PUPA, Colorextreme Duo, Ombretto Compatto Mat e Illuminate (Podwójne cienie prasowane)

Mam te cienie z wymiany, kolor dokładnie ten co na zdjęciu:)

Używam tylko brązowego cienia (a niestety jest go mniej niż jasnego...:(), króry zupełnie nie kryje, nie daje na oku tego koloru co w opakowaniu - ale pięknie przyciemnia powieki, które wyglądają całkowicie naturalnie! Więc jeśli ktoś oczekuje mocnego, kryjącego koloru - to nie polecam, ale jeśli ktoś lubi delikatny, naturalny efekt - to są rewelacyjne!

Zaznaczyłam, że więcej tego kosmetyku nie kupię, ponieważ nie wydałabym aż 75zł na cień do powiek...

Jasny cień jest jak dla mnie za jasny, używam tylko sporadycznie do rozświetlanie wewnętrznego kącika oka.

Używam tego produktu od: pół roku
Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego

Kupiłam je po bardzo dobrych doświadczeniach z pudrem brązującym tej firmy i stwierdzam, że było warto.
Jedyne co mam do zarzucenia to uboga gama kolorystyczna dostępnych zestawów.

Są to bardzo dobre jakościowo cienie do powiek. Pigment o przyzwoitym nasyceniu, świetna konsystencja, miłe dla oka solidne i funkcjonalne opakowanie.
Cienie są solidnie sprasowane, ale nie ma potrzeby jakiejś szczególnej ekwilibrystyki przy aplikacji.
Kolor jaśniejszego guziczka jest bombowy. Chodzi mi o wykończenie satynowe. To jest dokładnie to czego szukam w makijażu, delikatny połysk, bez drobinek, bez brokatu, szlachetny błysk a nie tandetne świecenie. Mam zestaw 03, czyli ten ze zdjęcia. Na oku jaśniejszy kolor daje ciepły, niejednoznaczny, satynowy kolorek któremu najbliżej do kawy z duuuużą ilością mleka, stanowi doskonałą bazę. Kolor ciemniejszego guziczka to matowy ciepły brąz, świetny do cieniowania oka.
Świetny pigment, drobna konsystencja, rewelacyjna przyczepność sprawiają, że cienie te nie wymagają żadnej bazy, ani żeby wydobyć z nich kolor, ani żeby przedłużyć ich trwałość. Na mnie trzymają się cały dzień bez żadnego problemu i nic nie blaknie ani się nie wałkuje.
Walory użytkowe, czyli brak osypywania z aplikatora przy nakładaniu, łatwość mieszania cienia na powiece, jedwabista konsystencja są bezdyskusyjne (skusiłam się na 4 sephory-przy tych cieniach to beznadziejne, kiepsko napigmentowane suche kamienie). Dodane aplikatory są świetne do nakładania, można też nimi cieniować, choć osobiście wolę pędzle, no ale to kwestia osobnicza.
Proporcje tego zestaw jak dla mnie są świetnie trafione.
Jak wspomniałam cienie są dobrze sprasowane, więc i wydajne bardzo. Używam od roku, ledwo wytarłam logo producenta.
Polecam

