Serge Lutens, Chene EDP
0 HIT!
38 % kupi ponownie
Dodawaj swoje kosmetyki do ulubionych, dzięki czemu łatwo je znajdziesz, posortujesz i zaplanujesz zakupy.
Opis produktu
Zgłoś treśćTo zapach silnie drzewny, ale zmysłowy. Pierwsze nuty to zapach świeżego leśnego powietrza, cedrów, wierzby. Na pierwszy plan wysuwa się tu jednak zapach potężnego dębu, wzbogacony bobem tonka i leciutkim muśnięciem rumu. W głębi majaczy czarny tymianek, bylica oraz miód pszczeli.
Zapach powstał w 2004 roku.
Składniki
Pokaż wszystkieRecenzje 13
Dokładamy starań, aby recenzje zamieszczone w katalogu były rzetelne i wiarygodne. Przed dodaniem recenzji każdy/a użytkownik/czka musi podać informację, jak długo stosował/a recenzowany produkt oraz gdzie go nabył/a.
2 /5
20 września 2014, o 10:18
Nie kupi ponownie
Używa produktu od: 2 tygodnie
Kupiony w: Nie podano
Ocena szczegółowa:
Zając Poziomka ;)
Po opisie nut napaliłam się na zapach jak szczerbaty na suchary - miał byc mocarny dab z pradawnej puszczy, pierwotny i potężny. A na skórze zamiast wielkiego drzewa "wyrósł" mi... mały, kilkucentymetrowy dabek zduszony przez geste chaszcze pełne przejrzałych poziomek. Zapach zrobił się nieznośnie słodki i ulepny, lekkie drewienko pobrzmiewa tylko gdzies w tle.
Używam tego produktu od: tygodnia
Ilość zużytych opakowań: sampel 2ml
4 /5
16 marca 2013, o 22:17
Nie kupi ponownie
Używa produktu od: nie określono
Kupiony w: Nie podano
Ocena szczegółowa:
niezwykły zapach
Od pierwszej chwili zapach zrobił na mnie wielkie wrażenie, wiedziałam, że muszę napisać. Zgadzam się zwieloma poprzednimi opiniami : zapach jest mocarny, niezwykle oryginalny, po prostu czuje się tu njwyższą jakosć wykonania. Natychmiast ogarnęło mnie wzruszenie, bo wprost namacalnie ogarnęło mnie wspomnienie z dzieciństwa : to zapach szafki z lekarstwami u moich ukochanych dziadków-suche ziółka, jakieś papierki no i krople, bo dziadek i babcia leki zażywali odmierzywszy kropelki na cukier lub wodę...dodam jeszcze, ze była to szafka ....z dębu, niezwykle solidna, dziewiętnastowieczna. Zapach przepiękny, miejscami zaś przejmujący, ale....no właśnie - według mnie ludzie tak nie pachną !! To zapach, znów posłużę się cytatem "do wąchania i podziwiania, a nie do pachnienia"
Na pewno nie jeden raz dyskretnie psiknę sobie nadgarstek, tak, do osobistego wąchania. Na pewno nigdy się nim nie skropię .
5 /5
22 października 2012, o 21:57
Kupi ponownie
Używa produktu od: nie określono
Kupiony w: Nie podano
Ocena szczegółowa:
Wuthering Heights
"Heathcliff, it\'s me, your Cathy, I\'ve come home
I\'m so cold, let me in your window
Heathcliff, it\'s me, your Cathy, I\'ve come home
I\'m so cold, let me in your window"
Jeśli "Wichrowe wzgórza", to tylko z Ralphem Fiennesem. Li-tylko, zawsze, na wieki wieków, Amen.
Chene to trudny zapach. Nie daje się łatwo obłaskawić, jest dziki, wymyka się nie tylko standardom, ale i samemu sobie. Z nut możemy wyczytać takie a nie inne aromaty, ale na skórze, może...ho ho ho!!!
Chene to taki Heathcliff: dziki, nieokiełznany, zaborczy, trochę podstępny, ale jeśli już się dosiądzie tego rumaka, można być pewnym, że pozostanie wierny. Ja stoczyłam dwie batalie, mocowałam się z nim jak zapaśnik na macie, ale w efekcie mi się udało. Zapach jest uległy, ale nie pozbawiony mocy i dumy.
