Internetowe zrzutki pieniężne

[Psychiczna91]

Do założenia tego tematu natchnęło mnie kilka takich zrzutek, które widziałam w ostatnim czasie. Na drogi wózek dla dziecka, na lepszy sprzęt fotograficzny dla fotografki, na operację oczu psa, a nawet na mieszkanie dla jakiejś studentki za 300k... Może wsadzę kij w mrowisko ale bywają zbiórki na operacje za granicą, które z powodzeniem są wykonywane w Polsce. Widziałam też zbiórkę dla dziewczyny chorej na anoreksję na prywatny ośrodek (w Polsce) i hejty, że po co prywatny.
Gdzie znaleźć złoty środek? Zbierać, nie zbierać? Zbierać ale tylko na coś związanego ze zdrowiem, może tylko dziecka? Może też zwierzęcia? A na lepszy aparat próbować odkładać choćby z pensji minimalnej ale nie wyciągać ręki po pomoc?
Jeśli chodzi o mnie... mam mieszane uczucia. Jeśli akurat chodzi o artystów to wiem, że jest taki portal na którym zbiera się kasę na jakiś swój artystyczny cel, ale za pomoc się odwdzięcza np przesłaniem kawałka swej powieści.
Co sądzicie? Zbieraliście? Zrzucaliście się? Kiedy cel jest słuszny, a kiedy #dej ?
Zapraszam do kulturalnej dyskusji.

[mary_poppins]

W ogóle mi to nie przeszkadza, jeśli zbiórka odbywa się poprzez portal do tego przeznaczony. Widziałam wiele ogłoszeń - właśnie na mieszkanie, motocykl, kurs językowy za granicą, nowe kostiumy do tańca... czemu nie Jak ktoś chce dać, to da, jak nie chce to nie da. Oczywiście nie robilabym z tego sposobu na życie, bo są ludzie którzy żebrzą o wszystko, ale jak ktoś jasno stawia sprawę nt. tego o czym marzy i prosi innych o wsparcie jeśli ci "czują" temat, to jest to wg mnie jak najbardziej w porządku.

[201708160922]

Jeśli wszystko jest opisane zgodnie ze stanem faktycznym, to w porządku, uczciwa sprawa. Ludzie dają, na co chcą. Dziwi mnie to, że ktoś w Szlacheckiej Paczce daje na rumiane buźki, ale przecież nikogo nie powstrzymam. Nie interesuje mnie temat na tyle, żeby orientować się, czy są osoby, które zbierają na operację za granicą, a która mogłaby odbyć się w Polsce, jeśli tak jest, a oni piszą, że taka operacja może się odbyć tylko za granicą, to zwyczajne oszustwo. Chciałabym się wypowiedzieć w kwestii zbiórek na anoreksję czy bulimię itp. Leczenie w Polsce chorób psychicznych jest średnie. Choćby mój przykład. Leczenie borderline w Polsce to jakiś absurd. Terapeuci nie mają pojęcia jak pracować z takimi pacjentami. Fakt, mówię tylko o swoich doświadczeniach, ale nie i jednym terapeucie. Znalazłam prywatny ośrodek, który specjalizuje się w terapii bpd. Niestety, koszt miesięczny terapii to ok. 800 złotych. Nie wiem, kiedy będzie mnie na to stać. Ech, gdyby moja historia była bardziej widowiskowa, to może też bym coś zebrała. Jak bylam młodziutka i bardziej chora, marzyłam (tak, marzyłam) o terapii w ośrodku. Pobyt trwałby chyba trzy miesiące. Możnaby pomyśleć, że skoro NFZ, to po co zbiórka? Ano po to, że rachunki same się nie zapłacą (pracowałam wtedy na umowę zlecenie, więc bez zwolnienia lekarskiego). O tym, jakie żarcie jest w placówkach NFZ wie chyba każdy. W sumie nawet teraz mogłabym iść na oddział dzienny, ale nie mogłabym pracować, a na to mnie nie stać. To nie offtop, to moje wyjaśnienie, dlaczego rozumiem takie zbiórki.

[201712071518]

:Ja pomagam, ale tylko w przypadku kiedy znam adresata/organizatora zbiórki i mogę zweryfikować ich treść - w 90% dotyczą one zwierząt.
Jesli chodzi o zbiórki na leczenie to równiez pomagam ludziom, których znam.
Za dużo widziałam oszukańczych zbiórek, żeby dac pieniądze bo opis/filmik jest poruszający.

a jeśli chodzi o inne zbiórki - generalnie zawsze wolałam jak ktos uczciwie mówi/pisze - ''zbieram na flaszkę'' niż wciska mi kity o głodnych dzieciach w domu

[Gloria100]

Jak dla mnie to nie ma nic w tym złego, że ktoś zbiera na pieniądze o ile nie oszukuje. Zbiera jakoby na leczenie chorego dziecka a pieniądze wydaje na wczasy dla całej rodziny. Albo na utrzymanie rodziny bo nie chce się pracować.
Coraz więcej jest takich przypadków gdzie nadużywa się dobroci ludzkiej.
Dlatego uważam, że zbiórki na leczenie dzieci powinny być kontrolowane przez fundacje czy jakieś stowarzyszenia.
Zebrane pieniądze rozliczone, w całości powinny być wydane na leczenie, rehabilitację, sprzęt do takiej rehabilitacji. Rodzice mają się wykazać fakturami.

