The Ordinary Mandelic Acid 10% + HAPeeling z 10% kwasem migdałowym i kwasem hialuronowym

Kwas migdałowy już od ponad roku jest w mojej pielęgnacji. Jest to nieodłączny element złuszczania i poprawy stanu mojej cery. Najbardziej lubie ten z The Ordinary gdyż dodatkowo w składzie zawiera kwas hialuronowy. Kwas z The Ordinary zamknięty jest w szlabej brązowej buteleczce z pipetka. Na buteleczce jest biała naklejka czyli typowy design firmy. Konsystencja jest bardzo rzadka o jasnobrązowej barwie i lekko oleistej konsystencji. Formuła bezzapachowa. W składzie znajdziemy kwas migdałowy - działa keratolitycznie, kwas hialuronowy - zapewnia optymalne nawilżenie skóry, ekstrakt z liści pieprzu tasmańskiego - działa przeciwzapalnie i redukuje obrzęki. Kwas ze względu na duży rozmiar cząsteczek działa łagodniej niż inne kwasy. Dlatego polecany jest dla każdego rodzaju cery. Kwas migdałowy stosuje tylko i wyłącznie na noc . Aplikuje 4-5 kropli na twarz- to wystarczająca ilość wiec wydajność jest naprawdę bardzo imponująca. Przy aplikacji należy uważac gdyż forma jest wodnista i szybko spływa z twarzy. Przy aplikacji także omijamy okolice oczu. Po aplikacji czekam ok 10 min zeby peeling sie wchłonął potem aplikuje odżywczy krem. Jeżeli ktoś ma wrażliwa cerę to należy najlepiej zrobić próbę uczuleniową tolerancji kwasu. Efekty peelingu zauważymy juz po pierwszej nocy. Cera jest wygładzona, wyciszone niedoskonałości, cera ma ładny koloryt. Po kilku dniach zauważamy ze kwas wyrównuje koloryt, zmniejsza widoczność przebarwień , niedoskonałości ładnie zagojone a nowe juz w takich ilościach sie nie pojawiają. Cera jest nawilżona, wygładzona , wyglada mlodziej. Kwas działa na kilka naszych problemów. Cera z niedoskonałościami naprawdę zauważy zmiany na lepsze bo peeling działa antybakteryjne. Peeling złuszcza i wygładza nasza cerę. Poprawia jej kondycję i strukture. Moja cera uwielbia działanie tego kwasu. Jeżeli jest w złym stanie , stosując kwas przez tydzień juz widzę poprawę i mogę się cieszyć ładna cera. Kwas mnie nie podrażnia, nie uczula. Należy pamietac o ochronie przeciwsłonecznej w ciągu dnia.

