Yves Saint Laurent, Volume Effet Faux Cils Mascara (Tusz pogrubiający `Efekt sztucznych rzęs`)

Jedynym co jest fajne w tej maskarze to desing opakowania. Szczoteczka jest nie w moim typie,wole silikonowe. Produkt nie wystarcza do idealnego podkreślenia rzęs jest bardzo rzadki. Aplikator pozostawia cienką warstwę,która nie daje oczekiwanego efektu. Wodnista konsystencja sprawia że tusz odbija się na powiece.Niby jest możliwość budowania, ale to wcale nie poprawia efektu,nadal rzęsy pozostają minimalnie podkreślone co sprawia że giną przy makijażu powieki.Dodadkowo szczoteczka nie podkręca rzęs,pozostają proste.

Tusz używałam parę lat temu, kiedy tylko wybierałam top marki. Nie powiem, był jednym z moich ulubionych, ale faktycznie teraz widzę, że nie było to coś szałowego. Przede wszystkim ma silny zapach, który może drażnić oczy, mnie na początku mdlił. Po otwarciu jest bardzo mokry, trzeba uważać, żeby nie zrobić sobie krzywdy podczas jego nakładania. Z czasem da się do tego przyzwyczaić i sam tusz trochę podsycha. Na pewno rzęsy wyglądają na pogrubione, wydłużone, a czerń jest intensywna. Efekt zawsze mi się podobał, lubię takie mocno wytuszowane rzęsy. Niemniej jednak minęło już parę lat i nie wracam do niego, gdyż za taką cenę można mieć porównywalny efekt z niższej półki cenowej. Tak czy inaczej myślę, że warto go wypróbować. Sama zużyłam 3 opakowania.

Lubie produkty YSL. Podkłady i korektory maja świetne i uwazam, że warte swojej ceny. Bardzo lubię ich perfumy. No i kupiłam też tusz do rzęs, bo przecież skoro to taka świetna firma i produkt wysokopolkowy, to musi być lepszy niż te drogeryjne prawda? Ano nie.
To nie jest zły produkt. Ładnie rozdziela rzęsy, na pewno ich nie sklei, wydłuża i pogrubia, dając przy tym naturalny efekt. Nie pokruszy się, nie będzie odbijal na powiece. Jasne. Ale wiecie co? Tak samo działają tusze drogeryjne jak 2000 callories albo bourjois twist and costam. A gosh catchy Eyes daje mi znacznie lepsze wydluzenie. I kosztują, w najgorszym razie, 3 razy mniej.
Czy to zły produkt? Nie
Czy wart jest swojej ceny? Absolutnie nie.
Przestałam się interesować tuszami wysokopolkowymi, bo dla mnie to nie ma sensu.
Ocena 3/5, bo oczekuje od niego więcej niż od tuszow drogeryjnych, skoro tyle kosztuje.

Zakupilam ten tusz po tak wielu pozytywnych opiniach...i w zasadzie jestem zadowolona
- ladny odcien czerni
- dosc dobrze pogrubia (tak na czwore
- ladnie wydluza (tak na czwore +)
- nie osypuje sie
- trwa od wieczora do rana
- doskonale sie zmywa (uzywam dwufazowcow YR, Ziaja,Loreal)
Nalozenie wiecej jednak niz jednej warstwy grozic moze wytworzeniem owadzich nozek, trzeba wiec nieco wprawy. Mysle, ze wprawa w przypadku tego tuszu to podstawa, bowiem przez pierwsze dni jego stosowania nie moglam zadowalajaco umalowac sobie lewego oka (sklejal), prawe wychodzilo calkiem niezle...moze to kwestia budowy szczotki choc na oko wyglada ona jak kazda inna. Po kilku dniach cwiczen jest zdecydowanie lepiej. Fajny tusz na codzien, oczekiwalam jednak ciut wiecej.

Nie wiem jak u innych, ale u mnie daje efekt dość naturalny. Ma bardzo przyjemną szczoteczkę, precyzyjną i wygodną. W ciągu dnia kruszy się tylko lekko, nie sprawia zbytnich problemów.

Rzeczywiście tusz robi efekt WOW już po drugim pociągnięciu. Wydłuża i pogrubia rzęsy, jedyną, ale niestety dużą wadą, jest paradoksalnie -gruba szczoteczka, którą łatwo pobrudzić sobie rzęsy dookoła i powieki. Jednak da się nabrać przy malowaniu nim wprawy i wtedy ma już tylko zalety. Jest trwały i nie kruszy się (testowane podczas całonocnej imprezy :) ). Nie wiem jeszcze czy jest wydajny, ponieważ mam go od niedawna. Ale jak na razie, uważam, że warto się wykosztować. Polecam jako prezent, myślę, że każda kobieta doceni też cudowny design produktu!

Dostałam go jako dodatek do prezentu urodzinowego od męża który wie, że lubię dobre kosmetyki. Niestety tusz zawodzi po całości, od pierwszego nałożenia wiedziałam, że to jednorazowa przygoda.

