KWC LogobyWIZAŻ logo
Wody toaletowe męskie

Lalique Encre Noire Pour Homme EDT

4,4 na 546 opinii
flame14 hity!
63% kupi ponownie

Porównaj ceny

E-Glamour.pl
Lalique Encre Noire woda toaletowa 100 ml dla mężczyzn
104,35  zł
allegro
Flakon Lalique Encre Noire 100ML Edt Perfumy
107,99  zł
Pachnidelko
Lalique Encre Noire 100ml edt
112,00  zł
izapachy.pl
Lalique Encre Noire Pour Homme 100ml woda toaletowa
114,43  zł

Opis produktu


Składniki


Opinie użytkowników

Dokładamy starań, aby recenzje zamieszczone w katalogu były rzetelne i wiarygodne.
Średnia ocena:
4,4 na 5
Trwałość:
Zapach:
Flakon:
Kupi ponownie: 63% osób
  • toothless
    toothless
    1 stycznia 2012 o 23:58
    5 / 5
    Kupi ponownie
    Stan pełnej świadomości
    Dostałam go kiedyś do powąchania jako ciekawostka i zarazem nietrafiony prezent, który otrzymał od kogoś mój ojciec. Niewiele myśląc przechwyciłam go i jest ze mną już trzeci rok. Jest to zapach, który upiornie uwielbiam na sobie i zwala mnie z nóg mężczyzna używający go - wydaje się równym przeciwnikiem i daje więcej niż można sobie wyobrazić. O ile dobrze współgra z jego skórą. W przeciwnym wypadku, nie wiem jak, ale odstrasza słodkością. Od paru osób słyszałam, że "śmierdzi jak ziemniaki w piwnicy". Zgadzam się z nimi, ale to jedno ze skojarzeń, jakie może przywołać. Dla mnie ważniejsze jest to, jak się "w nim" czuję. Budzi na myśl widoki mrocznych lasów, obrazy malowane czarną i granatową barwą - atramentem, prymitywne żądze, zwierzęce instynkty, wielką, ciemną siłę. Jestem zwolenniczką stylu paryskiego, czerni w wielu wydaniach - zmienianej fakturą tkanin, świeżych koszul, ciemnego granatu, głębokiego grafitu, damskich garniturów, kaszmirowych golfów, wykrochmalonej pościeli, rozpuszczonych, ciemnych włosów, męskich zegarków, cierpkiego wina, czarnej kawy, mam potrzebę gorzkiego smaku, a EN doskonale komponuje się z wyżej wymienionymi. Nie widzę tego zapachu na blondynce, i nie dla nich został on zapewne stworzony; Encre Noir znajduje się na niesamowitej linii między kobietą a mężczyzną; tam gdzie nie ma płci tylko ciała i emocje. Dla mnie jest to nie tylko uniseks ale też unikat; żaden Comme des Garcons nie wywołał we mnie takiej ekstazy. Te perfumy to dla mnie to, czego oczekiwałabym po Midnight Poison Diora, gdybym opierała swoje przekonania tylko na reklamach tego zapachu. EN jest granatem przywołującym na myśl nocny sztorm (nie przez nuty zapachowe tylko uczucia jakie można mieć obcując z owym zjawiskiem). Nie widzę związku z Terre D"Hermes; to jak porównywanie wnętrza apartamentu w starej kamienicy, nocą, z ulicą pełną pubów dla dżentelmenów w Londynie. Lalique to Paryż z wyuzdaniem, Hermes to fasady na tandetnie oświetlonych głównych ulicach. Gucci też się nie klasyfikuje - to już opowieść o zupełnie innym człowieku, który nigdy nie odkryje tych rejonów. Doznania siłą podobne do "Pi" (Givenchy), ale tamten zapach jest z kolei dla mnie zbyt histeryczny. Tak wyglądałby dla mnie las nocą po deszczu, w atmosferze jak z tegorocznego filmu "Dziewczyna w czerwonej pelerynie" (łącznie z przeważającym seksualnym nawet nie pretekstem, ale zaproszeniem, którego nie trzeba wypowiadać bo patrzy się ono prosto w oczy) albo z piosenek Fever Ray. Zapach gryzie w gardło, zapiera dech w piersiach, wydaje się wręcz koncentratem, w porównaniu z tym, co zwykle sprzedaje się w perfumeriach; jest gorzki, lekko omszały, gdyby nie były to perfumy, smakowałby jak bardzo jasno określone wytrawne wino, którego łyk długo trzyma się w ustach i rozciera językiem po podniebieniu. Najbardziej zmysłowy zapach, jaki w życiu spotkałam, a nawąchałam się ich sporo, łącznie z niszowymi, limitowanymi i popularnymi. Jest jak długo parzony earl grey, lapsang souchong, jak las w filmie "Antychryst". Dostępny w sephorach douglasach itp., warto przy okazji się z nim zapoznać i zweryfikować, czy nadaje się dla Ciebie. W ciemno komuś nigdy bym go nie kupiła; moim zdaniem jest na tyle nietuzinkowy, że kupowanie go powinno być czyjąś własną decyzją. Wyczuwam w nim procent słodkości, ale jest on perwersyjnie drażniący i kłócący się z chwytającą za gardło cierpkością. Jak ktoś już tu napisał, nie rozwija się zbyt imponująco, ale cieszy mnie to, bo mógłby stracić na wyrazie, zmieniając się w coś ciepłego. Jest dramatycznie ciemną, mglistą i wilgotną nocą. Czarnymi skórzanymi ubraniami od Ricka Owensa. Ulubiony!
    Recenzent/ka:
    Używa produktu od:rok lub dłużej