W sumie nie potrafię podzielić Chene na trzy stany skupienia. Aromaty subtelnie się przenikają nie dzieląc całości na fazy. W otwarciu pobrzmiewa lekko pieprz, kory różnych drzew i suchej trawy. Kolejno pojawiają się przyprawy: tymianek, możliwe, że bazylia, kmin, w towarzystwie jesiennego dymu z palonych w ogrodzie liści. Za tym całym towarzystwem stoi główny bohater - dąb - początkowo schowany, by w końcowej fazie zabłysnąć w swej mocy, trwałości i niezmienności. Dąb porośnięty jest mchem:)
Chene to zapach jesienno - zimowy, z naciskiem na jesień. Ja mam obrazek stojącego na wrzosowym wzgórzu Heathcliffa, wpatrzonego w zamek, w którym mieszka Kathy. Wiatr wieje z całą mocą, przynosząc zapach mchu, dębu i deszczu, palą się ogniska. Heathcliff ma już złamane serce i obmyśla plan...
Zapach jest piękny w swej prostocie, lecz próżno szukać jego amatorek w Sephorze czy Douglasie. Na pewno znajdzie grono wiernych odbiorców, jednak będzie ono zdecydowanie wąskie.
Flakon: piękny
Nazwa: no jakże adekwatna:)
Trwałość: dobra, ok. 5 godzin
Używam tego produktu od: kilka miesięcy
Ilość zużytych opakowań: sporo odlewek i wciąż poluję
4 /5
28 października 2011, o 20:36
Kupi ponownie
Używa produktu od: miesiąc
Kupiony w: Nie podano
Ocena szczegółowa:
Jedno z lepszych drewienek ;)
Głęboki, seksowny zapach. Działający na zmysły. Jednocześnie relaksujący i otulający. Chene jest tuż po Gaiacu jednym z lepszych drewienek perfumeryjnych. Przepiękne połączenie dębu z nutą rumu... Ocieka seksem.
Nic nie poradzę, że nosząc go nachodzą mnie takie brudne myśli ;)
Flakon - śliczny.
Trwałość - 6 h.
Używam tego produktu od: kilku miesięcy
Ilość zużytych opakowań: próbka 1 ml
5 /5
2 października 2011, o 12:44
Kupi ponownie
Używa produktu od: nie określono
Kupiony w: Nie podano
Ocena szczegółowa:
Ofiara Odyna
"Wisiałem na wietrznym drzewie
Dziewięć straszliwych nocy
Raniony włócznią, oddany
Żywcem własnej mocy"
Powyższy cytat pochodzi z Havamal, częsci Eddy Starszej. Odyn, najwyższy z nordyckich bogów zwany czasem Panem Szubienicy albo Bogiem Powieszonych sam sobie (!) został złożony w ofierze, przez to posiadł magiczną moc i mógł nauczyć się sztuki runów i świętych pieśni.
Jeśli przyjmiemy, że drzewo Yggdrasil było nie jesionem, jak przyjęła nordycka tradycja a żywym, potężnym dębem to oto mamy zapach Chene. Ciemna, zimna noc jest aż przesycona elektrycznością, na potężnym drzewie wisi nieżywy i nieumarły bóg, zawieszon między życiem i śmiercią trwa, wiatr kołysze umęczonym ciałem, trzeszczy powróz trąc o konar, boska krew kapie na darń, wsiąka w ziemię. Od boskiej męki soki w dębowym drewnie aż wrzą, popieli się kora, ścinają się żywice, tlą się żywcem dębowe, ciemne liście wydzielając wilgotny, tłusty dym.
W otwarciu zapach jest potężny, nieco apteczny, bardzo gęsty jakby przysadzisty, jak dębowy pień. Przy samej skórze wyczuć można paczulową woń pleśni, wilgotnego mchu i kruchych porostów.
Po jakimś czasie wysładza się odrobinę (może to bób tonka?), nabiera faktury chropowatej, popękanej , dębowej kory. Ciemnieje.
Boska krew wypływająca z przebitego włócznią ciała krzepnie na źdźbłach trawy wydzielając nikły zapach rumu.
Flakon piękny, jak wszystkie Lutensy.
Trwałość raczej marna, pięciogodzinna.