Serum to kupiłam przez dobre opinie z każdej strony Internetu. Oczywiście pierwszym powodem była chęć wzięcia się za konkretną pielęgnację mojej cery trądzikowej z przebarwieniami po wypryskach. Po prostu szukałam czegoś, co choć trochę mi pomoże. Kosztowało około 45 złotych w drogerii internetowej. Tak jak wspomniałam na wstępie - mam cerę trądzikową z przebarwieniami, ale jest ona również mieszana z przetłuszczającą się strefą T oraz wrażliwa i naczynkowa. Wiem, wiem... Mam sporo problemów, ale jestem do nich przyzwyczajona. Dodatkowo te wszystkie problemy nie są bardzo zaawansowane, także aż tak źle to nie wygląda, jakbyście mogli sobie wyobrażać :). W każdym razie mój trądzik, choć nie jest zaawansowany, to dokucza. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i spróbować serum/peelingu kwasowego. Padło na kwas migdałowy (+HA). Początek nie był zbyt miły - skóra reagowała podrażnieniem mimo tego, że po nałożeniu serum (zawsze na noc) nakładałam również odżywczy krem. Nie była ona przyzwyczajona do silnych specyfików. Podrażnienie pojawiało się głównie na policzkach, gdzie skórę mam zdecydowanie najbardziej wrażliwą. Jednak nie poddałam się i po około tygodniu zauważyłam, że coraz lepiej toleruje ona kwas. No i tak minął miesiąc, lub nawet więcej, codziennego używania na noc wraz z odżywczym kremem. Przez ten czas cera naprawdę się zmieniła. Przebarwienia stały się jaśniejsze, była ona gładsza zarówno z wyglądu, jak i w dotyku oraz oczywiście ilość wyprysków znacznie się zmniejszyła. Bił od niej zdrowy blask, co niezmiernie mnie cieszyło. Kontynuowałam więc używanie serum przez kolejne 2 tygodnie, co razem dało półtora miesiąca używania lub nieco więcej. Wtedy zaczął pojawiać się problem. Skóra znowu reagowała podrażnieniem i to silniejszym niż na początku. Już nie tylko policzki, ale także nos i broda były okropnie zaczerwienione, piekące i pulsujące. Wyglądałam dosłownie jakbym wpadła twarzą w pokrzywy. Przeraziłam się, więc zmyłam go z twarzy i szybko nałożyłam odżywczy krem, po czym odstawiłam serum na jakieś 3 tygodnie. Od tamtego momentu za każdym razem jak nałoże to serum, to kończę raz z większym, a raz z mniejszym podrażnieniem, ale nigdy bez. Dodam, że zawsze nakładam również krem. Nie wiem co było powodem tej nagłej zmiany. Serum nadal mam, ale już małą ilość na dnie butelki, którą muszę zużyć do końca. Teraz nakładam go maksymalnie 2 razy w tygodniu, by nie podrażniać skóry i nie doprowadzić do złych konsekwencji. Efekty oczywiście wciąż są, mimo rzadkiego używania. Jeśli kiedykolwiek wrócę do kwasów, to muszę pamiętać, by rozcieńczać je z innymi kosmetykami lub tak jak robię to teraz - używać maksymalnie 2 razy w tygodniu. Cery wrażliwe muszą naprawdę uważać :). Konsystencja serum jest dosyć tłusta, olejkowa, ale rzadka i lekka. Nie potrzeba wiele by pokryć całą twarz, bo dosłownie 4-5 kropli. Przekłada się to na wydajność produktu. Pamiętajcie by omijać okolice oczu! Wchłania się całkowicie w 10-15 minut, ale ja na to nie czekałam (raz się zdarzyło, dlatego wiem). Nakładałam krem po około 3-4 minutach, a działanie i tak było. Serum jest bezzapachowe. Opakowanie to szklana, brązowa buteleczka, która posiada ochronę przed promieniowaniem UV. Mamy do niej szklaną pipetkę, której zakrętka mnie niesamowicie denerwuje. Miałam już jeden produkt marki The Ordinary, który miał dokładnie ten sam problem. Zakrętka wykrzywia się już po pierwszym zakręceniu i nie da się w żaden sposób jej wyprostować. Może to tylko problem dla perfekcjonistki, jaką jestem, ale mimo wszystko myślę, że powinni to naprawić. Szata graficzna jak na The Ordinary przystało jest bardzo prosta, minimalistyczna, laboratoryjna. Ma to swój urok :). Pojemność to 30ml.

