Ćwiczenia przed joggingiem:))

[Naga]

Od 2 lat biegam regularnie, zwykle wieczorami,gdyz moje moje miesnie sa wtedy dobrze rozciagniete.Niestety w chwili obecnej bieganie wieczorami odpada, gdyz mam do poznych godzin zajecia,a po nich czesto jeszcze pracuje.Zamierzam teraz biegac rano,boje sie jednak,ze bez odpowiedniego przygotowania nabawie sie kontuzji,gdyz moj trening jest bardzo intensywny.Jakie cwiczenia wykonywac, by nie uszkodzic miesni przy dosc duzym wysiłku??

[Midi]

Hmm, jeżeli zaczniesz od takiego zwykłego truchtu, a nie galopu od razu, to chyba przed joggingiem właściwie nic nie musisz specjalnego robić, bo bieg jest sam w sobie rozgrzewką. Po pierwszych "przetruchtanych" 200 metrach warto porozciągać mięśnie nóg - wcześniej mogą być nierozgrzane i wtedy rozciąganie będzie bolesne. Możesz też rozciągać je na początku, ale delikatnie, bez szarpania się i z wyczuciem. Wiem, że niektórzy przed bieganiem skaczą przez skakankę, ale to ten sam rodzaj ćwiczeń, więc nie ma to żadnego znaczenia oprócz urozmaicenia ćwiczeń.
Na pewno lepiej biegać przed śniadaniem, po jedzeniu będziesz miała kolki. No i rano jest teraz chyba chłodniej niż wiezorem, więc ubieraj się ciepło.

[inch]

O tym, że jest chłodniej rano dowiedziałam się właśnie dzisiaj i czuję, że dałam sobie w kość na tyle, by jutro zrobić przerwę :/

Naga .
2 lata to świetny czas, wypada pogratulować!!
Ja tez przestawiłam sie na poranki, musze się przyznac, ze mialam tyle samo obaw niz Ty, naprawdę. Moje lęki dot. nie tylko możliwości kontuzji, ale zupełnie prozaicznie: rannego wstawania, konieczności wprowadzenia zmian i deorganizacji czasu. I nie wiedziałam, ile sił mój organizm ma rano, kiedy zafunduje mu taki bieg. Na szczescie dosc szybko się przestawił

Możesz tak jak mówi Midi, zaczac od bardzo DELIKATNEGO truchtu, wręcz szybkiego marszu, a po 15 minutach RÓWNIE DELIKATNIE spróbowac rozciągnąć ciało, nie tylko nogi. Ja nie korzystam z tej metody (mozliwe, że jest to błąd bo jest jedna z najbezpieczniejszych jesli chodzi o kontuzje ), bo jak już wyjdę w trasę, nie zatrzymuję się. Robię poranny 10-minutowy (czasem 7) rozruch przed wyjsciem z domu, co wpływa bardzo korzystnie na poranny stan mojej świadomości
Krązenia ramion, tułowia, pajacyki, poskoki, przysiady- jednym słowem rogrzewam te partie, którymi się będę posługiwac (uda, łydki, pośladki, brzuch, ramiona, nigdy nie zapominam o karku i "plecach")

Próbuję sobie przypomniec strone, gdzie czytalam o rozgrzewce przed bieganiem Przeczytałabym to nawet jeszcze raz.


PS. Ja raczej najbardziej "inwestuje" w rozciaganie PO biegu. To działa na mnie najlepiej

[andzya]

Przed bieganiem po prostu przez okolo 10 minut rozciagaj sie.mi to duzo daje

[Naga]

Dziekuje bardzo..Mam nadzieje,ze dzieki wam uda mi sie wystartowac w przyszłym roku w maratonie.Do dzieła!!
PS.Dzis juz też biegałam..Dla mnie to nie katorga, a przyjemnośc.Najlepiej czuje sie po....
Kłade sie na zimnej, mokrej od rosy trawie..czuje sie lekko...Myślę wtedy "Czy ja czasami nie odlece?" .Polecam bieganie,chociazby dla tego uczucia.POZDRAWIAM

[Midi]

Ale chyba nie kładziesz się teraz (w październiku) na tej mokrej od rosy trawie? Aż mi się zimno zrobiło
Jasne, że jeśli będziesz biegać codziennie, to do maratonu w ciągu 10 m-cy się przygotujesz. Trzymam kciuki!
Andzya, i dobrze Ci się rozciąga tak "na zimno"? Ja nie lubię rozciągania przed rozgrzewką, bo mam takie wrażenie, że mięśnie mam wtedy o połowę krótsze niż po - wcale mi się nic nie rozciąga, tylko boli, jak próbuję na siłę. Dlatego ja przed bieganiem to tylko tak pro forma robię po 8 szybkich i niezbyt mocnych rozciągnięć na każdą nogę na schodach (mam akurat na wejściu do parku). A akurat po drodze mam 10 minut po ulicy, więc szybki marsz starcza za rozgrzewkę. Ale teraz mogę biegać tylko 3 razy w tygodniu (w pozostałe dni postanowiłam rozwijać się intelektualnie na stare lata) i czuję, jak mi forma siada

[Naga]

Pewnie,że kłade się na morkej trawce, a zimą to na śniegu.Wiem...nie jest to najmądrzejszy sposób odpoczynku,ale dla mnie to coś cudownego.Zawsze tak robie i rzadko choruje.

