale chciałam Was zapytać, czy też miewacie takie chwile, gdy uda Wam się zrobić coś od dawna odkładanego, albo spędzić pracowicie dzień i ... osiąść na laurach? Ja tak właśnie mam często. Z tego samozadowolenia, że tyle zrobiłam, pozwalam sobie na odpoczynek, który przeradza się znów w odkładanie np. wczoraj przeprowadziłam w jednym dziale szkolenie i uznałam że się tak napracowałam, że wystarczy. I nie mogłam się zmobilizować dalej
ziazik jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-19, 07:46   #1191
isza89
tree hugger
 
Avatar isza89
 
Zarejestrowany: 2010-09
Lokalizacja: wild west
Wiadomości: 1 444
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Cytat:
Napisane przez Aranel Pokaż wiadomość
A odnoszac sie do Twojego TŻ, czy mamy... oni nie sa do siebie podobni (tak mi sie wydaje, no nie chce wchodzic w watek maminej milosci i wymagan) ale powiedzmy Twoj TZ jest normalny...tak jak normalna jest reszta spoleczenstwa...a to my, uczestniczki tego watku nie jestesmy do konca w porzadku.... dla "normalnych ludzi" normalna praca jest czyms zwyczajnym, naturalnym, prostym, banalnym.... bo dla nich napisanie maila, wykonanie telefonu nie jest takim wysilkiem jakim jest dla nas....
Wiem, że ta wypowiedź skierowana była do Patri, ale mam nadzieję, że nie pogniewacie się, jeśli się do niej odniosę, bo nie zgadzam się z tym podziałem na normalne społeczeństwo i nie w porządku my.

Co to w ogóle jest norma? Czy jeśli normą jest to, że chodzimy, to jak powinniśmy postąpić z osobą, która z różnych powodów chodzić nie potrafi? Zatroszczyć się, zadbać o rehabilitację, wstawić w pionizator, później podać balkonik lub kule i cieszyć się z każdego, choćby nieporadnie, postawionego kroku czy powiedzieć "wstań i chodź, bo to przecież norma" i oczekiwać, że taka osoba rzeczywiście wstanie i zacznie chodzić? Uważam, że krzywdzące jest stawianie wszystkim jednakowych wymagań, od każdego powinniśmy wymagać według jego zdolności i umiejętności. Tym bardziej, jeśli chodzi o bliskie nam osoby, które dobrze znamy i wiemy, co przychodzi im z łatwością, a co z wielkim trudem. Jeśli na przykład pisanie pracy magisterskiej jest dla Patri dużym wyzwaniem, a mimo to je podejmuje, to uważam, że należą się jej większe brawa niż komuś, dla kogo jest to normą.

Osobiście czuję się trochę wybrakowana, w pewnym sensie upośledzona ze swoją (taką, a nie inną) psychiką, ale mimo to chcę dążyć do tej szeroko pojętej normalności i wcale nie oczekuję, że 'normalne' otoczenie będzie miało wobec mnie mniejsze wymagania, tylko że doceni większy niż u innych trud, który w ich spełnienie wkładam.

Pozdrawiam.
__________________
Nie potrafię zmierzyć się z codziennością, choć nadal zdarza mi się wierzyć w cuda i marzyć o lataniu.
isza89 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-19, 09:10   #1192
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Cytat:
Napisane przez Aranel Pokaż wiadomość
Przykro mi, bo albo bardzo nudnie pisze (calkiem mozliwe) ale czuje sie wykluczona nieco z tego watku... pewnie z racji pisania dr (czyli pozornego sukcesu...ha...haaa....ha ..)...
Nie uważam, zeby Twój doktorat był barierą miedzy Tobą a innymi dziewczynami tu na wątku, chyba, ze sama tak postanowisz.
Dla Ciebie sukces to wejście na doktorat - co jest oczywiście kolejnym wymiernym krokiem edukacji, dla mnie sukcesem jest niezmarnowanie dnia i nie jest to tak wymierne jak osiągnięcie następnego stopnia naukowego. Tu na wątku jesteś jedną z nas. Mam nadzieję, ze się odnajdziesz.
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-19, 09:13   #1193
ziazik
Rozeznanie
 
Avatar ziazik
 
Zarejestrowany: 2008-11
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 697
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Wrzucam Wam link odnoszący się do prokrastynacji i jednocześnie do minimalizmu http://mnmlist.com/clutter-is-procrastination/
Minimalizm zaczyna być moją filozofią życiową i powiem Wam, że naprawdę zaczyna ułatwiać mi życie
ziazik jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-19, 09:13   #1194
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Cytat:
Napisane przez isza89 Pokaż wiadomość
Osobiście czuję się trochę wybrakowana, w pewnym sensie upośledzona ze swoją (taką, a nie inną) psychiką, ale mimo to chcę dążyć do tej szeroko pojętej normalności i wcale nie oczekuję, że 'normalne' otoczenie będzie miało wobec mnie mniejsze wymagania, tylko że doceni większy niż u innych trud, który w ich spełnienie wkładam.
Isza, masz niesamowitą lekkość pisania. Płynie się po Twoim tekście, wszystko ładnie składnie i z sensem. Zawsze myślałam, ze to ja mam lekką rękę do pisania, ale widzę, ze bijesz mnie na głowę Guru Ty mój. {Może raczej Guro Ty moja. )
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-19, 09:15   #1195
Aranel
Raczkowanie
 
Avatar Aranel
 
Zarejestrowany: 2005-09
Lokalizacja: .....
Wiadomości: 339
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość
Aranel, nie czuj się wykluczona, bo mi będzie smutno (uwaga, szantaż emocjonalny) Jeśli ktoś nie odpisał na jakąś Twoją wiadomość, to tylko dlatego, że my tu takie sążniste posty walimy, że nie sposób wszystkie przeczytać. Masz rację z tym strachem przed "normalną" pracą, miałam świetną próbkę tego, gdy jakiś czas po obronie poszłam pracować do korporacji. Wytrzymałam półtora roku, ale stres był nieziemski - moim zadaniem było dzwonienie do banków zagranicznych, tłumaczenie gdzie i jak jakaś kasa zginęła, proszenie ich o zwrot, korekty dat i inne, czasami słuchanie wrzasków, że coś nasz bank zawalił - koszmar. Każdy telefon - choćby w prostej sprawie - to była straszna nerwówka, że czegoś nie zrozumiem, nie wytłumaczę, nie załatwię. W dodatku pracowałam w trzech językach, mieszało mi się wszystko, zdarzało się że czegoś nie zrozumiałam (w sensie jakiegoś wyrazu) i musiałam prosić o powtórzenie kilkakrotnie, miałam jakąś dziwną ambicję, żeby ta osoba po drugiej stronie nie zauważyła, że nie jestem Hiszpanką/Portugalką/Brytyjką i przez to szło mi jeszcze gorzej. Po jakichś 9 miesiącach zaczęłam chodzić na terapię, bo już z niczym sobie nie radziłam, a po kolejnych 7 zwolniłam się wreszcie. Można by powiedzieć, no tak, stresująca praca, co w tym dziwnego, ALE... pracowało ze mną kilkanaście innych osób, które robiły dokładnie to samo. Nawet gdy była opcja, żeby załatwić coś elektronicznie, to oni woleli dzwonić, żeby szybciej pozbyc się sprawy, wszyscy narzekali na zbyt niskie pensje (chyba tylko ja jedna byłam przekonana, że zarabiam za dużo jak na moje umiejętności), kierownictwo, socjal, ale nikt na stres, raczej twierdzili, że się nudzą i że woleliby więcej wyzwań. Teraz pracuję na umowy dla różnych szkół plus daję lekcje prywatne, nie stresuję się prawie wcale, ale dla odmiany sobą gardzę, że nie robię nic konkretnego i jeszcze te teksty mojej mamy "kiedy w końcu pójdę do pracy",chociaż codziennie biegam z firmy do firmy i z lekcji na lekcję. Też już przestałam traktować to jak pracę, chociaż (wyłączając wakacje) zarabiam więcej niż moja mama, któa tak mnie krytykuje... No dobra, kończę już wylewać żale, bo to chyba nie o tym miało być A czy zauważyłaś, że większość dziewczyn tu piszących zarabia właśnie na korkach? Ciekawe jakie psychologiczne wnioski można by tego wysnuć?
Moi rodzice, uczenia też nie uważaja za prace.... ale to fakt, wiekszosc z nas uczy... Mysle, że to wynika z faktu ze w stosunku do ucznia zawsze nasza wiedza jest wieksza...(wiec moze i strach mniejszy????obawa przed porazka mniejsza????) Ja lubie uczyc, robic wyklady gdzie daje im pelno zagadek i kaze myslec, odpowiadac, że wyklad prowadze razem ze studentami, ja cos mowie, oni musza mi odpowiedziec itp.. mam z tego duza frajde...


Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Chciałam się wypowiedzieć, ale zrezygnowałam z tego.
My nie jesteśmy w porządku, ale inni są?
To, że dla nas coś stanowi kłopot, to świadczy o tym, że nie jestesmy w porządku? :/
Staram się sto razy bardziej niż on.
Wszystko musi być wymuskane i dopięte na ostatni guzik, inaczej płacę za to własnym zdrowiem.
Zmieniam się. Pracuję nad sobą. Rozwijam się.
Ale to on jest w porządku? :/
Jest bardziej pokręcony niz mu się zdaje, a co gorsza kiśnie w tym święcie przekonany, że nie wymaga zmian. To jest dopiero chore...



Pobądź trochę na wątku, z całą pewnością pojawią się osoby, których będziesz wyglądać za kazdym razem jak tu wejdziesz. Z wzajemnością. Jest mnóstwo nowych osób, cierpliwości, wkrótce poczujesz się jak u siebie.

Lęk. Zgadzam się.

Dziś zaliczyłam basen i saunę. Idę spać. Do jutra.

Moja wypowiedz zostala kompletnie opacznie zrozumiana.... mi nie chodzi o to, że ma byc norma... tylko dla wiekszosc spoleczenstwa wykonanie zwyklego telefonu to norma, dla nas wielkie zadanie (nie mowie ze to my jestesmy nie w porzadku) tylko, że ktos inny moze tego nie zrozumiec.... (to dla mnei norma jest wystepowanie przed grupa 400 osób, mnie to nie stresuje a kogos innego przyprawia o zawal serca... wiec ja moge sie domyslic, ze to dla kogos jest trudne, ale ja tego nie czuje)

Bardziej chodzilo mi o fakt, ze moja siostra nie moze np zrozumiec jak moge nie konczyc doktoratu bo boje sie ze nie bedzie odpowiednio perfekcyjny... u niej w pracy trzeba wykonywac zadania szybko i zamykac, wiec moje slowa do niej zupelnie nie trafiaja i uwaza, ze sie lenie i obijam... i nie moge jej tego wytlumaczyc, bo ona nie ma takich odczuc, mysli, emocji..

To wszystko, osoba, ktora nie jest pro... nie ma sklonnosci do perfekcjonizmu i panicznego leku, czesto nie jest w stanie zrozumiec MALYCH WIELKICH dylematow i zadan, bo ona w ten sposob nie mysli, nie czuje....

Cytat:
Napisane przez Linusiaczek Pokaż wiadomość
Ciekawe spostrzeżenie, jak możesz być wykluczona z wątku, jeśli ten wątek otwiera się na każdą nową osobę i na każdy nowy post?

Przeczytałam Twoje 'wyznania' dotyczące doktoratu, że sprawia jakby człowiek miał więcej czasu na dorośnięcie. Muszę się z Toba w pełni zgodzić, ja chyba też przez długi czas uciekałam w naukę, bo to dawało złudne wrażenie, że nie musisz podejmować żadnych decyzji - masz wytyczoną drogę i trzeba nią podążać. A potem ciężej i ciężej zaczynać, bo przecież inni już tyle umieją, prawda?

Wiesz co, nieprawda. Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć. Początki zawsze bywają trudne, oczywista sprawa, ale początek początków może być tylko jeden. To jak z emigracją - tylko pierwszy rok może być tym koszmarnym pierwszym, podczas którego szok kulturowy nie ustępuje.

Ja oczywiście załapałam lenia totalnego. I inaczej tego nie mogę nazwać - lenia. A czas nagli, muszę się naprawdę kopnąć porządnie i skończyć, co zaczęłam
Och....nie wiem... po prostu marudze, bo czuje sie sama jak palec, albo dwa (to ze Shreka i u mnie jeszcze oprocz pro...wystepuje koniecznosc skupienia uwagi na mnie, kiedy wszyscy nie sa na mnie skupieni to czuje sie odrzucona, wiem okropna cecha....efekt przebytej choroby i hipochondrii i innych zlych historii...wiec gdy mam problem to teraz krzycze i panikuje sto razy za mocno...

Ja wiem ze na probowanie, bycie wizazysta czy spiewakiem nigdy nie jest za pozno...ale realia sa takie ze mi juz teraz ciezko jest konkurowac ze studentami z innymi programem studiow....ze teraz raczej pracodwacy nie szukaja wyedukowanych teoretykow po dr, a raczej praktykow...

Cytat:
Napisane przez isza89 Pokaż wiadomość
Wiem, że ta wypowiedź skierowana była do Patri, ale mam nadzieję, że nie pogniewacie się, jeśli się do niej odniosę, bo nie zgadzam się z tym podziałem na normalne społeczeństwo i nie w porządku my.

Co to w ogóle jest norma? Czy jeśli normą jest to, że chodzimy, to jak powinniśmy postąpić z osobą, która z różnych powodów chodzić nie potrafi? Zatroszczyć się, zadbać o rehabilitację, wstawić w pionizator, później podać balkonik lub kule i cieszyć się z każdego, choćby nieporadnie, postawionego kroku czy powiedzieć "wstań i chodź, bo to przecież norma" i oczekiwać, że taka osoba rzeczywiście wstanie i zacznie chodzić? Uważam, że krzywdzące jest stawianie wszystkim jednakowych wymagań, od każdego powinniśmy wymagać według jego zdolności i umiejętności. Tym bardziej, jeśli chodzi o bliskie nam osoby, które dobrze znamy i wiemy, co przychodzi im z łatwością, a co z wielkim trudem. Jeśli na przykład pisanie pracy magisterskiej jest dla Patri dużym wyzwaniem, a mimo to je podejmuje, to uważam, że należą się jej większe brawa niż komuś, dla kogo jest to normą.

Osobiście czuję się trochę wybrakowana, w pewnym sensie upośledzona ze swoją (taką, a nie inną) psychiką, ale mimo to chcę dążyć do tej szeroko pojętej normalności i wcale nie oczekuję, że 'normalne' otoczenie będzie miało wobec mnie mniejsze wymagania, tylko że doceni większy niż u innych trud, który w ich spełnienie wkładam.

Pozdrawiam.
Ech, jak wyzej moja wypowiedz zostala źle zroumiana, ale pisanie nigdy nie bylo moja mocna strona...
Wybacz ale co nieco z niepelnosprawnoscia mam kontakt bo moja praca dr, dotyczy niepelnosprawnosic i wykluczenia spolecznego i z niepelnsprawnymi spotykam sie az nader czesto... wiec tutaj nie chce wchodzic w merytoryczna dyskusje.
Moja intencją bylo przekazanie, że osobom pseudo "normalnym", ktore nie cierpia na prokras...na perfekcjonizm, trudno jest zrozumiec nasze=wasze postepowanie. Moje sformulowanie bylo po prostu niefortunne.
Dla mnie wystapienie na konferencji to pestka, a np telefon do urzedu...to jzu wole sobie reke odciac i wyrostek... lek przed wykonaniem telefonu jest tak wielki, ze migam sie od obowiazkow sluzbowych, czegos nie dopelnie, albo jade na drugi koniec miasta zeby zadac jedno banalne pytanie-ale byleby nie przez telefon!!!! i jak moge to wytlumaczyc moim kolegom z pracy, ktorzy non stop wisza na telefonie, ze ja sie boje zadzwonic... dla nich to norma, dla mnie wyzwanie
Wiec chodzilo mi o kwestie, ze ktos bliski moze nas nie zrozumiec, bo inaczej patrzy na swiat. To wszystko

