Lierac, Magnificence Creme Rouge (Rubinowy krem)

Krem dostałam w postaci mini produktu o pojemności 30 ml, pełnowymiarowe opakowanie ma 50 ml.

Moje opakowanie to mała tubka, wykonana z miękkiego plastiku. Pełnowymiarowe opakowanie tego kremu to buteleczka z pompką, jednak ja jej w rękach nie miałam więc nie wypowiem się na temat opakowania

Faktycznie tak jak nazwa sugeruje, krem ma czerwony kolor. Nie jest może tak intensywny jak kolor opakowania, powiedziałabym raczej że jest ceglany, ale i tak dla mnie to było zaskoczenie. Nigdy nie miałam kremu w takim kolorze. Po wyciśnięciu ma się wrażenie, że w kremie są malutkie, czerwone drobinki, ale po rozsmarowaniu zupełnie ich nie widać.

Konsystencja jest bardzo wodnista i trzeba uważać, żeby nie przeciekła przez palce.
Zapach jest baardzo intensywny. To dość charakterystyczne dla Lieraca i mi osobiście nie przeszkadza, ale niektóre osoby może ten zapach zmęczyć. Jest mocny, intensywny i lekko słodki. Pachnie jak perfumy.

Krem daje od razu widoczną poprawę kolorytu skóry, staje się ona bardziej świetlista i promienna. Oczywiście ten efekt nie utrzymuje się cały dzień. Nawilża wystarczająco dobrze jak na krem o tak lekkiej konsystencji.
Krem nadaje się pod makijaż, co dla mnie jest też zaskoczeniem, ponieważ niewiele kremów z tej marki się u mnie sprawdza w tej kwestii (rolują się).

Poprzez zapach i kolor tego kremu miałam wrażenie że używam produktu z górnej półki. Moja skóra się z nim polubiła. Rano po zastosowaniu była rozświetlona, koloryt był dużo ładniejszy i była dobrze nawilżona.
Nie zauważyłam tylko wielkiego działania przeciwzmarszczkowego. Być może byłoby lepsze gdybym miała większe opakowanie. Nie mniej jednak krem przypadł mi do gustu na tyle, że mimo wysokiej ceny rozważam zakup pełnego opakowania.