Używam tego produktu od: półtora roku
Ilość zużytych opakowań: w trakcie 50tki
2 /5
14 maja 2011, o 13:24
Nie kupi ponownie
Używa produktu od: nie określono
Kupiony w: Nie podano
Ocena szczegółowa:
Przyczajony Guajazyl, ukryty Tussipect
Pierwsze obwąchanie zalakowanego koreczka dekantu zaowocowało wrażeniem "POTĘGA". Ach, gdyby na mnie Chene chciał pachnieć tak, jak skoncentrowana w atomizerze woń... Ale niestety, tak otwarcie, jak i dalsza podróż, przenosi mnie do dużej, ciemnawej apteki, gdzie ręcznie, głównie z naturalnych składników, bardzo naturalna, trochę rozczochrana aptekarka sporządza ziołowe syropy przeciwkaszlowe. Są tam niezliczone drewniane półki (przyznaję, z bardzo porządnego, ciężkiego i lekko nawet jeszcze wilgotnego drewna), ale główna, najgłówniejsza, i agresywnie dominująca nuta to syrop Pini i jakieś dentystyczne aromaty na drzewnej bazie. Nosząc Chene nie potrafię zapomnieć o kaszlu i ziołowych kuracjach mających go zwalczać, tym bardziej, że zapach nie ewoluuje, dopiero po kilku godzinach dentysta pijący syrop znika, żeby baza, nieco ziemista (ale nie pleśniowa), i mocno drzewna, mogła w ogóle dojść do głosu. Pomimo braku jakiejkolwiek jadalnej słodyczy (która potrafi zamęczyć na śmierć) nuty apteczne są tak dramatycznie męczące, jakby Sheldrake władował do Chene całe zapasy słodkiej wanilii. Chciałabym wierzyć, że to wina mojej skóry.
5 /5
3 kwietnia 2010, o 13:46
Nie wie, czy kupi ponownie
Używa produktu od: nie określono
Kupiony w: Nie podano
Ocena szczegółowa:
poczucie bezpieczeństwa
jest to jeden z moich faworytów perfumowych, choć nie od początku darzyłam go sympatią.
pierwsze skojarzenia jakie miałam to półka kuchenna po przyprawach, taka heglowana świeża pomieszana z wszystkim co wypadło z woreczków, z młynkiem do pieprzu a potem nawet z apteką i lekarstwami. Później odkładając próbkę miałam dziwne przeczucie, że mimo wszystko chcę tak pachnieć. Spokojnie, bezstresowo, bezpiecznie. Dąb mnie uwiódł swoim majestatem, opiekuńczością, swoim trwaniem jakby poza czasem, jest taki bliski natury a jednocześnie odrealniony, dający wytchnienie, bezpieczne schronienie. Pięknie naturalny zapach.
Używam tego produktu od: testy
Ilość zużytych opakowań: próbka
2 /5
22 września 2009, o 01:03
Nie kupi ponownie
Używa produktu od: nie określono
Kupiony w: Nie podano
Ocena szczegółowa:
Nie kocham...
Po opisach nut zapachowych spodziewałam się czegoś zupełnie innego - soczystego lasu, mocy dębu. Zamiast tego dostałam aptekę w najgorszym wydaniu - zapach drewna owszem, jest, ale przeżarty jakim śmierdzącym specyfikiem, którego w żaden sposób nie jestem w stanie strawić.
Jako miłośniczka Lutensa doceniam ten zapach, ponieważ to jest naprawdę udana kompozycja, ale prywatnie nie jestem w stanie go nosić...
Doceniam - ale z daleka i na kimś innym.
Używam tego produktu od: miałam odlewkę ponad pól roku temu
Ilość zużytych opakowań: ok. 3-4 ml, resztę odlewki wymieniłam z inną Wizażanką
5 /5
25 października 2008, o 00:21
Kupi ponownie
Używa produktu od: nie określono
Kupiony w: Nie podano
Ocena szczegółowa:
Apteka w lesie
Właśnie stałam się szczęśliwą posiadaczką (dziękuję Aggie:*) odlewki tego cuda. Cuda na pewno!
Początek to wypisz wymaluj pewien specyfik o wdzięcznej nazwie Neospazmina, którą to przyszło mi w przeszłości od czasu do czasu popijać, w celu ukojenia mych skołatanych nerwów. :) Może wspomnienie nie najmilsze, ale zapachowo na pewno ciekawe. Po tym aptekarskim początku do głosu dochodzi "drzewność" i "ziołowość". Choć nie przypominam sobie, jak pachnie dąb:), to jednak dąb właśnie idealnie mi się z tym zapachem kojarzy - z siłą, mocą, potęgą. Całość podbita rumem.