    18 osób uznało tą opinię za pomocną
  • Dziadova1
    Dziadova1
    4 maja 2020 o 7:23
    5 / 5
    Kupi ponownie
    Czy aż tak czarny jak atrament?
    Po swój kałamarz Lalique sięgnęłam bardzo niedawno. W międzyczasie, który upłynął od premiery, ludzkość masowo dowiedziała się, czym jest perfumeryjna nisza, internety zorientowane na zapachową rzeczywistość wyprodukowały milion recenzji i cztery razy przedyskutowały podobieństwo EN do ,,Ziemi" Hermesa, co poniektórzy zdążyli się już pokłócić, pogodzić i zmienić zdanie, no i wyszły co najmniej dwa flankery EN, które poznałam jeszcze przez pierwowzorem. Bardzo komfortowy punkt wyjścia do podzielenia się wrażeniami, nieprawdaż? ;) Encre Noire to z pewnością nie jest masowa kompozycja i nie takiej się spodziewałam. W moich wyobrażeniach buzowały kreacje dymu i ostrej, świdrującej w nosie wetiwerii. Ale... wetiweria to raczej wilgotna, ziemista i bardzo łagodna. Owszem, towarzyszy jej smuga dymu, ale nie jest to pożar biblioteki ni zapalony przy nocnych dyskusjach papieros, a ognisko w dziczy samotnie milknące w kroplach deszczu. Swoja drogą, dla mnie to bardzo ciekawy punkt wyjścia do rozważań nad nazwą zapachu. Czyżby czarny atrament posłużył do zapisania tego, co dzieje się w myślach z dala od innych ludzi, innych opowieści, z dala od świata? Nie uszło mojej uwadze (a gdyby nawet uszło, to nie chcąc czytać i tak naczytałam się o nim za wiele), że kompozycja jest bardzo prosta. Rzeczywiście, krzyku nut tutaj brak, podobnie jak dużej zmienności. Siłą jest raczej wdzięczne brzmienie wetiweru i umiejętnie postawione boczne akcenty (jałowiec, nuty drzewne). I ja go traktuję przede wszystkim w tej kategorii - jako zapach wetiwerowy. Nie czarny, nie ponury i nie wampirzy. Więcej w nim korzenia tkwiącego w ziemi i prowadzącego tam swoje tajemnicze życie niż mroku nocy okrywającego tajemnicę śmierci. Ponadto, jeśli chodzi o parametry, wyczuwalny jest jak puls, czyli z bliska i mija jak życie, czyli zdecydowanie za szybko ;) Nie mogę sobie też darować poruszenia kwestii podobieństwa do wiadomego Hermesa. Jeden i drugi mają tą sama nutę przewodnią i naturalnym jest, że mogą się z sobą mocno kojarzyć. Naturalnym jest też jednak to, że znajdzie się co najmniej pięć zapachów, które można by wyliczyć na jednym oddechu, a z którymi sprawa ma się podobnie. Prawdopodobnie nigdy nie stwierdzę, czy wolę Terre, który mimo nazwy, głowę nosi wysoko i jest zapachem szalenie przestrzennym, a do tego dość złożonym, czy Encre Noire, który rozwala system pierwotną, wilgotną wetiwerową nutą i bywa tak prosty (w pozytywnym sensie), że aż piękny. Podsumowując: Niespodzianka, nie będzie tu nic o niszy ani mrocznym klimacie ;) Napisze skrótowo: jeśli ktoś lubi wetiwerowce, to Encre Noire ma i duszę i urok i jest bezpiecznym zakupem nawet w pełnowymiarowej wersji. Jeśli ktoś tej nuty nie znosi, to wobec jej wszechobecnej dominacji, nawet nie ma po co sięgać.
    Szczegóły:
    • Trwałość:
    • Zapach:
    • Flakon:
    Recenzent/ka:
    Używa produktu od:miesiąc
    Wykorzystał/a:w trakcie pierwszego opakowania
    Kupił/a w:Perfumeria internetowa

    12 osób uznało tą opinię za pomocną
  • werka89
    werka89
    1 kwietnia 2014 o 0:36
    5 / 5
    Kupi ponownie
    Szalony ziemny ostry wetiwer
    Encre noire pour Homme to zapach jedyny w swoim rodzaju. Od samego początku uderzają mnie nuty podobne do Gucciego PH. Coś świdrującego nos. O ile Gucci PH z czasem staje się delikatniejszy, czulszy, bardziej dymny. To Encre noire dalej jest ostry, mocny, ciężki. Wetiwer nie przypomina tu słodkości. U mnie zazwyczaj wetiwer przypomina imbir, lub w połączeniu z przyprawami Orientalnymi ciasteczka imbirowe (Molecules 03, Escentric 03). Tu czuję ostrość wetiweru i jego ziemistość przypominającą szałwię, piołun lub rozmaryn. Jest mocny, dymny. Nie, to nie Panna w Szpilkach (Fille en aiguilles) – panna jest bardziej dymna, ma nieco dodatek igliwia sosnowego. Tymczasem EN jest bardziej ostrzejszy. Wetiwer przypomina mi tu Olibanum Profumum Roma, które jest zdecydowanie ostrzejsze niż typowo dymne nuty znane z Fumidusa czy Gucciego PH. Drzewnych nut tu mało – dopiero pod koniec uspokajają rozszalały wetiwer. To impreza dla maniaków wetiweru. W wersji tym razem ostro zimno ziemnej. Zapach dla mnie cudowny, ostry, mocny. Ja wetiwer kocham. I moja skóra go też. Stąd doceniam zapach opierający się na tak małej ilości nut. Encre Noire jest zapakowany w prześliczny flakon. Czarny kubik z delikatnym drewnianym kwadratowym zamknięciem. Połączenie pomysłu firmy Nasomatto (a konkretnie to Czarnego Afarganu) z kubikiem w stylu GA i jego prywatnej kolekcji (gdzie jest Bois d’Encens). Piękno, prostota. Bez przerostu formy nad treścią. Piękny cudak. Trwałość. Zapach bardzo trwały. Na początku się dość narzuca i jest bardzo silny, lecz z czasem zostaje przytulony do skóry i trzymając ją w równych objęciach. Zapach cudowny, jedyny w swoim rodzaju. Mam nadzieję, że nie zostanie wycofany z sprzedaży. W razie co - tfu,tfu mam kolejnego ulubieńca - CdG Black, ale mam nadzieję, że Encre Noire nie podzieli losu Gucciego PH i mu podobnych co wycofano z rynku, mimo, że perfumy były dobre i dobrze się sprzedawały. Czasem zdarza mi się efekt - kolana mi od zapachu miękną i mam efekt "szczęka do podłogi" - co to było?, to jest tak piękne, że normalnie :slina: - i tak jest w przypadku Encre Noire PH. Używam tego produktu od: wiele testów nadgarstkowych - będzie ich z 7 Ilość zużytych opakowań: kilka ml z testera w perfumerii
    Recenzent/ka:
    Używa produktu od:nie określono