Jesli ktos zrozumial, ze dziele swiat na lepszych i gorszych, normalnych i nienormalnych to przepraszam
Aranel jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-19, 09:17   #1196
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Cytat:
Napisane przez ziazik Pokaż wiadomość
Wrzucam Wam link odnoszący się do prokrastynacji i jednocześnie do minimalizmu http://mnmlist.com/clutter-is-procrastination/
Minimalizm zaczyna być moją filozofią życiową i powiem Wam, że naprawdę zaczyna ułatwiać mi życie
Super, dzięki za link. Poleci do pierwszego postu.
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-19, 09:31   #1197
Aranel
Raczkowanie
 
Avatar Aranel
 
Zarejestrowany: 2005-09
Lokalizacja: .....
Wiadomości: 339
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Nie uważam, zeby Twój doktorat był barierą miedzy Tobą a innymi dziewczynami tu na wątku, chyba, ze sama tak postanowisz.
Dla Ciebie sukces to wejście na doktorat - co jest oczywiście kolejnym wymiernym krokiem edukacji, dla mnie sukcesem jest niezmarnowanie dnia i nie jest to tak wymierne jak osiągnięcie następnego stopnia naukowego. Tu na wątku jesteś jedną z nas. Mam nadzieję, ze się odnajdziesz.
Moze roznica tez jest taka, ze mi jest ciezko napisac cala prawde o sobie... i jeszcze macham nieco szabelka, ze niby sobie radze, ze niby juz tylko dr....

To jest zbyt duzo o mnie... przepraszam wszystkich

Edytowane przez Aranel
Czas edycji: 2011-04-19 o 14:22
Aranel jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-19, 09:55   #1198
tigrinha
Zadomowienie
 
Avatar tigrinha
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 1 323
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Cytat:
Napisane przez Aranel Pokaż wiadomość
Dla mnie wystapienie na konferencji to pestka, a np telefon do urzedu...to jzu wole sobie reke odciac i wyrostek... lek przed wykonaniem telefonu jest tak wielki, ze migam sie od obowiazkow sluzbowych, czegos nie dopelnie, albo jade na drugi koniec miasta zeby zadac jedno banalne pytanie-ale byleby nie przez telefon!!!! i jak moge to wytlumaczyc moim kolegom z pracy, ktorzy non stop wisza na telefonie, ze ja sie boje zadzwonic... dla nich to norma, dla mnie wyzwanie
Tak jak już pisałam też tak mam z tymi telefonami, chyba dlatego, że strasznie boję się komuś przeszkodzić, zawrócić głowę itp.I może też trochę tego, że nie będę umiała się jasno wypowiedzieć i wyjaśnić o co mi chodzi. Czy Ty się boisz tego samego? W ogóle często mam uczucie takiego braku porozumienia ze światem (zabrzmiało melodramatycznie), nie dlatego, że tenże jest zły i mnie nie rozumie, tylko dlatego, że ja sama nie umiem jasno wyrazić swoich myśli, pomysłów i potrzeb.

Z racji tego, że od paru dni nie wychodzę z domu, bo mam zapalenie gardła i biorę antybiotyki, zupełnie się zapuściłam i nie robiłam nic konkretnego, ale właśnie z tym kończę. Plan na dziś:

-1,5h prasowania + układania w szafie + słuchanie radia hiszp.
-30min ćwiczeń (BBL)
-przygotowanie materiałów do drukowania
-przetłumaczenie co najmniej jednej strony na studia
-obejrzenie odcinka Downtow Abbey i ew. przetłumaczenie słówek
-maseczka
- 1 lekcja excela / fonetyki ang. (do wyboru)
-przygotowanie lekcji
-zjedzenie obiadu (bo to nie jest rutynowa czynność dla mnie)
-odpisanie na zaległe maile i smsy
-zrobić zamówienie na mazidłach
-pamiętnik