A jeśli chcą pojechać na wakacje to niech w tytule zbiórki o tym napiszą. Być może znajda się ludzie, którzy zasponsorują im ten wyjazd.
Podobnie jeśli ktoś zbiera np. na jakiś sprzęt muzyczny czy nawet markowe ubranie. Wolno mu taką zbiórkę założyć i może ktoś się znajdzie kto zechce tę osobę wspomóc w realizacji jej marzeń.

[aganna]

Też się tym tematem swego czasu interesowałam, ale dla mnie czarną magią są podatki - a trzeba tak owy odprowadzić jak zbierze się jakąś tam kwotę. Podejrzewam, że nie wszyscy w ogóle o tym wiedzą.

[vasilicum]

Od długiego czasu daję tylko wtedy, kiedy faktycznie kogoś znam/znajomy znajomego, któremu mogę wierzyć w uczciwość. I zwierzęta, wspieram akcje, daję środki do sprawdzonych fundacji, najczęściej ze wskazaniem dla konkretnego zwierzaka.
Natomiast co do ludzi... mam mega mieszane uczucia.
Kiedyś, gdy byłam jeszcze dzieckiem, przeszłam operację w Warszawie.
Na NFZ, operacja i dwutygodniowy pobyt w pełni refundowane.
Wkrótce potem usłyszałam, jak oburzony tata tłumaczy mamie, że przy wjeździe na parking zaczepił go facet prosząc o datek, bo zbiera na chorą córkę. Tata zapytał, co jej jest, co za operacja, na co koleś zaczął mu opowiadać o... dokładnie tej samej operacji co moja (dość popularna wada serca), ze łzami w oczach tłumacząc, że bez niej dziecko umrze, a nasz zły system nie operuje takich wad i trzeba prywatnie, więc on zbiera 25 tysięcy.
Primo: sama operacja to koszt ok 5 tysięcy złotych, pobyt z wyżywieniem około 3 tysięcy (wiem, bo rodzice się wahali, ale miałam bardzo szybki termin na NFZ, więc zrezygnowali).
Secundo: co najmniej od 15 lat wtedy operacja tej wady była refundowana bez gadania, do kwalifikacji "wystarczył" obraz z echo, robili ich dziennie przynajmniej dwie, trzy.
To było moje pierwsze zderzenie z taką nieuczciwością i chociaż w dorosłości złagodniałam i częściej daję, to czasem się nacinam.

Ogólnie nie rozumiem idei patronatów, zbiórek na "coś": wspomniany aparat, wózek. Ale nie przeszkadzają mi zanadto, po prostu nie płacę i tyle.

[smieszka250]

Napisane przez vasilicum

Od długiego czasu daję tylko wtedy, kiedy faktycznie kogoś znam/znajomy znajomego, któremu mogę wierzyć w uczciwość. I zwierzęta, wspieram akcje, daję środki do sprawdzonych fundacji, najczęściej ze wskazaniem dla konkretnego zwierzaka.
Natomiast co do ludzi... mam mega mieszane uczucia.
Kiedyś, gdy byłam jeszcze dzieckiem, przeszłam operację w Warszawie.
Na NFZ, operacja i dwutygodniowy pobyt w pełni refundowane.
Wkrótce potem usłyszałam, jak oburzony tata tłumaczy mamie, że przy wjeździe na parking zaczepił go facet prosząc o datek, bo zbiera na chorą córkę. Tata zapytał, co jej jest, co za operacja, na co koleś zaczął mu opowiadać o... dokładnie tej samej operacji co moja (dość popularna wada serca), ze łzami w oczach tłumacząc, że bez niej dziecko umrze, a nasz zły system nie operuje takich wad i trzeba prywatnie, więc on zbiera 25 tysięcy.
Primo: sama operacja to koszt ok 5 tysięcy złotych, pobyt z wyżywieniem około 3 tysięcy (wiem, bo rodzice się wahali, ale miałam bardzo szybki termin na NFZ, więc zrezygnowali).
Secundo: co najmniej od 15 lat wtedy operacja tej wady była refundowana bez gadania, do kwalifikacji "wystarczył" obraz z echo, robili ich dziennie przynajmniej dwie, trzy.
To było moje pierwsze zderzenie z taką nieuczciwością i chociaż w dorosłości złagodniałam i częściej daję, to czasem się nacinam.

Ogólnie nie rozumiem idei patronatów, zbiórek na "coś": wspomniany aparat, wózek. Ale nie przeszkadzają mi zanadto, po prostu nie płacę i tyle.

Znam podobną sytuację - kolega siedzi na korytarzu szpitala onkologicznego, czeka na ojca chorego na raka, wokół pełno ludzi w tej samej sytuacji. Wchodzi jakiś facet i do każdego z kubeczkiem, że zbiera na leczenie chorego na raka brata. No przepraszam bardzo, wszyscy tam albo sami są chorzy, albo są bliską rodziną takiej osoby i raczej mają własny problem na głowie niż leczenie jeszcze jednego.