Chene kojarzy mi się z wielkim gęstym lasem, ale mimo tego dębu, to prędzej byłby to las iglasty, niż dębowy (może ta zielona "ziołowość" przełożyła mi się na wyobrażenie drzew iglastych? Kto wie, niezbadane są zakamarki mej podświadomości;)). A w środku tego lasu, miast chatki na kurzej nóżce, stoi apteka.:) Tak, takie właśnie jest Chene - aptekarsko-ziołowo-drzewne. Przepiękne i niezwykle oryginalne.
NA PEWNO muszę mieć większą flaszkę tego cuda.
Używam tego produktu od: bardzo niedawna
Ilość zużytych opakowań: w trakcie własnej odlewki
4 /5
15 września 2008, o 12:09
Kupi ponownie
Używa produktu od: nie określono
Kupiony w: Nie podano
Ocena szczegółowa:
Powrót do korzeni
Z jednej strony dąb mnie oczarował swoją zmianiającą się pierwotnością (ale nie prymitywizmem jak skwitowała Sabbath), powrotem do korzeni, igraniem swym obliczem na mojej skórze (mojemu TZ bardzo się podoba lekkie wysłodzenie zapachu /miód i bylica/ przez moją skórę czego on nie doświadcza i stwierdził, że pozostawia mi tą kompozycję do wykorzystania bo na sobie odbiera zapach jakby się przy rannej rosie nago przeczołgał przez zwalone omszone dębowe pnie w środku ostępu);
z drugiej strony nie jest to łatwy w odbiorze zapach - to miłość albo nienawiść "po przejściach" ale zawsze warto dać mu kolejną szansę :D bo na nią zasługuje;
Nie jest to zapach na codzień tylko na kaprys ;)
Używam tego produktu od: tygodnia
Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego dzwońca
4 /5
22 sierpnia 2008, o 10:25
Nie kupi ponownie
Używa produktu od: nie określono
Kupiony w: Nie podano
Ocena szczegółowa:
Drzewno-orientalno-przyprawowy
Jednoznaczne skojarzenia z lasem są w przypadku tego zapachu kompletnie nieuniknione. To drzewa, drzewa i jeszcze raz drzewa. Plus przyprawy oraz ciekawa słodycz w nieeksplorowanym dotychczas ujęciu.
Nuty drzewne są silne i zdecydowane. Nuty drewniane twarde i realne a nuty towarzyszącej im zieloności przestrzenne i upajające. Jest i lekka wilgoć podkreślająca wszystkie leśne zapachy, dodająca im intensywności.
Przyprawy są trochę pieprzne, trochę smakowe... Cudownie podkręcają kompozycję i to w moim odczuciu aż tak, że zdecydowanie można go przypisać do kategorii orientalnej.
Hmmm. Ja również wywąchuję tego żubra Anuschki skradającego się za solidnym plastrem słodkiego, realnego miodu oraz uwaga, uwaga... musu bananowego (który pojawia się na samym początku) ;)
Podsumowując - zapach złożony, bogaty, mający siłę dębu ;)
Używam tego produktu od: testy
Ilość zużytych opakowań: ...
3 /5
13 sierpnia 2008, o 03:30
Nie kupi ponownie
Używa produktu od: nie określono
Kupiony w: Nie podano
Ocena szczegółowa:
leśny dzban
Słodki,bogaty,niby misterny.A w rzeczywistości monotonny i męczący.
Karmelowy nieśmiertelnik,mnóstwo miodu z przyprawami(głownie kumin),kropla rumu.Tytułowy dąb miga gdzieś w tle,ale zasłania go zawiesisty napitek.Jednocześnie miód z przyprawami daje podobny jak w Miel de Bois efekt kwaśnienia,czegoś podejrzanie fizjologicznego(naczytałam się w recenzjach o tych żubrach i teraz mam za swoje:D).Chene jest raczej dziwny,pretenduje do miana"leśnego orientu",ale coś kiepsko mu to wychodzi,brakuje surowości,drzew,czegoś dzikiego.
A tak to z tym całym swoim orientalnym wyrafinowaniem tylko zgrywa się na zapach prosty,solidny i dobroduszny,co wychodzi oczywiście szalenie nieszczerze.
Używam tego produktu od:testy
Ilość zużytych opakowań:testy
-
1
0
produktów0
recenzji834
pochwał10,00
-
2
1
produktów78
recenzji52
pochwał9,06
-
3
0
produktów36
recenzji1163
pochwał7,79