A propos mojego przedostatniego wpisu, to pozwolę sobie na offtop - dziewczyny, zamówcie sobie kwas hialuronowy i zmieszajcie z jakimś balsamem czy olejkiem - wczoraj sobie zaserwowałam taką mieszankę i mam skórę jak nową. Nie mogę się przestać dotykać
tigrinha jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-19, 10:05   #1199
ziazik
Rozeznanie
 
Avatar ziazik
 
Zarejestrowany: 2008-11
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 697
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Aranel

Ciężko mi się odnieść do pierwszej części postu. Myślę, że to są rzeczy, które się stały i które po prostu już trzeba zostawić za sobą. Choć wiem, że łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Co do twarzy - sama mam problem, z tym, że z trądzikem, naprawdę poważnym. Leczę się już kilka lat, ale za każdym razem, gdy jest nawrót żyć mi się odechciewa. Staram się to jakoś akceptować i powtarzam sobie, że to przecież nie moja wina. Świetne zdanie kiedyś powiedziała mi koleżanka :"Nie przejmujemy się rzeczami, na które nie mamy wpływu". Trudno, idealnie nigdy nie będzie. Czasem to sobie powtarzam, jak mantrę.

A doktorat... wiesz, to nie jest jedna z tych rzeczy, które jeśli ich nie zrobisz, to świat się zawali Mojemu mężowi też nie każę napisać magisterki, proszę tylko, żeby zdecydował, czy ją kończy (i to zrobił), czy nie. Żeby uwolnił się od jej ciężaru w jedną lub drugą stronę.

Edytowane przez ziazik
Czas edycji: 2011-04-19 o 18:16
ziazik jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2011-04-19, 10:08   #1200
isza89
tree hugger
 
Avatar isza89
 
Zarejestrowany: 2010-09
Lokalizacja: wild west
Wiadomości: 1 444
Dot.: Prokrastynacja - czyli zgubne odkładanie na później...

Cytat:
Napisane przez Aranel Pokaż wiadomość
Ech, jak wyzej moja wypowiedz zostala źle zroumiana, ale pisanie nigdy nie bylo moja mocna strona...
Wybacz ale co nieco z niepelnosprawnoscia mam kontakt bo moja praca dr, dotyczy niepelnosprawnosic i wykluczenia spolecznego i z niepelnsprawnymi spotykam sie az nader czesto... wiec tutaj nie chce wchodzic w merytoryczna dyskusje.
Moja intencją bylo przekazanie, że osobom pseudo "normalnym", ktore nie cierpia na prokras...na perfekcjonizm, trudno jest zrozumiec nasze=wasze postepowanie. Moje sformulowanie bylo po prostu niefortunne.
Dla mnie wystapienie na konferencji to pestka, a np telefon do urzedu...to jzu wole sobie reke odciac i wyrostek... lek przed wykonaniem telefonu jest tak wielki, ze migam sie od obowiazkow sluzbowych, czegos nie dopelnie, albo jade na drugi koniec miasta zeby zadac jedno banalne pytanie-ale byleby nie przez telefon!!!! i jak moge to wytlumaczyc moim kolegom z pracy, ktorzy non stop wisza na telefonie, ze ja sie boje zadzwonic... dla nich to norma, dla mnie wyzwanie
Wiec chodzilo mi o kwestie, ze ktos bliski moze nas nie zrozumiec, bo inaczej patrzy na swiat. To wszystko