Serum The Ordinary Mandelic Acid 10% + HA zostało mi zaproponowane przez Panią w perfumerii Sephora. Zanim zaczęłam go stosować poczytałam trochę na jego temat i przyznam że nie mogłam doczekać się efektów jakie mogę dzięki niemu uzyskać. Moja cera jest mieszana, wrażliwa w strefie U, od dłuższego czasu zmagam się z przebarwieniami które niestety są oporne i ciężkie do zlikwidowania. Według producenta jest to łagodny złuszczający peeling zawierający w składzie 10% kwasu migdałowego, który należy do grupy kwasów alfa-hydroksylowych - AHA oraz z dodatkiem kwasu hialuronowego. Ma za zadanie przywracać naturalne pH skóry, ograniczać wydzielanie łoju, wyrównywać koloryt cery, a także nawilżać, wygładzać oraz usuwać martwe komórki naskórka, działa również antybakteryjnie. Peeling zapakowany jest w kartonowe opakowanie z niezbędnymi informacjami na jego temat. Peeling znajduje się w szklanej, przyciemnianej buteleczce z naklejoną białą etykietą. Posiada dołączoną wygodną pipetą do dozowania odpowiedniej ilości produktu. Jego pojemność to 30 ml. Peeling ma oleistą konsystencję, która bardzo szybko się wchłania i nie zostawia tłustego filmu. Posiada przezroczysty kolor i jest całkowicie bezzapachowe. Robiłam do niego podchody kilka razy i zawsze kończy się to tak samo, twarz jest podrażniona, czerwona , piekąca i mocno przesuszona, dodatkowo po 2-3 dniach strasznie się łuszczy, wygląda to okropnie. Nie ma to znaczenia czy zostawię go na noc i dodatkowo przykryje go kremem, czy na 10 minut i zmyję, skutki są u mnie takie same. Peeling robi na mojej twarzy pobojowisko a skutki jego działania przez długi czas muszę leczyć maściami ze sterydami. Do końca nie wiem czemu tak się dzieje gdyż używam kwasu The Ordinary Aha 30% + BHA 2% Peeling Solution i moja skóra go kocha, po jego użyciu jest delikatna i miła w dotyku. Raczej nie jest to produkt dla wrażliwych cer, ja nie sięgnę po niego ponownie.

Serum testuję już od roku i na pewno pozostanie w mojej kosmetyczce na dłużej. Jestem posiadaczką skóry mieszanej z tendencją do przetłuszczania w strefie T i tendencją do powstawania zaskórników. Po produkt sięgam więc za każdym razem, gdy moja skóra potrzebuje oczyszczenia i jak dotąd nigdy się nie zawiodłam. Serum świetnie złuszcza nie pozostawiając nieestetycznych, suchych skórek. Efekt jest wręcz odwrotny - skóra wydaje się być po nim nawilżona i odżywiona. Po kilku użyciach zaskórniki są więc znacząco zredukowane a twarz gładka i promienna. Efekt ten podbija również fakt, że przy dłuższym stosowaniu produktu, poza zaskórnikami znikają także przebarwienia. Z całego serca polecam serum szczególnie tym, którzy borykają się z przebarwieniami i niedoskonałościami, ale nie chcą przy tym nadmiernie naruszyć bariery hydrolipidowej.

Już po kilku dniach używania produktu widać było zmiany, twarz była wygładzona, kolor ujednolicony. Wyciszał zmiany trądzikowe, ograniczył powstawanie nowych i spłycał świeże blizny. Stosowałam go na noc solo lub wymieszanego z lekkim kremem żeby nie ograniczać działania zbyt treściwym. Oba sposoby dobrze się sprawdzały ale po wymieszaniu z kremem (u mnie witaminowy z ziaja) efekt był szybciej widoczny oraz nie pozostawiał lepkiej warstwy, która była przy używaniu samego peelingu dlatego korzystałam z tej wersji. Niestety super działanie było tylko podczas używania codziennie, gdy robiłam przerwy stan skóry znowu się pogarszał. Cena w stosunku do działania jest bardzo dobra.

Zaczęłam korzystać dwa miesiące temu i od tego czasu zauważyłam dużą poprawę mojej cery. Jest dużo gładsza i przyjemna w dotyku, bez wypustek, które wcześniej były tam obecne zawsze. Na skórze w większości pozostały przebarwienia i kilka pryszczy, ale raczej małych, a z odległości moja skóra wygląda gładziutko, co wcześniej nie było osiągalne, nawet po nałożeniu podkładu. Poleciłabym ten kwas nawet dla skór wrażliwych, bo jest on bardzo delikatny. Nie wysusza skóry jeśli będzie się pamiętać o odpowiednim nawilżeniu, czyli nałożeniu kremu zaraz po umyciu twarzy. Poleciłabym osobom, które szukają kosmetyku na trądzik, bo sama od dawna próbowałam różnych metod i dopiero przy tym kosmetyku widzę trwałe efekty.

