Bioderma, Photoderm Max Spray SPF 60+, SPF 50+ (Stare wersje z 2004-2006r.)

To juz mój trzeci krem z wysokim filtrem, ktore musze stosowac ze wzgedu na naczynka:((. Musze przyznac ze zaskoczyla mnie Biodrema, oczywiscie pozytywnie. Po nalozeniu kremu twarz nie swicie sie jak po wiekszosci blokerow , nie uczula, wrecz dobrze nawilaza moja sucha skore. Jestem bardzo zadowolona, choc musze go jeszcze przetestowac jak sobie radzi z silniejszym sloncem. Jak do tej pory to najlepszy bloker jaki uzywlam ( wczesniej mialam La Roche i Avene). O dodatkowej zalecie wspomniala juz wczesniej Smoczyca- ma 100 ml podczas gdy wiekszosc ma tylko 50ml:))

Sama należę do osób, które chronią się przed słońcem zgoła obsesyjnie, dlatego z dziką rozkoszą kupuję i testuję wszystkie nowe wynalazki ochronne. Lubię filtry Biodermy, ale zawsze były dla mnie jednak odrobinę za tłuste, zostawiały na skórze uczucie ciężkości (a te tonujące za ciemne dla bladolicych). Max Spray kupiłam od razu gdy o nim usłyszałam (dzieki Justy!). Na początku używałam sporadycznie, bo moim ulubieńcem w tej kategorii jest zdecydowanie SVR 100, ale już od paru miesięcy codziennie rano wklepuję pieczołowicie. Bardzo jestem z niego zadowolona - nie widzę wad. Jest lekki, zważywszy wysokość filtra - naprawdę bardzo lekki. Odrobinę gęstszy niż Fluide Extreme - i bardzo dobrze bo nie ścieka z palców podczas aplikacji. Nie jest tlusty, na twarzy na początku zostawia lekką białawą powłoczkę, po chwili wchłania się niemal całkowicie i twarz wygląda jakby była pokryta po prostu zwyklym kremem (nie matującym). Bardzo dobrze chroni, również przed mrozem (cera naczynkowa). Pod makijaż się nadaje, mi się nic a nic nie wałkuje, choć wiem że zdarzały się takie przypadki. Makijaż dobrze trzyma się skóry, po jakimś czasie zaczyna się lekko świecić (wtedy sięgam po bibułkę i już), ale nie jest to jakieś dramatyczne efekt, dla mnie znośny :) Dla mnie to bardzo dobry preparat, na pewno będę do niego wracać - łączy skuteczną ochronę z lekkością konsystencji. Przewyższa w moim mniemaniu popularnego Antheliosa Fluide Extreme - ma większą pojemność (100ml), nie podrażnia, jako jeden z nielicznych blokerów nadaje się do stosowania w okolicy oczu (ja do tej pory nie mogłam znaleźc żadnego kremu ochronnego, który nie byłby za ciężki ani zbyt drażniący). Konsystencja również mi bardzo odpowiada (nie jest aż tak wodnisty). Lekki, mniej tłusty od innych, dobrze współgrający z większością podkładów. Nie powoduje żadnych nieprzyjemnych niespodzianek na skórze.
Pięciu gwiazdek nie dostaje ode mnie tylko dlatego że mój hit to SVR, no i jednak wolę zabarwione blokery. Ale nie wykluczam że podciągnę mu ocenę :)

wreszcie nie mam większych zastrzeżeń do preparaty z filtrami: duże opakowanie, ekonomiczne, świetna ochrona (pełne spektrum UV), fotostabilne filtry, a do tego lekka konsystencja. lżejsza niż np. anthelios fluide extreme spf60. po nałożeniu przez kilka chwil mamy białą warstewkę, która sie wchłania; jesli po kilku minutach użyjemy absorbentki/chusteczki, to przez cały dzień nie ma mowy o świeceniu sie (nie bardziej niż po użyciu zwykłego kremu nawilżającego).
preparat zawiera troche alkoholu, ale nie jest od dla mnie w żaden sposób wyczywalny, nie drażni, nie wysusza.
jest nieperfumowany, co sprzyja aplikacji w okolicach oczu.
nawilża i zawiera składniki pielęgnacyjne (tzw.BIOprotection)
jedyna wada, jaka przychodzi mi do głowy, to niewygodne zamknięcie nakrętka? (kapturek?- jak to się nazywa, to pomarańczowe?) nie domyka się łatwo i trzeba użyć nieco siły.