Jesli ktos zrozumial, ze dziele swiat na lepszych i gorszych, normalnych i nienormalnych to przepraszam
Eee, wcale nie zrozumiałam, że dzielisz świat na lepszych i gorszych. Raczej odczytałam Twój poprzedni post podobnie, jak to teraz wyjaśniłaś i chciałam powiedzieć, że nawet jeśli do końca nie rozumiemy czyichś trudności/odczuć/lęków, bo sami ich nie doświadczamy, to moim zdaniem powinniśmy je... zaakceptować? Respektować? Pomóc się przełamać? Może podam konkretny przykład. Też bardzo nie lubię rozmawiać przez telefon. Boję się tego, serce mi wali jak oszalałe, oblewam się potem, głos mi się trzęsie - panika zupełnie nieadekwatna do sytuacji. Tak się złożyło, że trafiłam do pracy, która wymagała dość częstych rozmów telefonicznych. Tragedia do tego stopnia, że myślałam o rezygnacji. Pomogła mi koleżanka zza biurka, która stwierdziła, że ona zupełnie nie rozumie mojego problemu i lęku, ale zrobimy tak, że ona wykona za mnie telefony, a ja w tym czasie będę robić za nią zestawienia. Dla mnie zostawał do wykonania jeden telefon dziennie. Obchodziłam go jak tylko się dało, odwlekałam, potrafiłam przez pół godziny 'modlić się' do słuchawki zanim wystukałam numer (który później kasowałam, wstukiwałam jeszcze raz...). Później przeszłam do taktyki 'załatwić ten telefon od razu i mieć spokój na resztę dnia', potem doszedł drugi telefon i trzeci aż w końcu załatwiałam wszystkie swoje sprawy przez telefon samodzielnie. I wcale nie denerwuję się teraz mniej, ale potrafię już się przełamać i zadzwonić, kiedy trzeba. Dzięki koleżance, która nie rozumiała, jak tak błaha czynność jak wykonanie telefonu może być problemem, ale zaakceptowała fakt, że ja odczuwam inaczej i wyciągnęła do mnie rękę. Więc można zupełnie inaczej patrzeć na świat, a mimo to być otwartym na osoby o odmiennym spojrzeniu.

A jeśli chodzi o niepełnosprawność, to nie miałam zamiaru rozpoczynać merytorycznej dyskusji, podałam jedynie przykład, który aktualnie jest mi bliski. Mogłabyś napisać coś więcej na temat swojej pracy, bo bardzo mnie zainteresowałaś? Miałam taki dylemat kilka lat temu, z czym zawodowo związać swoją przyszłość i bardzo mnie ciągnęło w tym kierunku, ale ostatecznie wybrałam inną drogę i do dziś czasami się zastanawiam, czy słusznie.

Cytat:
Napisane przez Aranel Pokaż wiadomość
Moze roznica tez jest taka, ze mi jest ciezko napisac cala prawde o sobie... i jeszcze macham nieco szabelka, ze niby sobie radze, ze niby juz tylko dr....
[...]
No i sie poplakalam... dobra, nei marudze wiecej bo i tak nic to nie wnosi, inni napewno mieli gorzeji jakos zyja, trzeba sie ogarnac,the end
Płacz nie jest zły, a często nawet pomaga. I to, o czym piszesz, to wcale nie jest marudzenie! A to, że inni mają gorzej, to żaden argument. Czy będziesz mniej głodna, jeśli pomyślisz sobie, że dzieci w Afryce bardziej głodują? Owszem, taki jest fakt, ale czyjeś większe nieszczęście nie jest argumentem, żeby uznać swoje problemy za mało istotne. Nie namawiam Cię oczywiście do użalania się nad sobą, bo przegięcie w każdą stronę nie jest dobre, ale Ty masz konkretne problemy, z którymi trudno Ci jest sobie poradzić i masz do tego pełne prawo, żeby o nich mówić, szukać pomocy czy wsparcia.

A potrzebę sprostania wymaganiom/oczekiwaniom innych (rodziny, przyjaciół, partnera...) zamiast realizacji własnych potrzeb i marzeń znamy tu chyba wszystkie...
__________________
Nie potrafię zmierzyć się z codziennością, choć nadal zdarza mi się wierzyć w cuda i marzyć o lataniu.

Edytowane przez isza89
Czas edycji: 2011-04-19 o 15:19
isza89 jest offline Zgłoś do moderatora  
Zamknij wątek

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 23:14.