Moja cera przyjęła wiele podczas walki wyleczenia trądziku. Kwasy u kosmetyczki nie dawały rady, kolejnego dnia było tak samo jak przed wizytą. nie spodziewałam się, że coś jeszcze może zadziałać. KONSYSTENCJA: Wodnista, szybko się wchłania a cera nie lepi się po wyschnięciu kosmetyku. DZIAŁANIE: Najlepsze działanie zauważyłam na drugi dzień po nałożeniu kosmetyku na całą noc 2-3 razy w tygodniu. Nakładany codziennie nie przynosił tak spektakularnych efektów. Efekty te były najbardziej widoczne podczas pierwszych tygodni użytkowania. Kosmetyk wyciszył zmiany trądzikowe i zmniejszył widoczność porów. WYDAJNOŚĆ/OPAKOWANIE: Opakowanie jest idealna, prosta, bardzo przyjemna grafika. Nigdy nie zacinająca się pipeta w szklanych opakowaniu, dzięki któremu możemy kontrolować zużycie kosmetyku. Tutaj nie ma do czego się przyczepić. PODSUMOWANIE: Piling, dzięki któremu widzimy efekty.

jest to moja druga, tym razem udana przygoda z kwasami. Na początku powiem, że jestem posiadaczką cery mieszanej, ze skłonnością do przesuszania, z otwartymi porami na nosie. Dodatkowo w strefie T mam zaczerwienienia. Na początku nie widziałam efektu "wow" ale po 2/3 miesiącach stosowania śmiało mogę powiedzieć, że kosmetyk zadziałał - zredukował zaczerwienienia niemal do minimum (jak dotąd żaden kosmetyk sobie z tym nie poradził), zmniejszył widoczność porów. Jedynie do czego mogłabym się przyczepić to nawilżenie. Podsumowując, kupię ponownie ;)

Używałam go jako peeling raz w tygodniu zostawiając na noc. Później gdzieś przeczytałam ,że nie można kwasów zostawiać na noc, więc zmywałam go po 15-20 minutach. Na pewno nie podrażnił mojej cery, ani nie pozostawiał czerwonej buzi. Czy mój naskórek został zniwelowany ? Coś na pewno, ale nie był to efekt mocnego, solidnego złuszczania. Na początku był efekt mrowienia skóry, ale było to całkiem subtelne. Produkt jest niesamowicie wydajny. Zużyłam go w 1/4 opakowania i musiałam ze względu kuracji Izotekiem oddać go koleżance ponieważ na tej kuracji nie wolno złuszczać naskórka.

Jedyny produkt z całej serii the ordinary serum z kwasami, który się u mnie sprawdza. Jak to kwas migdałowy wysusza skórę podczas stosowania, jednak później cera staje się gładka, przebarwienia są zmniejszone. Jestem zadowolona z efektu stosowania tego produktu

Mam cerę mieszaną z trądzikiem, który powoli znika. Zostają niestety blizny, z którymi walczę. Produkt używam na noc na czystą skórę twarzy. Rozjaśnia blizny i ładnie wyrównuje koloryt. Trzeba go stosować dłuższy czas żeby zobaczyć większe efekty.

Peeling najlepiej mi się sprawdzał na początku stosowania. Używałam go i na całą noc jak również na godzinę, dwie, a potem zmywałam. Lekko rozjaśniał i wygładzał skórę. Oczyszczenia jako takiego nie zauważyłam. Nawilżenia również. Z czasem zauważyłam wysyp wągrów po użyciu tego kwasu. Plusami są niewątpliwie cena, wydajność, przezroczysta butelka.

Pomimo, że używałam już produktów z kwasami wielokrotnie i nie było większych problemów ten użyłam tylko raz i miałam ogromny wysyp na twarzy, do tego straszne pieczenie i swędzenie...

