Lolita Lempicka, So Sweet EDP

Perfumy "Sweet" z tej samej linii są bardzo słodkie – z nutami wiśni okraszonymi bogato cukrzano-kakaowym ulepkiem, kojarząc się – co wskazałam już w poświęconej im opinii na Portalu Wizaz.pl – z marcepankiem z wiśniową galaretką w czekoladzie. Apetycznie, ale aż za słodko, więc aż bałam się przetestować ich najwyraźniej w zamyśle jeszcze bardziej podkręconą wersję, o wiele mówiącej nazwie "So Sweet".

A jakby na przekór perfumy słodsze są mniej. Na szczęście.

Wysubtelniały, nabrały nieco umiaru i wdzięku. To wciąż czereśnia, więc podobna do wiśni, ale już nie "cukier w cukrze", tylko aromatyczne liście maliny i mandarynka, a zamiast kakao – róża.

"So sweet" są równie czarująco słodkie, ale nabrały ciut więcej kwietnego szyku, mniej kojarząc się z wonią ewidentnie marcepanowo-gourmand, a z czereśniowo-kwiatowo-pudrową, co nieśmiało pozwala już na próby noszenia tych perfum – choćby w weekendy lub na imprezy – także przez starsze lub poważniejsze Odbiorczynie, nie tylko Nastolatki – rozmiłowane w "Sweet".

Na początku zapach jest bardzo mocno owocowy i słodki - pachnie prawie czystą maliną i czereśnią. Później zaczynają dochodzić do głosu bardziej ciężkie, drapiące nuty, ale w zasadzie i one są dość delikatne. Nie jestem fanką perfum z pazurem, ale tutaj - po pierwsze: jest to bardziej pazurek niż pazur, a po drugie: bez niego perfumy byłyby jeszcze bardziej banalne i infantylne niż już i tak są.
Flakonik bardzo pasuje do zapachu, psikacz trochę słabo działa.
Największym rozczarowaniem jest dla mnie trwałość i projekcja, bardzo słabo czuję ten zapach.