    9 osób uznało tą opinię za pomocną
  • Takwspominajka
    Takwspominajka
    10 marca 2024 o 1:11
    5 / 5
    Kupi ponownie
    "Czarny Atrament"
    Historię, za sprawą której te perfumy do mnie trafiły zachowam dla siebie. Nic ciekawego, w zamian za sporą dawkę obrażania zapachu (i mnie przy okazji). Wszystko wokół tego było zwykłym odstawieniem teatru, którym nie warto się przejmować. Nic poza tym. Encre Noire znaczy tyle co Czarny Atrament. Nazwa świetnie współgra z minimalistycznym sześcianem na wskroś czarnym (nie można zobaczyć, ile cieczy w środku się znajduje) z drewnianym korkiem zabezpieczającym atomizer. Rzeczywiście flakonik przypomina elegancki kałamarz. Jeden z lepszych i ładniejszych projektów, jakie dotąd widziałam. Jak na ironię zapach nieco odbiega od tego, co widzimy... Niemniej jednak atramentowe nutki mogą zostać chwilami zarejestrowane, ale generalnie jest to zapach... "zielono-brązowy". Typowy las: igliwie, stare drewno, mokra ziemia... Niby męskie, ale moim zdaniem jest to unisex, którego używa m.in. Robert Makłowicz (chociaż prawdę mówiąc ciężko jest mi sobie go wyobrazić w tym zapachu :D). No i ja! :) Z tego co wyczytałam na fragrantice, wiele kobiet przyznaje się do podkradania tych perfumy swoim mężom, narzeczonym... Kompozycja jest bardzo prosta i konkretna, bowiem zarówno nuta głowy, jak i nuta serca zawiera pojedynczy składnik, zaś bazę stanowią dwa komponenty. Nie jestem zaznajomiona z takimi 'egzotycznymi' składnikami, dlatego piramidę zapachową, którą poznałam dzięki wujaszkowi Google, przyjmuję na wiarę. To, co nam otwiera drzwi to podobno balsamiczny cyprys. Sam. Bez żadnego towarzystwa. A gdy dojdzie do głosu serce, czujemy wetywerię, która tworzy cudowną zielono-żółtawą parę z rzeczonym cyprysem. W bazie znajdujemy otulające drzewo kaszmirowe oraz szlachetne, naprawdę szlachetne piżmo. Gdybym miała sama, bez żadnej pomocy powiedzieć, co tak naprawdę czuję w tych perfumach, to powiedziałabym, że jest to choinka. Na pewno jakieś igliwie. Sosna? Ciś? Jałowiec? Cały las iglasty? Poza tym wyczuwalne są jakieś mentolowo-cytronellowe ślady. No i drewno. Co to za drewno? Nie wiedziałabym. Zgadywałabym, że gwajakowe. No i nie zjadłabym. Dowąchałabym się w tej kompozycji z dużą śmiałością kościelnej atmosfery, więc wymieniłabym mirrę i olibanum. Której tu nie ma. Nieco romantyczne, mocno kontemplacyjne, eleganckie, troszkę tajemnicze, nietuzinkowe i niepospolite. Uwaga! Są bardzo mocne! Mogą wywoływać mdłości i na pewno nie każdemu przypadną do gustu. Ale w żadnym razie nie słuchajcie opinii "znawców", którzy przyzwyczaili swe kinole do popularnych przyjemniaczków (nic nie mam do tego rodzaju perfum! Również je lubię) zgodnych z obowiązującą linią i dla których wszystko, co choć minimalnie odbiega od ogólnie przyjętej normy jest "fuj". Fani gotyku, mroku, ciemności, wampirów, wiedźm i wilkołaków (do których w zasadzie się zaliczam) mogą się zawieść - chyba że ulegną opiniom zamieszczanym w internecie i zaczną się doszukiwać dziwnych niuansów... których nie ma. Nie, one kompletnie nie pachną złem, mrokiem, dreszczami, ani żadną ciemnością. Owszem - zapach igliwia może przywoływać wilgotne, drzewno-atramentowo-balsamiczno-leśne skojarzenia; możliwe, że związane ze starym drewnianym kościołem po deszczu. Na pewno dużo, dużo gęstego lasu iglastego! Takiego nadmorskiego, o! Nie jest to jednak żaden horror. Takie porównania są nader odległe i nad wyraz przesadzone! Przeczytałam na fragrantice, że pachną "śniadaniem Snape'a". Pomijając fakt, że przereklamowana i irytująca historyjka Harrego Pottera nie jest nawet w pobliżu kunsztu tej olfaktorycznej niecodzienności, to abstrakt jaki wyszedł z tego pierdliwego komentarza został ze mną na długo. Śniadanie Snape'a... Dobre sobie! A przepraszam, co Snape żarł na śniadanie? Czyżby cyprysa, wetywerię, drzewo kaszmirowe oraz piżmo? Jeśli tak, to istotnie te perfumy pachną jego śniadaniem. Bardzo je lubię. Są absolutnie niezwykle w swej prostocie. Odkrywcze w skąpej, ale jakże bezbłędnie zbudowanej piramidzie zapachowej. Te perfumy to dzieło sztuki. Czuć, że spotykamy się z czymś... niespotykanym. Z wielką klasą, kunsztem, ciemnym odcieniem stanowczości i dzikością. Mocne, trwałe, wyraziste, rozwojowe, zaskakujące, całoroczne (wiosna, lato, jesień, zima), dobre na każdą porę dnia i nocy.
    Szczegóły:
    • Trwałość:
    • Zapach:
    • Flakon:
    Recenzent/ka:
    Używa produktu od:kilka miesięcy
    Wykorzystał/a:w trakcie pierwszego opakowania
    Kupił/a w:Otrzymałam w prezencie