Używam tego produktu od: około roku
Ilość zużytych opakowań: wciąż w trakcie 1

Te cienie to mój kosmetyczny niezbędnik. Już teraz wiem, że kiedy skończy mi się ich opakowanie, szybko pobiegnę do drogerii po następne. Tylko parę razy udało mi się trafić na zestaw cieni, bez którego nie wyobrażam sobie mojego makijażu. Pupa zdecydowanie zalicza się do tej elitarnej czołówki.
Mam zestaw nr 06 - gołąbkowy błękit z rozświetlającymi drobinkami i matowy, głęboki popiel. Oba kolory dobrano wyśmienicie, świetnie ze sobą współgrają w makijażu. Cienie mają kremowo-pudrową konsystencję. Bardzo wygodnie się je aplikuje na powiekę, są jedwabiste, nadają gładkie, satynowe wykończenie. Co więcej, nakładają się równomiernie, a kolor na powiece jest tak intensywny jak w opakowaniu. Nie wymagają użycia bazy pod cienie, jednak z nią również zachowują się bardzo dobrze - nie ścinają, nie robią plam, słowem - ideał.
Opakowanie, w którym je zamknięto jest sporej wielkości, ale mimo to komfortowe w użyciu. Zawiera olbrzymie lusterko, a także dwa świetne aplikatory. Uwielbiam aplikatorki Pupy, gdyż wykonane są z niezwykle wygodnej w użyciu gąbki. Nie takiej klasycznej, ale bardzo mięciutkiej. Same cienie również są bardzo delikatne i bezpieczne dla oczu. Bardzo często nakładam je wówczas, kiedy czuję, że moje oczy są mocno przemęczone. Jak rzadko mam pewność, że nic się im przy tych cieniach nie stanie ;)




Używam tego produktu od: roku
Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego

Po przeczytaniu pochlebnych recenzji w Wizazu zdecydowałam się na kupno tych cieni. Mam zestaw 04. Absoultnie się nimi zachwyciłam. Konsystencja jest baaardzo kremowa i aksamitna, jasny, perłowy cień rozprowadza się jak marzenie, natomiast ciemnym, matowym, ale również aksamitnym cieniem można pięknie zaznaczyć kąciki oczu. Jest to zestaw raczej na dzień, ale cudownie rozświetla oko, wygląda zarówno naturalnie jak i elegancko. Są to cienie o najlepszej konsystencji, jakiej kiedykolwiek używałam, a było tego naprawdę dużo, zarówno Chanel, Lancome i Dior jak i np. Inglot. Absolutne KWC dla mnie. Chętnie zapoznam się z recenzjami innych zestawów kolorystycznych z tej serii.

Czemu ja je tak pozno odkrylam ? (podziekowania dla Benita5, gdyby nie ona nadal zylabym w nieswiadomosci ;)) To sa cienie z najwyzszej polki za cene sredniopolkowa - mozna trafic na promocje i kupic je za 52 zl . Trwalosc REWELACYJNA !!! ,jedyne oprocz diora ktore wytrzymuja calutki dzien bez bazy :) Kolorki pieknie sie stapiaja ze soba takze najbardziej oporna na jesli chodzi o cienie kobietka bedzie potrafila sie nimi pieknie umalowac. Jeden minusik to maly wybor zestawow kolorystycznych (chociaz moze to i plus bo juz bym na nastepny chorowala :)) Ja mam nr.4 - bez i chlodny braz, bez mozna nalozyc na cala powieke i pod luk brwiowy -swietnie rozswietla- a ciemnym matowym brazem modelowac oko. Dla mnie rewelacja !!!

DOSKONAŁE! Te na szczęście nie są sypkie.
Doskonale dobrane odcienie, zapakowane w wygodne pudełeczko z lusterkiem i dwoma bardzo dobrymi, jak na taką "masówkę" aplikatorkami.
Jaśniejszy cień delikatnie i subtelnie opalizuje, ciemniejszy jest matowy (szare) lub metaliczny (różowo-granatowe) i świetny do cieniowania zewnętrznych kącików oczu. Bardzo trwałe, nie osypują się i nie zbierają w załamaniach skóry, wytrzymują cały dzień. Nie drażnią wrażliwych oczu, a wieczorem łatwo je usunąć. Mają rzeczywiście jedwabistą konsystencję, a pomalowane nimi oko wygląda pięknie.

Na szczęście dla mnie i stanu mojego konta większość zestawów, to ciepłe odcienie beżowo-brązowe...oczywiście wykupiłam już oba chłodne zestawy szarości i fioletów...ale dalej jestem "na głodzie" i chyba zabiorę się teraz za pojedyncze ;-)