Tusz nie wydłuża rzęs ani ich mocno nie pogrubia, na pewno nie jest to efekt sztucznych rzęs. Po dwóch tygodniach użytkowania zaczął się kruszyć i osypywać, wtedy też wylądował w koszu na śmieci. Mam średnio gęste, długie rzęsy i nawet taki booster nie uratował tej mascary, wyglądała na nich przeciętnie, jak najtańszy kosmetyk drogeryjny.

Nigdy więcej go nie kupię, prawdę mówiąc, tusze innych firm ze średniej półki są od niego o wiele lepsze, a kosztują ułamek ceny Faux Clis.

Zdecydowanie nie polecam.

Ten tusz kupilam w strefie Tax free na lotnisku, skuszona jego bardzo atrakcyjna cena. Bylam bardzo podekscytowana przed jego pierwszym uzyciem, ale po jakims czasie czar prysl. Jest to produkt dobry, dobrze sie pracuje szczoteczka, ale niestety, bardzo szybko wyschnal (po jakis 3 miesiacach codziennego stosowania). Przez to nie moge mu wystawic najlepszej oceny. Jesli ktos chce sprobowac, prosze bardzo, ale nie oczekujcie, ze w cenie macie wyjatkowa jakosc ;)

Skusiłam się na ten tusz jak jeszcze mieszkałam za granicą. Piękne eleganckie opakowanie, zapewnienia producenta o efekcie sztucznych rzęs, polecenie pani z drogerii, że jest to hit sprzedaży sprawiło, że uległam. Rozczarowałam się już przy pierwszym użyciu. Tusz okropnie skleja rzęsy, tak że trudno go wyczesać szczoteczką. Pomalowanie nim rzęs to droga przez mękę. Pomalowane nim rzęsy zamiast dodawać uroku po prostu szpecą. Są nienaturalnie posklejane, na rzęsach są grudki tuszu. Nie na takim efekcie sztucznych rzęs mi zależało... Druga sprawa to fakt, że tusz bardzo szybko wysycha w opakowaniu. Nigdy więcej go nie kupię. O wiele lepsze tusze można kupić za o wiele mniejsze pieniądze.

Oczywiście zaintrygowana efektem jaki mam osiągnąć nabyłam tusz i nigdy wiecej go nie chcę.
Kosmetykami pasjonuję się od ponad 20 lat, pracuje z nimi od ponad 10 i nigdy nie widziałam tak drogiego bubla.
Pierwszy tydzień po otwarciu - nawet, nawet. Gęste, teatralne rzęsy, nawet ładna czerń. Kolejne dni to masakra (nie myl z maskara) używania, demakijażu i uzyskiwania jakiegokolwiek efektu. I tu drogi czytelniku możesz mieć wątpliwość - może źle używała?, może nie domykała? może trefna sztuka? Oczywiście kupiłam kolejny, oczywiście używałam i przechowywałam jak należy. Po miesiącu tusz nr 1 i 2 wyschły i zostało mi plastikowe świecidełko za kolosalne pieniądze. tragedia