Ciężko pisać polecające recenzje przy tego typu produktach z racji, że każdy ma inne problemy i to że jednej osobie coś pomogło nie znaczy że sprawdzi się u drugiej. Przy kuracji kwasami trzeba być ostrożnym, można sobie zaszkodzić. Na początku skonsultowałam się ze swoim dermatologiem (mam skórę atopową i z pomocą dermatologa leczyłam trądzik od kilku lat) czy mogę spróbować kwasów przy swojej wrażliwej skórze. Częste zmiany trądzikowe już u mnie nie występują za to borykam się z licznymi grudkami na czole i zaskórnikami. Kurację rozpoczełam od przepisanego przez lekarza skinorenu. Po kilku dniach zaskórników było mniej ale efekt nie był zadowalający. Z racj że całkiem dobrze tolerowałam najdelikatniejszy kwas azelinowy postanowiłam sprawdzić coś mocniejszego z popularnej marki The Ordinary. Kwas migładowy jest jednym z najdelikatniejszych kwasów AHA, na stronie producenta produktuy są bardzo dobrze opisane, przeczytaj dokładnie czy dany produkt jest dla ciebie! Zaczęłam stosować raz w tygodniu chociaż zalecane jest raz dziennie. Już po pierwszym użyciu wstałam z rozświetloną i wygładzoną cerą. Efekt natychmiastowy! Nie było żadnego podrażenia, zaczerwienienia, szczypania (a przy skinorenie nałożonym bez kremu nawilżającego przed, czuję delikatne pieczenie) ale na każdym na pewno może to działać inaczej. Zaczęłam stosować peeling częściej ale nadal zachowuję minimum dwa dni przerwy, w dni kiedy nie używam tego produktu nadal stosuję skinoren. Na pewno polecam produkty The Ordinary, świetna cena, nie tesowane na zwierzętach, vwegańskie i z dobrym składem. Przy doborze kwasów trzeba próbować i czytać aby znaleźć ten odpowiedni dla siebie :)

Recenzję piszę po zużyciu trzeciej buteleczki tego produktu. Miałam możliwość przetestować go gruntowanie. Fakt, że kupiłam już trzy buteleczki, świadczy dobrze i moim zdaniem to dobry kosmetyk. Natomiast z doświadczenia wiem, że jak się czyta wspaniałe recenzję o jakimś produkcie to potem się biegnie na zakupy w nadziei że to wspaniały kosmetyk, który będzie idealny na nasze problemy i z pewnością zdziała cuda. Krótka droga do rozczarowania. Dlatego chciałabym dokładnie opisać jak działa u mnie i czego można się spodziewać. Moja skóra jest mieszana, z widocznymi porami i bliżej jej już do 40. Z tego powodu regularnie stosuję mocniejsze zabiegi u kosmetyki np. złuszczanie kwasami 40% W lecie takie złuszczanie możliwe jest tylko kwasem migdałowym, i stosuje je znaczenie rzadziej. W ziemie stosuje regularnie mocniejsze kwasy . Dodam jednak, że ze wszystkich kwasów, właśnie ten migdałowy moja skóra lubi najbardziej. Produkt The Ordinary z 10% kwasem migdałowym jest więc lekkim produktem, który może być stosowany codziennie, przez cały rok. Nie da nam takiego efektu jak profesjonalne złuszczanie. U mnie świetnie się sprawdza jako domowa kuracja uzupełniająca. Nie daje efektu łuszczącej się skóry, ale delikatnie odświeża. W lecie stosuję go znacznie częściej, ponieważ nie korzystam tak regularnie z profesjonalnego złuszczania i też jestem zadowolona z efektów. Efekty jakie daje: - moja skóra jest znacznie gładsza i matowa - zaskórniki są mniej widoczne - pory są zmniejszone - cera jest rozświetlona i wygląda zdrowiej - przy regularnym stosowaniu zmniejsza się widoczność przebarwień i koloryt jest bardziej wyrównany. Moje przebarwienia nie są bardzo mocne ale jest ich sporo. To raczej małe plamki, rozsiane po twarzy. One nie znikają, ale widocznie się zmniejszają, na tyle, że można jest przykryć lekkim podkładem. Konsystencja tego produktu jest lekko oleista. Wystarczy 1-2 krople na twarz i szyję. Po aplikacji przez kilka sekund jest wrażenie ciepła na twarzy. Po chwili wszystko mija. Produkt wchłania się dopiero po chwili i wtedy nakładam cienką warstwę kremu. Stosuję go także na przesuszone dłonie. Tu nakładam większą ilość, dokładnie wcieram i pozostawiam do wchłonięcia. Następnie aplikuje krem do rąk. Bardzo dobrze rozjaśnia skórę i wygładza. Dla mnie to bardzo dobry produkt, które używam jako "wsparcie" przy mocniejszej kuracji. W lecie stosuję go częściej "solo" ale za to częściej. Fakt, że w nazwie mamy słowo "kwas" nie znaczy że wypali nam to twarz czy złuszczy doszczętnie skórę. Liczy się także stężenie, które tu wynosi 10%. Spokojnie można używać codziennie, szczególnie jeśli nie stosujemy mocniejszych kwasów. Nie ma co liczyć na cuda w postaci nowej skóry, pozbawionej wągrów, przebarwień czy rozszerzonych porów. Możemy za to liczyć na gładszą skórę, która z czasem stanie się bardziej promienna i lepiej nawilżona. Wydajność jest bardzo dobra. Wystarcza na długo, choć dokładnie nie liczyłam na ile. Stosuję ten produkt co 2-3 dni i tylko na noc. Spokojnie wystarczy na 2- 3 miesiące. Produkt nie ma zapachu. Opakowanie to typowa dla tej marki szklana buteleczka z pipetą.