    1 osób uznało tą opinię za pomocną
  • Trzpiotka91
    Trzpiotka91
    5 sierpnia 2019 o 17:41
    5 / 5
    Kupi ponownie
    wampirzy, mroczny, niezależny
    Ten zapach jest jedyny w swoim rodzaju. Gdyby wampiry istniały i miały wybrać sobie perfum to wybrałyby właśnie ten. To jest zapach starego, drewnianego kościoła, którego ściany nasiąkły zapachem kadzidła. Jest niesamowicie mroczny, ciężki, ale seksowny i w jakiś sposób niepokojący. Na moim partnerze pachnie niesamowicie, jego skóra wydobywa z tego perfuma słodkość. Jest bardzo trwały i ma olbrzymią projekcję. Nie każdemu będzie się on podobał. To zapach dla odważnych, niezależnych, tajemniczych mężczyzn.
    Zalety:
    • - mroczny, tajemniczy zapach
    • - bardzo duża trwałość
    • - bardzo duża projekcja
    • - minimalistyczny flakon
    Szczegóły:
    • Trwałość:
    • Zapach:
    • Flakon:
    Recenzent/ka:
    Używa produktu od:rok lub dłużej
    Wykorzystał/a:kilka opakowań
    Kupił/a w:Perfumeria internetowa

    3 osób uznało tą opinię za pomocną

Produkty podobne