Długo się zbieram do napisania recenzji tego tuszu, mam go już 3 tygodnie. Z obawą zerkam na to, czy nie zmieniła się konsystencja, biorąc pod uwagę to, co zostało już na temat vefc napisane w tek kwestii- mój jeszcze nie zaczął wysychać, ale odrobinę zgęstniał. Czyszczę szczoteczkę i wycieram ją w chusteczkę, tak jak przeczytałam i mam nadzieję, że to istotnie zapobiegnie wyschnięciu tuszu, przynajmniej na jakiś czas...Choć sama procedura, zalecana przecież przez producenta jest dla mnie nie do końca zrozumiała- w końcu marnujemy produkt, który jest dość kosztowny...ale cóż.
Tak naprawdę dopiero niedawno zaczęłam próbować tuszy z tej wyższej półki cenowej i szczerze mówiąc moje doświadczenia z nimi nie są najlepsze.
Co do ysl- cóż. Muszę przyznać, że przyjemnie się używa takiego "dobra luksusowego", tusz pięknie pachnie, ma ładne, nieco biżuteryjne opakowanie i ogólnie ma się właśnie wrażenie, że ma się w posiadaniu coś wyjątkowego. I tak naprawdę moje dobre wrażenie jeśli chodzi o ten tusz ogranicza się niemal do tego...
Niestety mam wrażenie, że minusów jest więcej niż tego, co mogę uznać jako zaletę. Mam długie rzęsy, ciemne, ale cienkie i niezbyt gęste, opadające ku dołowi. Od tuszu oczekuję przede wszystkim tego, że podtrzyma a raczej przedłuży jeszcze bardziej moje rzęsy, lekko je podkręci, miło by było, gdyby też pogrubił. Nie lubię też grudek i efektu nadmiernego sklejenia.
Pierwsza aplikacja vefc była dla mnie czymś ekscytującym i niemal od razu przyszło...rozczarowanie, pomyślałam sobie: To ma być efekt sztucznych rzęs?
Po jednej aplikacji rzęsy były jedynie lekko widocznie pokryte warstwą tuszu, fakt, że pięknie przyczernione (czerni akurat nie mogę niczego zarzucić), ale efekt był bardzo naturalny, lekkie zagęszczenie i ...tyle. Ale cóż, to zaledwie jedna warstwa a zwykle na jednej nie poprzestaję malując rzęsy, dołożyłam więc kolejną. I wcale nie byłam zachwycona...Fakt, że przy kolejnych warstwach tego tuszu widać pogrubienie, ale co z tego, skoro zaczyna on sklejać rzęsy?Choć muszę przyznać, że nawet to sklejenie jest inne niż w przypadku tuszy drogeryjnych, bo rzęsy po ysl nie są ciężkie, pozostają miękkie. Jednak sklejenie pozostaje faktem a przy zbyt szybkim i mało dokładnym malowaniu pojawiają się także grudki. Ani razu nie udało mi się umalować poprzestając jedynie na szczoteczce vefc- zawsze muszę rzęsy dodatkowo rozczesać szczoteczką od innego tuszu, taką, która rzęsy rozdzieli, inaczej pozostaną...sklejone.
Nie zauważyłam też specjalnego podkręcenia. No i kwestia wydłużenia...Rozumiem, że to jest tusz pogrubiający, jednak od takiego tuszu wymagam przynajmniej przyzwoitego efektu wydłużenia, a tutaj z tym jest słabo...Nie rozumiem jak to możliwe i w sumie trochę zazdroszczę, kiedy czytam opinie, że ten tusz niektórym użytkowniczkom, które jak piszą- posiadają własne rzęsy niezbyt imponujące a przede wszystkim niezbyt długie- zrobił firanę rzęs i efekt jest niesamowity. U mnie tego nie ma :-( Nie jestem nowicjuszką, przeciwnie, maluję się od niemal 20 lat i jakieś tam umiejętności przez ten czas nabyłam :-( U mnie ysl dał mizerny efekt wydłużenia, zaledwie mizerny Inne tusze, tańszych marek radziły sobie z nimi lepiej... Myślę, że jeśli rzęsy są długie, to dobry tusz powinien je jeszcze wydłużyć a tu niestety mam wrażenie, że one się optycznie jakby skracają :-( Na pewno stać je na więcej. Dlatego właśnie napisałam, że spodziewając się- po samej nazwie tuszu- efektu sztucznych rzęs jakoś go nie widać. Nie wiem, co producent do końca miał na myśli, może chodziło o bardzo naturalne rzęsy, niemniej jednak rzęsy sztuczne są na pewno o wiele grubsze i dłuższe niż nasze własne. U mnie ten efekt po tym tuszu nie występuje. W żaden sposób :-(
Przeszkadza mi też nieco szczoteczka, do tych dużych nigdy nie miałam przekonania bo zawsze wydawało mi się, że nie wyczeszą i nie rozdzielą dobrze rzęs.
Rozmazuje się jedynie nieznacznie pod koniec dnia (ostatecznie nie jest to tusz wodoodporny), kruszenia nie zauważyłam, nie mam też problemu ze zmyciem, ale używam dwufazowego płynu do demakijażu. Sklejania i grudkownia nie będę się specjalnie czepiać, bo moje rzęsy są w zasadzie takie po niemal każdym tuszu.
Cieszę się, że kupiłam go w promocji z miniaturą szminki, bo nie zapłaciłam za niego ceny regularnej, (która jest zabójcza), lecz około 120 zł, więc w zasadzie też niemało, no, ale marka. Nie będę oceniać, czy tusz jest wart tej ceny, bo trzeba też brać pod uwagę składniki, z których jest produkowany, właściwości pielęgnacyjne itp. W każdym razie nie wiem, czy kupię go ponownie a już na pewno NIGDY w cenie regularnej. Bardziej prawdopodobne jest to, że skusiłabym się jeszcze kiedyś, ale na miniaturkę, albo też na wersję babydoll ( ze względu na silikonową szczoteczkę).
Podsumowując- spodziewałam się więcej za tę cenę, jeśli ktoś spodziewa się- jak ja- jakiegoś mega efektu- wow- po vefc to nie polecam. Dobry, drogi tusz solidnej marki do codziennego, moim zdaniem naturalnego makijażu. I tyle. Daję mu trzy gwiazdki i tak pewnie nieco na wyrost. Absolutnie nie potrafię się doszukać efektu, który obiecuje producent ;-(

Niestety ale pochlebnych opini na temat tego tuszu nie napiszę. Po pierwsze tusz za takie pieniądze nie powinien sklejac rzęs. Po drugie tusz dosłownie po tygodniu od otwarcia ewidentnie zaczyna wysychac w tempie ekspresowym. Bardzo utrudnia to rusztowanie rzęs. W porównaniu z innym moim ulubionym tuszem (za 18zł!) zdecydowanie przegrywa a szkoda bo po opiniach innych liczyłam
na coś więcej. Nie kupię ponownie i niestety nie mogę polecić.