Kupiłam go z miesiąc temu. Mam cerę mieszaną. Zakończyłam kuracje izotekiem i szukałam czegoś na zaskórniki i problem z dużą ilością sebum. W pierwszych dniach lekkie pozostałe przebarwienia rozjaśniły się, a zaskórniki zniknęły. Niestety po tygodniu wróciły zaskórniki. Wiedziałam, że kwas potrzebuję czasu, ale po miesiącu już dalej nie widzę żadnych efektów. Cera tak samo wydziela dużo sebum, a zaskórniki dalej są.

Jest to mój pierwszy kosmetyk z kwasami i jestem zachwycona. Stosuję go raz w tygodniu nakładając cieniutką warstwą na całą twarz i po trzech tygodniach już widzę różnicę. Zniknęły moje przebarwienia, a skóra jest po prostu gładziusieńka. Po pierwszym razie czułam wysuszenie w okolicy nosa ale po nałożeniu nawilżającego kremu na noc wszystko wróciło do normy. Nie odczuwam żadnego mocnego pieczenia czy innego dyskomfortu i jestem zakochana w tym kosmetyku.

Kwas migdałowy jest zdecydowanie idealnym kwasem dla skóry wrażliwej i suchej, jak moja. Jak każdy kwas wspiera odnawianie się skóry, dzięki czemu zapobiega skórkom i suchym "plackom", a jest w swoim działaniu o wiele delikatniejsze niż inne kwasy AHA, jak np. kwas glikolowy (który można spotkać np. w toniku Ordinary czy Cosrx). To odnowienie się skóry widoczne jest ponadto w jaśniejszym, równiejszym kolorycie i zdrowym blasku. Częstotliwość stosowania kwasu będzie bardzo indywidualna - nie jestem nowa w tej grze, więc dla mnie idealną dawką jest stosowanie codziennie/co drugi dzień. Jeśli wcześniej nie używałaś kwasów, to możesz zacząć stosować raz w tygodnie, dwa razy w tygodniu. Wystarczającą ilością dla pokrycia całej mojej twarzy jest pół pompki. Od dawna wiem, że moja skóra lubi się z kwasem migdałowym, wcześniej używałam w formie zielonego serum z Bielendy. Jednak kwas migdałowy z Ordinary ma nad nim o tyle olbrzymią przewagę, że nie zawiera w sobie żadnych substancji zapachowych, które w połączeniu z kwasem praktycznie na pewno na dłuższą metę podrażnią suchą i wrażliwą skórę. Zdecydowanie polecam!!