Ps.Dziekuje za optymizm..Moze kiedyś spotkamy sie na maratonie.

[Midi]

Chciałabym
Ale długie dystanse... eeh, chyba to nie dla mnie. Ok. 10-12 km to na razie szczyt moich możliwości - chociaż głównie ze względu na to, że mi się trochę nudzi biegać dłużej, a że biegam wolno, to i kilometrów wychodzi niewiele...
Podziwiam mokrą trawę, chociaż też rozumiem, że to może być frajda. Ja mam lekką obsesję przeziębienia się, zwłaszcza jesienią.

[insiderx]

wszystko zalezy od temperatury.. latem stawy nie wymagaja intensywnej rozgrzewki. zimna jest odwrotnie. odradzalbym traktowanie truchtu jako rozgrzewki. proponuje zaczac od cwiczen w miejscu obejmujacych coraz szersze zakresy w obrebie uzywanych stawow. nastepnie lekkie aeroby a nast delikatne rozciaganie. chociaz teorii jest mnostwo

[inch]

Nie chce demobilizować ani martwić, ale myślę, że 10 miesięcy to za mało do maratonu (ew. minimaratonu), choć to zależy od "poziomu" biegania (aj, nie lubię tego słowa).

Tę trawę to początkowo wzięłam za żart

Midi 12 km to dużo. To prawie połowa minimaratonu

[Midi]

Tak, 12 km to sporo, ale ja rzadko tyle wyciągam Latem to jeszcze realne, a teraz jednak 20-25 min. mi wystarcza, bo uszym marzną i trudniej oddychać...
Pisałam o tych 10-12 km jako moim maksimum, co nie znaczy, że często tyle biegam.
Ale wydaje mi się, że po 10 m-cach codziennego biegania i sensownego rozciągania do maratonu można się przygotować. Ja to widzę tak, że najpierw właśnie przez kilka m-cy biega się te 10-12 (Naga już biega, więc nie ma etapu wstępnego - marszobiegów), potem kilka m-cy po 18-25, a potem ostatnie półtora miesiąca ok. 30. Wtedy maraton jako zryw jednorazowy jest do zrobienia w formie wysiłku maksymalnego.
Ja oczywiście zakładam, że Naga jest ogólnie wysportowaną osobą i nie ma ani problemów zdrowotnych, ani większych kondycyjnych. No i nie pisałam, że można się przygotować do wygrania maratonu, tylko do przebiegnięcia
A ile Ty biegasz, Inch?

[Naga]

Jak juz predzej pisalam biegam od 2 lat, regularnie), wiec moze jednak wystartuje w maratonie.Pewnie zajmę jedno z ostatnich miejsc,ale to nic a nic mnie nie przeraza.Pocieszam się myślą,że zawsze musi być ten pierwszy raz, a każdy kolejny powinien być lepszy od poprzedniego.Mam nadzieje,ze ktoś jednak przyłączy sie do mnie, bo znajomi z mojej miejscowości wolą siedzieć w fotelach,a biegi to dla nich coś zbyt odległego i nieprzyjemnego,ażeby poświecic temu chociażby 5 minut(.Pozdrawiam

[Weronika8008]

Napisane przez Midi

Tak, 12 km to sporo, ale ja rzadko tyle wyciągam Latem to jeszcze realne, a teraz jednak 20-25 min. mi wystarcza, bo uszym marzną i trudniej oddychać...
Pisałam o tych 10-12 km jako moim maksimum, co nie znaczy, że często tyle biegam.
Ale wydaje mi się, że po 10 m-cach codziennego biegania i sensownego rozciągania do maratonu można się przygotować. Ja to widzę tak, że najpierw właśnie przez kilka m-cy biega się te 10-12 (Naga już biega, więc nie ma etapu wstępnego - marszobiegów), potem kilka m-cy po 18-25, a potem ostatnie półtora miesiąca ok. 30. Wtedy maraton jako zryw jednorazowy jest do zrobienia w formie wysiłku maksymalnego.
Ja oczywiście zakładam, że Naga jest ogólnie wysportowaną osobą i nie ma ani problemów zdrowotnych, ani większych kondycyjnych. No i nie pisałam, że można się przygotować do wygrania maratonu, tylko do przebiegnięcia
A ile Ty biegasz, Inch?

Tak, zgadzam się całkowicie. Też biegam. Wyciągałam 10 km, ale 12 jeszcze nie próbowałam... a szkoda bo to moja szczęśliwa cyfra )

[ciastko z arszenikiem]

Napisane przez Midi

Ale wydaje mi się, że po 10 m-cach codziennego biegania i sensownego rozciągania do maratonu można się przygotować.

Widziałam książkę, która przygotowuje do przebiegnięcia maratonu w pół roku, dzięki metodzie jakiegoś gościa-biegacza, wykorzystując w tym marszobiegi.