Aussie, Wash + Blow in a Can, Peach Fusion, Dry Shampoo (Suchy szampon do włosów)

Do zakupu szamponu Aussie zachęcił mnie deklarowany zapach brzoskwiń oraz nieustanna chęć sięgania po kosmetyczne nowinki. Wash + Blow in a Can zamknięty jest w srebrnej puszce, ozdobionej kolorowymi napisami. Atomizer ładnie rozpyla kosmetyk, nie zacina się. Suchy szampon tej australijskiej marki na prawdę pachnie obłędnie, zupełnie jak świeże, soczyste brzoskwinki, zbierane latem w ogrodzie. Mam dosyć ciemnie włosy i nie zauważyłam, aby kosmetyk pozostawiał na nich biały nalot, jednak miałam wrażenie, że włosy tuż po jego użyciu wyglądały na mocno zmatowione. Moim zdaniem to sprawia, że nadal nie wyglądają one zbyt świeżo. Moje włosy są bardzo cienkie, delikatne i łatwo je obciążyć. Po użyciu szamponu fryzura zamiast unieść się od nasady staje się oklapnięta. Stosowałam Wash + Blow in a Can jedynie okazjonalnie. Niestety po kilku użyciach moje włosy były wyraźnie przesuszone, dlatego odradzam go osobom, które stosują często suche szampony. Konsystencja tego kosmetyku jest czymś pomiędzy suchym szamponem, a lakierem do włosów, co wydaje mi się dosyć dziwne. Włosy zamiast być pokryte suchym proszkiem do wyczesania, są po porostu zawilgocone i sklejone, ciężko je rozczesać. Może zbyt mocno przyzwyczaiłam się do formuły produktów Batiste, jednak mimo braku uprzedzeń do Wash + Blow in a Can, oceniam go dosyć słabo. Mimo cudownego zapachu, z pewnością nie zaliczę go do moich ulubieńców.

Lubię produkty marki Aussie, więc zawsze znajdzie się dla nich u mnie miejsce. Wash+Blow in a Can to już mój drugi suchy szampon tej marki. Przede wszystkim uwielbiam opisy na opakowaniach ;) A druga rzecz, która mnie przyciąga do tych produktów to zapach. Tutaj faktycznie można poczuć brzoskwinię ;) Zwykle zapachy są bardzo intensywne, więc naprawdę polecam powąchać przed zakupem, żeby potem nie było to dla was problemem, że włosy długi i intensywnie pachną.

Mam ciemne włosy i przy suchych szamponach problemem jest bielenie. Ale nie tu! Ten szampon pryskam na włosy z odległości ok 20 centymetrów, zostawiam na chwilę na pasmach, potem rękami roztrzepuję i już. Nie ma ani jednego białego śladu, a włosy są znowu czyste, uniesione i wyglądają jak po myciu i modelowaniu.

Co prawda mam włosy do ramion, więc nie są ciężkie i łatwo je unieść samym kosmetykiem, ale przy szamponie od Aussie ten efekt jest naprawdę świetny. A jednocześnie naturalny.

Szampon można aplikować na świeże włosy, aby dodać im objętości albo na 2-3 dniowe, które trochę oklapły, ale nie są jeszcze bardzo brudne. Prawdę mówiąc nie wiem jak działa na włosach z ogromną ilością sebum, ale na takich nieświeżych i bez życia działa skutecznie.

Seria suchych szamponów od Aussie Wash+Blow zaintrygowała mnie i postanowiłam spróbować. Nie muszę wspominać, że suche szampony to chyba najfajniejszy i najwygodniejszy kosmetyczny wynalazek. Peach Fusion ma standardowe 180 ml, standardowo w sprayu i ślicznie pachnie brzoskwiniami. Najfajniejsze jest to, że nie muszę wybierać specjalnych suchych szamponów z kolorem dla brunetek (to była porażka), bo ten nie zostawia białych śladów nigdy. Przyzwyczaiłam się już do jakości suchych szamponów Aussie, bo są po prostu niezawodne i ratują mnie kiedy niespodziewanie muszę wyjść, a włosy wymagają odświeżenia.

Po pierwszym użyciu byłam zniechęcona. Aczkolwiek dałam mu szansę. Od drugiego użycia jestem bardzo zadowolona. Rewelacyjnie odświeża włosy, mocno odbija je od nasady, łatwo się wyczesuje. Bardzo przyjemny, acz chemiczny, owocowy zapach, który nie jest jakoś mocno wyczuwalny. Do tej pory uwielbiałam batiste, ale ten chyba jest jeszcze lepszy!