Nie dla mnie...
Co do idei przyświecającej Lutensowi przy tworzeniu tego zapachu (albo przynajmniej przy projektowaniu kampanii reklamowej...) to jestem ZA!!! Bardzo marzy mi się taki anty-zapach, delikatna aura świeżości, która nie kojarzy się z niczym konkretnym! Tak więc na nowego Lutka napaliłam się jak szczerbaty na suchary. Dlatego może sprawił mi on aż tak wielki zawód... Leau jest dla mnie zapachem nie tylko mało ciekawym, ale wręcz nieprzyjemnym - pachnie mniej więcej jak rozpuszczone w szklance zimnej wody cytrynowe landrynki (ble...) plus dodatkowy plaster cytryny. Zależnie od fazy - trochę bardziej lub mniej słodko, ale generalnie jakaś tam słodycz zawsze się przebija, nad nią góruje strasznie syntetyczna cytryna, aldehydzik i ogólne rozwodnienie, które ma chyba właśnie oznaczać świeżość, ale mnie się tak wcale nie kojarzy - chodząc w Wodzie Lutensa nie miałam wrażenia, jakbym wzięła dopiero prysznic, tylko po prostu marzyłam cały dzień, aby wreszcie się umyć. Nie uważam też, aby zapach był nowatorski - kiedyś testowałam wybrane zapachy marki CLEAN i tam jest taki o nazwie "After Shower" czy coś takiego, który pachnie prawie tak samo (o ile mnie pamięć nie myli, bo mylić może); nie miał on jednak chyba wyczuwalntch aldehydów, ale bardzo podobnie użyte są aldehydy - tylko z lepszym efektem końcowym - w nienowym przecież White Linen. W zasadzie LEau nie pasuje mi do opisu wypuszczonego przez Lutensową machinę reklamową - jest co prawda zimna, ale tylko tyle - wszystkie skojarzenia z miłą czystością odpadają. Nie podoba mi się, jest w nieprzyjemny sposób syntetyczna, a cena to absurd - według mnie mógłby stać na półce obok takiego Light Blue i byłoby to w porządku; ba, nawet mógłby występować pod marką Ambi Pur jako łazienkowy odświeżacz za 7 zł i też gwarantuję,że nikogo by to nie zdziwiło ani nie spowodowało nagłego wzrostu sprzedaży odświeżaczy. Już bardziej z praniem i ogólną czystością kojarzy mi się Gin Fizz (a o też ideałem bynajmniej nie jest...) czy wspomniane White Linen. A pośród cytrusowych świeżaków zdecydowanie bardziej podobają mi się perfumy Annick Goutal czy "rejsowa" seria Diora, która w tym roku wzbogaciła się o śliczne, choć niestety bardzo ulotne Escale Aux Marquises.
Trwałość w miarę dobra, buteleczka ładna - prosta i dopracowana, jak to u Lutensa.
Używam tego produktu od:2 dni
Ilość zużytych opakowań: próbka
Recenzent/ka:
Używa produktu od:nie określono