[Gloria100]

Jest taka strona internetowa STOP oszustom i naciągaczom gdzie wskazuje się przypadki nadużyć, naciągania, wyłudzeń ze strony rodziców chorych dzieci.
Z nazwiskami, zdjęciami, dowodami oszustw w postaci linków do zrzutek itp.
Był tam podany przykład gdzie zbierano w zrzutce na pompę insulinową dla dziecka. Podczas gdy pompy dla dzieci są refundowane w całości. Organizatorki zbiórki widocznie liczyły na to, że większość ludzi nie orientuje się, że taką pompę dziecko może mieć za darmo. Nic nie nazbierały, dwie wpłaty były od nich samych.
Po raz kolejny znalazła się na tamtej stronie osoba, która tu na wizaż zbierała na chore dziecko. Dziecko było faktycznie chore, przeszło poważne leczenie, był czas, ze potrzebne było wsparcie finansowe tej rodzinie. Rodzina tak się przyzwyczaiła do tego, że nadal chce otrzymywać datki pieniężne, Nie przeznacza tego na leczenie dziecka tylko na wygodne życie, przyjemności dla całej rodziny, nawet hazard.

[cranberry juice]

Jak ktoś uczciwie pisze, że zbiera na odjechany aparat / wakacje w Tajlandii / farbowanie włosów metodą flamboyage, bo ma taką zachciankę, to ja w ogóle nie widzę problemu. Przecież można sie po prostu nie dorzucać.
Dużo gorsze IMHO proszenie o gry na PlayStation w Szlacheckiej, bo tacy biedni jesteśmy, 600 zł na osobę miesięcznie po odliczeniu kosztów mieszkania, leków i rachunków.


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[cava]

Mnie bulwersuje co innego.
Zbiórki na wykup np. koni od handlarzy.
Naprawdę tego nie rozumiem, fundacje zbierają na wykup koni, co = finansowanie działalności handlarzy i zwiększanie ich zarobku!!!!
Za każdego wykupionego konia, kupią kolejnego konia + kawałek drugiego i sprzedadzą na rzeź jeszcze więcej koni.
To jest napędzanie tej działalności, IMo kompletnie bez sensu.
Podejrzewam ze część handlarzy może by padła albo zmieniła profesję, jakby fundacje nie napędzały im biznesu.

[vasilicum]

Napisane przez cranberry juice

Jak ktoś uczciwie pisze, że zbiera na odjechany aparat / wakacje w Tajlandii / farbowanie włosów metodą flamboyage, bo ma taką zachciankę, to ja w ogóle nie widzę problemu. Przecież można sie po prostu nie dorzucać.
Dużo gorsze IMHO proszenie o gry na PlayStation w Szlacheckiej, bo tacy biedni jesteśmy, 600 zł na osobę miesięcznie po odliczeniu kosztów mieszkania, leków i rachunków.


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

O, to właśnie. Dlatego ja SP nie popieram.
W pewnym momencie po odliczeniu ww., miałam dochód na osobę 500zł. A jakoś mnie nikt nie zgłosił do akcji

[3ebdb6c370169ce1a39c163fc8d64643247d9f80]

Napisane przez vasilicum

O, to właśnie. Dlatego ja SP nie popieram.
W pewnym momencie po odliczeniu ww., miałam dochód na osobę 500zł. A jakoś mnie nikt nie zgłosił do akcji

bo nie chorowałaś na alergię

[Wieszczka]

Każdy może zbierać na co chce, tak wygląda demokracja. A jej druga strona to taka, że ja się nie muszę do tego interesu dokładać
Podobno kiedyś jakiś facet za granicą zbierał na sałatkę ziemniaczaną a zebrał tyle kasy, że zrobił festiwal sałatki ziemniaczanej i to się okazało świetną imprezą. Niestety pewnie w Polsce wielu oszustów żeruje na takich portalach.

[Lola9802]

Ja pomagam co miesiąc, wybieram dwa cele: jeden na zwierzaki, a jeden żeby pomóc człowiekowi, który zbiera np. na operację.
Jestem pewna, że ktoś próbuje wykorzystywać dobre serca ludzi, ale zawsze pomagam na portalach sprawdzonych.

[Czarna2000]

Ja aktualnie nie mam zbyt dużo pieniędzy, więc możliwości pomagania też mam ograniczone. Nigdy nie daje na niesprawdzone akcje, chyba że cel bardzo mi się spodobał i jestem gotowa zaryzykować.
Uważam, że wiele ludzi oszukuje. Kiedyś najlepszym celem były chyba chore dzieci, teraz coraz częściej ludzie pomagają zwierzętom, więc i tutaj pojawiają się oszuści.

Jeśli pomagam chorym ludziom czy zwierzakom to tylko takim, które są pod opieką fundacji. Wtedy mam pewność, że te pieniądze serio trafią do kogoś potrzebującego.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz